Ludzie
"Tomasz More (1478-1535)"
Tomasz More żył na początku nowej epoki (1478 - 1535), w okresie, kiedy cała Europa została pochłonięta przez fale humanizmu i odrodzenia. Określenie "fale" właściwie opisuje ten okres, w którym można było zostać wyniesionym na wyżyny albo zaznać druzgoczącego upadku.

Dla łatwiejszego zrozumienia, dodajmy, że humanizm i odrodzenie przewidział Giovanni Pico z Mirandoli, uważany w owym okresie za człowieka najbardziej wykształconego i uczonego w całej Europie. Savonarola mówił o nim:

"być może nikt ze śmiertelnych nie został obdarzony tego rodzaju geniuszem. Ten człowiek, z powodu wzniosłości swojego ducha i nauczania, winien być uważany za jeden z cudów Boga i natury."

Machiavelli, który nie należał do jego przyjaciół, nazywał go

"człowiekiem prawie boskim" .

Informacja nie powinna wydawać się niestosowna, zważywszy, że właśnie Tomasz More przetłumaczył życiorys Pico z Mirandoli (+ 1494) w dziesięć lat po jego śmierci na język angielski i opatrzył go komentarzem. A zatem, ten humanista, w swoim wspaniałym dziele Rozmowa na temat godności człowieka powiadał, że jest on postawiony w centrum świata i tam dotyka swojej wolności, decydując czy chce być wyniesiony ku światu boskiemu czy też ulec degeneracji zniżając się do poziomu nieludzkiego i zwierzęcego.

Owa "przygoda" , ofiarowana człowiekowi została mu także podarowana przez humanizm i odrodzenie.

Oczywiście, te wzniosłe ruchy mówiły o człowieku w duchu adoracji opartej na klasycznej kulturze greckiej i rzymskiej, o pięknie formy, o poczuciu własnej wartości i godności; mówiły o człowieku pragnącym możliwie największego postępu, jaki się przed nim otwierał.

Jednak taka przygoda trzymała go w niepewności; humanizm mógł być albo wyniesieniem człowieka w kierunku jego prawdziwego i boskiego wizerunku, które został mu dany w objawieniu (humanizm chrześcijański), albo stać się pewnego rodzaju planem ludzkiego uwielbienia, wymagającego od niego coraz większego skupiania się wyłącznie na własnych siłach, stanowiąc rodzaj elitarnego samouwielbienia i drobiazgowości.

Odrodzenie mogło być pojmowane jako ideał ludzkich "możliwości" , na miarę sukcesu przesyconego pogańskim naturalizmem, albo jako ideał pewnego prawdziwego i własnego "odrodzenia" , stanowiącego prawdziwe połączenie między kulturą klasyczną i chrześcijaństwem, a odbywającego się poprzez powrót do obu źródeł, poprzez pewną nową syntezę, poprzez pewne prawdziwe odnowienie.

W istocie trzeba zdecydować, czy nowa kultura powinna pociągać ku sobie i bezkrytycznie absorbować także objawienie chrześcijańskie albo jeśli nie mamy do czynienia z objawieniem Chrystusowym, czy na siłę powinna wchłaniać, oczyszczać i przekształcać, całą tą nowość.

Innymi słowy, chodzi o to, aby rozstrzygnąć, czy entuzjazm twórczy i sens odradzającej się godności ludzkiej ma, albo nie ma, zostać przyjęty w konfrontacji z Krzyżem Jezusa Chrystusa i Jego trwałym znaczeniem dla ludzkiego życia.

Pico z Mirandoli, po którym, przez pewien czas, spodziewano się, że przyjmie funkcję przewodnika
(a mógłby zmienić historię), umarł mając zaledwie 31 lat.

Innym wielkim humanistą, od którego również oczekiwano pewnego znaczącego wpływu jako prawdziwego "nauczyciela Europy", był Erazm z Rotterdamu. Na jego cześć komponowano hymny pochwalne. Przymiotnik "erazmowy" stał się synonimem "uczony". Ale Erazm (mimo, że dzisiaj jest przeceniany) był człowiekiem o dość złożonej osobowości, brakowało mu jednak prawdziwej głębi filozoficznej i religijnej (jak na ironię, czasami niebezpiecznej), która wystawiała go na liczne nieporozumienia.

