DAWNI CHRZEŚCIJANIE WOBEC ZABIJANIA PŁODU |
|
Przepraszam za opóźnienie mojej wypowiedzi, ale wymagała ona żmudnego wertowania w
indeksie do dzieł św. Augustyna, musiałem też dotrzeć do opracowań, w których ten
tekst -- gdyby istniał -- z pewnością by się pojawił. Za to z całą
odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że zdania takiego św. Augustyn nigdy nie
napisał. Nie jest ono jednak całkowicie wyssane z palca. Stanowi bowiem przeinaczone
streszczenie wypowiedzi wielkiego biskupa Hippony, o której za chwilę. Oczywiście, nie
posądzam Boya o fałszerstwo; informację tę zapewne przekazał w dobrej wierze za
jakimś wątpliwym źródłem. Zacznijmy jednak od początku. Jak wiadomo, już przysięga
Hipokratesa (IV wiek przed Chr.) zobowiązuje lekarzy, aby nigdy nie byli sługami
śmierci i aby szanowali życie ludzkie już od samych jego początków. Jeżeli jednak
zakazuje ona lekarzom dokonywania poronień, wynika stąd, że niestety już wówczas
niektórzy proceder ten uprawiali. Tak było w Grecji i zapewne w niejednym kraju
starożytnym. Otóż zupełnie inaczej było u Żydów. W całym zespole ksiąg biblijnych
nie znajdziemy żadnej aluzji, żadnego śladu, z którego można by wnioskować o
istnieniu w narodzie wybranym postaw wrogości wobec poczętego życia. Przeciwnie,
znajdziemy tam mnóstwo świadectw żywiołowej radości z powodu pojawiającego się
dziecka, mnóstwo opisów tęsknoty za dzieckiem. Jakiekolwiek działanie mające nie
dopuścić do urodzenia się poczętego już dziecka po prostu przekraczało wyobraźnię
ludzi biblijnych, nie znane im były nawet pokusy na ten temat. Owszem, zdarzało się,
że brzemienna żona, pragnąc osłonić swojego męża w bójce z sąsiadem, sama
została pobita i poroniła (Wj 21,22); w czasie wojen wrogowie bywali aż tak rozpasani,
że rozpruwali brzuchy brzemiennym matkom (Oz 14,1); szczególnie zaś potwornym grzechem
tego narodu było składanie dzieci w ofierze Molochowi.1 Jednakże powtarzam -- sama idea
niedopuszczenia do urodzin poczętego dziecka była zupełnie obca Izraelitom, i to przez
cały długi okres historii biblijnej. Pójście z Ewangelią do Greków oraz do innych
narodów -- a zaczęło się to przecież już w czasach apostolskich -- bardzo szybko
zmusiło Kościół do zajęcia wyraźnego stanowiska wobec sztucznych poronień,
procederu zwykle w tamtych narodach potępianego, ale jednak znanego i praktykowanego.
Otóż już dwa najwcześniejsze pisma starochrześcijańskie, Nauka Dwunastu Apostołów
oraz List Barnaby (oba pochodzą prawdopodobnie z końca I wieku po Chr.), wymieniają
dzieciobójstwo jako znak kroczenia drogą śmierci. Pierwsze z tych pism powiada jeszcze
ogólnikowo, że śmierć sprowadzają na siebie "dzieciobójcy, niszczyciele obrazu
Bożego" (5,2). Bardzo głębokie to spostrzeżenie, że zabicie istoty ludzkiej jest
zniszczeniem obrazu Bożego; a więc -- dokończmy tę myśl -- przed samym Bogiem zda
sprawę każdy, kto niszczy Jego obraz. Natomiast List Barnaby przestrzega już wyraźnie:
"Nie zabijaj płodu, nie odbieraj też życia dziecku nowo narodzonemu" (19,5)
-- smutny to dowód, że nie wszyscy ówcześni chrześcijanie, którzy przez przyjęcie
chrztu porzucili pogaństwo, porzucili tym samym swoje pogańskie obyczaje. W każdym
razie pokusa takiego grzechu groziła już wówczas niektórym chrześcijanom i trzeba
było przed nim przestrzegać. Odtąd -- a więc od kiedy tylko Kościół zetknął się
praktycznie z tym problemem -- nauczyciele wiary głosili jednoznacznie: wszelkie
działanie przeciwko zaczynającemu się życiu ludzkiemu jest czynem niegodziwym!
