Katolicka Nauka Społeczna

20. Narody dojrzewają jak drzewa

 

Encyklika społeczna wydana przez papieża Pawła VI w marcu 1967 roku nosiła tytuł Populorum progressio, "O rozwoju ludów". Zaraz na wstępie Papież nawiązywał tam do wypowiedzi swoich poprzedników i samego Soboru, ale zaznaczył także, że sytuację Trzeciego Świata zna z osobistego doświadczenia, bo jeszcze jako arcybiskup Mediolanu odbył podróż do Ameryki Łacińskiej i Afryki. Widzieliśmy tam złożone problemy, które osłabiają i zniewalają kontynenty, choć im samym nie brak życia ani nadziei pisał Paweł VI, który przecież jeszcze lepiej poznał bolączki nowoczesnej Europy. W czasie ostatniej wojny w imieniu Stolicy Apostolskiej opiekował się uchodźcami politycznymi, a później, pasterzując gorliwie w przemysłowym Mediolanie, zyskał sobie przydomek "arcybiskupa robotników".

Głównym celem Populorum progressio było pobudzenie w Kościele i w świecie takich działań, które stopniowo zasypałyby ideologiczną przepaść dzielącą świat na Wschód i Zachodu oraz na bogatą Północ i zacofane Południe. Stąd też Paweł VI postawił w encyklice bardzo osobiste pytania: Czy jesteś gotów wspierać dzieła misyjne? Czy jesteś gotów płacić wyższe podatki na rzecz rozwoju Trzeciego Świata? I wreszcie, czy jesteś gotów opuścić za młodu swoją ojczyznę, aby pomóc ludziom biedniejszym od ciebie? Pytaniom dodawły ostrości słowa Chrystusa: Co uczyniliście jednemu z tych moich najmniejszych, Mnieście uczynili. Encyklika Pawła VI nie była wszakże li tylko duchową zachętą do czynienia dobra. Przynosiła ocenę sytuacji międzynarodowej, pokazywała także słabości ówczesnej wymiany handlowej i kryjące się za nią niebezpieczeństwa. Jednak przede wszystkim Populorum progressio przynosiła pewną teoretyczną wizję i pewien program naprawczy. Już sam układ tekstu sugerował, że rozwoju ludów, czyli tak zwanego postępu społecznego, do którego dąży niemal cały nowoczesny świat, nie można planować, ani tym bardziej nie można osiągnąć w oderwaniu od autentycznego, całościowego rozwoju każdego człowieka z osobna, do którego drogę wskazywał Chrystus i jego Kościół. Jeśli konkretni ludzie nie staną się lepsi, wszystkie ulepszenia społeczne spełzną na panewce. Tak więc Paweł˙VI dziękując międzynarodowym organizacjom za pomoc żywnościową dla krajów dotkniętych głodem, tłumaczył zarazem, że naprawa nieszczęść nie polega tylko na zaspokajaniu głodu. A kiedy pochwalał wysiłki Organizacji Narodów Zjednoczonych na rzecz ustalenia uniwersalnego porządku prawnego, zaraz dodawał, że bez autentycznej miłości do drugiego człowieka nie da się pokonać trudności pojawiających się w życiu społeczeństw.

Przestrogi te, jak pokazała historia, były niestety często lekceważone. Oblicza się, że w ciągu ostatnich trzydziestu lat kraje bogate przeznaczyły na pomoc dla krajów Trzeciego Świata około 1.4 trilliona dolarów. Jednak pomoc w klęskach żywiołowych stanowi, w zależności od regionu, zaledwie od 2 do 7% wspomnianej sumy. Zasadnicze wydatki to przede wszystkim: umacnianie demokracji, ochrona środowiska, popieranie rozwoju gospodarczego i ograniczanie przyrostu naturalnego. Jak nie trudno się domyślić, pod tymi okrągłymi hasłami częściej kryją się transporty czołgów i amunicji, aniżeli budowa nowych szpitali czy szkół. Dla przykładu, Republika Bangladeszu otrzymala zaledwie jedną piątą tej sumy, którą otrzymał Salwador, chociaż jest od Salwadoru pięć razy biedniejsza i dwudziestopięciokrotnie bardziej zaludniona. Rzecz jednak w tym, że w Bangladeszu nikt nie upominał się o broń, a w Salwadorze owszem. Stąd też w imię popierania demokracji Salwador otrzymywał darmową pomoc w postaci uzbrojenia. W Bangladeszu wolano by raczej rozwijać rolnictwo, bo ludzie przymierają głodem, tymczasem w nieźle zaopatrzonym Salwadorze, nękanym do niedawna wojną domową, od kul karabinowych zginęło już 70 tysięcy osób. Jeśli chcesz ich ze sobą skłócić, wystarczy, że sypniesz im ziarna powiadał Saint Ex pery.

Znacznie bardziej wydajna okazuje się pomoc niesiona przez organizacje pozarządowe, przez fundacje i dzieła misyjne, trafia ona bowiem niemal bez pośrednictwa urzędników do konkretnych osób, szpitali czy szkół. Wbrew pozorom, gros wydatków organizacji takich jak kościelna Caritas nie jest przeznaczany na żywność, ani nawet na budowę kościołów, ale na utrzymanie opieki zdrowotnej i szkolnictwa. W ten sposób potrzebujący dostają do ręki konieczne narzędzia, a nie gotowe ziarno, które łatwo może rozleniwić albo skłócić.

Narody dojrzewają trochę tak, jak żywe organizmy. Budują się powoli, z wysiłkiem i w jakiś tajemniczy sposób zyskują swój niepowtarzalny charakter. Wiele zależy tu od gleby, warunków zewnętrznych, ale ważniejsza jest ta wewnętrzna harmonia najrozmaitszych tkanek, która nadaje śmiałość korzeniom i liściom. Drzewo potężnieje, czas kładzie słoje jak księgi, wiatr gra w konarach kantaty, a Słońce jak Pan Bóg obraca liście ku sobie. Najważniejsza praca dokonuje się w liściach.

 

 


poprzedni odcinek następny odcinek

początek strony
© 1995 Krzysztof Mądel SJ
© 1996-1997 Mateusz