Nadzieja poddawana próbom
SPROSTOWANIE NA TEMAT WOLNOŚCI

 

Proszę mi odpowiedzieć bez wykrętów i bez kluczenia. Jedno czy drugie: Czy totalitaryzm jest wartością chrześcijańską, czy też prof. Kołakowski próbuje mi zrobić wodę z mózgu, kiedy przypisuje św. Augustynowi pogląd następujący: "Doktryna augustyńska, według której wolność nie polega na możności wyboru między dobrem a złem, ale człowiek staje się wolnym faktycznie wybierając dobro, może dobrze służyć ideologiom totalitarnym. Istotnie, według tej filozofii, im mniej możliwości wyboru posiadamy, tzn. im bardziej nasze życie jest uregulowane przez przymus, przez władzę, która wie, jak odróżnić dobro od zła, tym bardziej jesteśmy wolni. Jeśli się wierzy, że większość naszych uczynków ma znaczenie moralne -- to wolność doskonała uzyskuje idealne wcielenie w reżimie, który nie pozostawia jednostkom żadnego wyboru, to znaczy w państwie totalitarnym" ("Znak" 461/1993, s. 12-13).

Okazuje się, że nawet największe ludzkie autorytety podlegają błędowi. Tym razem błąd się przydarzył prof. Kołakowskiemu, który nierozważnie zaufał jakiemuś autorowi i nie sprawdził przytoczonej przez siebie tezy w tekstach samego św. Augustyna. Bo św. Augustyn nie tylko czegoś takiego nie twierdził, ale wyraźnie mówi coś przeciwnego.

Przymus -- nauczał Augustyn -- wyklucza wolność tak gruntownie, że sam nawet Bóg nie może przymusić nas do tego, żebyśmy coś chcieli. Prawdziwie chcieć można bowiem tylko w sposób wolny, tam zaś gdzie jest przymus, tam nie ma wolności. Si enim cogitur, non vult: et quid absurdius, quam ut dicatur nolens velle quod bonum est (Opus imperfectum contra Iulianum 1,101). Cytuję to kluczowe zdanie w oryginale, bo wypowiada w nim św. Augustyn dokładną odwrotność tego, co mu przypisuje Kołakowski. Po polsku oddałbym je następująco: "Skoro ktoś jest przymuszany, znaczy to, że tego nie chce: i nie ma większego absurdu, niż powiedzieć o kimś, że nie chcąc, chce jakiegoś dobra".

Kto zaś wyraźnie nauczał, że nawet w perspektywie samego Boga przymus i wolność nie mogą zlać się w jedno, ten nie mógłby bez zaprzeczenia samemu sobie głosić, że mogą się one utożsamić w jakiejś perspektywie czysto ludzkiej. Co byłoby absurdem dla samego nawet Boga, tym bardziej jest absurdem dla władzy ludzkiej, choćby sprawowanej przez ludzi świętych i o najlepszej woli. Myśl św. Augustyna nie zostawia wątpliwości co do tego, że przymus i wolność radykalnie się wykluczają.

Owszem -- powiada św. Augustyn -- swoją łaską Bóg może uleczyć naszą wolność, tak że przestajemy chcieć zła i zaczynamy chcieć tego, co dobre. Jednak nawet łaska Boża nas do dobra nie przymusza: "Kiedy Bóg kogoś bez jego zasług wspomaga [swoją łaską], człowiek ten zwraca się ku dobru. Nie będzie jednak człowiek kimś dobrym, jeśli tego nie chce, lecz łaska Boża wspomaga go również do tego, ażeby chciał [być kimś dobrym]" (Contra duas Epistolas Pelagianorum 1,18,36).

Łatwo wskazać źródło nieporozumienia, któremu uległ między innymi prof. Kołakowski. Mianowicie dla św. Augustyna jest czymś oczywistym, że Bóg jest niewyobrażalnie bardziej wolny niż człowiek, zarazem Bóg chce tylko i wyłącznie dobra, i Jego wolność nigdy nie polega na tym, żeby stawał wobec wyboru między dobrem i złem. "Czyż więc Bóg jest przymuszony do tego, żeby chcieć dobra?" -- pyta retorycznie Augustyn (Opus imperfectum contra Iulianum 1,101). Nawiasem mówiąc, w podobny sposób wolni są aniołowie i święci, że chcą tylko i wyłącznie dobra. Jest to jednak sytuacja dokładnie przeciwstawna przymusowi: "Nawet jeśli jest to konieczność, nie wywiera ona przymusu na świętych aniołów, ale napawa ich rozkoszą. Ogarnie ona i nas, choć jeszcze nie teraz" (Opus imperfectum contra Iulianum 1,103).

