Adamie, gdzie jesteś?

WPROWADZENIA DO MEDYTACJI

VIII. BĘDZIESZ MIŁOWAŁ BLIŹNIEGO

 

Zbliżył się także jeden z uczonych w Piśmie, który im się przysłuchiwał, gdy rozprawiali ze sobą. Widząc, że Jezus dobrze im odpowiedział zapytał Go: Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań? Jezus odpowiedział: Pierwsze jest: Słuchaj Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest jedyny. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. Drugie jest to: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Nie ma innego przykazania większego od tych (Mk 12, 28–31).

Obraz dla obecnej medytacji: Przywołajmy w pamięci osoby, które są nam bliskie; osoby, przez które czujemy się kochani i które sami kochamy.

Prośba o owoc rozmyślania: Będziemy prosić o poznanie doniosłości przykazania miłowania bliźniego. Będziemy też prosić o dostrzeżenie integralnego związku pomiędzy miłością Boga i człowieka.

1. Kto jest moim bliźnim?

Nie można odłączyć przykazania miłości bliźniego od przykazania miłości Boga. Drugie przykazanie nie istnieje samodzielnie w oddzieleniu od pierwszego. Nie ma innego przykazania większego od tych dwu. Pan Jezus z dwu przykazań czyni jedno. Serce ludzkie zostało tak stworzone, że bez drugiego człowieka nie może istnieć. Człowiek otrzymuje życie od człowieka i bez niego nie może istnieć.

Wiele naszych ludzkich działań polega na szukaniu miłości bliźniego. Istotą podobania się innym jest właśnie chęć zdobycia, przyciągnięcia ich miłości.

Będziesz miłował bliźniego swego: na drugim miejscu uznasz, że życie, dobro, szczęście zawdzięczasz człowiekowi. Uznasz, że potrzebujesz człowieka oraz, że inni potrzebują ciebie. Istnieje tutaj ścisła wzajemna zależność pomiędzy moim dobrem, które płynie z miłości innych oraz dobrem innych, które płynie z mojej miłości do nich.

Będziesz miłował bliźniego swego — to znaczy zaufasz bliźniemu, jemu powierzysz swoje życie. Równocześnie będziesz tak żył, żeby twój bliźni mógł się tobie powierzyć. Będziesz tak żył, abyś stał się godnym jego zaufania.

Będziesz miłował bliźniego swego. Zatrzymajmy się na słowie bliźni. Samo słowo bliźni ukazuje nam sens drugiego przykazania. Twój bliźni to nie ktoś obcy, ktoś daleki od ciebie. Drugi człowiek jest bliźnim, to znaczy jest twoim, należy do ciebie. Twój bliźni to ktoś bliski tobie. Jest twoim, ale nie na podstawie dokonanego wyboru. Jest twoim, ponieważ dano ci go jako dar.

Nikt z nas nie wybiera sobie ojca, matki, rodzeństwa. Rodzice nie wybierają swoich dzieci. Nikt też specjalnie nie wybiera nauczycieli, pedagogów, duszpasterzy. Także osoby, które wybieramy wprost, np. chłopak, dziewczyna, mąż, żona, przyjaciel, stają w jakiś sposób na naszej drodze życia. Nasz wybór często polega na tym, że je przyjmujemy, akceptujemy, wiążemy się z nimi określonymi więzami. Słowo bliźni doskonale określa rolę drugiego człowieka w naszym życiu i naszą rolę w życiu innych.

Kto jest moim bliźnim? — pyta Jezusa uczony w Prawie. Jezus odpowiada na to pytanie przypowieścią o miłosiernym Samarytaninie. W przypowieści tej Chrystus ukazuje, iż bliźnim Samarytanina stał się człowiek, którego on sam nie wybierał, ale który został mu dany, został mu zadany. Poraniony Judejczyk stał się dla niego trudnym darem. Jezus tą przypowieścią pragnie nam powiedzieć, że bliźnim naszym jest zawsze ten, kto nas potrzebuje, kto staje nam na drodze prosząc nas o pomoc. Ale bliźnim naszym jest także ten, kogo my potrzebujemy. Potrzebujemy nie w sensie utylitarnym (możemy go wykorzystać), ale w sensie potrzeby serca.