Trzecim znaczącym człowiekiem w Europie był Tomasz More. W Anglii był tak znany, że, w książce do nauki łacińskiej retoryki, a używanej w 1520 roku, znajdowały się mówiące o nim ćwiczenia. Dzieci w szkole musiały tłumaczyć w nich na cztery różne sposoby łacińską frazę: "More jest człowiekiem obdarzonym boskim geniuszem i szczególną erudycją". Erazm kochał go "bardziej niż siebie samego", nazywając "mój brat bliźniak". W domu More'a napisał swoje wspaniałe dzieło Pochwała głupoty
(grecki tytuł, nadany z pewnym zamysłem, mógłby być również przetłumaczony "Pochwała More'a"). Mówi się dzisiaj, że po to, aby zrozumieć Erazma i polubić jego ironię, trzeba przeczytać More'a i wymieszać ją z jego humorem.

More bronił Erazma z wszystkich sił i w sposób wiarygodny czynił poprawki interpretacyjne do jego atakowanych dzieł. Warto zwrócić uwagę, że ukierunkował on Erazma ku studiom biblijnym i patrystycznym, które uczyniły go wspaniałym i pozwoliły mu rozumieć humanizm przede wszystkim jako powrót do (nowotestamentowych i patrystycznych) źródeł chrześcijaństwa.

A zatem, kim był Tomasz More? Urodził się w roku 1478. Jako dobry humanista studiował łacinę i grekę, specjalizował się w prawie. W wieku 24 lat został profesorem. Stał się szanowanym adwokatem londyńskich kupców i największych towarzystw morskich.

W roku 1504 zostaje wiceministrem skarbu i radnym Izby Gmin. Jest Kanclerzem Księcia Lancaster (zarządza większą częścią dóbr Koronnych). W roku 1528 osiąga prawie szczytu swojej kariery. Ma trzy zamężne córki: Cecylię w wieku 21 lat, Elżbietę w wieku 22 lat i ukochaną Małgorzatę w wieku 24 lat oraz jednego syna Jana w wieku 19 lat, który już był zaręczony. Druga Małgorzata była adoptowaną przez niego sierotą. Żenił się po raz drugi, gdyż pierwsza żona umarła po kilku latach małżeństwa, a dzieci były jeszcze bardzo małe.

W roku 1529 zostaje powołany na szczyty brytyjskiego urzędu i staje się Lordem Kanclerzem Króla Henryka VIII, najbliższym człowiekiem monarchy oraz jego bezpośrednim przedstawicielem.
W Europie żaden humanista nie zrobił tak błyskotliwej kariery politycznej.

Jednocześnie jest osobą o wysokiej kulturze. Pisze po łacinie, ale również należy do tych, którzy położyli podwaliny pod najpiękniejszą angielską prozę (przed nim była ona jeszcze bełkotliwa i niezdarna). Uważa się go za jednego z ojców angielskiej historiografii. Napisana przez niego historia Ryszarda III, na której wzorował się także Shakespeare, jest dziś uznawana za tekst klasyczny.

Był miłośnikiem studiów biblijnych, filozoficznych i teologicznych. Rozmiłowany w muzyce i malarstwie (wielki Holbein został przez niego wprowadzony do Anglii). Najwspanialsze dzieło Utopia (1516), napisane w oryginale po łacinie jest jednym z podstawowych i przykładowych tekstów filozofii politycznej, w dialektyce z ówczesnym Księciem Machiavell'ego. W całym okresie humanizmu jest jedną z nielicznych książek, "ciągle żywych". Z owego tekstu słowo "utopia" weszło do wszystkich języków europejskich.

Angielskie dzieła Tomasza More`a zajmują 1500 stron pisanych gotykiem w dwu kolumnach. Podobny tom obejmuje dzieła pisane po łacinie. Niektóre z najpiękniejszych napisał w Londynie, w więzieniu Tower.

Erazm z Rotterdamu tak scharakteryzował osobowość More'a:

"jego elokwencja mogłaby odnieść zwycięstwo także nad nieprzyjacielem, a dla mnie jest on człowiekiem tak drogim, że gdyby oczekiwał ode mnie, abym tańczył i śpiewał 'dookoła dokolusia', z przyjemnością byłbym mu posłuszny. Nie tylko darzę go największą miłością, która niewątpliwie żywię dla niego ale także nie wierzę, żeby natura kiedykolwiek ukształtowała bardziej zdolny charakter, bardziej zręczny, bardziej roztropny, bardziej subtelny. Jednym słowem, by ukształtowała kogoś, kto w każdej dziedzinie byłby bardziej od niego wykształcony. Dodając do tego pewną siłę konwersacji wydaje się dosięgać geniuszu, pewnego rodzaju zadziwiającej wesołości stylu, bogactwa ducha. jest mi najdroższym przyjacielem, z którym z przyjemnością lubię mieszać powagę z wesołością".

