www.mateusz.pl/mt/jg

JAKUB GONCIARZ OP

O chrzcie

 

Od wieków Wielki Post jest szczególnym czasem dla katechumenów, którzy w czasie Wigilii Paschalnej mają otrzymać sakramenty wtajemniczenia chrześcijańskiego, a więc chrzest, bierzmowanie i Eucharystię. Wraz z pierwszą niedzielą Wielkiego Postu rozpoczynają oni okres intensywnych przygotowań i modlitw. W tym czasie zawsze winna im towarzyszyć wspólnota wiernych, aby mogli doświadczyć rzeczywistości żywego Kościoła, którego członkami mają się stać przez chrzest. Jednak obecność wspólnoty wiernych w trakcie obrzędów związanych z przygotowaniem do chrztu ma także swój drugi, poboczny cel. Otóż wierni zdobywają niesamowitą okazję do przypatrzenia się tej rzeczywistości, w której już od lat uczestniczą, a która z czasem mogła się stać nieczytelna lub niezauważalna.

Pewnie nieliczni spośród czytelników „Mateusza.pl” mieli okazję przechodzić swój własny katechumenat lub też towarzyszyć tym, którzy przygotowywali się do przyjęcia sakramentu chrztu. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, aby w czasie tego Wielkiego Postu poprzez modlitwę i post wspierać tych, którzy obecnie katechumenat przeżywają. Możemy w ten sposób w wymiarze duchowym dołączyć do wspólnot, które bezpośrednio towarzyszą katechumenom. Możemy także spróbować sięgnąć po drugi owoc katechumenatu, to jest odnowienie naszej świadomości chrztu poprzez przyjrzenie się kilku obrzędom, w których uczestniczą katechumeni. Ze względów praktycznych, bardziej się skoncentrujemy na próbie odniesienia tych obrzędów do naszego życia, niż na dogłębnych analizach teoretycznych.

Aby sympatyk chrześcijaństwa mógł rozpocząć katechumenat, potrzeba z jego strony wykonania trzech kroków. Pierwszy krok polega na tym, że zainteresowany sam prosi o łaskę chrztu. Osobista prośba zakłada co najmniej dwie rzeczy. Po pierwsze, człowiek rozpoznaje w byciu chrześcijaninem tak wielką wartość, że dla jej zdobycia jest w stanie podjąć się przeprowadzenia nieraz bardzo poważnych zmian w dotychczas prowadzonym życiu. Po drugie, wyraża on przekonanie, że wiara nie jest czymś, co się człowiekowi za coś należy, ale jest darem, o który trzeba poprosić innych.

Wydaje się, iż niemała liczba chrześcijan ochrzczonych w dzieciństwie, nie została potem wychowana do tego, aby rozpoznać swą wiarę w Jezusa Chrystusa, jako największą wartość swego życia, ani też jako wspaniały dar, który został im przekazany w sposób zupełnie nie zasłużony. Możemy się też spytać samych siebie, jakie jest nasze własne podejście do chrztu i jego konsekwencji. Czy naprawdę chcemy z całego serca iść za Jezusem? Czy to sprawia nam radość?

Drugi krok wyraża się w decyzji na rozpoczęcie życia według zasad Ewangelii i na zaufanie tym, którzy w będą towarzyszyli kandydatowi w jego drodze. Sympatyk chrześcijaństwa, mający, co prawda, jak na razie dość ogólną świadomość wybieranej wartości, zaczyna w jej imię dokonywać kolejnych decyzji. Chodzi tu zwłaszcza o budowanie zaufania do Boga w codzienności, wzrastanie w wierze, kształtowanie swego myślenia w szkole Bożego słowa. Ważne jest także świadome powierzenie się wyznaczonym przez wspólnotę przewodnikom i chęć współpracy z nimi. Pytanie, które w tym kontekście można sobie postawić, dotyczy naszego zaufania do przekazywanego nam przez Kościół Bożego słowa. Czy jest to nauka, z którą tylko dyskutujemy lub przyjmujemy częściowo, czy też rzeczywiście cali potrafimy się powierzyć mądrości Boga, nie ustając w poszukiwaniu Prawdy?

Trzeci krok ściśle się wiąże w poprzednimi. Chodzi w nim o decyzję na porzucenie tego wszystkiego, co prawdziwym Bogiem nie jest, a co do tej pory zajmowało Jego miejsce. W przypadku tych, którzy pochodzą z innych religii, oznacza to zaprzestania czci różnych bogów. W przypadku ludzi niezwiązanych z żadną religią, może to dotyczyć wartości, które do tej pory wyznaczały sens ich życia. W przypadku nas, już ochrzczonych, zakres naszego „pogaństwa” staje się bardzo szeroki. Możemy sobie zadać pytanie z czym lub kim do tej pory Bóg przegrywał w naszym życiu. Co rzeczywiście powodowało, że nie było czasu na modlitwę, słuchanie Bożego Słowa, uczestniczenie w Eucharystii? Dla niektórych może to być praca, dla innych telewizja czy Internet, innych wciąga kariera czy zabawa. Bardzo często jednak tymi, którzy wypierają żywego Boga z nas, jesteśmy my sami. Nasza wizja tego, co dobre i złe, nasze pragnienia i egoizm, nasz lęk czy próżność, stają się ważniejsze niż Bóg. Jeśli przyjmiemy, że stosunkowo łatwo jest dokonać przemiany rzeczywistości wokół nas, odrzucając niszczące nas zachowania, to musimy też uznać, że czymś niesamowicie trudnym jest zwolnienie zajmowanego przez nas pierwszego miejsca i oddanie go prawdziwemu Bogu. Najtrudniej jest pozwolić Bogu być Bogiem w naszym własnym życiu.

Mając świadomość tych trudności, z większym zrozumieniem spojrzymy na obrzędy towarzyszące rozpoczęciu katechumenatu. Kapłan, który przewodniczy nabożeństwu, czyni w pewnym momencie znak krzyża na czole kandydata oraz w miejscach oznaczających pięć zmysłów. W tym przypadku ów znak kieruje naszą uwagę nie tyle w stronę cierpienia, co w stronę Chrystusowego zwycięstwa, jakie na krzyżu się dokonało. Mając świadomość własnej bezradności wobec zła, uciekamy się do mocy Jezusa, który zło, śmierć i grzech na krzyżu pokonał. Sięgamy po znak, który niesie nam rzeczywiste zbawienie. Stąd też w modlitwie kończącej nabożeństwo kapłan mówi: „Boże, (…) ochraniaj mocą krzyża tych katechumenów (…)”.

Rozpoczynając Wielki Post często wymyślamy sobie różne umartwienia, których ostatecznie nie udaje się nam wypełnić albo też mówimy sobie, że nie mamy na takie rzeczy sił i czasu. Być może zatem dla nas, zabieganych chrześcijan, jednym z bardziej wykonalnych i niesamowicie owocnych postanowień wielkopostnych, byłoby odkrycie mocy kryjącej się w znaku krzyża, który wykonujemy pewnie nieraz w ciągu dnia. Katechumenów ten znak oczyszcza i prowadzi do otrzymania we chrzcie łaski nowego życia w Bogu. W nas, ten prosty znak, świadomie czyniony z wiarą, może to życie skutecznie odrodzić.

Jakub Gonciarz OP

 

 

 

© 1996–2008 www.mateusz.pl/mt/jg