Chrześcijaństwo ponownie odkrywane

STARY TESTAMENT W RĘKU CHRZEŚCIJANINA

Biblia — słowo Boga skierowane do mnie

 

W dzisiejszą niedzielę rozpoczynamy nowy cykl audycji o tematyce biblijnej. W obecnym, pierwszym odcinku podamy kilka uwag wstępnych dotyczących charakteru zaprojektowanego cyklu, tak by nasi słuchacze z góry wiedzieli, czego mogą się po nim spodziewać i z jakim nastawieniem mają otwierać swe radioodbiorniki.

Z Pismem Świętym jest tak, jak z jakimś obrazem będącym arcydziełem sztuki. Ktoś wpatrując się w niego może sobie stawiać rozmaite pytania. Np.: Na jakim płótnie obraz został namalowany? Jakich farb do niego użyto? Jakiej techniki? Czyim on jest dziełem? W jakim czasie powstał? Ile razy w ciągu swej historii był odnawiany i co przy tej okazji do niego domalowywano? Są to wszystko pytania uzasadnione i na miejscu, nie wyraża się w nich jednak najwłaściwsza postawa, z jaką winniśmy stawać przed dziełem sztuki. Każde dzieło sztuki woła o jedno: o kontemplację i zachwycenie się tym, co ono przedstawia; o wchłonięcie w siebie i wzbogacenie się treścią, którą pragnie nam przekazać. Podobnie Pismo Święte! Zajmując się nim można pytać: Jak ono powstawało? W jakiej kolejności? Kto i po co je w ciągu wieków poszerzał? Jakie funkcje pierwotnie pełniło? Jak są zbudowane (np. pod względem stylistycznym) jego poszczególne opowiadania? Jaki jest ich rodzaj literacki? Są to pytania jak najbardziej sensowne, nawet konieczne do właściwego zrozumienia Biblii i nie można ich, zwłaszcza przy naszej krytycznej mentalności, usuwać na bok; nie trafiają one jednak w sedno. Jedynym bowiem słusznym podejściem do Pisma Świętego jest to, które wyraża się w pytaniu: Co Bóg w tym słowie, które czytam, dziś chce do mnie powiedzieć? Taka postawa jest postawą wiary, że Biblia zawiera wiecznie aktualne słowo Boga dane Kościołowi (czyli konkretnie nam wierzącym) na jego wędrówkę poprzez wieki, będące dla Kościoła światłem, które oświeca, i pokarmem który syci. Nasze pogadanki niedzielne będą miały na celu uwypuklić właśnie tę zasadniczą stronę Pisma Świętego, by w ten sposób pokazać jego nigdy nie przebrzmiałą aktualność i przybliżyć je do naszego życia. Nie należy więc w nich szukać zaspokojenia ciekawości intelektualnej, która pragnie poszerzyć swoją wiedzę na temat Biblii i znać odpowiedzi na ataki wrogów jej Bożego pochodzenia. Nasze audycje biblijne pragną przyjść z pomocą tym, którzy chcieliby Pismo Święte czytać jako żywe słowo Boże, a nie potrafią wejść w jego żywą tkankę i zniechęceni odkładają je na bok, jako że im ono nic nie mówi. Istnieje bowiem jakaś tajemnicza przeszkoda, która odgradza nas od Biblii, czyni ją księgą obcą, którą nie wiadomo, jak powiązać z naszym konkretnym życiem.