"Raczej w ogóle nie powinien się żenić -- pisał około roku 200 Klemens
Aleksandryjski -- kto nie chce posiadać potomstwa, niżby z nieumiarkowanego pożądania
rozkoszy miał się stać dzieciobójcą. Dlatego w prawodawstwie rzymskim, w wypadku
skazania na śmierć kobiety brzemiennej, przewidziane jest wstrzymanie kary aż do chwili
porodu. Prawo wręcz zabrania zabijać na ofiarę zwierzęta w okresie ich brzemienności,
zawczasu zapragnąwszy położyć tamę lekkomyślności tych, którzy godzą w ludzkie
potomstwo" (Stromata, lib.2, c.93). Zaś następca Klemensa na stanowisku rektora
szkoły aleksandryjskiej, Orygenes, pisał: Bóg nakazał małżonkom wychowywać
wszystkie bez wyjątku dzieci, jakimi obdarzyła ich Opatrzność, i żadnemu z nich nie
pozwolił odbierać życia" (Przeciw Celsusowi, lib.8 c.55). Apokryf z II wieku, Apokalipsa
Piotra, zawiera dosadny opis kar piekielnych, jakim poddane będą kobiety, które
targnęły się na poczęte w nich życie: "a krew sięgała po gardła ich. A
naprzeciwko nich siedziało wiele dzieci zrodzonych przed czasem i płakało. I padały od
nich błyskawice ognia i biły w oczy tych kobiet. To były te, co poza małżeństwem
począwszy, spędziły płód swój" (rozdz. 8). Oczywiście, tekstów
starochrześcijańskich na ten temat jest znacznie więcej.2 Stosunek starożytnego
Kościoła do sztucznych poronień najbardziej oficjalnie odzwierciedlał się w
orzeczeniach prawnych. Otóż ówczesne prawo kościelne było w tym zakresie
nieprawdopodobnie wręcz surowe. W okresie prześladowań, obowiązywało ni mniej, ni
więcej, tylko następujące prawo: "Jeżeli jaka kobieta pod nieobecność męża
zajdzie w ciążę z cudzołóstwa, a po dokonaniu tego przestępstwa zabije płód,
postanawiamy aż do końca życia nie dawać jej Komunii, dlatego że [zamiast dziecka]
urodziła zbrodnię" (kanon 63 synodu w Elwirze, rok 305). Po ustaniu prześladowań
prawo to złagodzono. Oto co orzeka synod w Ancyrze (dzisiejsza Ankara) w roku 314:
"Kobietom, które cudzołożąc poczęły w łonie i płód spędziły, oraz
trudniącym się preparowaniem jadów uśmiercających dzieci, dawne postanowienie
zabraniało przyjmowania Komunii aż do końca życia; więc zgodnie z tym się
postępuje. W poszukiwaniu zaś środków bardziej łagodnych, postanowiliśmy, aby takowe
odbywały dziesięcioletnią pokutę, na zasadzie ustalonych stopni" (kanon 21).
Spróbujmy zinterpretować te dwa teksty. W obu mówi się o zabiciu płodu poczętego z
cudzołóstwa. Albo więc w ówczesnych małżeństwach chrześcijańskich praktycznie nie
zdarzały się przypadki nieprzyjęcia poczętego dziecka, albo też prawo bierze pod
szczególną ochronę życie dzieci najbardziej zagrożonych. Jeśli wziąć pod uwagę
występowanie tego szczegółu również w niektórych tekstach nieprawniczych (por. Apokalipsa
Piotra), bardziej prawdopodobna wydaje się pierwsza ewentualność. Odmowa Komunii aż do
końca życia nam, ludziom współczesnym, wydaje się karą nieludzką. Nie zapominajmy
jednak, że prawo spełnia funkcję nie tylko wychowawczą i represyjną, ale również
profilaktyczną. Nie jest wykluczone, że prawo aż tak surowe zapobiegało praktycznie
wszystkim przestępstwom tego rodzaju. Dopiero kiedy Kościół stał się bardziej
masowy, nawet surowe prawo nie powstrzymywało niektórych chrześcijan przed
dzieciobójstwem i trzeba było prawo tak zmodyfikować, aby nie uniemożliwiało ono
powrotu do Boga. Analogicznie, jak sądzę, należy interpretować wcześniejsze
(począwszy od końca II w.) napięcia w Kościele wokół pytania, czy jakiekolwiek
wielkie grzechy, popełnione po nawróceniu, mogą być odpuszczone. Złagodzone na
synodzie w Ancyrze prawo nie od razu zostało powszechnie przyjęte. Jeszcze w
sześćdziesiąt lat po tym synodzie, w roku 374, św. Bazyli nawołuje, aby porzucić
starą zasadę postępowania wobec winnych zniszczenia płodu i dostosować się do nowych
zasad: "Kobieta, która rozmyślnie niszczy płód, podlega takiej karze, jak za
zabójstwo. Nie do nas należy wnikliwe dochodzenie, czy płód był już ukształtowany,
czy jeszcze bezkształtny. W tym przypadku bowiem sprawiedliwości domaga się nie tylko
mająca urodzić się istota, ale na wymiar sprawiedliwości zasłużył również ten kto
knuł przeciw niej zło, jako że, jak to często bywa, kobiety umierają przy podobnych
zabiegach. Do tego dochodzi zniszczenie płodu, a to już drugie zabójstwo, przynajmniej
w intencji tych, którzy poważają się na taki czyn. Nie należy jednak pokuty tych
kobiet przeciągać aż do ich śmierci, ale winny one otrzymać wymierzoną im pokutę na
lat dziesięć, zaś poprawę ich winno się określać nie czasem, ale sposobem, w jaki
przejawiają skruchę" (List 188,2). Zwróćmy uwagę na znajdujące się w tym
tekście rozróżnienie płodu "już ukształtowanego" i "jeszcze
bezkształtnego". Pochodzi ono od Arystotelesa (O rodzeniu się zwierząt 2,3,736b),
który sądzi, że embrion jest zbyt niedoskonały, aby od samego początku być istotą
ludzką; że dusza prawdziwie ludzka ożywia embrion dopiero odpowiednio ukształtowany.