W pojęciu twój bliźni związki rodzinne mają szczególną wagę, ponieważ praktycznie nie dadzą się one zastąpić żadnymi innymi związkami. Nie można zastąpić roli ojca, roli matki. Brak ojca lub matki staje się dotkliwą raną, po której zostają ślady na całe życie. Zdrada, porzucenie żony, męża staje się bolesnym zranieniem, które nie daje się wymazać żadnym nowym związkiem. Związki rodzinne mają szczególną wagę, gdyż w sposób szczególny wpływają na nasze życie. Będziesz miłował bliźniego swego — tzn. uznasz, że twoi bliźni dają ci życie, a ty masz dawać życie im.

W tej medytacji wejdźmy w całą historię naszych związków z bliźnimi. Przywołajmy w pamięci wszystkie osoby od czasów dzieciństwa aż do dnia dzisiejszego, które odgrywały w naszym życiu doniosłą rolę; osoby, które naznaczyły w jakiś sposób nasze życie, zostawiły w nim głębszy ślad. Możemy wypisać sobie na kartce ich imiona. W tym ćwiczeniu zwróćmy szczególną uwagę na fakt, że ludzie, którzy weszli w nasze życie, byli dla nas darem. Spotkaliśmy ich, ponieważ byli nam dani. Przyjrzę się, jaką rolę odgrywały poszczególne osoby w moim życiu. Czego oczekiwałem od nich? Zauważmy osoby, wobec których spontanicznie budzi się wdzięczność. Jakie najgłębsze nasze potrzeby i pragnienia spełniały te osoby? Zauważmy ich miłość, troskę, akceptację, ofiarność. Czy wypowiedziałem wobec tych osób moją wdzięczność? W tej medytacji podziękujmy Panu Bogu za nie. Uznajmy, iż były one dla nas wielkim darem.

Ale zauważmy także osoby, wobec których spontanicznie rodzi się w nas żal, rozgoryczenie, czy może nawet gniew. Czym te osoby nas zraniły? Co nas jeszcze boli? Czy rozmawialiśmy kiedyś z nimi na temat naszego zranienia? Czy rozpoczął się w nas proces uzdrowienia i pojednania z nimi? Co chcielibyśmy powiedzieć teraz Panu Bogu o tych trudnych relacjach?

W dalszej części ćwiczenia chciejmy zauważyć osoby, dla których my z kolei byliśmy i jesteśmy ważni. Przywołajmy je w pamięci. Możemy sobie wypisać ich imiona. Zauważmy, iż byliśmy dla tych osób darem. One nas po prostu spotkały. Czego one od nas oczekiwały lub nadal oczekują? Czy spełnialiśmy lub spełniamy ich oczekiwania? Zauważmy osoby, których oczekiwania zostały przez nas spełnione; dostrzeżmy także te osoby, które w jakiś sposób zawiedliśmy. Przywołajmy w pamięci ich rozczarowanie, ich ból. Co dzisiaj chciałbym powiedzieć tym osobom?

Chciejmy wejść w wielkie dziękczynienie Bogu za wszystkich naszych bliźnich, którzy towarzyszyli nam w życiu. Uznajmy ich za dar. Jeżeli dzisiaj czujemy się choć trochę osamotnieni, niekochani, odrzuceni, zlekceważeni, to także dlatego, iż lekceważymy dar obecności drugiego człowieka. Być może bardziej koncentrujemy się na naszych odczuciach i potrzebach, niż na osobach, które Bóg stawia na naszej drodze życia.

