Skraj płaszcza, czyli o spotkaniu Kościoła i mediów |
Część trzecia
Media i ludzkie cele
Zapraszam was do jeszcze jednego skoku w niebo.
Przeszliśmy z pokoju z telewizorem na dachy wioski globalnej; patrzyliśmy stamtąd na przekaźniki i anteny, ale i także na dzwonnice. Teraz powinniśmy się wznieść znacznie wyżej, aby lepiej ogarnąć całość panoramy ludzkiej. W pierwszej części położyliśmy nacisk przede wszystkim na etykę odbiorcy i nadawcy; w drugiej części na apostolat Kościoła w sferze mass mediów; w tej części zapytamy się o wzajemne relacje między światem naznaczonym przez media a jego wielkimi celami, jego celami ostatecznymi.
W języku specjalistycznym trzeba by powiedzieć, że wprowadzamy do mediów i ich znaczenia wymiar eschatologiczny. Chodzi o refleksję, która w pewien sposób zapowiada to, co widziałbym jako najbliższy program duszpasterski, program dotyczący rzeczy ostatecznych, „czuwania”. Jestem przekonany, że nie wyjdziemy z trudnej sytuacji, w której ugrzęźliśmy, gdy chodzi o media, jeżeli nie spojrzymy bardzo wysoko, z energią już nie ludzką, ale pochodzącą z ostatecznej tajemnicy, z tego, co już ukierunkowało naszą drogę u początków „komunikowania”.
Moja refleksja zasadniczo zmierzać będzie do trzech celów:
— Patrząc z góry, jak z satelity na orbicie, na nasz szeroki świat, chciałbym uwypuklić prymat osoby nad masą, prymat jednostki nad wielkimi liczbami, prymat być nad mieć.
— Chciałbym pomóc spojrzeć na rzeczy od ich końca, a nie tylko z punktu, który wyznacza nasze w nich zanurzenie. Media są przyzwyczajone do bycia w rzeczach, w wiadomościach. Ale życie człowieka i świata ocenia się poprzez jego cel ostateczny, ocenia się ze względu na jego koniec, miarą wieczności, językiem nadziei i oczekiwania. W jaki sposób spojrzenie na rzeczy ostateczne może pomóc także światu mediów być bardziej sobą, bardziej ludzkim, prawdziwym?
— Chciałbym — i to będzie praktyczną konkluzją — zapytać się razem z każdym czytelnikiem, co można zrobić, aby pomóc tym, którzy używają mediów, którzy posiadają je w rękach, i tym, którzy je tworzą, by pamiętali o rzeczach ostatecznych, dostrzegali tęsknotę za tą ojczyzną, która daje smak decyzjom życiowym, i by w związku z tym dokonali kilku praktycznych wyborów.
I wreszcie chciałbym Cię zaprosić do uczestnictwa ze mną w modlitwie na końcu tej pełnej przygód podróży, kiedy schodzić będziemy z satelity na dachy wioski, a stamtąd do domu, do wydarzeń naszego codziennego życia, pokrzepieni tym, co razem zrozumieliśmy.
Właśnie dzięki telewizji wielu z nas w nocy z 20 na 21 lipca 1969 roku mogło śledzić pierwsze kroki człowieka na Księżycu i widzieć wielkie ślady pozostawione przez dziwne buty Neila ArmBa na powierzchni Księżyca. Od tego czasu podróże międzyplanetarne stały się czymś zwyczajnym. Nie są już sensacyjną wiadomością. Również i ja zapraszam Cię do podróżowania ze mną i dotarcia do jednego z wielu satelitów na orbicie, dzięki którym możemy otrzymywać obrazy i wiadomości z całego świata.
A jeśli, zamiast na satelitę, dotarlibyśmy na planetę B 612? We wspaniałej książeczce, jaką jest Mały Książę, Antoine de Saint-Exupery opowiada o spotkaniu chłopca, który pochodził z malutkiej planety, odrobinę większej od domu, asteroidu B 612. Chłopiec po zejściu z tej tajemniczej planety nie myślał jak osoby dorosłe: „Dorośli są zakochani w cyfrach. Jeżeli opowiadacie im o nowym przyjacielu, nigdy nie spytają o rzeczy najważniejsze. Nigdy nie usłyszycie: ŤJaki jest dźwięk jego głosu? W co lubi się bawić? Czy zbiera motyle?ť. Oni spytają was: ŤIle ma lat? Ilu ma braci? Ile waży? Ile zarabia jego ojciec?ť. Wówczas dopiero sądzą, że coś wiedzą o waszym przyjacielu. Jeżeli mówicie dorosłym: ŤWidziałem piękny dom z czerwonej cegły, z geranium w oknach i gołębiami na dachuť — nie potrafią sobie wyobrazić tego domu. Trzeba im powiedzieć: ŤWidziałem dom za sto tysięcy złotychť. Wtedy krzykną: ŤJaki to piękny dom!ť”.
Chłopiec patrzący na kosmos z dalekiej i nieznanej planety nie stawia pytań, które interesują osoby poważne, ale ma mały cenny sekret wart objawienia także nam, spoglądającym na świat mass mediów. Oto on: „Jest bardzo prosty: można widzieć dobrze tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu”.
I właśnie chciałbym was zaprosić do spojrzenia z satelity, sercem, albo z Małym Księciem z asteroidu B 612 — na nasz świat, naszą Ziemię i jej skomplikowaną sieć komunikacji masowej.
Zdarzyło się wielu z was patrzeć z lecącego samolotu, starając się rozpoznać miejsca dobrze znane. Kiedy samolot podchodzi do lądowania w Linate, a pasażer siedzi po lewej jego stronie, można wyraźnie zobaczyć dzwonnicę Chiaravalle, zwaną przez mediolańczyków poufale „Ciribiciacola”, z powodu jej dziwacznego kształtu, a także opactwo Viboldone, z jego masywną romańską dzwonnicą. Myśl biegnie wtedy ku mnichom i mniszkom, którzy w tym miejscu modlą się i pracują. Potem ku zakładom w Bassa Milanese, z geometrycznym zarysem terenu, z łąkami zawsze, również zimą, zielonymi oraz ku rolnikom przy pracy na polach.
A potem jest miasto, z sylwetką Katedry, z Torre Velasca, wieżowcem Pirelli: jednym rzutem oka można je całe objąć. I ruch na wstęgach ulic i na Autostradzie Słońca. Osoby można ledwo co dostrzec, tak bardzo są malutkie, gdy patrzy się z wysoka, a właśnie o osobach w tym momencie myślimy. Być może ktoś na nas czeka na lotnisku; jakie wspaniałe uczucie: ktoś czeka i daje nam znak, machając ręką! W każdym razie w domu spotkamy bliskie nam twarze, i z radości, że je wnet spotkamy, jesteśmy bardzo niecierpliwi.
Świat widziany z góry pozwala nam odczuć, że właśnie osoby — rzeczywistości naprawdę malutkie dla patrzącego z góry — są rzeczywistościami najbardziej cennymi. Oczami serca widzimy właśnie osoby, chociaż przedstawiają się nam z oddali tylko jako małe ruchome punkty. Ma rację Mały Książę: najważniejsze jest niewidoczne dla oczu. Można widzieć dobrze jedynie oczami serca.
Takie spojrzenie jest również spojrzeniem Jezusa.
O Jezusie Ewangeliści przekazali nam, że mówił do wielkich tłumów, czasem tak wielkich, że zmuszony był wsiąść do łodzi, aby mogli Go słyszeć ludzie zgromadzeni na brzegu. Innym razem ścisk ludzi zabiera mu czas przeznaczony na posiłek albo zmusza kogoś, kto chce Jezusowi przedstawić chorego, do spuszczenia go na linach przez dach. Tłumy są stale obecne w posłudze Jezusa; do nich zwraca się z uwagą i miłością, troszczy się, gdy rzesze ludzkie są głodne.
Jednakże wydaje się, że Jezusa cieszą szczególnie inne spotkania, dialog „ty” i „ja”, serdeczna rozmowa. Możemy powiedzieć, że jest człowiekiem małych liczb, który zauważa drobną monetę wdowy. Jest czuły na znaki skromne i dyskretne, jest zdolny uchwycić w niemal niezauważalnym geście wielką treść.