A jednak odrobina tej wspaniałej konieczności jest nam dostępna już teraz. Przyjemnie jest sobie uświadomić, że moja wolność wobec alkoholu osiągnęła taki poziom, iż nie upiję się, choćbym nawet na całą noc został zamknięty w sklepie monopolowym. To, że alkoholik stoi wobec wyboru między zachowaniem trzeźwości i upiciem się i potrafi się powstrzymać od wyskokowych napojów dopiero za cenę ponadludzkiego niemal wysiłku woli, świadczy o tym, że jest on wobec alkoholu mniej wolny niż ja. Większą również wolnością cieszy się małżonek, który osiągnął wewnętrzną niezdolność do zdrady małżeńskiej, niż małżonek, który wciąż na nowo musi wybierać między wiernością i niewiernością.

Bo w ogóle im bardziej jestem odporny na pokusy do zła, tym bardziej w swojej wolności stałem się podobny do aniołów. Źródłem tej wolności, którą cechuje wewnętrzna niezdolność do grzechu, jest fascynacja dobrem i zakorzenienie w dobru. I nie ścierpi ta wolność żadnego przymusu, nawet tak ukrytego jak nacisk opinii publicznej ani tak subtelnego, jak moje przywiązanie do ludzkich pochwał.

Wolność, o której teraz mówimy, realizuje się na takim poziomie naszych zaangażowań moralnych i duchowych, który nie podlega regulacjom prawnym. Bo czyż w ogóle regulacjom prawnym może podlegać coś, co się dzieje we wnętrzu człowieka? Osobiście nie mogę wyjść ze zdumienia, że myśliciele tej miary co Isaac Berlin czy Leszek Kołakowski lękają się jakichś niekorzystnych konsekwencji prawnych, które mogłyby wynikać z augustyńskiej nauki o wolności. Przecież sam św. Augustyn nie formułował żadnych -- ani korzystnych, ani niekorzystnych -- postulatów prawnych, które by z tej jego nauki płynęły. I nie bardzo widać, żeby jakieś tego rodzaju postulaty prawne w ogóle były możliwe.

To prawda, że z augustyńskiego ujęcia wolności jako naszego zakorzenienia w dobru i panowania nad namiętnościami wynikają ważne postulaty praktyczne. Są to jednak postulaty moralne, nie prawne. Sprowadzają się w gruncie rzeczy do jednego: nie wolno nam lekceważyć sobie grzechu! Istnieje bowiem coś takiego, jak niewola grzechu, która się pogłębia przez każdy grzech następny. Jeśli wybierając zło, dokonujemy aktu wolności, to ma on w sobie coś dla wolności samobójczego: czyniąc zło, wplątujemy się w nie i stajemy się łatwiej dostępni dla zła następnego. Szczególnie groźną karą za grzech -- mówił Augustyn -- jest to, że człowiek nie potrafi już powstrzymać się od grzechu następnego.

Tajemnicę wolności Boga oraz naszego -- dzięki łasce Bożej -- stopniowego upodobniania się do Boga w Jego wolności szczególnie jasno przedstawia św. Augustyn pod sam koniec Państwa Bożego (22,30,3): "Jeśli wybrani nie będą mogli odczuwać upodobania do grzechu, nie znaczy to, że odjęta im będzie wolna wola. Przeciwnie, stanie się ona jeszcze bardziej wolna, jako uwolniona od pociągu do grzechu i doprowadzona do niezmiennego rozkoszowania się niegrzeszeniem. Pierwsza bowiem wola, dana człowiekowi, gdy na początku był on stworzony jako prawy, mogła wprawdzie nie grzeszyć, ale mogła też grzeszyć; ta zaś, ostatnia, będzie tym potężniejsza, iż zgoła grzeszyć nie potrafi. Ale i to będzie również skutkiem Bożego daru, nie zaś wynikiem jej własnej natury. Inna to bowiem rzecz być Bogiem, a inna być uczestnikiem Boga. Bóg z natury nie może grzeszyć, natomiast uczestnik Boga od Niego właśnie otrzymuje to, iż nie może grzeszyć. Należało też zachować pewne stopniowanie tego daru Bożego: dać najpierw taką wolną wolę, dzięki której człowiek mógł nie grzeszyć, na końcu zaś taką, dzięki której nie mógł grzeszyć -- pierwszą, aby mogła sobie zdobyć zasługi, ostatnią, by mogła odebrać nagrodę".

 

Nadzieja poddawana próbom: spis treści

 

 

 


początek strony
(c) 1996-1998 Mateusz