Pojawia się w nas nieraz jakaś wielka zachłanność uczuciowa. Ona często sprawia, że nie jesteśmy w stanie przyjąć i docenić odrobiny miłości, akceptacji, ciepła, serdeczności i uznania, które ofiarują nam nasi bliźni. Nie jesteśmy też w stanie zauważyć ludzi, którzy proszą nas o jakąś pomoc. Czasami obrażamy się na naszych bliźnich tylko dlatego, iż nie kochają nas miłością, na którą po prostu ich nie stać. Żądamy od nich miłości absolutnej, do której nie są zdolni. Trzeba nam pielęgnować i rozwijać pokorę przyjmowania skromnych znaków miłości, poświęcenia i ofiary. Trzeba też mieć pokorę ofiarowywania bliźnim naszej ubogiej miłości, na którą nas dziś stać. Być może w przyszłości, kiedy dorośniemy emocjonalnie i duchowo, będzie nas stać na większą miłość. Dziś jednak chciejmy ofiarować im to, czym dysponujemy.

W obecnej medytacji pytajmy się, czy nie lekceważymy okruszyn życzliwości, ciepła, zainteresowania, troskliwości drugiego człowieka? Czy nie stawiamy bliźnim takich żądań, których nie są w stanie spełniać? Pytajmy też siebie, czy nie towarzyszy nam chora szlachetność, która chce dawać innym to, czego nie posiada. Bliźniemu możemy ofiarować tylko to, co posiadamy. Nic więcej. Jeżeli ktoś nie kocha swojego życia, nie może pokochać życia swoich bliźnich.

2. Drugie przykazanie konsekwencją pierwszego

Przykazanie miłości bliźniego stoi na drugim miejscu, ponieważ jest konsekwencją pierwszego. Przykazanie drugie nie oznacza mniej ważne od pierwszego. Nie należy robić zawodów sportowych pomiędzy tymi dwoma przykazaniami. Drugie jest tak samo ważne jak pierwsze, choć wypływa z pierwszego. Nie da się odłączyć miłości bliźniego od miłości Boga. Miłość Boga stanowi źródło miłości człowieka. Miłość człowieka zaś jest ważnym kryterium autentycznego przeżywania miłości Boga.

Jeżeli ktoś nie kocha bliźnich, których widzi, nie może kochać Boga, którego nie widzi. Zachowanie drugiego przykazania wyznaczy kryterium autentyczności życia pierwszym. Gdyby drugie znaczyło mniej ważne, to wówczas istniałaby pokusa odłączenia drugiego przykazania od pierwszego. Jeżeli natomiast odłączymy miłość do człowieka od miłości do Boga, to tym podważymy spójność — integralność całego przykazania. Jeżeli ktoś mówi: Miłuję Boga, a brata swego nienawidzi, jest kłamcą — mówi św. Jan. Albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi (1 J 4, 20). Prośmy w obecnej medytacji, abyśmy w naszym życiu dostrzegali potrzebę łączenia miłości Boga z miłością człowieka.

W hierarchii wartości przykazanie miłości Boga zawsze jest pierwsze. Biorąc jednak pod uwagę chronologię naszego doświadczenia ludzkiego, najpierw doświadczamy miłości bliźniego. Poprzedza ona doświadczenie miłości Boga. Najpierw doświadczamy miłości ludzkiej: miłości rodziców, rodzeństwa, miłości naszych przyjaciół. Następnie poprzez analogię, z okruchów ludzkiej miłości, budujemy dopiero doświadczenie miłości Boga. Miłość ludzka otwiera zasadniczą drogę do Boga. To właśnie poprzez wzajemną miłość prowadzimy siebie nawzajem do Boga. Po tym poznają, żeście uczniami moimi, jeżeli wzajemnie miłować się będziecie (J 13, 35).

Miłość daje nam do ręki istotne narzędzie ewangelizacji. Jeżeli chcemy, aby nasze słowa były skuteczne, za słowami musi iść życie — świadectwo miłości. Człowiek swoją miłością naprowadza bliźniego na miłość Boga. To właśnie jest najistotniejsze w ewangelizacji. Programy duszpasterskie, metody ewangelizacji, instytucje, dzieła, fundacje mają sens tylko wówczas, kiedy stoi za nimi świadectwo miłości. Św. Paweł daje temu wyraz w pięknym hymnie o miłości: Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym. I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał (1 Kor 13, 1–3). Wszystko, czym się posługujemy w ewangelizacji, ma stać się narzędziem miłości. Nie należy pomniejszać programów, dzieł, instytucji, przepisów, reguł, ale umieścić je w kontekście miłości. One mają być darem miłości, mają być narzędziem miłości.

