TYSIĄC LAT KRÓLOWANIA WYBRANYCH BOŻYCH |
|
List Pani przymusił mnie do uważniejszego wczytania się w ten -- przecież tak znany -- opis, i właściwie dopiero teraz zauważyłem wspaniały sens tego tekstu: Toż to przecież opis tego, czym jest Kościół! Opis niebanalny, rzadko spotykany, a jakżeż trafny! Weźmy od razu pierwszy motyw: związanie szatana. Pan Jezus mówił kiedyś o sobie, że przyszedł na ziemię, aby go pokonać: "Gdy zbrojny mocarz strzeże domu swego, bezpieczne jest to, co ma. Ale jeżeli mocniejszy od niego nadejdzie i zwycięży go, zabierze wszystką jego broń, w której ufał, a łupy jego rozda" (Łk 11,21n). Swoją walkę z szatanem Chrystus stoczył zresztą w sposób przedziwny. Zwyciężył szatana, bo nawet poniżenie i krzyż nie zgasiły w Nim ani nawet nie przytłumiły miłości, nie naruszyły Jego jedności z Ojcem. Wobec takiej potęgi miłości i prawości, jaką Syn Boży objawił na krzyżu, szatan okazał się absolutnie bezsilny. I tak jest zawsze: szatan jest mocny tylko tam, gdzie nie ma miłości albo gdzie jest ona słaba lub spaczona. Im większa miłość, tym szatan wobec niej bardziej bezsilny. Jeśli zaś ktoś jest ostatecznie ugruntowany w miłości -- tak jak aniołowie i święci -- szatan nie ma do niego absolutnie żadnego dostępu. Proszę sobie przypomnieć chociażby słynny opis walki w niebie dobrych aniołów ze złymi: "I nastąpiła walka na niebie: Michał i jego aniołowie mieli walczyć ze Smokiem. I wystąpił do walki Smok i jego aniołowie, ale nie przemógł. I już się miejsce dla nich w niebie nie znalazło. I został strącony wielki Smok, Wąż Starodawny, który się zwie diabeł, i szatan, zwodzący całą zamieszkałą ziemię. Został strącony na ziemię, a z nim straceni zostali jego aniołowie" (Ap 12,7-9). W niebie szatan nie ma nic do roboty -- za dużo tu miłości -- ale na ziemi, niestety, jest inaczej. Już pierwsi rodzice go tutaj zaprosili, zapraszamy go i my -- i to na różny sposób. Kręgi miłości, którymi staramy się otoczyć ziemię, są zbyt słabe, aby szatana odstraszyć. I w tym właśnie punkcie zaczyna się tajemnica Chrystusa i Kościoła. Ewangelia przekazuje nam radosną nowinę, że również na ziemi szatan został związany. Nie miał on najmniejszego dostępu do Ukrzyżowanego: zrobił wszystko, żeby znaleźć w Nim jakąś swoją cząstkę, ale nie znalazł. Nie ma on również dostępu do tych wszystkich, którzy stanowią jedno z Chrystusem, którzy gromadzą się wokół Jego krzyża, którzy czerpią z Jego miłości. Chrystus właśnie po to umarł na krzyżu, żeby szatan nie miał do nas dostępu. Szatan już jest związany, nasze królowanie razem z Chrystusem już się zaczęło! Jeśli tylko naprawdę należymy do Chrystusa... Nowy Testament często mówi o tej radykalnej zmianie, jaką przynosi z sobą -- powinno przynosić -- przyjęcie Chrystusa. "Trzeba porzucić dawnego człowieka, który ulega zepsuciu na skutek żądz fałszu, a odnawiać się duchem w waszym umyśle i przyoblec człowieka nowego, stworzonego według Boga w sprawiedliwości i świętości prawdy... Niegdyś byliście ciemnością, lecz teraz jesteście światłością w Panu" (Ef 4,22n; 5,8). "Umarliście dla grzechu, żyjecie zaś dla Boga w Chrystusie Jezusie. Niechże więc grzech nie króluje w waszym śmiertelnym ciele" (Rz 6,11n). Otóż jeśli szatan nie czuje się onieśmielony naszą wiarą w Chrystusa i nie tylko nas kusi, ale potrafi się nawet wedrzeć do mojego wnętrza, to muszę się naprawdę zatrwożyć: "Badajcie samych siebie, czy trwacie w wierze. Siebie samych doświadczajcie. Czyż nie wiecie o samych