W Jezusie Bóg zdaje się zatracać w szczególe, ukrywać się chętnie w rzeczach drobnych i najprostszych, zwracać uwagę na czyny o małej skali, jak podanie kubka wody spragnionemu. Jezus dostrzega rzeczy, dla których my nie mamy czasu, nie mamy cierpliwości, nie mamy ochoty.
W tym kontekście chciałbym podjąć dwa wyrażenia, bardzo głębokie i gęste treściowo, drogie Ojcom Kościoła. Oto one: „Słowo skraca się, ścieśnia się jakby; Słowo czyni się małym”. Słowo, Logos Boga, najwyższe objawienie Ojca, objawienie najdoskonalsze Boga, pomniejszyło się. A przecież jest to Słowo — Logos, jak mówi ewangelia św. Jana — przez które wszystko zostało stworzone: wszechświat, ludzie, rzeczy, sytuacje historii. Ono jest sensem, racją wszystkich rzeczy.
Logos, mówią Ojcowie, ścieśnia się, zmniejsza. Słowo uniwersalne, początek i zasada rozumienia całej rzeczywistości, staje się ograniczone w czasie i w przestrzeni, aby być tu i teraz; staje się szczególne w dialekcie Kanaanu, którym mówił Jezus; staje się dostępne, udziela się w relacjach międzyosobowych.
Oto dlaczego tyle razy w Ewangelii dobry czyn, spełniony względem jednego z wielu maluczkich, wystarcza, by zadecydować o życiu. Przypomina nam o tym wstrząsająca stronica z 25 rozdziału Ewangelii św. Mateusza: ilekroć uczyniliście to — nie generalnie ludzkości, ale „jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”. Ten kto wyciągnie aż najdalsze konsekwencje z tej Jezusowej partykularyzacji — ten zasiądzie po Jego prawicy, kiedy przyjdzie On w chwale.
Jesteśmy wezwani do znajdywania Boga w świecie, w rzeczach, w innych ludziach, w historii. To wszystko nie będzie możliwe, jeżeli nie zaczniemy od tej bezpośredniej, nam danej sytuacji. W każdej konkretnej sytuacji, którą jest nawet najmniejsza służba, dotykamy całości służby. W każdej części dotykamy całości Boga, który się objawia.
W świecie wrażliwym szczególnie na makroskopijny wymiar zjawisk, styl Jezusa każe nam być wrażliwymi na jednostkową i niepowtarzalną wartość każdej osoby. I my, zafascynowani mediami, wielkimi i poplątanymi sieciami, nie powinniśmy zapominać o tej fundamentalnej wartości ewangelicznej: relacji między osobami. To właśnie było tematem w zeszłym roku duszpasterskim; i chcemy do tej sprawy wrócić, zajmując się mediami.
Tą regułą pragnę wskazać na prymat relacji, prymat komunikacji personalnej. Konstytuuję siebie poprzez relację, komunikację. Komunikowanie się nie jest działaniem fakultatywnym: bez komunikacji nie ma istnienia i rozwoju. Dlatego Jezus powiedział: „Effatha, Otwórz się”, to znaczy komunikuj się. Nie zapominajmy, że nasza obecna koncentracja uwagi na środkach społecznego przekazu została poprzedzona głęboką refleksją o komunikacji jako decydującej wartości ludzkiego i religijnego doświadczenia.
Punkt startu został nam wyznaczony przez sugestywne stwierdzenie filozofa Nietzschego: „Ty” jest słowem bardziej pierwotnym niż „ja”. I owa intuicja znajduje potwierdzenie w pierwszych słowach, jakie człowiek wypowiada. Nasze pierwsze słowa zostały skierowane do „ty”: mama, tata... Dopiero później niemowlę uczy się wypowiadać swoje imię w następstwie relacji, jaką stworzyło z innymi, czyli z „ty”. Pisze Emmanuel Mounier: „Pierwotne doświadczenie osoby jest doświadczeniem drugiej osoby. ŤTyť, a w nim Ťmyť, poprzedza Ťjať lub przynajmniej mu towarzyszy”.
Aby zrozumieć osobę, musimy więc uchwycić tę pierwotną relacjonalność. Osoba jest, osoba istnieje tylko jako usytuowana, związana dzięki ciału z czasem, przestrzenią, w relacji z innymi, ku światu i w świecie.
Zainteresowanie mediami nie może zatem podważać prymatu komunikacji interpersonalnej. Spojrzenie z wysoka na rozległy świat pozwala nam odkryć pośród poplątanych medialnych sieci nieskończoną wartość każdej osoby. Media niosą w sobie ryzyko jej zamazania czy manipulowania nią.
W komunikacji medialnej dostrzegamy rodzaj jakiejś choroby: mniemanie, że „komunikacja” jest po prostu zbiorem informacji i danych. Środki komunikacji masowej zarzucają nas lawiną wiadomości; możemy z łatwością zaczerpnąć z ogromnych banków danych. Ale takiej ilości informacji nie zawsze odpowiada jakość komunikacji. Często uskarżamy się na samotność, niezdolność komunikowania się, zamknięcie i gettyzację tego świata, w którym przecież nie brakuje informacji, a wzajemna wymiana jest intensywna i łatwa.
Musimy rozróżnić dwa podstawowe typy wymiany: materialny i symboliczny. Pierwszy szeroko dominuje w naszej codzienności: wymieniamy rzeczy na rzeczy, pieniądze na rzeczy, pracę na pieniądze; jest to wymiana rynkowa, w której przeważają przedmioty, rzeczy, natomiast osoby pozostają na marginesie. W wymianie symbolicznej nad przedmiotami przeważa ich sens i znaczenie wymiany, relacja między osobami. Samotność, na którą się uskarżamy, jest również konsekwencją przewagi pierwszego typu wymiany na niekorzyć drugiego, na niekorzyść zatem relacji interpersonalnej i jej znaczenia. Możemy powiedzieć, że w pierwszym przypadku dominuje mieć — mieć rzeczy, mieć informacje itd. Natomiast w drugim dominuje być, być w relacji.
Oglądany z satelity lub gwiazdy B 612, świat, o którym media mówią, że przekształciły go w wioskę, rzeczywiście jest malutką wioską w niezmierzonym wszechświecie. Takie samo mamy wrażenie, gdy osiągnąwszy szczyt góry, próbujemy objąć ramionami horyzont, ale przecież nie możemy tego uczynić.
Dysproporcji człowieka względem wszechświata poświęcił jedną z najbardziej głębokich myśli Blaise Pascal: „Niechaj tedy człowiek przyjrzy się naturze w jej wzniosłym i pełnym majestacie, niech oddali wzrok od niskich przedmiotów, które go otaczają. Niech spojrzy na to olśniewające światło, niby lampa wiekuista oświecające wszechświat; niechaj ziemia zda mu się jako punkcik w stosunku do rozległego kręgu, jaki ta gwiazda opisuje: i niech się zdumieje, że ów rozległy krąg jest jeno drobnym punkcikiem w porównaniu z tym, jaki obejmują gwiazdy toczące się na firmamencie. Ale choć nasz wzrok zatrzymuje się tutaj, niechaj wyobraźnia idzie dalej; wcześniej znuży się pojmowaniem niż natura dostarczaniem przedmiotów. Cały ten widzialny świat jest jeno niedostrzegalną drobiną na rozległym łonie natury. Żadna idea nie zdoła się do tego zbliżyć. Darmo byśmy piętrzyli nasze pojęcia poza wszelkie dające się pomyśleć przestrzenie; rodzimy jeno atomy w stosunku do rzeczywistości rzeczy” (Myśli, nr 84).
W taki to sposób Pascal zaprasza nas, byśmy „oddalili wzrok od niskich przedmiotów, które nas otaczają”, i nie dali się zaplątać w sieci stworzonej przez naszą inteligencję, myśląc w końcu, że jesteśmy centrum tego wszechświata. Czy nie my go utworzyliśmy? Jesteśmy jego centrum. Według naszej jest miary. Taki jest niemal instynktowny u człowieka sposób ogarniania — zagarniania jak pieniędzy — całej rzeczywistości i redukowania jej do własnej miary. Media poruszają się według takiej logiki. Podam przykład, by to lepiej wyjaśnić.