Dom More`a był uważany za jeden z najbardziej gościnnych w Londynie. Harmonia, która tam królowała, wesołość, inteligencja Tomasza i jego dzieci (córki umiały czynić korektę krytycznych wydań greckich tekstów!), szeroko przeżywana wiara, wzbudzały podziw i tęsknotę tych, którzy tam przybywali.

Ale Tomasz był również człowiekiem, spędzającym wieczory w dzielnicach "nisko urodzonych", aby wyszukiwać najbardziej zawstydzonych biedaków, którym systematycznie pozostawiał pewne sumy pieniędzy. Wynajął duży dom, by zebrać w nim starców i chore dzieci (nazywany Domem Opatrzności). Codziennie uczestniczył we Mszy Świętej i nie podejmował żadnej ważnej decyzji bez przyjęcia Komunii Świętej. Razem z całą rodziną czytał i modlił się Biblią oraz osobiście ją tłumaczył. Gorszył szlachetnie urodzonych, kiedy ubrany w skromną komżę śpiewał w pewnym parafialnym chórze, mimo że był Lordem Kanclerzem. Temu, kto z tego powodu czynił mu uwagi, odpowiadał z subtelną ironią:

"nie jest możliwe, abym mojemu panu i królowi sprawił przykrość dlatego, że publicznie oddaję cześć panu mojego króla".

Podobnie, w procesji przebłagalnej odmawiał jazdy konno, mimo że miałby do tego prawo, gdyż jak powiadał:

"nie chcę podążać za moim Mistrzem na koniu, kiedy On idzie piechotą".

Noc Bożego Narodzenia i Wielkanocy z całą rodziną spędzał na modlitwie. Wielki Piątek czytał i tłumaczył im Mękę Pańską. Jeżeli doniesiono mu, że jakaś kobieta w dzielnicy ma bóle porodowe, zatrzymywał się aby się modlić i czynił to do czasu, aż nie dowiedział się, że dziecko urodziło się. Pod bogatymi strojami zwykle nosił szorstką włosiennicę, a zdjął ją, przesyłając córce, dopiero tuż przed swoją egzekucją.

Wszystkie te szczegóły mają na celu ukazanie owego człowieka z wielu punktów widzenia, a był on znamiennie nazywany "omnium horarum homo", czyli "człowiekiem o każdej godzinie" ( albo "przez wszystkie pory roku"), człowiekiem, który pozostał takim przez wszystkie godziny swojego życia.
Pius XI, kiedy kanonizował go w roku 1935 (dokładnie, cztery wieki po śmierci), zawołał z podziwem:

"Jest to człowiek pełny".

I takie jest tło, na którym doszło do jego męczeństwa. Fakty są mniej więcej znane i nie musimy się nad nimi rozwodzić. Henryk VIII był przyjacielem Tomasza More`a, był on także królem humanistą i posiadał szerokie zainteresowania. On także był poetą i "teologiem". Co więcej, otrzymał od papieża tytuł "obrońcy wiary". Niestety posiadał również:

"jeden z tych charakterów, które chcą odczuwać radość czynienia dobra także wtedy, gdy czynią źle., które odwracają prawo na wszystkie strony, nazywając cnotę grzechem, w sposób, którego nie żałują, a z powodu ślamazarności z jaką pracują dla swojego usprawiedliwienia stają się bardzo niebezpieczni dla siebie i innych," (D. Sargent).

Henryk VIII zatem, zapoczątkował proces unieważnienia swojego ślubu z Katarzyną Aragońską. Przypadek ów miał pewne aspekty dyskusyjne, ale Stolica Święta nie była skłonna dać im wiary.
Henryk przekupił i poprosił na ekspertów księży z najlepszych europejskich uniwersytetów
(wydaje się, że przychylność Uniwersytetu w Padwie kosztowała go kilkaset szterlingów).

W roku 1532, szantażując kler, ogłosił się "jedynym protektorem i najwyższą głową kościoła angielskiego". Sprawa ta bez szczególnych trudności zostaje zaakceptowana przez Synod, ponieważ była głosowana z klauzulą ograniczającą - "o ile pozwoli na to prawo Chrystusa".

Dzień później (16 maja 1532 roku) Tomasz More zwraca królowi pieczęcie (oznaka jego urzędu) i oddaje się życiu prywatnemu, przygotowując się do stawienia czoła twardemu ubóstwu. Nie miał oszczędności (wszystko dał biednym, zapisał swojej licznej rodzinie i rodzinom swoich bliskich). Teraz niespodziewanie traci wszystkie dochody z Dworu oraz wszelkie inne wpływy zawodowe. Od tego czasu nie mógł nawet zdobyć drzewa na opał.

