Widzieliśmy Pana |
WPROWADZENIA DO MEDYTACJI
Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie (Mt 5, 16).
Któż bowiem woli Jego może się sprzeciwić? Człowiecze! Kimże ty jesteś, byś mógł się spierać z Bogiem? Czyż może naczynie gliniane zapytać tego, kto je ulepił: Dlaczego mnie takim uczyniłeś? Czy garncarz nie ma mocy nad gliną...? (Rz 9, 19–21).
Człowiek po to jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją (ĆD, 23).
Obraz dla obecnej medytacji: Tutaj widzieć siebie — zachęca nas św. Ignacy — jak stoję przed obliczem Boga, Pana naszego, przed aniołami i świętymi, a oni wstawiają się za mną (ĆD, 232).
Prośba o owoc medytacji: Będziemy prosić o coraz głębszą świadomość, iż celem naszego życia jest szukanie Jezusa, w którym mamy Boga chwalić, czcić i Jemu służyć, i przez to zbawiać swoją duszę.
Cel życia ludzkiego określa sam akt stwórczy Boga. Słowo stworzył moglibyśmy wyrazić krótko: zrodził z miłości i przeznaczył do istnienia w miłości. Sam Stwórca i Jego miłość jest więc jedynym i ostatecznym celem i sensem życia człowieka.
Człowiek jest najdoskonalszym dziełem Boga, dziełem dnia szóstego, które ukoronowało całe stworzenie. Bóg odbił w człowieku swoją doskonałość. Autor Księgi Rodzaju podkreśla, że po stworzeniu człowieka Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre (Rdz 1, 31). Doskonałość człowieka dana mu przez Stwórcę, który jest miłością (por. 1 J 4, 16), wyraża się przede wszystkim w zdolności świadomego i wolnego przyjmowania miłości i odpowiadania na nią swoją miłością. Żadne inne stworzenie na ziemi nie posiada takiej zdolności poza człowiekiem. Właśnie dzięki tej zdolności człowiek może być jak Bóg (por. J 10, 34).
Akt stworzenia dokonany na początku dziejów był nieustannie potwierdzany przez Stwórcę, także wówczas, kiedy człowiek przez bunt zlekceważył swoje pochodzenie i przeznaczenie. Co więcej, wielokrotnie i na różne sposoby przypominał Bóg człowiekowi jego zrodzenie z miłości i powołanie do miłości. Najpierw przypominał przez proroków, a w tych ostatecznych czasach przypomniał mu przez swojego Syna, Jezusa Chrystusa (por. Hbr 1, 1). W Jezusie Ojciec od założenia świata z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów (...) według postanowienia swej woli, ku chwale majestatu swej łaski (Ef 1, 5–6).
W obecnej medytacji chciejmy z radością przyjąć nasze życie jak dar samego Boga. Dziękujmy Bogu także za dar wolności, który czyni nas podobnymi do Niego samego. Dziękujmy Mu także za to, że możemy otwierać się na Jego Boską miłość i odpowiadać na nią naszą ludzką miłością.
Przepraszajmy za chwile, w których pod wpływem zniechęcenia do życia, smutku czy może nawet rozpaczy buntowaliśmy się przeciwko naszemu istnieniu i nie chcieliśmy dostrzegać w nim daru. Przepraszajmy szczególnie za lekceważenie Jego miłości, za lekceważenie miłości naszych bliźnich. Przepraszajmy za zwątpienie w cel i sens życia; przepraszajmy za niepokorne wyrzuty czynione Bogu z powodu ciężarów życia, które musimy dźwigać. Człowiecze! — upomina nas św. Paweł — Kimże ty jesteś, byś mógł się spierać z Bogiem? Czyż może naczynie gliniane zapytać tego, kto je ulepił: Dlaczego mnie takim uczyniłeś? Czyż garncarz nie ma mocy nad gliną? Przepraszajmy za nasze skoncentrowanie na miłości własnej, które uniemożliwiało nam życie miłością Boga.