Zatrzymajmy się przez chwilę nad tym niepokojącym zjawiskiem. Jakie są jego źródła? Nie tu jest czas i miejsce, by je szeroko analizować; wskażmy jednak krótko na trzy przyczyny. Pierwsza leży w tym, że po prostu nie przychodzi nam na myśl, że Pismo Święte może i powinno być dla nas księgą życia. Przyzwyczailiśmy się traktować je jako opowiadanie relacjonujące nam, co się kiedyś w Izraelu, w życiu Jezusa z Nazaretu i w życiu Kościoła pierwotnego wydarzyło i co należy do bezpowrotnie minionej przeszłości. Wiemy też niejasno z naszego powierzchownego wykształcenia religijnego, że Biblia stanowi jakiś istotny element w fundamencie naszej wiary (dlatego nasz niepokój, gdy ktoś atakuje jej boski autorytet czy prawdomówność), ale przy tym wszystkim leży ona sobie spokojnie na półce — o ile w ogóle jest w naszym domu — pokryta kurzem, nie rozumiana, nie czytana. Wielu uważa, że to jest normalne i trudno, by było inaczej. Na tej samej zasadzie, na jakiej nie mamy ochoty na lekturę książki historycznej, która opowiada nam dzieje np. Hammurabiego — bo co to nas dziś może obchodzić — nie zaglądamy również do Biblii.

A oto druga przyczyna. Wydaje nam się, że najważniejsze w Piśmie Świętym jest to, czy dane opowiadanie jest aby historyczne. Wszystko inne jest drugorzędne. Tymczasem Biblia w tym właśnie względzie nastręcza trudności. Nazbyt często wydaje się nam, że przyjęcie za prawdę historyczną wszystkiego, co Biblia podaje, po prostu nas ośmieszy. Lepiej więc usunąć na bok tę drażliwą kwestię i Pismem Świętym wcale się nie zajmować. Takie podejście jest jednak błędne. Nasze uwrażliwienie na to, czy Biblia rzeczywiście opowiada historyczną prawdę — i biada jej, jeśli tego nie robi — powoduje, że Biblia rzeczywiście się przed nami zamyka. Bo to prawda, że historia odgrywa w Piśmie Świętym istotną rolę — Biblia opowiada przecież dzieje ingerencji Boga w naszą historię — fundamentalne wydarzenia, o których ona opowiada, są więc bezsprzecznie prawdziwe. Pismo Święte nie jest jednak podręcznikiem historii, ono ją interpretuje, ukazuje jej głęboki, wierze tylko dostępny wymiar. To zakłada oczywiście, że podawane fakty naprawdę miały miejsce, jednak sposób ich przedstawiania odbiega nieraz bardzo od współczesnych kryteriów pisania historii. Autorzy biblijni, zgodnie z kulturą swoich czasów, uprawiali gatunki literackie, które są nam zupełnie obce i w naszym odczuciu zakrawają na legendę. Tego ciekawego i delikatnego problemu nie możemy tu szerzej omawiać, może jednak potrafimy po tych krótkich uwagach przestawić się w naszym podejściu do Pisma Świętego na inne tory. Niech naszym pierwszym pytaniem, z jakim podchodzimy do Biblii, nie będzie: Co w tym opowiadaniu, które właśnie przeczytałem albo usłyszałem, jest historią, a co nie? ale: Co w tym urywku Bóg chce do mnie powiedzieć? Zapamiętajmy to sobie głęboko — Biblia nie uważa siebie samej za podręcznik historii, ona jest słowem Boga objawiającego się w historii, skierowanym do każdego człowieka, także do ciebie i do mnie.