Powiadał żartem, że pozostało jeszcze trochę czasu zanim wszyscy wspólnie udadzą się od drzwi do drzwi na żebry, śpiewając radośnie Witaj Królowo.

Nie przybył na koronację Anny Boleny, ściągając tym na siebie nienawiść nowej królowej. W 1534 roku przedstawiono wszystkim i kazano złożyć przysięgę przyjęcia Aktu sukcesji, który po kilku miesiącach dołączono do "Aktu supremacji". Tomasz More był jedyną osobą świecką w całej Anglii, która przysięgi nie złożyła. Z kleru nie złożył jej tylko pewien biskup oraz niektórzy mnisi z zakonu Kartuzów.

Uwięziony w Tower w Londynie milczał lecz nie przysięgał; nie dał żadnego powodu, nie chciał dać żadnego pretekstu dla skazania go na śmierć. Nie poruszyły go oskarżenia, pomówienia, groźby, pochlebstwa, naciski ze strony krewnych, nie chciał nikogo osądzać, nie chciał narzucać się nikomu, przysięgi nie złożył i nie dawał żadnych wyjaśnień.

Nie można było znaleźć prawnych podstaw do skazania go na śmierć; z powodu swoich umiejętności adwokackich systematycznie obalał prawną wartość, wnoszonych przeciw niemu oskarżeń o bunt.

Tymczasem w więzieniu pisze jeden z najpiękniejszych, napisanych w języku angielskim, tekstów filozoficzno-duchowych: Dialog pocieszenia w cierpieniu, a następnie rozpoczyna Komentarz do Męki Chrystusa.

W aktach procesowych można przeczytać:

Pytany, czy uznaje i akceptuje oraz podtrzymuje, że król jest Najwyższą Głową Kościoła Angielskiego.unikał dania bezpośredniej odpowiedzi, mówiąc: "nie chcę więcej mieć nic z tym wspólnego, ponieważ ostatecznie zdecydowałem poświęcić się sprawom Bożym oraz rozważaniu Jego Męki i swojej drogi na tej ziemi."

Wiedział, że musi umrzeć, ale nie chciał dać ku temu żadnego powodu. Kiedy, komentując Mękę, doszedł do ewangelicznego wyrażenia, które mówi "położę na nim ręce", traktat urywa się, ponieważ zabrano mu wszystko, co potrzebne było do pisania.

Pierwszego lipca został skazany na śmierć za najwyższą zdradę. Wtedy z całą jasnością do jakiej był zdolny, wypowiedział osąd o niezgodności z prawem Aktu supremacji.

Ścięty został 6 lipca.

Na pierwszy rzut oka postawa Tomasza More`a, ma w sobie coś niepokojącego. Pełen hołd prawdzie składa dopiero po tym, jak został skazany na śmierć. Dlaczego?

Czytając jego Komentarz do Męki Chrystusa (wcześniej opublikowany pod tytułem: W Ogrodzie Oliwnym), znajdujemy dokładne wyjaśnienie, pewną poruszającą pokorę. More nie uważał się za godnego łaski męczeństwa, bał się siebie, swojej słabości, bał się życia spędzonego wśród dostatków tego świata.

Zazdrościł kartuzom, którzy z pogodą ducha szli na straszną mękę (wyrok skazujący za najwyższą zdradę, przewidziano także dla niego, mimo, że po królewskiej interwencji został zmieniony na ścięcie, a był przerażający: niecałkowite powieszenie - do utraty świadomości, potem cucenie, wyprucie wnętrzności i ćwiartowanie). To wszystko go przerażało, życie do tego go nie przygotowało. Przed heroizmem, którego wymagała od niego sytuacja, czuł się tylko wielkim grzesznikiem. Rozwiązanie, jakie dał w swoim osobistym dramacie - z całą precyzją, której nauczył się przez lata prawniczej profesji - było doskonałe.

< Sędziom, którzy szydzili z niego, mówiąc żeby otwarcie nie deklarował swojego przeciwnego zdania, wystawiając się w ten sposób na śmierć, odpowiedział, że nie jest pewny siebie odnośnie zdolności spontanicznego ofiarowania się na śmierć: '...z obawy, by Bóg nie ukarał mnie za moją zarozumiałość, pozwalając na upadek. Z tego powodu nie posuwam się naprzód lecz cofam się. Ale jeżeli sam Bóg mnie tam poprowadzi, wierzę, że w swoim wielkim miłosierdziu, nie poskąpi mi swej łaski i sił'>
(W Ogrodzie., s. 31, uwaga).