Chwalić kogoś to odkrywać piękno, które w nim istnieje, to ukazywać jego dobroć i miłość. Naprawdę chwalić można tylko Boga, bo tylko Bóg jest dobry i tylko On jest jedynym prawdziwym źródłem miłości. Czemu nazywasz Mnie dobrym? — pyta Pan Jezus bogatego młodzieńca. Nikt nie jest dobry tylko sam Bóg (Mk 10, 18). Dobroć i piękno człowieka oraz wszystkich innych stworzeń jest tylko bladym odbiciem najwyższej dobroci i najwyższego piękna samego Stwórcy. Księga Mądrości głupimi nazywa ludzi, którzy z piękna dóbr widzialnych nie zdołali poznać, o ile wspanialszy jest ich Władca; stworzył je bowiem Twórca piękności (Mdr 13, 3).
Człowiek winien chwalić Boga najpierw modlitwą wyznając Mu nieustannie, że jest dobry i łaskawy. Zasadniczą treść modlitw, które znajdujemy na kartach Pisma św., stanowi właśnie uwielbienie Boga: Synowie Boży, oddajcie Panu chwałę i sławcie Jego potęgę, oddajcie chwałę Jego imieniu (Ps 29, 1) — oto zachęta, która często powtarza się w psalmach.
To, co mówią nasze usta musi być jednak zgodne z naszym życiem. Ono bowiem odsłania prawdziwość słów naszej modlitwy. Jezus mówi nam: Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie (Mt 5, 16). Człowiek swoją dobrocią objawia dobroć Boga i w ten sposób najpełniej oddaje Mu chwałę. Celem i sensem naszego życia jest najpierw doświadczanie w życiu osobistym dobroci Boga a następnie dawanie jej świadectwa dobrymi czynami.
Słowa: dobroć, dobry są często źle rozumiane. Być dobrym znaczy nieraz być słabym, nieporadnym, miękkim, nie umieć odmówić. Rzeczywiście nasza ludzka dobroć wiąże się często ze słabością, ponieważ kryje się za nią lęk, niepewność siebie, próba manipulowania innymi, nasze potrzeby, ludzkie wyrachowanie. Nierzadko jesteśmy dobrzy dla innych jak poganie, którzy miłują tych, którzy ich miłują, pożyczają tym, od których spodziewają się zwrotu, pozdrawiają tych, którzy ich pozdrawiają (por. Mt 5, 43nn).
Jakie są najgłębsze motywy mojej dobroci? Dlaczego wykonuję moje dobre uczynki, dlaczego pomagam bliźnim, darzę ich dobrym słowem, pożyczam im rzeczy, poświęcam im czas, środki materialne? Dobroć moich czynów może się objawić dopiero wówczas, kiedy zostają one odrzucone, zakwestionowane czy wręcz wyśmiane i zlekceważone. Nasza dobroć objawia się przede wszystkim wobec nieprzyjaciół, którzy nas nienawidzą i prześladują. Jeżeli podważamy sens naszych dobrych czynów spełnianych wobec nieprzyjaciół, jeżeli poddajemy się uczuciom krzywdy, nienawiści, odwetu, żalu, jeżeli postanawiamy, że już więcej nie będziemy naiwni i nie damy się naciągnąć nikomu, to tym samym demaskujemy naszą dobroć. Ostatecznym lustrem dla wszystkich przejawów naszej dobroci jest dobroć Jezusa ukrzyżowanego, która została całkowicie odrzucona, zelżona i wyśmiana, a mimo to Jezus modlił się za swoich wrogów i prześladowców: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią (Łk 23, 34). Człowiek, który odrzuca dobroć i miłość, rzeczywiście nie wie, co czyni. Jest w jakimś sensie człowiekiem szalonym, nieszczęśliwym. Człowiek odrzucając dobroć i miłość, skazuje się bowiem na piekło samotności.
Dobre, bezinteresowne życie człowieka jest najlepszym uwielbieniem dla Boga, ponieważ staje się ono odblaskiem nieskończonej dobroci Ojca niebieskiego.
