Jacques Maritain

3. Na kolanach przed światem

W czasie naszego poprzedniego spotkania przypatrywaliśmy się wraz z wieśniakiem znad Garonny wielkiemu zamieszaniu, jakie panuje w świecie, zwłaszcza jeśli chodzi o rozróżnienie między dobrem i złem, prawdą i fałszem, prawem i nieprawością. Smutno o tym mówić, lecz, zdaniem Maritaina, to zamieszanie wkrada się także do Kościoła. Wielu naszych braci, zamiast przed Panem Bogiem, pada na kolana przed światem, naśladując ślepo światowe postawy i obyczaje. Dlaczego tak się stało? Gdzie szukać przyczyn tego naiwnego oczarowania światem? Czyżby zachęcał do tego ostatni Sobór, na który powołuje się otwarcie wielu postępowych chrześcijan? Nie, żadną miarą! Przyczyna tkwi gdzie indziej. Wieśniak znad Garonny cytuje tu drugi list świętego Pawła do Tymoteusza: przyjdzie bowiem chwila, kiedy zdrowej nauki nie będą znosili, lecz według własnych pożądań - ponieważ ich uszy świerzbią - będą sobie mnożyli nauczycieli. Będą się odwracali od słuchania prawdy, a obrócą się ku zmyślonym opowiadaniom. Dokładnie to, według Maritaina, przytrafiło się wielu współczesnym chrześcijanom. Swędzenie uszu i słuchanie bajek, oto stan wielu naszych braci i sióstr. Ostre to słowa i bolesne! Lecz skąd mamy wiedzieć, że oto właśnie nadeszła ta chwila, gdy nie znosimy już zdrowej nauki i odwracamy się od prawdy? Potrzebujecie dowodów? - pyta wieśniak znad Garonny. Oto one.

Spójrzmy choćby na ideał umartwienia. Kiedy mówi się dziś w Kościele o ascezie i pokucie, wielu chrześcijan zdaje się być zaskoczonych. Cóż to jest asceza i do czego jest potrzebna, pytają ze zdziwieniem. Czyż post nie jest przeżytkiem, odległym wspomnieniem dawnych czasów? A umartwienie, czyż nie sprzeciwia się ideałowi pełnego i szczęśliwego życia? To prawda, zauważa Maritain, że cały czas popularne są pielgrzymki do Lourdes i Fatimy, lecz jak wielu z pielgrzymów jeszcze pamięta, o czym mówiła Matka Boska w tych miejscach? Tymczasem lekceważąc umartwienie, odrzucamy część Ewangelii Pana Jezusa. Zapominamy o tym, że przygotowując się do swojej misji, Jezus pościł przez czterdzieści dni i czterdzieści nocy, że wielokrotnie udawał się w nocy na samotne czuwanie, że powiedział, iż pewien rodzaj złych duchów można wypędzić tylko postem i jałmużną. Tak, dziś jesteśmy skłonni o tym wszystkim zapomnieć. I co ciekawe, zauważa wieśniak znad Garonny, w tym samym czasie, gdy chrześcijanie porzucają te praktyki, pojawiają się one pośród nie-chrześcijan i przynoszą tam zadziwiające owoce. Czyż zastanawialiśmy się choćby nad życiem Mahatmy Gandhiego? Jak płodne dla niego i dla jego narodu okazało się powszechne umartwienie! A przecież post nie ma dla Hindusów znaczenia nadprzyrodzonego! Lecz pozostawmy ascezę i spójrzmy na inny przykład swędzenia uszu naszych braci chrześcijan.

Kolejnym miejscem, gdzie padamy na kolana przed światem, jest sfera seksu. Kiedy wspomina się dziś w Kościele o dziewictwie i czystości, zarówno tej przedmałżeńskiej, jak i kapłańskiej lub zakonnej, wzbudza to jedynie uśmiech politowania lub w najlepszym razie obojętne milczenie. Być może w dawnych czasach takie formy życia były do czegoś potrzebne, ale dzisiaj? Czemu może służyć takie świadectwo? Zaś co bardziej postępowi chrześcijanie dodają: czyż nie sprzeciwia się ono wręcz pięknu i potędze życia, ofiarowanego nam przez Boga? W tym samym czasie, gdy poddaje się w wątpliwość sens dziewictwa, wychwala się pod niebiosy małżeństwo; ciągle mówi się o jego pięknie i doniosłości, o wspaniałym powołaniu do małżeństwa. To dobrze, lecz zastanówmy się, jakie małżeństwo stawia się nam przed oczy? Małżeństwo wyidealizowane i bezproblemowe, a więc nie istniejące w rzeczywistości. Wielu chciałoby widzieć w małżeństwie jedynie środek zaspokojenia własnych potrzeb, miejsce wzajemnego czarowania się i ciągłego znajdowania przyjemności w byciu razem. To tak, jakby długie lata małżeństwa mogły być nie kończącym się spacerem zakochanych przy świetle księżyca! Przecież to nic innego, jak utopia!

Lecz to nie koniec naszej adoracji świata. Klękamy także przed tym, co Maritain nazywa ziemskim wymiarem świata. Cóż to znaczy? Oznacza to, że jako chrześcijanie coraz łatwiej zatapiamy się w doczesnych potrzebach i bolączkach zapominając o naszym ostatecznym przeznaczeniu, które wykracza poza ten świat. Nikt nie twierdzi, że świat nie przeżywa wielu tragedii, wiadomo, jak wielu ludzi na wszystkich kontynentach czeka na konkretną pomoc, na mocne ręce i gorące serca. Lecz czy znaczy to, że powinniśmy poprzestawać tylko na tym? Czy chrześcijaństwo nie jest czymś więcej, niż najszczerszym nawet pragnieniem pomagania biednym i potrzebującym? Oczywiście, że jest! I to czymś o wiele większym! Niestety, mówi Maritain, wielu chrześcijan zdaje się o tym zapominać. Żyją oni tak, jakby Ewangelia dotyczyła wyłącznie tego świata, jakby nie kierowała naszego wzroku na świat, który ma dopiero nadejść. W tym zamieszaniu coraz trudniej odróżnić sprawy Boga od spraw Cezara. Wielu sądzi, że doczesność, natura, społeczność ziemska wyczerpują całą tajemnicę stworzenia, że Królestwo Boże kończy się na naszej mizernej planecie.

To tylko przykłady naszego uwielbienia dla świata. Skąd się ono bierze? Dlaczego tak wielu chrześcijan dało się zwieść tej naiwnej wierze, że ten świat jest naszym ostatecznym przeznaczeniem? Na to pytanie odpowiemy wraz z Maritainem podczas naszego kolejnego spotkania.

 

 

4. Świat według Pisma Świętego


początek strony
© 1996-1997 Mateusz