W całym Komentarzu do Męki, pisząc o strachu, który przeżywał Chrystus w ogrodzie Getsemani, tłumaczył swoje stanowisko: strach nie jest uczuciem antychrześcijańskim, ale ten, kto odczuwa lęk, powinien naśladować Chrystusa. Naśladowanie, tak naprawdę, oznacza chodzenie Jego śladami, bez chęci zejścia z nich:

< Każdy, kto nie ma innego wyboru jak zanegować Boga albo stawić czoła cierpieniu, może być pewny, że to sam Bóg postawił go w tej delikatnej sytuacji.> (W Ogrodzie., s. 28; 55; 60).

Aby być pewnym, że to Bóg go powołuje, nie chciał ani prowokować własnego cierpienia, ani uciekać przed nim:

< Jeżeli uciekniemy, w sytuacji, gdy jesteśmy świadomi, iż dla zbawienia naszej duszy, albo zbawienia tych, którzy zostali nam powierzeni, Bóg nakazuje nam pozostać na miejscu, dając nam swoją pomoc, popełniamy głupstwo. Nawet, gdy czynimy to dla ratowania własnego życia.

Tak, właśnie dlatego, ponieważ czynimy to dla ratowania naszego życia.> (Tamże, s. 132)

Było to konanie Tomasza More`a w jego Ogrodzie Oliwnym. Wie, że nie może uciec, ponieważ jego świadomość nie pozwala mu na to, wie, że nie powinien prowokować własnego męczeństwa,
ponieważ nie jest pewny czy nie chodzi tu o pychę i zarozumiałość.

Wynikało to z faktu, że sprawa, która w jego świadomości jest tak oczywista, nie jest tak samo oczywista dla teologii tamtych czasów. Musimy powrócić do okresu, w którym władza królewska uważana była za pochodzącą od Boga, a władza papieska w Rzymie była jednocześnie władzą duchowną i polityczną
(a zatem w konflikcie z innymi królestwami), i w którym to okresie w części dotyczącej spraw Boskich nie była ona tak jasna i ostateczna jak dzisiaj. Wielość papieży w czasie wielkiej schizmy była faktem jeszcze dość świeżym.

< Ja - mówił More do swojej córki - jestem dokładnie zdecydowany nie łączyć mojej duszy z kimkolwiek, nawet z tym, kto byłby dzisiaj najświętszy.>

Także do niej nie mówił w sposób jasny. Powiadał:

< Zostaw żywych i pomyśl o tych co umarli, a których to Bóg, jak mam nadzieję, przyjął do Raju.
Jestem pewny, że większa część z nich, żyjąc, oceniałaby sprawy tak samo jak ja. i proszę Boga,
aby dusza moja pozostała w ich towarzystwie.

Jeszcze nie mogę tobie wszystkiego powiedzieć. Ale podsumowując, córko moja, jak często tobie mówiłem, nie chcę określać, ani o tych sprawach dyskutować, nie atakuję ani potępiam skłonności innych, nigdy nie powiedziałem jednego słowa, ani napisałem jednego zdania przeciw decyzji parlamentu i nie przeszkadzałem świadomie tym, którzy myśleli albo mówili inaczej niż ja. Nie potępiam nikogo, ale moja świadomość w tej sprawie jest taka, że to wszystko mnie nie uratuje. Meg, jestem o tym przekonany tak, jak o istnieniu Boga.>

W czasie, w którym był jeszcze Kanclerzem, właśnie z powodu spraw związanych z pełnionym urzędem, More zobowiązany był studiować problem prymatu Rzymu.

< Prawdziwie - powiadał - nie myślałem wówczas, że prymat Stolicy Rzymskiej mógłby mieć pochodzenie boskie.>

Ale dziesięć lat badania pism Ojców Kościoła i Soborów przekonały go i uświadomiły, że powinien przyjąć prawdę, iż prymat został ustanowiony przez Boga.

Sprawa prymatu nie była wówczas wiele dyskutowana; przez niektórych nie była uważana za artykuł wiary, lecz raczej za sprawę teologicznie dyskusyjną. More myślał, że Sobór jest ponad papieżem, i stąd sprawa Henryka VIII nie była tak jednoznaczna.