Wielkie wydarzenia przekształcają geografię europejską i światową. Kraje, które uważaliśmy za zamknięte w beznadziei nieprzekraczalnego muru, oto z gromnym wysiłkiem, ale nieodwracalnie odzyskują wolność. Media pozwoliły nam uczestniczyć z wielkim wzruszeniem w zburzeniu muru, dzielić niepowstrzymane pragnienie wolności, fermentujące na tamtych ziemiach. Media dokładnie nam też przedstawiły racje historyczne, ekonomiczne i polityczne, żeby nam wyjaśniać te zmiany.
Ale czy takie odczytanie wszystkich owych wydarzeń jest właściwe? Czy pomaga nam uchwycić głęboką dynamikę, która jest u źródeł tych przemian? Czy nie zakrywa przed nami decydujących wymiarów historii?
Encyklika Jana Pawła II Centesimus annus, choć szeroko i serdecznie potraktowana przez media, została prawie wyłącznie odczytana w kategoriach ekonomicznych, politycznych, historycznych. Kilka stron poświęconych ocenie kapitalizmu zmonopolizowało uwagę mediów, natomiast obszerna i decydująca analiza korzeni duchowych została prawie całkowicie zignorowana.
Cenne wskazówki, jak w pogłębiony sposób odczytywać te wydarzenia, przynoszą nam słowa prezydenta Vaclava Havla na powitanie papieża, przybywającego do Czechosłowacji: „Nie wiem, czy wiem, co to jest cud. Mimo to ośmielam się powiedzieć, że jestem w tej chwili uczestnikiem cudu... Przez długie dziesięciolecia duch był wypędzony z naszej Ojczyzny. Mam dziś zaszczyt być świadkiem chwili, kiedy jej ziemię całuje apostoł duchowości” (21 kwietnia 1990).
Oto klucz — przyznaję, paradoksalny — dla mediów: cud. Wydarzenia, których jesteśmy świadkami w tych latach, zamykają pewien etap historii współczesnej: ten mianowicie, który chciał budować własne nadzieje tylko na człowieku, wyłącznie na jego rozumie czy jego praxis polityczno-rewolucyjnej. I potwierdzają te wydarzenia rolę, jaką wartości duchowe odgrywają w przekształceniach historycznych. Właśnie myśliciel marksistowski Ernst Bloch wyraził to bardzo trafnie: „Bez wewnętrznych dróg ducha nie można iść wyprostowanym i z godnością zewnętrznymi drogami świata”. Duch — siła napędowa historii.
Idąc za tą intuicją, media mogłyby odczytać wydarzenia na europejskim Wschodzie ze zrozumieniem bardziej przenikliwym i bardziej wszechstronnym. I zapewne pouczające dla mediów byłoby odczytanie tych wydarzeń przez papieża w czasie jego pielgrzymki do Czechosłowacji w kwietniu 1990: „Pozornie początkiem wszystkiego było załamanie się gospodarki. Była ona uprzywilejowanym terenem budowy nowego świata i nowego człowieka, kierującego się wizją dobrobytu, ale w ramach programu życiowego ściśle ograniczonego horyzontem wyłącznie doczesnym. Nadzieja ta okazała się tragiczną utopią, bowiem pomijano w niej i negowano pewne istotne elementy osoby ludzkiej: jej jedyność i niepowtarzalność, jej nie ugaszone pragnienie wolności i prawdy, jej niezdolność do osiągnięcia szczęścia, kiedy wyeliminowany zostaje transcendentny stosunek do Boga. Te wymiary osoby ludzkiej można na pewien czas zanegować, ale nie można ich na zawsze odrzucić. Zamiar zbudowania świata bez Boga okazał się iluzoryczny. I nie mogło być inaczej! Nie znany pozostawał tylko moment i sposób, w jaki to miało nastąpić” (Obydwa cytaty wg: Osservatore Romano, wyd. pol. 1990, nr 4, str. 13).
Przykład ten pozwała nam, jak myślę, docenić pracę informacyjną i wyjaśniającą mediów, gdy chodzi o decydujące wydarzenia naszych dni. Ale z wielką szczerością musimy także uznać ograniczenia tej pracy. Może naprawdę rację ma Pascal: w relacji do rzeczywistości rzeczy rodzimy tylko atomy. Atomy cenne, ale zawsze tylko atomy.
Jest znamienne, że gdy pierwsze wspólnoty chrześcijańskie, małe organizmy rozproszone w szerokim świecie pogańskim, szukały pojęcia, które by je określiło, wybrały słowo paroikia (z niego pochodzi nasza „parafia”). Zrobiło on później dużą karierę i dziś jest nam bardzo bliskie. To greckie słowo wskazuje na uwarunkowania człowieka, który żyje w jakimś kraju jako ktoś obcy i nie cieszy się pełnią przywilejów. Jest to więc życie tymczasowe, bez ostatecznego zadomowienia. List do Hebrajczyków przypomina nam, że taki powinien być styl życia wierzących: goście i pielgrzymi na ziemi (Hbr 11, 13). Styl, który bardzo trudno bywa zauważany przez media.
Mam przed oczami wyniki jednego z wielu sondaży — nie przypadkiem sondaże czy badania opinii publicznej są tak bardzo cenione przez media — którego celem było zbadać autorytet, jakim cieszy się dzisiaj Kościół. Wynika z niego generalnie duże poważanie dla Kościoła, gdy chodzi o jego działalność społeczną. Pierwsze miejsce zajmuje działalność na rzecz pokoju (95, 2%), a za nią: pomoc dla tych, którzy mają trudności i cierpią (94, 8%), walka z niesprawiedliwością (93, 1%). Dlasze miejsce zajmuje działalność edukacyjna Kościoła (86, 7%), czyli również związana z głoszeniem ewangelii i sakramentami. Funkcje społeczne wydają się zatem mieć większe znaczenie niż same funkcje religijne. Wokół działań społecznych koncentruje się konsensus prawie całości badanych, natomiast gdy chodzi o funkcje religijne tylko trzech czwartych ankietowanych. Interesujące są też powody poważenia, jakim cieszy się Papież: większość docenia jego ludzką obecność, funkcję zaufania publicznego, którą spełnia. Tylko niewielu mówi, że widzi w Papieżu przesłanie wiary, znak, który odsyła do rzeczywistości przewyższającej ludzkie oczekiwania.
Zatrzymałem się na tych wskaźnikach — które oczywiście musimy brać z rezerwą — ponieważ są one wyrazem docenienia Kościoła i jego dzieła, ale jednocześnie ujawnia się w nich drastyczne zawężenie perspektywy, powiedziałbym więcej: wyraźne niezrozumienie autentycznej fizjonomii Kościoła. Raz jeszcze media odczytują rzeczywistość, w tym wypadku życie Kościoła, zakładając okulary, które redukują perspektywę do tylko jednego wymiaru: ilościowego, historycznego, jednym słowem: horyzontalnego.
Co możemy zrobić, by pomóc tym, którzy korzystają z mediów, i tym, którzy nimi kierują, żeby pamiętali nie tylko o rzeczach przedostatecznych, ale również ostatecznych, żeby dostrzegli tęsknotę za Ojczyzną, która nada smak osobistym wyborom i życiu? Jak odsłonić wymiar wertykalny w horyzontalnych koleinach naszych dni?
Tymi pytaniami, jak zauważyliście, wybiegamy już ku tematowi następnego etapu naszej pastoralnej drogi: po edukacji i komunikacji przychodzi czuwanie, czyli otwarcie spojrzenia na świat niewidzialny, ale nie mniej realny, otwarcie na Boga i Królestwo.
To może zbyt dużo żądać od mediów, zajętych opisywaniem miasta ziemskiego, aby potrafiły patrzeć także na inne miasto, przyszłe? Czy nie powinniśmy ograniczyć się do żądania od mediów, aby były skrupulatnymi obserwatorami, bez deformujących szkieł, a nie jedną z zaciekłych stron tego świata? Z jakim trudem wierzący mówią „Bóg”; jak możemy przeto wymagać, aby to czyniły media?
Kiedyś niemal prowokacyjnie powiedziałem, że może dziennikarze sportowi, bardziej niż ekonomiczni czy polityczni, mogliby spróbować powiedzieć „Bóg”, to znaczy udzielić głosu wymiarowi wertykalnemu człowieka i jego historii. Dlaczego? Kto opisuje zjawiska ekonomiczne, historyczne, polityczne, stara się ująć wszystko, również Kościół, w kategoriach czysto horyzontalnych, w kategoriach partii i nurtów ideowych. Trzeba natomiast mieć otwarte oczy na wymiar ludyczny, estetyczny, darmowości rzeczy, trzeba iść poza kulisy i patrzeć dalej i głębiej. Potrzebujemy mężczyzn i kobiet, którzy pracując w mediach i korzystając z mediów, nie będą usiłowali zredukować do naszej miary nadmiaru nowości Boga.