Arystoteles nie znał, oczywiście, współczesnej embriologii ani genetyki, taki sąd
był w owych czasach usprawiedliwiony i dość powszechnie przyjęty. Dla nas ważne jest
to, że nawet niepewność, czy od samego początku zarodek jest prawdziwie ludzką
istotą, w niczym nie wpłynęła na stanowisko ówczesnego Kościoła, że niszczenie go
jest bardzo ciężkim grzechem przeciwko życiu ludzkiemu. I tak doszliśmy do wspomnianej
na początku wypowiedzi św. Augustyna. Mianowicie w napisanym w roku 420 dziełku pt. Pytania
dotyczące Siedmioksięgu (lib.2, c.80) święty biskup objaśnia tekst z Księgi Wyjścia
(21,22). Dotyczy on poronienia, które nastąpiło u kobiety, próbującej rozdzielić
bijących się mężczyzn. W przekładzie Biblii, jakiej używał św. Augustyn, tłumacz
odczytał w tym tekście -- niezgodnie zresztą z oryginałem -- znane nam już
arystotelesowskie rozróżnienie płodu ukształtowanego i bezkształtnego: "jeśli
poroniła płód jeszcze nie ukształtowany, ten, co ją uderzył, poniesie karę, jaką
naznaczy mąż kobiety; jeśli zaś był ukształtowany, odda duszę za duszę".
Otóż św. Augustyn zastanawia się, skąd taka różnica w karze. I dochodzi do wniosku,
że w pierwszym wypadku nie należało karać jak za zabójstwo, "bo nie da się
sprawdzić, czy płód miał już duszę" (quia nec examinatum dici potest, si adhuc
animam non habebat). Zaiste, trzeba było bardzo dużo wyobraźni, żeby w tekście tym
dopatrzyć się pozwolenia na zabijanie płodu w pierwszych miesiącach ciąży! Zupełnie
marginalny tekst św. Augustyna przyczynił się jednak do sformułowania rozwiązań, z
których jako chrześcijanie możemy być naprawdę dumni. Powiedzieliśmy już, że
zawsze było poza wszelką dyskusją, iż zabicie płodu jest niedopuszczalnym zamachem na
życie ludzkie. Jednakże dopiero współczesna nauka rozstrzygnęła ostatecznie, że od
samego początku zarodek ludzki jest odrębną jednostką, należącą niewątpliwie do
gatunku homo sapiens. Dzisiaj nie mamy już wątpliwości, że nawet zabicie dopiero co
poczętego zarodka jest zabiciem istoty ludzkiej. Jak na pytania o istotę tego czynu
odpowiadano dawniej? Otóż odpowiedź była podwójna: Jeśli istnieją wątpliwości co
do charakteru przestępstwa, inaczej należy je rozstrzygać na płaszczyźnie prawa,
inaczej w sumieniu. Na płaszczyźnie prawa -- wątpliwości należy rozstrzygać zawsze
na korzyść oskarżonego, w sumieniu jednak należy trzymać się drogi bardziej pewnej.
Co to znaczy praktycznie? "Jeśli płód nie był jeszcze ukształtowany -- powiada
św. Rajmund z Pennafort (+ 1275) -- winowajca nie zaciąga konsekwencji prawnych za
zabójstwo, ale powinien pokutować jako za zabójstwo."3 W tym samym duchu
rozstrzyga się dzisiaj wątpliwości, dotyczące tych bolesnych zjawisk. Jeśli na
przykład kobieta podejmowała zabiegi przeciw poczętemu w niej życiu, ale nie miała
całkowitej pewności, że jest w ciąży -- przed Bogiem odpowiada za grzech przeciwko
życiu, nie zaciąga jednak ekskomuniki, w jaką popadają wszyscy, którzy niewątpliwie
zabili ludzki płód lub się do tego przyczynili. W myśl rozstrzygnięć, które tak
szczęśliwie, choć przecież bezwiednie, zapoczątkował św. Augustyn, sformułowano
również pouczenie w Deklaracji o dokonywaniu poronień, wydanej w roku 1974 przez
Stolicę Apostolską: "Nawet gdyby istniała wątpliwość, czy owoc poczęcia już
jest osobą, byłoby obiektywnie ciężkim grzechem samo podejmowanie ryzyka popełnienia
zabójstwa".
1 Por. J. Salij OP, "Grzech dzieciobójstwa w świetle Pisma Świętego", W
drodze, 5/1977, s. 30-38.
|
Pytania nieobojętne: spis treści
|
początek strony (c) 1996-1998 Mateusz |