www.mateusz.pl/mt/as

Z NOTATNIKA DIAKONA...

Pokora i posłuszeństwo

 

 

10 styczeń 2009

 

Adwent i święta Bożego Narodzenia już za nami, ale chciałbym jeszcze na chwilę wrócić do opowiadania według ewangelii Łukasza (1, 26-38) o zwiastowaniu. Ten fragment słyszeliśmy w ostatnią niedzielę Adwentu i usłyszymy ponownie 25-ego marca w uroczystość Zwiastowania Pańskiego.

Wydaje mi się, iż nasz obraz Maryi jest często trochę infantylny. Słysząc w kazaniach, że Maryja jest wzorem pokory, posłuszeństwa i świętości, oraz że została poczęta bez grzechu, łatwo jest nam stworzyć sobie wizerunek cichej, skromnej, delikatnej i we wszystkim bardzo posłusznej kobiety. Dlatego wydaje nam się, iż bardzo łatwo jej było zgodzić się we wszystkim z wolą Bożą. Anioł mówi jednak do niej: „Nie bój się”. Oczywiście można sobie wytłumaczyć, iż chodzi o to, aby Maryja nie bała się ukazującego jej się anioła. Być może chodziło mu jednak również o to, aby nie bała się tego, co miała za chwilę usłyszeć. Propozycja poczęcia dziecka przed zamieszkaniem ze swoim małżonkiem była przecież niesamowicie dla Maryi ryzykowna. Nie tylko dlatego, że Józef mógł już jej nie chcieć w takim stanie, ale, że z rąk lokalnej wspólnoty groziło jej za to ukamienowanie. Wątpliwe, aby oni wszyscy byli gotowi uwierzyć w jej historię. Ryzykowała więc Maryja swoim własnym życiem.

Wyobraźmy sobie, co my byśmy zrobili w takiej sytuacji. Po pierwsze, nie uwierzylibyśmy pewnie, że to anioł do nas przyszedł, a przynajmniej nie mielibyśmy pewności, czy był to dobry czy zły duch. Być może chcielibyśmy zasięgnąć opinii kogoś mądrzejszego i poszlibyśmy na rozmowę do kierownika duchowego czy znajomego księdza, a przedtem jeszcze powiedzielibyśmy o tym swojemu małżonkowi czy narzeczonemu. Wydawałoby się to rozsądnym posunięciem. Jednak Maryja tego nie robi. Nie idzie do kapłana, faryzeusza, nauczyciela, czy też nawet do Józefa, ale sama podejmuje decyzję. Dlaczego? Podejrzewam, iż żaden z nich by jej nie uwierzył, tak jak dzisiaj nie uwierzyłby nam ksiądz czy narzeczony. Dzisiaj pomyślelibyśmy o Maryi, że jest „nawiedzona”, a w tamtych czasach być może nawet uznano by jej wyznanie za bluźnierstwo i tu znowu groziłaby jej najsroższa kara. Maryja rozeznaje więc sama i sama podejmuje decyzję czy uwierzyć aniołowi i podjąć to wielkie ryzyko. Sprawa rozgrywa się bezpośrednio pomiędzy nią i Bogiem, bez ludzkich pośredników czy doradców.

Czy to jest wizerunek cichej, uległej, pokornej i posłusznej we wszystkim kobiety? Dla mnie jest to obraz raczej niezależnej, samodzielnej i odważnej osoby, która słucha się przede wszystkim tego co mówi jej własne sumienie. Inne sytuacje ewangeliczne również to potwierdzają. To przecież Maryja zmusiła niemal Jezusa do uczynienia pierwszego publicznego cudu, kiedy zabrakło wina na weselu (J 2, 3-5). Tu również sama rozeznała, co należy zrobić w tej sytuacji. Innym razem Maryja z braćmi Jezusa przychodzi, aby go próbować nakłonić do rozsądku (Mk 3, 20-21, 31-32).

Wygląda na to, że Maryja niekoniecznie była taka cicha, posłuszna i uległa wobec wszystkich, jak nam się czasem wydaje, albo jak starają się nam to niektórzy wmówić, aby nas samych nakłonić do ślepego posłuszeństwa drugiemu człowiekowi. Maryja miała swoje własne zdanie i swoje własne poglądy. Owszem, była posłuszna Bogu; ale ludziom tylko wtedy, kiedy ich wola zgadzała się z wolą Bożą, rozeznaną przez Maryję w jej własnym sumieniu.

Jaki jest więc mój obraz Maryi i wzór godny naśladowania? Dla mnie jest ona osobą niesamowicie duchowo dojrzałą, pomimo swojego, być może, młodego wieku. Osobą, która żyła pełnią swoich możliwości, która nie bała się ryzyka i podejmowania decyzji, która nie była li tylko marionetką w ręku Boga i ludzi, ale w pełni uczestniczyła w dziele odkupienia. I chyba tego również dla nas pragnie Bóg: abyśmy żyli pełnią naszych możliwości, tak jak żył nią również Jezus w swoim ludzkim ciele.

Andrzej Sobczyk

 

 

 

© 1996–2009 www.mateusz.pl/mt/as