Jakaż była korzyść dla ludzi mediów i dla nas wszystkich, ich użytkowników, jeżeli pamiętalibyśmy więcej o rzeczach ostatecznych i jeżeli umielibyśmy, jak Mojżesz, „iść jakby widząc to, co niewidzialne” (por. Hbr 11, 27).
Zbiorę kilka sugestii, które pojawiły się w czasie spotkania z dziennikarzami (kilka miesięcy temu w Mediolanie) na temat: „W jaki sposób rzeczy ostateczne człowieka (śmierć, zaświaty..) wpływają na horyzont komunikacji publicznej”. Powierzam te sugestie twórczej refleksji każdego z was.
Powiedziano przy tamtej okazji: jeżeli nasze wspólnoty kościelne powróciłyby do oddychania dwoma płucami, płucem prorockim i płucem miłości; jeżeli miałyby odwagę głosić Chrystusa zmartwychwstałego i życie wieczne; jeżeli w nich byłoby intensywniejsze czuwanie i oczekiwanie na powrót Chrystusa — to również język mediów i cała komunikacja publiczna byłaby tym jakoś naznaczona. Komunikacja masowa ma skłonność do ignorowania prawdziwej nowości, idąc za prawem, które mówi, że tylko to, co już znane, nadaje się do bezpośredniego przekazania. Dlatego stara się zamknąć działania ludzkie w kategoriach użyteczności, popytu, erotyki, wroga, przestępcy. Trzeba więc pomóc jej w otwieraniu się na odbiór nowości: „Oto ja czynię wszystko nowe” (Ap 21, 5).
Można by dzięki temu lepiej zrozumieć nieprzewidywalność historii i jej zdolność do zmiany, a także obecność dynamizmów, które nie są jedynie dynamizmami zysku, opłacalności, dobrobytu, tarć między ugrupowaniami czy nacjonalizmów. W jednostkach i we wspólnocie jest obecna i działa moc Ducha Świętego, Ducha Chrystusa Zmartwychwstałego.
Przyszłoby za tym większe poszanowanie dla tajemnicy człowieka, zawieszenie ostatecznego sądu, gdy chodzi o ludzkie czyny.
Nasze oglądanie świata z wysokości satelity przekształciło się zatem w refleksję na temat, jak ważne jest spojrzenie na rzeczy ostateczne, na ostateczny los człowieka i historii. Ważne również dlatego, że sytuuje wydarzenia doczesne we właściwych wymiarach i relatywizuje to, co media kuszone są przedstawiać jako ostateczne i nieodwołalne. Mądrość, która umie patrzeć na życie ludzkie, właściwa jest osobom biorącym pod uwagę długie okresy czasu. Trudniej o nią w przestrzeni efemerycznej (efemeride jest greckim imieniem naszej „gazety codziennej”), w której poruszają się zazwyczaj autorzy kronik i wiadomości.
W tym miejscu nie pozostaje nam nic innego, jak wskazać drogi refleksji praktycznej, aby potem przekształcić w modlitwę nasze intuicje, zwracając się do tego Pana, który nam daje możliwość komunikowania między nami i z Nim, żebyśmy mogli komunikować się już bez zakłóceń w pełni życia, które nie ma końca.
Aby ułatwić praktyczne przyswojenie sobie tego, co dotąd powiedziałem, chciałbym zasugerować pewne kierunki refleksji.
List ten może zaowocować działaniem, jeżeli będą — i w jakim stopniu będą — zasymilowane właściwie jego treści. Nie pytajmy się zatem od razu: co nam mówi, że należy zrobić?, ale co nam mówi?
Ważne będzie przeczytać go i może nawet odczytać w małych grupach (dlaczego nie zastąpić taką lekturą oglądania jakiegoś programu telewizyjnego?). Lektura kolejnych fragmentów powinna być przeplatana bardzo prostymi pytaniami: jak się ma do nas to, co przeczytaliśmy? co o tym myślimy wszyscy i każdy z nas? Czy nasze doświadczenia idą w tym kierunku, czy też nie? Czy podzielamy wyrażone sądy, czy też widzimy rzecz inaczej?
Dopiero w tym momencie, może nawet po zasięgnięciu opinii jakiegoś eksperta, będzie można się zapytać: co nas skłania do czynienia tego, o czym słuchaliśmy i rozważali?
Aby pomóc takiej medytacyjnej lekturze, podam schemat rachunku sumienia dla wszystkich. Potem dołączę inne wskazówki tematyczne.
— Jaka jest moja ogólna postawa względem mediów? Bierność trochę sceptyczna i pesymistyczna czy optymizm lub obojętność? Jak oceniam te postawy w świetle tego, co powiedziano na str. 15-35? Czy szukam na modlitwie i w kontemplacji zamysłu Bożego — właściwej postawy?
— Czy zdaję sobie sprawę ze złudzeń i stronniczych sądów, jakie może wytworzyć we mnie bezkrytyczne słuchanie i czytanie informacji podawanych przez media? Jestem może jednym z tych, którzy wnioskują z prostego faktu „widziałem w telewizji”, „czytałem w gazecie”? Czy rozmyślam nad Pismem Świętym, żeby móc później zrównoważyć w świetle orędzia Bożego wielość i ograniczoność orędzi ludzkich?
— Potrafię ograniczać się w korzystaniu z mediów, tak aby znaleźć czas na czytanie poważnych książek i artykułów, na dyskusje z kompetentnymi osobami o ważnych sprawach? Czy w parafii i dekanacie biorę udział w działalności ośrodków kulturalnych, które mają odwagę drążyć wiadomości i potoczne opinie, a w ten sposób pomagać w dochodzeniu do prawdy? Znajduję czas na modlitwę medytacyjną, która mnie wprowadza w sedno rzeczy i centrum Prawdy?
— Czy kiedyś próbowałem modlić się poruszony mediami? Pisze pewien autor duchowy: „Nie czytać gazety jak turysta, nie oglądać telewizji jak kibic, ale za każdym razem szukać komunikacji z realnym życiem wszystkich ludzi, których postrzegasz zewnętrznymi oczami środków informacji: wtedy twoja modlitwa ubogaci się całym życiem świata. Stanie się suplikacją za ludźmi, którzy cierpią duchowo i materialnie. Zrozumiesz, że tym, czego im najbardziej brakuje, są nie tyle środki, ale racje, dla których warto żyć...” (J. Lafrance, Prega il Padre nel segreto, O.R., Milano 1989, s. 140). Czy jestem przekonany, że modlitwa to pierwszy i najważniejszy środek poważnej i twórczej komunikacji z innymi?
— Czy jestem wymagający wobec nadawców, tych co stoją z drugiej strony telewizora i „na górze” gazety czy radia, przekazując im moje racje, moje pragnienia, moją krytykę? Potrafię zorganizować się z innymi, by skłonić ich do wysłuchania mojego głosu?
— Jeżeli jestem nadawcą przekazów, to czy potrafię ukazywać postawy konstruktywne, nie pozwalając się uwięzić w zawsze niszczącej modzie krytykowania? Czy potrafię zweryfikować wiadomości i sądy, wysłuchując wszystkich stron w jakiejś sprawie, nie dając się zagłuszyć przez własne przesądy? Czy potrafię uznać, że się pomyliłem, i umożliwić odbiorcom korektę ich opinii? Czy staram się uszanować prywatność w bolesnych sytuacjach? Umiem być wolnym wobec polityków i ich stylistyki? Czy daję z siebie rzeczywiście wszystko, żeby służyć autentycznej wolności prasy i opinii publicznej? Czy potrafię zakwestionować mit „kompletności informacji”? Co robię na rzecz bardziej konsekwentnej moralności i dla podniesienia gustów publiczności, gdy chodzi o programy sentymentalne, szaleństwa propagandy, erotyzm i pornografię?