< Jeśli za cenę własnego życia musi on odrzucić wątpliwości odnośnie zwierzchności papieża, to nie dlatego, żeby uważał tą doktrynę jako jakiś, podany wszystkim, dogmat wiary, ale dlatego, że prawdziwie weń wierzył. Nie odkrywał tej sprawy dla innych, nie usiłował dla niej pozyskiwać nawet swojej córki. Było to jego wolna opinia, ponieważ własne badania przekonały go o prymacie papieża i uważał, że nie ma prawa mówić o tym inaczej niż myśli> . (H. Bremond, Il B. Tommaso More, Rzym 1907).

< Mówił - nie mogę znaleźć w moim sercu sił, aby mówić inaczej niż mówi mi moje przekonanie o tym co mam czynić> .

To wszystko tłumaczy postawę ostrożności i pozornie indywidualistyczną, jaką Tomasz More prezentował w swoim < wyznaniu wiary> .

Nie buduje się wieży - powiada Jezus w Ewangelii - bez uprzedniego zrobienia kalkulacji kosztów. More pisze do córki:

< Nie zapomniałem w tym wszystkim rady Chrystusa i przed zbudowaniem wieży dla ratowania mojej duszy, usiadłem i przekalkulowałem ile to będzie mnie kosztowało. Myślałem nad tym, Małgorzato, wiele bezsennych i pełnych niepokoju nocy, podczas, gdy moja żona spała, myśląc, że i ja śpię. Przeżywałem niebezpieczeństwa, które mogłyby na mnie przyjść, a myśląc o tym, miałem serce ściśnięte. Ale na koniec, dziękuję naszemu Panu za to, że uczynił mi łaskę abym nigdy nie zaakceptował myśli o kapitulacji, nawet w przypadku, gdyby zrealizowały się moje najgorsze obawy > . (List do córki Małgorzaty).

< Oczywiście, Meg, nie możesz mieć serca bardziej słabego i bardziej kruchego od serca swojego ojca.
a tak naprawdę, w tym jest moja wielka siła, chociaż moja natura brzydzi się tak wielkim bólem, że jakaś śmiesznostka prawie mną zachwiała, a swoją drogą we wszystkich przeżywanych konaniach, dzięki litości i mocy Boga, nigdy nie myślałem zgadzać się na to wszystko, co mogłoby być przeciwne moim przekonaniom> . (Tamże).

Ten człowiek, humanista, szanujący własną godność, ale jednocześnie pokornie świadom własnej słabości, został przez Boga umieszczony tam, gdzie jego ludzka wielkość powinna być w całości zawierzona Komuś Innemu po to, aby on także mógł wkroczyć na drogę krzyżową.

Oto jedna z najpiękniejszych stron napisanych przez Tomasza More`a w więzieniu:

< Chrystus wie, że wielu, z powodu własnej fizycznej słabości, może ulec przerażeniu już na myśl o męczarniach. i chce ich duszę pocieszyć przykładem swojego bólu i smutku, swojego przerażenia, swoich obaw. A temu, kto byłby fizycznie w taki sposób ukształtowany (to jest słaby i bojaźliwy), chce powiedzieć, prawie bezpośrednio: 'Nabierz odwagi ty, który jesteś tak słaby; kiedy czujesz się zmęczony, smutny, przerażony i udręczony przez strach okrutnych katuszy, nabierz odwagi, ponieważ ja także, na myśl o gorzkiej i bolesnej męce, która ściskała mnie ze wszystkich stron, czułem się jeszcze bardziej umęczony, smutny, przestraszony i przytłoczony przez najgłębsze przerażenie.

Pomyśl, że wystarczy abyś kroczył za mną. Jeśli nie wierzysz sam sobie, zawierz mi. Popatrz, pierwszy idę ku tobie tą drogą, która wywołuje w tobie tak wielki strach. Przytrzymaj się brzegu mojej szaty i czerp stąd siłę, która powstrzyma twoją krew od trwonienia jej na próżne bojaźnie i skieruje duszę ku myśli, że kroczysz moimi śladami.

Uwierz mojemu przyrzeczeniu, że nie pozwolę abyś był kuszony ponad siły'> . (W Ogrodzie. s. 35).

Kiedy stało się jasne, że Bóg zapragnął, aby szedł po Jego krwawych śladach, Tomasz More stawił czoła śmierci z uśmiechem na ustach (jego ostatnie wypowiedzi gorszyły rozsądnych). Prawdę, którą nosił w sercu wyraził w sposób całkowicie jasny wówczas, gdy nie musiał już więcej z nikim walczyć. Najpierw, i po raz ostatni, był prawnikiem, który w sposób przejrzysty i ostateczny określił swoje przekonanie na temat nieprawności Aktu supremacji. Następnie okazał do jakiego stopnia miał w sercu miłosierdzie, nawet dla swoich skorumpowanych sędziów.