sobie, że Jezus Chrystus jest w was? Chyba żeście odrzuceni" (2 Kor 13,5). W takiej sytuacji trzeba przede wszystkim gorąco modlić się o moc Chrystusową, aby mnie otoczyła i uczyniła niedostępnym dla szatana. Słowem, "tysiącletnie królestwo" to epoka Kościoła, w której miłość Chrystusowa ogarnia narody i usuwa w ten sposób szatana z naszej ziemi. Taką interpretację potwierdza od razu obraz następny: "I wtrącił go do Czeluści, i zamknął, i pieczęć nad nim położył, by już nie zwodził narodów, aż tysiąc lat się dopełni". Dokładnie to samo chciał uczynić szatan z Chrystusem: chciał usunąć z powierzchni ziemi wcieloną Miłość, wcisnąć Ją do grobu, opieczętować potężnym kamieniem, nie dopuścić Jej na ziemię. Ale nie udało mu się: Chrystus zmartwychwstał, zaś Jego śmierć na krzyżu nie była klęską, a zwycięstwem. Czeluść grobowa jest właściwym miejscem nie dla Chrystusa, ale dla szatana. W miarę jak narody otwierają się na moc Chrystusową, przed szatanem nie tylko już niebo będzie zamknięte, ale i ziemia. Strącony zaś do grobowej czeluści przez potężną miłość, jaka z Chrystusa rozlewa się na wszystkie narody, z całą pewnością nie zmartwychwstanie już nigdy. Również pozostałe motywy przytoczonego przez Panią tekstu rozjaśniają się, jeśli rozumieć "tysiącletnie królestwo" jako epokę Kościoła: 1. Wspomniano w tym opisie wyraźnie, że "związanie" szatana nie jest jeszcze ostateczne: ostateczne zwycięstwo nastąpi dopiero w dniu Sądu. 2. Wybrani Boży występują tu w roli sędziów. Bo to naprawdę tak jest: im kto głębiej napełniony miłością, tym prawdziwiej potrafi rozróżniać między dobrem i złem. 3. Wybrani Boży znajdują się po obu stronach śmierci cielesnej: z jednej strony "dusze ściętych dla świadectwa Jezusa i dla Słowa Bożego", z drugiej "ci, którzy pokłonu nie oddali Bestii ani jej obrazowi". Kościół bowiem obejmuje zarówno obecne pokolenie wierzących, jak i tych, którzy odeszli, żeby już na zawsze być z Chrystusem. 4. W cytowanym przez Panią tekście rozróżnia się dwie śmierci i dwa zmartwychwstania, przy czym pierwsze zmartwychwstanie obejmuje jedynie wybranych Bożych. Bo pierwsza śmierć to ta, którą sprowadza na nas grzech -- wybrani Boży podnoszą się z tej śmierci przez zmartwychwstanie dla Boga, przez łaskę. Wszyscy -- również umarli duchowo --zmartwychwstaniemy dopiero na Sąd, niemniej tylko taki jest "błogosławiony i święty, kto ma udział w pierwszym zmartwychwstaniu: nad tymi nie ma władzy śmierć wtóra". Tacy, nawet jeśli ich spotka śmierć ciała, przecież i tak żyć będą dla Boga. Z Pani listu wywnioskowałem, że skłania się Pani do materialnego rozumienia "tysiącletniego królestwa". Sądzę, że taka interpretacja pozbawia tylko słowo Boże jego mocy. Przecież chodzi przede wszystkim o to, żebyśmy już teraz ubiegali się o królowanie razem z Chrystusem i otwierali się na Jego łaskę. Przecież już teraz Ojciec "uwolnił nas spod władzy ciemności i przeniósł do królestwa umiłowanego swego Syna, w którym mamy odkupienie -- odpuszczenie grzechów" (Kol 1,13n). Już teraz jesteśmy "wybranym plemieniem, królestwem kapłaństwa, świętym narodem, ludem na własność przeznaczonym, abyśmy ogłaszali dobroć Tego, który nas wezwał z ciemności do swojego przedziwnego światła -- my, którzyśmy byli nie-ludem, teraz zaś jesteśmy ludem Bożym" (por. 1 P 2,9n).
1 Zgodnie z greckim oryginałem słowo "tych" należy tutaj rozumieć jako biernik, nie jako dopełniacz.
|
Szukającym drogi: spis treści
|
początek strony (c) 1996-1998 Mateusz |