— Czy staram się służyć poważnej opinii publicznej w Kościele? Jak pobudzam komunikację w obrębie mojej wspólnoty? Potrafię narzucić sobie ofiary i wyrzeczenia, aby nie być zaśmiecanym przez media? Potrafię wyłączyć telewizor, gdy program zasługuje na naganę? Jeżeli nam do tego talent, czy myślę o podjęciu służby osobie ludzkiej w mediach? Czy modlę się w tych intencjach?
— Czy pozwalam się kierować wyborami Jezusa, który kładzie zawsze w centrum osobę i relacje osobowe? Czy potrafię „tracić czas” z poszczególnymi osobami? Czy pozwalam się ogarnąć przez miłość Boga, by ją wyrażać w kontaktach osobowych? Czy chrześcijańska nadzieja życia wiecznego jest dla mnie czymś, co mnie porusza i mną wstrząsa? Czy modlę się, by posiadać pragnienie Królestwa? Czy modlę się o to, by oceniać każdą rzeczywistość doczesną w relacji do wiecznego Królestwa?
— Jeżeli jestem pracownikiem jakiejś katolickiej szkoły, to czy potrafię uczyć jak korzystać z mass mediów? Czy moja szkoła troszczy się o to.
Dla parafii i dekanatów, w szczególności dla Rad Duszpasterskich i wspólnot zakonnych
— Przeczytać razem zwłaszcza stronice z drugiej i trzeciej części listu, które dotyczą odpowiedzialności wspólnoty chrześcijańskiej, zastanawiając się, co się robi i co można by zrobić, wedle pytań z poprzedniego rozdziału. Wspólnoty zakonne mogą z pożytkiem przeczytać wybrane stronice z dokumentu Kongregacji do Spraw Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego, Wskazania dotyczące formacji w instytutach zakonnych.
Te wskazówki pisane są z zamiarem ukonkretnienia niektórych reguł komunikacji, przedstawionych zarówno w „Effatha, Otwórz się!”, jak i w obecnym Liście. Chodzi szczególnie o to, żeby zaangażować możliwie najwięcej osób ze wspólnot kościelnych do działań mających na celu ukształtowanie rozważnej postawy względem mediów oraz dialog z najważniejszymi rzeczywistościami życia społecznego i obywatelskiego, z którymi media nas kontaktują. Ważne jest, żeby zacząć od spraw prostych i codziennych, zanim zapuścimy się w działy bardziej rozległe. Pamiętać przy tym trzeba, że gdy chodzi o zaangażowanie naszych wspólnot w mediach, winno ono być zawsze poparte przekonaniami i nie może być poddane czystym prawom rynku. Chrześcijanin, odrzuciwszy metody komunikacji „narkotycznej”, nigdy nie będzie mógł wystarczająco sam siebie reklamować; zawsze będzie potrzebował serdecznego wsparcia wspólnoty, której jest wyrazem.
Nie ulega wątpliwości, że pierwszym krokiem do uczynienia przez nasze wspólnoty jest uświadomienie sobie, że problem komunikacji masowej to dzisiaj absolutny priorytet pastoralny. Właśnie dlatego, że chrześcijanie winni wchodzić w świat mediów i również kierować nimi bezpośrednio, i dlatego że jako wspólnoty kościelne podjąć musimy nowe zadania, poczynając od „jakościowego skoku” w rozumieniu mediów — właśnie z tych powodów potrzebne jest zaangażowanie wspólnot diecezjalnych na polu środków społecznego przekazu.
Pragnę podkreślić następujące punkty:
1. Działalność edukacyjna posiada znaczenie fundamentalne, i dlatego jest to ogromne zadanie dla naszej diecezji.
— Edukacja odbiorców (to znaczy, praktycznie wszystkich, ponieważ media wchodzą w życie każdego), by nie ograniczali się do roli tylko pasywnej. Uczyć się można także poprzez jakiś znaczący gest, jak na przykład „dzień milczenia”. Uczyć się działać razem, bowiem gdy opinia jednostkowego odbiorcy mediów może być łatwo zignorowana, to okazuje się to niemożliwe, gdy taka opinia staje się opinią wielu, opinią publiczną. Uczyć się i uczyć innych, przynajmniej ogólnie, języków i technik mediów, czy to żeby nie pozwolić się instrumentalizować, czy też, żeby posługiwać się nimi na wszelkie możliwe sposoby. Taką rolę spełniać mogą kursy formacyjne.
— Edukacja nadawców do odnajdywania przestrzeni wolności, rozeznawania i twórczości wewnątrz roli, do której każdy z nich jest wezwany.
— Do uczenia się i uczenia innych przede wszystkim są wezwani ci, którzy mają konkretne zadania edukacyjne wewnątrz wspólnoty diecezjalnej. Myślę w szczególności o roli, jaką na tym polu mogłoby odgrywać Seminarium. Wiem, że wiele zagadnień o charakterze pastoralnym i formacyjnym, o których mówiliśmy już wcześniej, ma swoje miejsce w programie naszego Seminarium diecezjalnego. Zachęcając do kontynuacji tego dzieła, proszę wykładowców i alumnów, by czerpali ze skarbca wiarygodnych wskazań Kongregacji Nauczania Katolickiego, przedstawionych w dokumencie Kierunki formacji przyszłych kapłanów względem środków komunikacji społecznej (19 marca 1986).
Biuro Kurii do Spraw Komunikacji Społecznej będzie naturalnym punktem odniesienia dla różnych inicjatyw formacyjnych i refleksji na temat komunikacji.
2. Obok tego, co jest zadaniem priorytetowym, narzuca się także problem użytkowania mediów, w szczególności tych, które są w posiadaniu wspólnoty diecezjalnej.
Posiada ona ogromne dziedzictwo środków, nie zawsze znane i odpowiednio docenione; owo dziedzictwo żyje w dużej mierze dzięki inteligentnemu oddaniu woluntariuszy, przekonanych, że na tym trudnym obszarze toczy się ważna gra o wzrost ludzi oraz wspólnot obywatelskich i kościelnych w całej ich złożoności. Ale, jak przypominałem podczas sesji Rady Kapłańskiej, trudno jest znaleźć pieniądze na prasę i radio, bo ludzie przyzwyczaili się do inwestowania w konstrukcje i w budynki, i na tym poprzestają.
Profesjonalizm i skuteczność mediów, które Kościół ambrozjański uruchomił (w niektórych przypadkach przed wielu laty), żeby stworzyć komunikację wewnętrz swej wspólnoty i sprzyjać wzrostowi społecznemu — zależeć będą w niemałej mierze od ilości i jakości ludzi oraz środków angażowanych stopniowo w tę dziedzinę.
Apeluję przede wszystkim do młodych: niech rodzą się autentyczne „powołania” do pracy na trudnym, ale fascynującym polu komunikacji masowej, która będzie delikatnym i angażującym zbliżaniem się do człowieka, do wszystkich ludzi i poszukiwaniem prawdy o człowieku, Bogu, historii. Apeluję do kapłanów i wspólnot: niech krytycznie przejrzą i ewentualnie zmodyfikują priorytety pastoralne, biorąc pod uwagę, że dziś odpowiedzią na oczekiwania mężczyzn i kobiet jest szczególnie inwestowanie w mass media, przede wszystkim w te, które w jakiś sposób mogą stworzyć kanały komunikacji na różnych poziomach w naszej diecezji.
Właśnie dlatego, aby taki potencjał nie został rozproszony przez nieskoordynowane i zbyt ambitne próby, potrzeba jasności co do roli właściwej poszczególnym środkom komunikacji i ich wewnętrznej logice. Jeśli się tego nie uwzględni, istnieje ryzyko nieskuteczności.
Wypada też dodać, że problem komunikacji, jako problem pastoralny, to również właściwe posługiwanie się jej narzędziami. Złożone i wieloczłonowe społeczeństwo, w którym żyjemy, oraz rzeczywistość naszej mediolańskiej diecezji wymagają pluralizmu owych narzędzi. Biorąc pod uwagę problemy wskazane na stronicach 68-70, skok jakościowy mógłby się zatem rozpocząć od wzmocnienia i dowartościowania już istniejących narzędzi.
3. Jeżeli chodzi o kino i teatr, diecezja posiada rozległe możliwości. Parafie lub instytucje religijne posiadają lokale przeznaczone do spotkań, w tym również dostosowane do spektakli teatralnych i kinowych: są to „sale wspólnotowe”. W związku z tym uwaga nie nowa, ale konieczna: chodzi o to, żeby te struktury, które możemy nazwać pre-ewangelizacją, angażowały całą wspólnotę.