Po skazaniu na śmierć, Tomasz More powiedział:

< Milordzie, od chwili, gdy oskarżenie to opiera się na akcie parlamentarnym, który formalnie jest zdradą praw Boga i Jego Świętego Kościoła, według których żaden świecki książę, żadnym prawem nie może sobie rościć pretensji do najwyższego urzędu (lub jakiejś jego części), a który to, z powodu wyróżnienia duchowego, stosownie do specjalnych upoważnień wypowiedzianych ustami naszego Zbawiciela osobowo obecnego na tej ziemi, przynależy legalnie Stolicy Apostolskiej w Rzymie oraz przynależy jedynie św. Piotrowi i jego następcom, biskupom Stolicy Apostolskiej. Taki akt jest zatem dla chrześcijan nieobowiązujący i nie może być podstawą, aby z tego powodu ścigać chrześcijan> .

Na zastrzeżenia, że wszyscy biskupi, wszystkie uniwersytety i wszyscy uczeni królestwa podpisali się pod tym aktem, odpowiedział:

< Nawet gdyby wszyscy biskupi i uniwersytety razem były tak ważne jak Wasza Wysokość zdaje się uważać, nie widzę, Milordzie, z jakiego powodu powinno to zmienić moje przekonania, gdyż nie wątpię, iż w całym chrześcijaństwie, nawet jeśliby tak nie było w tym królestwie, niemało jest takich, którzy w tym względzie myślą podobnie jak ja.

Lecz jeśli chodzi o tych, którzy już umarli, wielu spośród nich jest teraz świętymi w Niebie. Jestem pewny, że większa ich część myślała za życia tak, jak ja myślę teraz. A zatem, z tego powodu nie chciałem, Milordzie, dostosowywać moich przekonań do soboru jednego królestwa przeciw powszechnemu soborowi chrześcijaństwa> .

Końcowe słowa Tomasza More`a przed sędziami brzmiały:

< Nie mam nic do dodania, Panowie, jeśli nie to, że podobnie jak Paweł Apostoł, według tego, co czytamy w Dziejach Apostolskich, towarzyszył przyzwalająco śmierci św. Stefana, strzegąc szat tych, którzy go kamienowali, mimo to jest z nim świętym w Niebie; tak więc pozostali oni zjednoczeni na zawsze, naprawdę w ten sam sposób myślę i ja ( i modlę się o to usilnie), abym tak ja jak i wy, moi Panowie, którzy jesteście moimi sędziami i skazaliście mnie na ziemi na śmierć, abyśmy wszyscy razem mogli spotkać się tam w radości dla naszego wiecznego zbawienia > . (Z Biografii, napisanej przez Ropera).

Tak więc został ścięty.

< Człowiek - powiedział Tomasz More - może zostać ścięty bez większej szkody, a co więcej, uzyskać dobro i szczęśliwość wieczną> . Ale More wiedział, że jest to możliwe jedynie wtedy, gdy wypełni się siebie miłosierdziem i < męką> Chrystusa. I w tym miłosierdziu będzie zdolny przyjąć do serca nawet swoich prześladowców.

Na koniec tej medytacji wydaje się konieczne rozważenie niektórych myśli i faktów dla przemyślenia przypadku tego świętego < humanisty> i męczennika.

Przede wszystkim, na nowo musimy zaproponować określenie < humanizm i krzyż> . Nasza epoka także pragnie uchodzić za epokę promocji człowieka i kultu < tego co ludzkie> . Co więcej, w stopniu znaczącym wzrosła świadomość ludzkiej godności, pomnożyły się środki ofiarowane człowiekowi dla realizowania jego przeznaczenia. Chrześcijanie bardzo martwią się o to, aby: być "ludźmi pomiędzy ludźmi", współpracować, awansować, rozmawiać; co więcej, kładą nacisk na proponowanie < powszechnego humanizmu> . Jednakże między innymi chrześcijanie zawsze podkreślają, z coraz większym przekonaniem, godność każdego człowieka. W tej powszechności i oczywistości wiele innych, tak zwanych ruchów humanistycznych, często opiera się na oszustwie liberalizmu.

Także chrześcijanie często mają pokusy krętactwa - i czynią to. Utwierdzają się w dialogu, pluralizmie, podkreślają zainteresowanie wszystkimi wartościami, naturalnymi i nadnaturalnymi.

Pozostaje jednak jedno pytanie, które powinniśmy im zadać: czy jest coś, albo Ktoś, dla czego warto przyjąć męczeństwo, to znaczy świadectwo krwi, poczynając od tego wszystkiego, co może je przygotować (to jest: świadectwo ryzyka, akceptowane ze spokojem niepowodzenie, uwagi, które czyni się z powodu wiary, bycie doprowadzonym do ubóstwa, itd.).