We współczesnym świecie, pełnym gniewu, agresji i przemocy, wielu ludzi nastawionych jest bardzo obronnie i wrogo do wszystkich, często otaczają się murem chłodu, bogactwa i nie pozwalają byle komu zbliżyć się do siebie. Są to zwykle osoby głęboko zranione w miłości, osoby niepewne siebie. Sądzą, że swoim gniewem i agresją winny ubiec jawną czy też — ich zdaniem — ukrytą wrogość bliźnich. Naszą bezinteresowną dobrocią i miłością możemy takich ludzi rozbrajać z ich obronnych, gniewnych i agresywnych postaw. Naszą dobrocią możemy pokazać, że dobro i miłość w życiu człowieka są możliwe. Jesteśmy do tego stopnia dziećmi Bożymi, że kochając innych możemy — niejako wbrew ich woli — uczynić ich dobrymi i godnymi miłości. Mamy być doskonali jako i Ojciec nasz niebieski doskonały jest (Mt 5, 48). To znaczy, że nie mamy upatrywać w innych zła, ale dawać im coś z naszego własnego dobra, ażeby wywołać dobro, które On w nich włożył (T. Merton).
W obecnej medytacji pytajmy siebie, jak reagowaliśmy, kiedy inni odrzucali nasze pełne dobrej woli i życzliwości gesty i słowa, kiedy ktoś lekceważył nasze wysiłki przyjścia mu z pomocą. Dostrzeżmy rodzący się odruchowo żal, powstający uraz do takich ludzi. Prośmy w tej modlitwie, aby dobroć Stwórcy, której doświadczamy w każdym momencie naszego życia, uczyła nas dobroci wobec naszych bliźnich, aby ludzie widzieli nasze dobre uczynki i chwalili Ojca, który jest w niebie (por. Mt 5, 16).
Czcić kogoś, to otaczać go wielkim szacunkiem, przyjmować z pokornym zaufaniem jego osobę i jego wolę, otaczać go troską i z uwagą słuchać jego słów. Czcić Boga, to przyjąć Go całym sercem, całą duszą, całym umysłem, wszystkimi siłami (por. Mk 12, 30), dać Mu centralne miejsce w naszym życiu, słuchać Jego Słowa i poddać się z pokorną uległością i z zaufaniem Jego woli.
Oddanie Bogu swojego życia, słuchanie Jego Słowa i poddanie się Jego woli jest konsekwencją uznania Jego nieskończonej, bezwarunkowej dobroci i miłości. Przyjmiemy wolę Boga, nawet tę trudną, jeżeli uwierzymy, że w niej kryje się nasze dobro, chociaż go nie poznajemy naszym ludzkim poznaniem. Odrzucamy natomiast wolę Boga i buntujemy się przeciwko niej, kiedy nie wierzymy w jej absolutną dobroć dla nas. Zauważmy, iż w potocznym pojęciu wola Boża kojarzy nam się raczej z rzeczami trudnymi: z cierpieniem, odrzuceniem, niepowodzeniem życiowym, słowem — kojarzy nam się z krzyżem. To potoczne rozumienie woli Bożej odsłania nam ograniczony, wręcz fałszywy obraz Boga, który się za nim kryje. Ograniczony i fałszywy obraz Boga będzie rodził lękliwe czy wręcz urazowe podejście do woli Bożej.
W obecnej modlitwie prośmy najpierw, aby Bóg objawił się nam jako nieskończenie miłujący Ojciec. Prośmy, abyśmy Osobę Jezusa Chrystusa, całe Jego życie, mękę, śmierć i Zmartwychwstanie przyjęli jako wielki dowód bezwarunkowej miłości. Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne (J 3, 16).
W obecnej medytacji wyraźmy pragnienie pełnego zaufania Bogu, Jego miłości i Jego woli. Powiedzmy Panu sercem i ustami: Ponieważ jesteś nieskończoną dobrocią, wierzę, że pragniesz tylko mojego dobra. Wierzę, że we wszystkich Twoich wymaganiach wobec mnie, w powołaniu, które mi zlecasz oraz we wszystkich krzyżach i cierpieniach, które na mnie spadają, ukryta jest Twoja dobroć i Twoja miłość. Pragnę więc przyjmować Twoją wolę jako znak Twojej miłości względem mnie. Przepraszajmy również najlepszego Ojca za wszystkie przejawy braku czci dla Jego Osoby, za lekceważenia Jego najświętszej woli, przepraszajmy za naszą podejrzliwość i brak zaufania wobec Niego szczególnie w momentach próby.