Poprzez takie struktury wspólnota staje się wspólnotą misyjną: wielu ludzi, zanim ich zaprosimy do świątyni, może spotkać się w miejscu, które ofiaruje szeroką panoramę wartości ludzkich. Poprzez kino, teatr, podobnie jak wystawy artystyczne, okrągłe stoły, debaty kulturalne sala taka umożliwia pierwsze zbliżenie do wspólnoty dojrzałej w wierze, która potrafi uczynić słowa Ewangelii czytelnymi dla umysłu i serca człowieka współczesnego. Rzecz jasna, nie można nigdy zapominać o wartości sal wspólnotowych jako miejscu spotkań o charakterze obywatelskim i społecznym.
Oczywiście trzeba dokonać przeglądu pod kątem obowiązujących norm prawnych, dla bezpieczeństwa przybywających osób i wewnętrznego spokoju właścicieli. Ale uwaga organizatorów, kapłanów i świeckich, powinna w nie mniejszym stopniu skupiać się na dobrym wykorzystaniu sal wspólnotowych, na tym, żeby dawać godny wkład do ludzkiego i kulturalnego wzrostu wspólnot szeroko rozumianych. Gdy chodzi o sposoby i czas, zadecyduje sama wspólnota, wystrzegając się wszelkiego komercjalizmu, wszelkiej konkurencji, troski o własny prestiż.
Nie pragniemy stać się profesjonalistami kina czy teatru; posługujemy się tymi środkami jako ważną pomocą w coraz szerszym działaniu edukacyjnym, w tworzeniu możliwości spotkania i dialogu, ubogacenia kulturalnego, wdrażania do krytycznej refleksji na bardzo różne tematy.
Życzyć należy sobie skierowania energii na te inicjatywy w skali dekanatu czy rejonu, które, choć wymagają próby czasu, już cieszą się zainteresowaniem młodzieży, jak na przykład kluby filmowe (cineforum). Można by też pomyśleć o jakiejś nowej inicjatywie kulturalnej na poziomie dekanatu (w pewnych przypadkach nawet dzielnicy), we współpracy z najbliższymi ośrodkami kulturalnymi, lub o czymś w rodzaju teleklubu, teleforum.
4. Ważnym narzędziem komunikacji w diecezji jest Radio A, które przekazuje wszystkim orędzie chrześcijańskie, wpisane w rzeczywistość każdego dnia, oraz najważniejsze wydarzenia z życia Kościoła lokalnego i powszechnego.
Jak już miałem okazję o tym pisać, odnosząc się do miasta Mediolanu (zob. Wstań, idź do Niniwy, wielkiego miasta), Radio A pełni niezastąpioną funkcję w nadawaniu wymiaru ogólnomiejskiego uroczystościom, w których nie wszyscy mogą uczestniczyć, a także dyskusjom i stanowiskom ważnym ze swej natury dla całego miasta. Taką rolę powinno ono odgrywać względem całej diecezji. Poza tym, wraz z uruchomieniem Linii otwartej, Radio A stało się punktem łączności dla sieci około trzydziestu rozgłośni parafialnych, dekanalnych i regionalnych w naszej diecezji oraz 25 rozgłośni diecezjalnych w północnej części Włoch. Profesjonalna działalność w radiu wymaga pogłębionej kultury chrześcijańskiej, by komunikować, obok faktów i wiadomości, również sens rzeczywistości i racje naszej wiary, nie po to by zajmować czas, ale by służyć właściwej komunikacji międzyludzkiej.
5. Fundamentalną rolę komunikacyjną spełnia prasa, która — według ostatnich sondaży przeprowadzonych przez Akcję Katolicką w Mediolanie — na nowo zaczyna cieszyć się dużym zainteresowaniem, szczególnie wśród młodzieży.
Na polu prasy odnosi się wrażenie pewnego rozproszenia. Trzeba zatem uważnie zinwentaryzować to, co już od wielu lat jest do dyspozycji w naszej diecezji, aby spożytkować wszelki potencjał komunikacyjny. Ale przede wszystkim trzeba mieć świadomość, że dzisiaj całościowa formacja nie może pomijać dokonującej się w osobie odbiorcy integracji różnych środków komunikacyjnych, które właśnie dlatego muszą być odpowiednio docenione.
Dziennik katolicki Avvenire jest użytecznym narzędziem do odczytywania w świetle wiary wydarzeń w Kościele i świecie i do otwierania się na mentalność katolicką. Poza tym obecność na jego łamach Milano 7 jest aktualnie jedyną okazją do dialogu i spotkania we wspólnocie Kościoła, który żyje w Mediolanie.
Cenną rolę, jako forum informacji, spotkania i dyskusji, spełniają liczne Biuletyny czy Wiadomości wydawane w bardzo wielu parafiach naszej diecezji. Poprzez lekturę takich publikacji, skromnych i często o ubogiej szacie graficznej, możliwe staje się dostrzeżenie rzeczywistego przekroju wspólnoty. Docierają one jednakże, co zrozumiałe, do mniej licznych środowisk. Nieregularne ukazywanie się czyni je ponadto nieprzydatnymi do podejmowania w odpowiednim czasie problemów o skali rozleglejszej niż parafialna czy najwyżej miejska.
Dla celów komunikacji kościelnej — z uwzględnieniem aktualnego podziału diecezji na regiony duszpasterskie — właściwym środkiem zdaje się być lokalny tygodnik katolicki Il Resegone dla regionu III; Luce dla II i IV, z mutacją dla dekanatów Cantu i Mariano Comense; Cittá nostra dla regionu VII; Settimo giorno dla dekanatów Melzo i San Donato; oraz Il Popolo Cattolico dla Treviglio. Tytuły te oddają rzeczywistą przysługę komunikacji między osobami i wspólnotą, zarówno wewnątrz Kościoła, jak i w społeczeństwie świeckim, rozwijając dzieło informacji, dyskusji i dialogu z ludźmi i między ludźmi danego terytorium, rozumianego jako miejsce żywych wspólnot ludzkich, a nie tylko jako jednostka administracyjna.
Wokół tych tytułów uformowała się między innymi grupa pracowników na dobrym poziomie: ich dokonania mogą się liczyć na rynku dziennikarskim. Jeżeli zatem wspólnoty uaktywniłyby się bardziej, angażując więcej osób i wzbudzając powołania dziennikarskie — wtedy nasze tygodniki mogłyby stać się wielkim narzędziem idei, uczestnictwa, prawdziwego awansu; przyczyniałyby się wydatniej do wzrostu myślenia bardziej otwartego, upowszechniania postawy współuczestnictwa.
Rolę łącznika między diecezją i wspólnotą lokalną, z myślą o pomnożeniu możliwości nieskrępowanej komunikacji w Kościele, pełni też wkładka diecezjalna 7 giorni w tygodnikach lokalnych i w miesięczniku Il Segno. Owa wkładka, właściwie wzbogacona, mogłaby stanowić — co jest gorącym pragnieniem Rady Kapłańskiej — pierwszy krok do stworzenia narzędzia komunikacji dla rejonów duszpasterskich diecezji, którego są one na razie pozbawione (myślę szczególnie o mieście Mediolan).
Il Segno — wedle szczęśliwej intuicji ówczesnego arcybiskupa Montiniego — jest także wsparciem dla biuletynów parafialnych, które w ten sposób wyręczane są w zadaniach wymagających niemało ludzi i środków.
Na poziomie diecezjalnym są jeszcze dwa inne czasopisma, które ukazują się w dwumiesięcznym rytmie. Terra ambrosiana adresowana jest do ludzi ze świata kultury, do studentów i nauczycieli akademickich; jest wysokiej jakości próbą dokumentacji pielgrzymowania diecezji mediolańskiej. Ambrosius natomiast chce być forum dyskusji oraz opracowywania wytycznych pastoralnych i liturgicznych dla katechetów, członków duszpasterskich rad parafialnych i dekanalnych.