Doświadczenie miłości Boga buduje na doświadczeniu miłości ludzkiej. Bóg pragnąc objawić swoją miłość, odwołuje się do pojęć z relacji międzyludzkich. Nie ma jakichś szczególnych pojęć dla wyrażenia miłości Boga. Wszystkie pojęcia, którymi opisujemy miłość Boga, są zaczerpnięte z miłości ludzkiej. Mówimy, iż Bóg nas kocha jak ojciec i matka, jak oblubieniec i małżonek, jak przyjaciel, jak pasterz itd. I chociaż miłość międzyludzka jest wprawdzie punktem wyjścia dla opisania odwiecznej miłości Boga, to jednak doczesna miłość nie może być ostatecznym źródłem miłości. Przykazanie miłości bliźniego zostaje podane jako drugie, ponieważ naprowadza nas na źródło wszelkiej miłości: naprowadza nas na Boga. To właśnie Bóg jest źródłem miłości bliźniego. Nie możemy kochać bliźniego, jeżeli nie pozwalamy się kochać przez Boga.

Jeżeli ktoś nie otwiera się na Boga, a jednocześnie usiłuje dawać bliźnim swoją ludzką miłość, stosunkowo szybko stanie się dwuznaczny w swoim działaniu. Będzie zachowywał się jak Judasz, który rozdawał wprawdzie pieniądze ubogim, ale jednocześnie sam podkradał z trzosa, do którego je wkładano. Jezus przestrzega: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto nie wchodzi do owczarni przez bramę, ale wdziera się inną drogą, ten jest złodziejem i rozbójnikiem (J 10, 1). Bramą do owczarni, bramą do służenia bliźnim jest Chrystus. Chcąc posługiwać bliźnim, trzeba przyjąć Chrystusa, trzeba przejść przez Niego. Jeżeli będziemy próbowali realizować drugie przykazanie, nie mając oparcia w pierwszym, natychmiast staniemy się dwuznaczni w naszej miłości. Będziemy podkradać ludzkie uczucia, będziemy szukać najpierw własnego uznania, akceptacji itp. Prowadząc apostolską działalność będziemy bardziej wiązać ludzi z sobą niż z Bogiem. To, co należy się Panu Bogu, będziemy zabierać dla siebie. Jeżeli człowiek nie opiera się mocno na Bogu, łatwo może manipulować swoimi bliźnimi. Będzie traktował ich jak narzędzia. Matka, która nie ma mocnego oparcia w mężu, może łatwo manipulować swoimi dziećmi. Może kochać je w sposób zaborczy. Brak oparcia w miłości Boga sprawia, że nasi bliźni narażeni są na nasze manipulacje. Im głębsze i silniejsze będą więzi z bliźnimi, tym bardziej będą one narażone na niebezpieczeństwo manipulacji.

3. Miłość daje wolność

Tam gdzie nie ma pełnej wolności, tam też nie ma pełnej miłości. Syn marnotrawny mógł odejść z domu ojca właśnie dlatego, że ojciec go kochał. Piekło jest rzeczywistością konieczną właśnie dlatego, że Bóg obdarzył człowieka wolnością. Bóg daje wolność, ponieważ miłość zawsze daje wolność. Tam gdzie ogranicza się wolność, tam miłość wchodzi na drogę manipulacji.

A oto ważne ćwiczenie w tej medytacji. Zobaczmy, w jaki sposób byliśmy manipulowani przez innych. W mniejszym czy większym stopniu wszyscy podlegaliśmy pewnym manipulacjom; raz manipulacja ta bywa bardzo subtelna, delikatna, innym razem bywa szyta grubymi nićmi. Sposoby manipulacji ludzką wolnością mogą być bardzo różne, np. można manipulować człowiekiem odwołując się do jego nieświadomości, lęku, zagrożenia, poczucia winy, chorych ambicji, kruchości emocjonalnej itp. Manipulacje drugim człowiekiem są zawsze w jakiś sposób żerowaniem na jego kruchości, delikatności i biedzie.