Kardynał Martini w jednym ze swoich listów napisał: < Przed postaciami wielkich męczenników historii wytryska problem, czy my, z naszym sposobem uprzywilejowanego dialogu nie staliśmy się zbiegami, albo po prostu transformistami> .

Jest to pierwsze pytanie, pierwszy < ciąg spraw> , które musimy przedłożyć samym sobie i innym.

Drugie jest mu podobne. W naszym < kulcie> < ludzkiego> człowieka zawsze bardzo podkreślamy pewną nieuchronną sprzeczność: z jednej strony prowadzimy dyskusje na temat nienaruszalności ludzkiego sumienia (kto dzisiaj nie broni swojego prawa do wolności i sumienia?), a z drugiej strony stało się normalne naginanie sumienia własnego do tak zwanego < sumienia społecznego> .

W ten sposób nie dziwi zbytnio ich dostosowywanie się do pewnego sumienia większości. To, co większość uważa za dozwolone, my także powoli uważamy za dozwolone albo przynajmniej nie tak ważne jak nam się wydaje, albo co najmniej zasługujące na uwzględnienie. Często - kiedy chodzi o nas samych - nie wiele kosztuje nas modyfikowanie go i narzucanie mu milczenia.

Jeżeli jesteśmy osobami odpowiedzialnymi przed społeczeństwem, wówczas, po prostu, jesteśmy narażeni na podział: z jednej strony, prywatnie, utrzymujemy, że pewne prawo jest niesprawiedliwe, że jakieś zachowanie jest niemoralne, z drugiej, jako osoby publiczne, uważamy, że musimy < rządzić> według opinii większości, być wykonawcą tego, czego chce sumienie społeczne i co uważa za dopuszczalne.

Im bardziej uważamy się za dobrych zarządców innych, bardziej moralnych, tym bardziej uważamy się za zdolnych do < kierowania złem przy założeniu mniejszego zła> . A zatem, jeśli sumienie społeczne chce adorować złotego cielca, my deklarujemy tolerancję dla świadomości innych, w imię wiary w nasze własne obowiązki publiczne, zgodnie z prawami demokracji.

Tomasz More znalazł się przed całym społeczeństwem, które proklamowało zgodę na prawo, które jego sumienie uważało za przeciwne < prawu> Boga.

Nie miał nawet absolutnej pewności < teologicznej> , że ma rację; po prostu wszyscy eksperci - włączając w to kler i biskupów! - mówili mu, że może < przysięgać> , zaakceptować i < rządzić> się prawem chcianym przez wszystkich. Był bez wątpienia człowiekiem, który lepiej niż inni mógł < ułagodzić> swoją sytuacje. A może, jeśliby pozostał na swoim miejscu, ujemne skutki tego < prawa> uchwalonego przez angielski parlament byłyby mniejsze.

Jednak nie uważał, że może pozostać bezczynny. Nie uważał, żeby mógł sumienie podzielić na dwoje, ponieważ miał je tylko jedno, jedyne i to należące wyłącznie do Boga.

Został męczennikiem i w ten sposób świadkiem Chrystusa.

Jakiż strach przed cierpieniem, jakiż strach przed krzyżem Chrystusa, jakaż mieszczańska porządność stała za tą tak zwaną chrześcijańską zdolnością, która jest w stanie kierować jednocześnie własnym sumieniem oraz sumieniem innych (nawet przeciw nim) i stwierdzać, że jest ono miłosierne?

W chrześcijaństwie miłosierdzie jest zdolne oddać życie, a nie utrzymywać je za wszelką cenę, tłumacząc się, iż w ten sposób będzie się mogło zająć życiem innych.

Tomasz More miał linię wiary, i humanistyczny entuzjazm swoich czasów, chęć bycia < człowiekiem> , w pełni człowiekiem. Ale pewnego dnia zrozumiał, że są sytuacje, w których chrześcijanin, właśnie dlatego,
by w pełni być < człowiekiem> powinien całe swoje człowieczeństwo poświęcić Chrystusowi; zrozumiał sytuację, w której jest miejsce jedynie dla alternatywy: albo odczłowieczenie, albo Humanizm Odrodzenia. I dlatego < wybrał> śmierć.

Antonio Sicari "Nowe Portrety Świętych" - Święty Tomasz More

(tłumaczył Jerzy Kąkol)


początek strony
© 1996-1997 Mateusz