6. Narzędzia, którymi dysponuje diecezja, tworzą — jesteśmy tego świadomi — całość dość skromną. To jakby mały Dawid w obliczu Goliata potężnych mass mediów w naszej rzeczywistości mediolańskiej. Należy jednakże mieć przez oczyma dwa aspekty:
— Nasze środki komunikacyjne, choć tak skromne, docierać mogą wszędzie i cieszą się wolnością informacyjną, niezależną od jakiegokolwiek interesu ekonomicznego czy politycznego. W tym sensie stanowią rzeczywistość godną absolutnego szacunku. Ich „ubóstwo” nie powinno nas niepokoić, ponieważ dobrze harmonizuje z prostotą głoszenia Ewangelii. Zarazem ich siła przekonywania i ich wiarygodność mogą być bardzo duże, jeżeli tylko trochę więcej uwierzymy w to my sami i poświęcimy im trochę więcej miłości, zainteresowania, kompetencji. Niech będą wspierane naszym entuzjazmem; niech będą wykorzystywane do maksimum możliwości. A wtedy małe kamyczki tego strumienia mogą się przemienić w narzędzia o dużej skuteczności. Zamiast więc stale uskarżać się na ubóstwo naszych środków i śnić o tym, co moglibyśmy zrobić posiadając zbroję Saula, zacznijmy posługiwać się nimi lepiej i odważniej, a zobaczymy, że nie są tak nieliczne i tak mało wpływowe, jak skłonni jesteśmy często myśleć czy mówić.
— Konieczne jest przede wszystkim przekonanie, że środki komunikacji, którymi rozporządza wspólnota, winny być używane w ścisłym między nimi powiązaniu oraz w odniesieniu do wszystkich innych działań wspólnot. Diecezjalne radio i prasa oraz ewentualnie stacje telewizyjne odniosą sukces, jeżeli do nich będziemy się odwoływać podczas spotkań Rady duszpasterskiej, czasem nawet w homiliach, wychodząc od wydarzeń diecezjalnych, które w nich odezwały się echem, czy wskazując na wydarzenia, jakie będzie można z ich pomocą śledzić. Nabiorą wiarygodności w oczach wiernych, kiedy zobaczą oni, że korzysta się z nich także w duszpasterstwie. Nie są to mass media jak wszystkie inne, wydane wolnej grze rynku. Są narzędziami działania wspólnoty i musi to odbijać się w całym życiu samej wspólnoty.
W „Effatha: Otwórz się!” została wyodrębniona kategoria szczególnie ważna, o znaczeniu programowym na lata 1990-1992, czyli dwuletnia szkoła dla osiemnasto- i dziewiętnastolatków.
Tamte wskazówki są aktualne także w roku bieżącym i zostaną podjęte w duszpasterstwie młodzieży. Z pożytkiem będą mogły być przemyślane niektóre schematy rachunku sumienia ze sposobu korzystania z mass mediów, rozrywek zbiorowych i muzyki, ponieważ ma to wielkie znaczenie dla młodzieży i jej psychiki.
Spośród różnych planowanych inicjatyw skupię się na rekolekcjach wielkopostnych. W ubiegłym roku duszpasterskim uczestniczyło w nich około 800 młodych ludzi (spośród 1200, którzy się zapisali), pochodzących ze 176 parafii; natomiast na inauguracyjnym spotkaniu w dniu 7 września 1990 roku reprezentowanych było w Katedrze 448 parafii i grup. Spotkanie zostało ocenione jako bardzo dobre, gdy chodzi o ducha uczestników, jak i zaangażowanie kaznodziejów; nie można tej oceny odnieść do liczby uczestników i wspólnot. Istnieje zatem pole do większego zaangażowania ze strony wszystkich. Nikt nie będzie żałował, że posłał chłopca czy dziewczynę na takie spotkania, i nikt też nie będzie żałował, że wyraził swoje „tak”, nawet za cenę jakiegoś wyrzeczenia, temu szczególnemu momentowi ducha. Zbieżność z 500–leciem narodzin św. Ignacego Loyoli, twórcy metody Ćwiczeń duchownych, powinna zachęcić do dania pełniejszej odpowiedzi na tę inicjatywę.
Ćwiczenia duchowne dla młodzieży, szczególnie dla osiemnasto- i dziewiętnastolatków, stanowią doświadczenie bardzo ważne i aktualne, zasługujące na to, by stać się tradycją na drodze wychowania proponowanej przez nasz Kościół lokalny. Szkoda by było, gdyby ta tradycja ograniczyła się do działalności biennium, do jednego tylko programu duszpasterskiego.
Ćwiczenia duchowne wyraźnie ujawniły u wielu młodych pragnienie osobowego dialogu, prowadzonego w tym celu, żeby we własnym życiu i własnym wysiłkiem wcielić wielkie wskazania Słowa Bożego. Ma się natomiast czasem wrażenie, że młodzi ludzie jako pierwszego adresata propozycji wychowawczej chcieliby widzieć grupę. Trzeba zatem przywołać prawo-obowiązek kierownictwa czy towarzyszenia duchowego jako istotny moment działań wychowawczych i uprzywilejowany środek duszpasterstwa powołaniowego. To prawda, że dialog z młodymi wymaga czasu, a często znojnej cierpliwości. Ale jest również prawdą, że poza owocami nadprzyrodzonymi, które tylko Pan zna, odnajdujemy ubogacające doświadczenie także dla księdza; powoduje ono wzrost jego człowieczeństwa i jego wiary, pozwala żyć kapłańską radością.
W kształtowaniu zmysłu krytycznego i właściwego stosunku względem środków społecznego przekazu i w ogóle mechanizmów współczesnego świata, można posłużyć się również szkołami diecezjalnymi, które po pozytywnych doświadczeniach ubiegłych lat będą w latach 1991-1992 rozwijane według następujących kryteriów.
1. Szkoły elementarne, przeznaczone dla pracujących w duszpasterstwie. Sekretariat diecezjalny przesłał już wszystkim dziekanom programy dwuletniego kształcenia pracowników duszpasterstwa na poziomie dekanalnym, przewidując dodatkowo rok szkoleniowy 1992-1993 dla specjalizacji na poziomie diecezjalnym. Decyzja należy teraz do dekanatów, czy w tym roku lub w najbliższych latach powołać szkołę, która by dała jednorodne i wystarczające przygotowanie członkom Rad duszpasterskich, katechistom i osobom działającym w różnych sferach duszpasterstwa.
2. Szkoły diecezjalne przygotowujące do działalności społecznej i politycznej. Celem jest tutaj fundamentalna formacja kościelna (nauka społeczna Kościoła, wybory powołaniowe, refleksja o kulturze) młodzieży i dorosłych, którzy chcą podjąć służbę dobru wspólnemu według nauczania Kościoła. Również w roku 1992 przewidziane są dwie Szkoły dla każdego rejonu duszpasterskiego (jedna tylko dla miasta Mediolanu). Na absolwentów tych szkół, jak wiadomo, czeka praca w służbie społecznej (zatrudnienie, szkoła, służba zdrowia, margines społeczny, imigranci, komunikacja, rodzina); na polu kultury (ośrodki kulturalne); na polu polityki właściwie rozumianej, czyli z odpowiedzialnością pozakościelną, nawet jeżeli zawsze zbieżnej ze wskazaniami Magisterium Kościoła.
Chodzi o Kongres pod hasłem „Rodzić się i umierać dzisiaj. Kościoły Lombardii na rzecz nowej kultury życia ludzkiego”. Pomyślany został przez Biskupów Lombardii na lata 1991-1993; przedstawia się jako inicjatywa bardzo szeroka i ważna; angażuje bezpośrednio diecezje naszego regionu, które pragną sprowokować dialog kulturowy o wyraźnym profilu, na tematy życia ludzkiego, jego przyjmowania, jego poszanowania, jego obrony, jego promocji.
Ów Kongres wyznacza rytm prawie całego dwulecia duszpasterskiego: rozpoczyna się bowiem jesienią 1991 roku „popołudniem studiów” zorganizowanym dla Rad parafialnych i przedstawicieli Rad kapłańskich wszystkich diecezji Lombardii, a zakończy się wielką manifestacją publiczną na wiosnę 1993. W tym okresie odbędziemy XIV Dzień dla Życia (2 lutego 1992), który stanie się oficjalną inauguracją Kongresu w poszczególnych diecezjach. Radom duszpasterskim każdej parafii oraz Radom duszpasterskim i kapłańskim poszczególnych diecezji zaleca się zorganizowanie przynajmniej jednej sesji na tematy Kongresu; zostanie też upowszechniona specjalna Modlitwa Kongresu. W roku duszpasterskim 1992-1993, poza obchodami XV Dnia dla Życia (7 lutego 1993), będziemy mieli na jesieni 1992 roku zjazd pracowników duszpasterstwa, a także zjazd działaczy kulturalnych, społecznych i politycznych.
