www.mateusz.pl/mt/as

Z NOTATNIKA DIAKONA...

Być sobą

 

 

16 październik 2008

W ostatnią sobotę był ślub mojego syna. Na przyjęciu weselnym rozmawiałem między innymi z jego długoletnim przyjacielem, który powiedział mi, że Michał jest już zupełnie dorosły. Chodziło mu o to, iż nie słucha się już więcej kolegów, tylko podejmuje swoje własne decyzje. Nie zdziwiło mnie to, bo wiele osób mówi mi, iż mój syn jest bardzo samodzielny i niezależny, bardziej dorosły i poważny niż inni w jego wieku. Sam się mogłem o tym nieraz przekonać, starając się go nakłonić do czegoś, co uważałem, że jest dla niego dobre. Nie udaje mi się to nigdy. Oczywiście, nieraz mamy taką samą opinię na dany temat, ale nie dlatego, że on się mnie słucha albo ja jego, tylko dochodzimy do tego samego wniosku niezależnie od siebie.

Wtedy, kiedy bardzo mocno czuję, iż wiem, co jest lepsze dla niego, jest mi ciężko, że nie jestem w stanie mu pomóc w tym momencie i skłonić go do zmiany decyzji. Być może Bóg też coś takiego odczuwa, kiedy patrzy na nasze zmagania z życiem i decyzje, jakie podejmujemy. Mimo wszystko nie zmusza nas na siłę do niczego i ja też w gruncie rzeczy nie chcę zmuszać własnego syna. Jest to dla rodziców bolesne, a jednak o ile lepsze niż alternatywa, którą jest sytuacja, gdy rodzice muszą potem podejmować wszystkie decyzje za swoje, już niby dorosłe dzieci, bo one nigdy nie miały okazji nauczyć się samodzielności.

Trudny jest okres dwulatków, które na wszystko mówią „nie” i jeszcze trudniejszy okres buntujących się na wszystko nastolatków. Jednak jeśli nie pozwolimy im tych etapów przejść w sposób naturalny, tylko będziemy ich zmuszać do wykonywania wyłącznie naszych rozkazów, to nigdy nie nauczą się samodzielności i nigdy nie staną się w pełni dorośli. Nie możemy wtedy mieć do nich pretensji, iż nie potrafią podjąć samodzielnie żadnej decyzji. Człowiek niestety uczy się najlepiej na swoich własnych błędach.

Jako dorośli, czy nauczyliśmy się za młodu podejmowania własnych decyzji czy też nie, stajemy ciągle przed różnymi wyborami. Dobrze jest wysłuchać opinii życzliwych nam osób, a nawet tych, których uważamy za wrogów. Nie musimy się bać tej różnorodności i mnogości zdań na dany temat. One dają nam szerszy światopogląd i przygotowują do pokojowego współżycia z ludźmi różnych charakterów, narodowości, ras, kultur, etc. Pokazują nam, iż jest więcej niż jedno – nasze – spojrzenie na tą samą sytuację i że każdy może mieć trochę racji, swoich własnych powodów do podjęcia tej czy innej decyzji. Nikt z nas nie zna całej prawdy i nikt nie jest w pełni obiektywny.

Człowiek nie przygotowany za młodu do podejmowania własnych decyzji, zaczyna się w tym wszystkim gubić i bać tej różnorodności. Szuka wtedy ucieczki do krainy, gdzie wszyscy są tacy sami, albo stara się znaleźć jakiś autorytet, który za niego będzie podejmował wszystkie decyzje. Czasami pyta się każdego po kolei, co ma zrobić i potem ogarnia go jeszcze większe przerażenie, gdy otrzymuje różne odpowiedzi. Prawdziwi mistrzowie duchowi nie mówią nigdy jednoznacznie swojemu uczniowi, że ma zrobić tak czy inaczej, tylko zostawiają mu możliwość własnego wyboru, aby nie odbierać mu tego, co najcenniejsze – wolności. Tak samo jest z Bogiem. On nie zmusza nas nigdy do niczego, tylko zostawia nam wolną wolę, bo bardziej niż na tym jednym wyborze, zależy mu, abyśmy nauczyli się dokonywać wyborów zgodnych z naszym własnym sumieniem, a nie sumieniem innego człowieka, bo jego sytuacja może być trochę inna.

Nie chodzi w tym wszystkim o to, aby stać się całkowicie niezależnym i nie potrzebować innych, a zwłaszcza samego Boga. Człowiek wiary pragnie wykonywać zawsze Bożą wolę, ale rozeznanie Bożej woli nie polega z reguły na wyraźnym usłyszeniu, że mam zrobić tak czy inaczej w tej konkretnej sytuacji, bo wtedy wykonywalibyśmy tylko czyjeś polecenia, ale na uformowaniu swojej własnej osobowości na podobieństwo Boże.

Dzięki modlitwie, sytuacjom życiowym, współczującej miłości, stajemy się po trochu bardziej podobni do samego Boga, to znaczy żyjący bezinteresowną miłością. Jeśli Bóg jest w nas obecny poprzez tę miłość, to nasze decyzje będą stawać się coraz bardziej intuicyjne. Matka kochająca gorąco swoje małe dziecko jednoczy się z nim i intuicyjnie wyczuwa, czego mu potrzeba. Tak samo my z czasem możemy jednoczyć się coraz bardziej z Bogiem i z całym stworzeniem i w sposób intuicyjny podejmować decyzje, które są dla tego stworzenia dobre. Dlatego nie możemy się na stałe izolować od świata, ale raczej stawać się coraz bardziej żywą cząstką całego wszechświata, która będzie czuła jego ból i chorobę i będzie mogła na nie zareagować uleczającą miłością.

Aby się tego autentycznie nauczyć, aby stać się człowiekiem intuicji, nie można uciekać od podejmowania własnych decyzji. Próby i błędy są konieczne, aby nauczyć się współżyć w harmonii ze światem, a w ten sposób z samym Bogiem, jego stwórcą. Trzeba nauczyć się odczuwać autentyczne potrzeby świata, w którym żyjemy, stać się z nim jednym ciałem, żyjąc jego smutkami i radościami. Każdy z nas jest trochę inny, ale każdy jest temu ciału do czegoś potrzebny. Nie próbujmy kogoś tylko naśladować, ale bądźmy w pełni sobą, to znaczy starajmy się wykorzystać potencjał, który specyficznie w nas został złożony przez samego Boga, bo właśnie tego świat (Ciało Chrystusa) od nas najbardziej potrzebuje.

Andrzej Sobczyk

 

 

 

© 1996–2008 www.mateusz.pl/mt/as