Istotą służby jest współpraca i współdziałanie z panem, udział w dziele pana. Plany rodzą się w sercu pana. On objawia je sługom. Ale pan nie realizuje swoich planów sam, zaprasza sługi do współ–udziału, współ–pracy. Celem i sensem naszego życia jest więc współ–działanie i współ–praca z Bogiem. Zasadniczą treścią Bożego Planu jest dobro i szczęście każdego człowieka, także i moje. Celem życia jest więc najpierw działanie razem z Bogiem i wspólna praca z Nim, aby moje życie było dobre i szczęśliwe. Kiedy zaś poznam i uwierzę, że dobry i słodki jest Pan, zapragnę w sposób naturalny dzielić się moim doświadczeniem i dawać świadectwo dobroci Boga. W ten sposób człowiek współ–działa, współ–pracuje z Bogiem dla dobra i szczęścia innych.
Prośmy w tej medytacji, abyśmy poznali bardziej sercem niż umysłem wielkość i godność powołania do współpracy ze Stwórcą i abyśmy przyjęli je radośnie i odpowiedzialnie. Chciejmy sobie uświadomić, że Bóg nas potrzebuje; dzięki naszej modlitwie, pracy i dobroci możemy wielu ludziom pomóc odnaleźć jedyne źródło dobra i szczęścia człowieka.
Człowiek po to jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił swoją duszę — mówi św. Ignacy (ĆD, 23). Kiedy troszczymy się o Bożą chwałę, cześć i służbę, to tym samym zbawiamy swoją duszę. Św. Ignacy przekonuje nas, że nie musimy się zajmować w jakiś narcystyczny sposób swoją własną doskonałością, czystością swojej duszy, zbawianiem siebie samych. Każdemu z nas grozi wielkie niebezpieczeństwo bycia faryzeuszem, który wszystko robi w tym celu, aby dowieść sobie i innym, że jest pobożny, doskonały, nienaganny oraz że zapracował sobie sam na swoje własne zbawienie.
Często używane we współczesnej psychologii i różnych podręcznikach samodoskonalenia się i zdrowia psychicznego pojęcie samorealizacji narobiło wiele zamieszania (K. Popielski), ponieważ sugerowało potrzebę narcystycznego zajmowania się sobą i swoim własnym rozwojem. Człowiek realizuje siebie nie poprzez koncentrację na sobie i swojej doskonałości, ale poprzez wyjście poza siebie ku wartościom, które są mu dane i jednocześnie są mu zadane. Te podstawowe wartości określa nam Fundament Ćwiczeń duchownych, który właśnie rozważamy.
Jest rzeczą trochę niebezpieczną w początkach życia wewnętrznego wzywać do dążenia do doskonałości i świętości, nie precyzując, na czym one polegają. Człowiek — zwłaszcza młody — może łatwo pomylić stan doskonałości z narcystycznym zajmowaniem się własną moralną nienagannością i zewnętrzną wiernością przepisom i praktykom religijnym, których sensu może jeszcze zupełnie nie rozumieć. Miarą doskonałości człowieka jest przede wszystkim zapomnienie o sobie i niesienie swojego krzyża za Chrystusem (por. Mt 16, 24).
W końcowej rozmowie dziękujmy Bogu za powołanie nas do oddawania Mu chwały, czci i służenia Mu. Prośmy, abyśmy w naszym życiu odkrywali wielkość i godność tego powołania. Rozmawiajmy także z Jezusem Chrystusem, który jest źródłem wszelkiej doskonałości, prosząc Go, aby kontemplacja Jego życia, Jego męki i Jego Zmartwychwstania uczyła nas być w tym, co należy do Ojca (Łk 2, 49) — do Jego chwały, czci i służby Jemu. Polecajmy nasze życie Matce Najświętszej, prosząc Ją, aby swoim wstawiennictwem wypraszała nam u Syna życie dobre, sensowne, życie oddane Bogu.
P O P R Z E D N I | N A S T Ę P N Y |
I. WYJDŹ, ABY STANĄĆ NA GÓRZE WOBEC PANA | III. TRZEBA STAĆ SIĘ CZŁOWIEKIEM WOLNYM |
na początek strony © 1996–2000 Mateusz |