Celem podstawowym Kongresu jest pobudzenie naszych Kościołów do refleksji nad kulturą życia dominującą w naszym społeczeństwie oraz określenie najpilniejszego zadania, z myślą o tworzeniu kultury życia współbrzmiącej z prawdą o człowieku.
Będzie to nasz sposób wnoszenia wkładu do urzeczywistnienia zwrotu kulturowego, który okazuje się coraz bardziej konieczny. Będzie to także sposób aktualizacji wytycznych pastoralnych episkopatu włoskiego na lata dziewięćdziesiąte i wyraz świadomości, że służba życiu człowieka stanowi ważny i zobowiązujący aspekt ewangelizacji i świadectwa miłości.
Dodatkowe informacje zostaną podane później. Od tego roku, przygotowując się do różnych etapów Kongresu, obejmiemy szczególną refleksją relacje między wartościami życia i koncepcjami, które wypływają z kultury mass mediów.
MODLITWA W DRODZE POWROTNEJ Z SATELITY
Panie,
jak wspaniale jest przebywać tutaj, w górze!
Wzrok się gubi
w nieskończonych przestrzeniach nieba,
pokrytych gwiazdami,
i ziemia wydaje się tak mała,
że wzbudza czułość.
Milczące pismo nieba
mówi mi o Tobie
i w tej samotności
pełnej pokoju
czuję się otoczony
ciemnością, ożywiającym łonem Twojej miłości.
Również ja chciałbym Ci powiedzieć
jak kiedyś Piotr:
„Postawmy tu trzy namioty!”.
Chciałbym pozostać z Tobą
na tym nowym Taborze,
zawieszonym między ziemią i niebem,
i oglądać rzeczy od końca,
zza ostatniego horyzontu,
który wszelkiej prawdzie
daje sens.
Spraw, bym potrafił zawsze
pamiętać o Tobie,
o ojczyźnie, ku której jestem skierowany,
gdzie wszystko, co ludzkie,
ukazuje się takie małe,
a przecież jest tak wielkie,
skoro czuje uścisk Twojej miłości!
I spraw, żebym pamiętając o Tobie
i o Twoim niebie bez końca,
potrafił również pamiętać
o tylu twarzach kochanych
i tylu innych twarzach:
obojętnych i nieznanych.
Spraw, bym zrozumiał, że nikt
nie jest obcy dla Ciebie
i że nieskończona wartość
każdej osoby ludzkiej
spoczywa w tej Miłości wiecznej,
która ją ogarnia.
***
Ale Ty chcesz, abym wrócił
do małego, wielkiego świata,
w którym umieściłeś Twój
i mój namiot:
Ty pragniesz, abym przebywał w wiosce
i dzielił życie we wspólnocie.
Tak, Ty mi dajesz kosztować
piękna nieba,
lecz chcesz, żebym był wierny ziemi.
Komunikacja z Tobą
ponagla moje serce,
żebym komunikował się z ludźmi,
moimi towarzyszami drogi.
***
Schodzę zatem z Tobą na
ziemię:
odległe zarysy
stają się wyraźnymi postaciami,
rysunkiem i geometrią
codziennego życia świata.
Nad wszystkim górują
anteny i dzwonnice
mojego miasta.
Przybywając z tak daleka
zdaje mi się je oglądać
z nową sympatią:
jakby światło Twoich oczu
uczyniło mnie zdolnym
rozpoznawać we wszystkim
ślad Twojej miłości.
Spraw, Panie,
żeby anteny i dzwonnice
potrafiły ze sobą rozmawiać.
Pomóż Twojemu Kościołowi
być ludem dialogu,
zdolnym ożywiać komunikację
w swojej wspólnocie i z wszystkimi.
Spraw, byśmy umieli wychowywać siebie i innych
do wyzwalającego korzystania z mediów;
byśmy potrafili rozpoznać w nich profetycznie
krawędź płaszcza Twojego Syna,
który stał się człowiekiem dla nas.
Daj mam więc osoby zdolne
pojednać w swoim życiu
anteny i dzwonnice,
wierne dzisiejszemu światu
i wierne obiecanej ojczyźnie,
zdolne połączyć obydwie wierności
z zawodowym talentem i miłością.
****
I oto ja w końcu,
w moim pokoju,
z Tobą,
przed moim telewizorem:
czuje się jakbym przebywał obok wiernego sługi,
w towarzystwie Przyjaciela,
który nigdy mnie nie opuści.
Teraz wiem, że nawet w masie
możliwe jest spotkanie osób
i że nawet poprzez krawędź płaszcza
możesz przekazać mi Życie, które nie przemija,
Prawdę, która oświeca i ogrzewa.
Pomóż mi nie zapomnieć o tym nigdy;
spraw, bym potrafił chwalić Cię
razem z „wioską globalną”,
którą jest mój świat,
jak pewnego dnia potrafił chwalić Cię
ze swoim światem
Franciszek,
brat wszystkich i wszystkiego,
człowiek komunikacji
z Tobą
i z wszystkimi stworzeniami.
Najwyższy, wszechpotężny, dobry Panie,
Twoja jest sława, chwała i cześć,
i wszelkie błogosławieństwo
Jedynie Tobie, Najwyższy, przystoją,
a żaden człowiek nie jest godzien nazwać Ciebie.
Pochwalony bądź, mój Panie,
z wszystkimi Twoimi dziełami,
szczególnie bratem telewizorem,
który wypełnia godziny naszych dni,
i jest piękny i promieniujący wielkim blaskiem
i nosi, Najwyższy, Twoją pieczęć.
Bądź pochwalony, mój Panie, za siostrę radio:
dzięki niej wiadomości przenikają niebo
i świat staje się mi bliski.
Bądź pochwalony, mój Panie, za siostrę gazetę
która mnie informuje o chmurach i pogodzie
losów ludzkich;
przez nią karmisz nas poznaniem
tak wielu stworzeń.
Pochwalony bądź, mój Panie,
za wszelki rodzaj informacji,
pożyteczny wielce,
kiedy potrafi być pokorny i prawdziwy, i czysty.
Bądź pochwalony, mój Panie,
za pracowników komunikacji:
przez nich, kiedy w skromności służą prawdzie,
oświecasz umysły
i obdarzasz radością i mocą nasze serce.
Pochwalony bądź, Panie, przez siostrę naszą,
matkę ziemię, która nas żywi i chowa,
i rodzi różne owoce z barwnymi kwiaty i zioły:
staje się ona coraz bardziej
domem wspólnym,
który media uczą nas poznawać i kochać.
Pochwalony bądź, Panie, przez tych,
co przebaczają dla miłości Twojej
i znoszą słabość i utrapienie.
Błogosławieni, którzy wytrwają w pokoju,
gdyż przez Ciebie, Najwyższy, będą uwieńczeni.
Szczególnie bądź pochwalony przez tych,
którzy korzystając z mass mediów, zawsze pamiętają,
że nic na świecie nie ma większej wartości
niż osoba ludzka.
Pochwalony bądź, Panie,
przez siostrę naszą, śmierć cielesną,
której żaden człowiek żywy ujść nie może;
biada tym, co konają w grzechach śmiertelnych;
błogosławieni, którzy znajdą się
w Twej najświętszej woli,
bowiem śmierć wtóra zła im nie uczyni.
Szczególnie bądź pochwalony przez tych,
którzy pamiętając że wszystko przemija,
a tylko Ty trwasz,
podejmują trud działania w mediach
według prawdy i sprawiedliwości
i troszczą się o słabych,
tak wrażliwych na moc
komunikacji masowej.
Chwalcie i błogosławcie Pana,
i czyńcie Mu dzięki,
i służcie Mu z wielką pokorą
Chwalcie go wszyscy mieszkańcy „wioski globalnej”,
jednocząc wasz głos z głosem wszelkiego stworzenia.
O Jezu, spraw, abym i ja mógł dotknąć z wiarą
krawędzi Twojego płaszcza!
Mediolan, 31 lipca 1991 roku
Wspomnienie św. Ignacego Loyoli
w 500-lecie urodzin
Powrót na stronę główną.
na początek strony © 1996–2000 Mateusz |