Często dochodzi do manipulacji w relacji, w której jedna ze stron posiada jakąś formę przewagi; przewagę siły, dojrzałości, funkcji, wieku, posiadania materialnego itp. Wychowawca i wychowanek, rodzic i dziecko, lekarz i pacjent, bogaty i biedny, przełożony i podwładny, profesor i student — są to relacje, w których łatwo może dochodzić do manipulacji. Może najczęstszymi ofiarami różnego rodzaju manipulacji są dzieci. Wiele chwytów, którymi rodzice lub wychowawcy posługują się w odniesieniu do dzieci są nierzadko pewnymi formami manipulacji. Szczególnie bolesną formą manipulacji dzieckiem jest odwołanie się do jego poczucia zagrożenia i lęku przed odrzuceniem; np. jeżeli będziesz niegrzeczny, to mama nie będzie cię kochać; jeżeli będziesz nieposłuszny, mama się rozchoruje itp.

Zauważmy, że manipulacje innych bardzo nas bolą. Tam gdzie istnieje manipulacja, brak jest spontaniczności, radości. Z manipulacją wiąże się przygnębienie, smutek. Manipulacja stanowi bowiem istotne zagrożenie dla naszej wolności. Uświadomienie sobie faktu bycia manipulowanym jest bardzo ważne, aby móc samemu uniknąć takiego sposobu oddziaływania na innych. Dzieci często manipulują rodzicami, ale tylko dlatego, iż uprzednio rodzice usiłowali manipulować dziećmi.

W obecnej medytacji będziemy prosić Boga, abyśmy odkryli pokusę ulegania manipulacjom innych ludzi oraz naszą pokusę manipulowania bliźnimi. Sięgając najpierw do historii mojego życia zauważę, kto usiłował mną manipulować i w jaki sposób? Zwrócę uwagę w sposób szczególny na najbardziej rażące formy manipulacji moją wolnością i moją osobą. W manipulacji nie ma prawdziwej troski o bliźniego, lecz tylko podporządkowanie go swojej woli oraz usiłowanie dominowania nad nim.

W każdej miłości międzyludzkiej musi być obecna podstawowa równość i braterstwo. Przed Bogiem wszyscy jesteśmy równi. Różnica spełnianych ról nie niweczy bynajmniej równości wynikającej z faktu, iż wszyscy mamy tego samego Ojca w niebie. I chociaż istnieje zasadnicza różnica pomiędzy rolą i funkcją przełożonego i podwładnego, wychowawcy i wychowanka, rodzica i dziecka, to jednak obie strony mają te same podstawowe niezbywalne prawa i te same podstawowe niezbywalne obowiązki. O podstawowej równości pomiędzy ludźmi mówi także Jezus: Otóż wy nie pozwalajcie nazywać się Rabbi, albowiem jeden jest wasz Nauczyciel, a wy wszyscy braćmi jesteście. Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie. Nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami, bo jeden jest tylko wasz Mistrz, Chrystus (Mt 23, 8–10).

W zakończeniu medytacji rozmawiajmy z Jezusem jako jedynym naszym Mistrzem, Nauczycielem; rozmawiajmy z Bogiem Ojcem jako jedynym naszym Prawdziwym Ojcem, do którego wszyscy należymy. Prośmy o pokorę wobec ludzi, od których w jakiejś formie zależymy; prośmy także o wielką wolność wewnętrzną, która pozwoli nam sprawiedliwie bronić się przed niesłusznymi manipulacjami. Prośmy też, abyśmy byli świadomi zarówno naszych własnych praw, jak i praw ludzi, którzy od nas zależą. Prośmy o głębokie doświadczenie wiary, że wszyscy należymy do Ojca niebieskiego.

 

 

P O P R Z E D N I N A S T Ę P N Y
VII. BĘDZIESZ MIŁOWAŁ PANA, BOGA SWEGO IX. BĘDZIESZ MIŁOWAŁ SIEBIE SAMEGO
 
na początek strony
© 1996–2000 Mateusz