Najważniejsza przyczyna, dla której Pismo Święte w tym najistotniejszym wymiarze jest dla nas zamknięte, leży jednak jeszcze głębiej. By to lepiej zrozumieć, przypomnijmy sobie pewną oczywistą, ale zapomnianą prawdę. Biblia, choć wierzymy, że jej pierwszym autorem jest Bóg, nie spadła z nieba. Narodziła się ona w życiu ludu Bożego, najpierw Izraela, a potem Kościoła pierwotnego. Obydwie te społeczności powstały wskutek ingerencji Boga w historię ludzką i utrzymywały się w swym istnieniu dzięki temu, że ciągle na nowo doświadczały Bożego działania. To objawienie się Boga w wydarzeniach historycznych ukształtowało wiarę Izraela, a później Kościoła. Izraelici, apostołowie, pierwsi chrześcijanie poznawali Boga po tym, co On dla nich w ich życiu zrobił. Biblia jest wykwitem i świadectwem tego doświadczenia wiary. W niej Izrael i pierwotny Kościół opisał to, co przeżył i czego doświadczył. U nich, pierwszych odbiorców tego Bożego Pisma, wywoływało ono efekt, jaki na młodym, zakochanym chłopcu wywołuje list, który on sam napisał do swej narzeczonej; przy jego ciągle nowym odczytywaniu drgają w nim wszystkie struny jego jestestwa, gdyż w liście tym odbija się jego doświadczenie miłości. Pozostańmy jeszcze na chwilę przy tym porównaniu, a zrozumiemy, dlaczego Biblia do nas, być może, nie przemawia. Jeżeli list kogoś zakochanego wpadnie w ręce kogoś, kto nie doświadczył podobnej miłości, będzie dla niego martwą literą. Stwierdźmy całkiem obiektywnie jeden fakt. Biblia jest dla wielu nawet wierzących i praktykujących katolików martwą literą, ona im nic nie mówi! Ten fakt jest poważnym dzwonkiem alarmowym. Postawmy sobie pytanie: Czy przypadkiem powodem tego zjawiska nie jest to, że brak nam doświadczenia wiary naszych ojców, z którego wypłynęło Pismo Święte? Czy nie jest może tak, że nasza religijność wskutek wielu czynników historycznych rozwinęła się według jakiegoś innego, nie biblijnego, schematu? Nie przeżywamy być może naszej wiary tak jak biblijny Abraham czy król Dawid, lub Maryja, Matka Jezusa, albo Paweł z Tarsu. Może to dlatego właśnie nasze życie nie współdrga z Pismem Świętym? Bóg dał Kościołowi Pismo Święte jako obowiązującą wiecznie normę wiary, do której Kościół musi się ciągle przymierzać. Wszelkie życie religijne, które nie rodzi się i nie rozwija tak, jak to jest opisane w Biblii, nie jest tym życiem, o które w chrześcijaństwie chodzi i które Bóg pragnie w chrześcijanach wzbudzać. Bóg bowiem, tak jak działał i zbawiał w Izraelu, jak działał w życiu, śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa, jak działał w życiu pierwotnego Kościoła, tak samo pragnie działać w nas, którzy jesteśmy przedłużeniem tej samej historii zbawienia, o której świadczy Biblia.

W tym miejscu może sami już dostrzegamy, jak nieodzowna jest dla chrześcijanina nieustanna lektura Pisma Świętego. W zamiarach Boga jest ona bowiem nie jedynym wprawdzie, ale niezastąpionym i koniecznym środkiem kształtowania w nas autentycznego życia chrześcijańskiego. Wszelkie Pismo od Boga natchnione jest i pożyteczne do nauki, do przekonywania, do poprawiania, do kształcenia w sprawiedliwości, aby człowiek Boży był doskonały, przysposobiony do każdego dobrego czynu (por. 2 Tm 3,16n)* — czytamy w Drugim Liście do Tymoteusza. Kościół powtarza to samo. Soborowa Konstytucja o Objawieniu mówi: Tak wielka tkwi w Słowie Bożym moc i potęga, że jest ono dla Kościoła podporą i siłą żywotną, a dla synów Kościoła utwierdzeniem wiary, pokarmem duszy oraz źródłem czystym i stałym życia duchowego.

Nasze pogadanki radiowe pragną przyczynić się do tego, by w tej ograniczonej i skromnej mierze, w jakiej to jest możliwe, przełamane zostały bariery, które dzielą nas od Pisma Świętego, tak by mogło ono stać się znowu naszym codziennym pokarmem, stać się księgą nam bliską, po którą sięgamy chętnie, której lektura kształtuje i rozwija naszą wiarę.

4 lipca 1976 r.

 

* Wszystkie cytaty wg Biblii Tysiąclecia, wyd. II, Pallottinum, Poznań — Warszawa 1971 (przyp. red.).

 

Spis treści

 

 

 

na początek strony
© 1996–2000 Mateusz