Katarzyna

10. Katarzyna doktorem Kościoła

 

W naszym ostatnim odcinku poświęconym świętej Katarzynie ze Sieny spróbujmy zastanowić się na nad sensem życia tej kobiety. Przypomnijmy najpierw to, co powiedział o mistykach Henryk Bergson, francuski myśliciel, twórca jednej z najciekawszych teorii życia mistycznego w chrześcijaństwie, choć sam, jak pamiętamy, chrześcijaninem nie był. Według niego, mistyk to człowiek działania; osoba, w której wola Boga stapia się z wolą człowieka i w ten sposób Stwórca może działać za pośrednictwem swoich stworzeń. To utożsamienie woli mistyka z wolą Boga sprawia, że mistyk nie widzi na swojej drodze żadnych przeszkód, że zmierza bez zastanowienia tam, gdzie inni nie odważyliby się nawet postawić pierwszego kroku. Tam gdzie przeciętny człowiek zniechęca się i wycofuje, mistyk nawet nie zwalnia kroku. Taka też była święta Katarzyna ze Sieny.

Ostatnie miesiące jej życia są niekończącym się pasmem cierpienia. Trudna nam zdać sobie sprawę z tego, co przeżywała wtedy ta trzydziestotrzyletnia kobieta. Ciało, wycieńczone długimi postami, odmawia przyjmowania jakiegokolwiek pokarmu, siły stają się tak słabe, że uczniowie zmuszeni są codziennie przenosić Katarzynę z jej domu do kościoła świętego Piotra, by mogła wysłuchać mszy świętej. Dzieje się to w 1380 roku.

Trudno wyobrazić sobie bardziej smutne tło dla tej śmierci. Spośród wielkich przedsięwzięć Katarzyny, o których mówiliśmy w naszych poprzednich audycjach, powiodło się praktycznie tylko jedno. Udało się jej namówić papieża Grzegorza XI do powrotu z Awinionu do Rzymu. Lecz nawet ten sukces w chwili śmierci świętej zdaje się być mocno wątpliwy. Nowy papież, Urban VI, nie potrafił zachować jedności Kościoła, i oto na oczach Katarzyny dokonał się podział zachodniego chrześcijaństwa, schizma, która trwać będzie aż do pierwszej połowy piętnastego wieku.

Lecz cóż widzimy, gdy przypatrujemy się innym zamierzeniom Katarzyny? Próby pogodzenia skłóconych miast włoskich spełzają na niczym; chwilowy pokój w żadnej mierze nie gwarantuje trwałego bezpieczeństwa, jest raczej okazją do przygotowań do dalszej wojny. I taki stan trwać będzie jeszcze przez wiele wieków. A wyprawa krzyżowa, o którą tak bardzo zabiegała święta? Wszystko skończyło się na mniej lub bardziej dyplomatycznych zapewnieniach władców o poparciu dla tej idei. Ostatecznie nie wyruszył nikt, a apele chrześcijańskich władców Cypru i Bizancjum pozostały bez echa. Być może powiedzielibyśmy dziś, że dzięki Bogu, iż nie doszło do tej nowej krucjaty. Nasza dwudziestowieczna wrażliwość wzdryga się na samą myśl, że można zabijać ze względów religijnych. Pamiętajmy jednak, że nie tak rozumowali ludzie średniowiecza.

A sprawa reformy chrześcijaństwa? Czyż mogło być dla Katarzyny coś bardziej bolesnego, niż widok pasterzy Kościoła zabiegających o własne egoistyczne sprawy, sprzeniewierzających się własnemu powołaniu, dążących do próżnych celów ziemskich. Cóż tu można jeszcze powiedzieć? Listy Katarzyny do księży, prałatów, biskupów i kardynałów, a także do samego papieża, wyrażają głębokie cierpienia świętej.

Lecz przecież misja Katarzyny nie skończyła się klęską! Dziwny byłby to Kościół, który wynosiłby na ołtarze nieudaczników i ludzi przegranych. Zwycięstwo Katarzyny nie podlega dyskusji! I nie chodzi tylko o to, że ta skromna tercjarka dominikańska zdołała przezwyciężyć samą siebie i zjednoczyć się z Chrystusem, choć prawdą jest, że trudno wyobrazić sobie większe zwycięstwo człowieka nad sobą samym. Lecz przecież były w jej życiu setki pojedynczych zwycięstw, być może takich, o których nie pisze się w podręcznikach historii; nie znaczy to jednak, że mniej znaczących. Myślimy tu przede wszystkim o ludziach, którzy dzięki kontaktowi ze święta odmienili swoje życie. O dziesiątkach takich, którzy pod jej wpływem przestali popełniać zło i nawrócili się ku dobru. A przecież byli i bardziej odważni! Jak wielu spośród uczniów Katarzyny rozpoczęło życie zakonne, jak wielu oddało się całkowicie na służbę braciom? A przecież oni także z czasem zdobywali własnych uczniów, i w ten sposób dzieło zapoczątkowane przez Katarzynę mogło się rozwijać, być może nie z taką mocą jak za jej życia, lecz przecież nieustannie.

Katarzyna Sieneńska została kanonizowana w 1461 roku, zaś w 1970 roku papież Paweł VI ogłosił ją doktorem Kościoła. I tak oto skromna mniszka, ledwo co umiejąca czytać i pisać, zasiadła w towarzystwie najwybitniejszych uczonych Kościoła. Zakończmy nasze dzisiejsze spotkanie i cały cykl, poświęcony Katarzynie Sieneńskiej, jeszcze jednym cytatem, wziętym od Henryka Bergsona: "jeśli słowo któregoś z wielkich mistyków lub jakiegoś jego naśladowcy znajduje oddźwięk u kogoś spośród nas, czyż nie dzieje się tak dlatego, że także w nas może drzemie mistyk, który czeka tylko na okazję, by się obudzić".

 

 

Koniec


początek strony
© 1996-1997 Mateusz