Plan codziennej lektury Pisma Świętego

 

Zamiast wstępu…

 

 

Drogi Czytelniku!

Pozwól mi się Tobie przedstawić. Nie, nie jestem duchownym, ani nawet nie jestem świeckim teologiem. Jestem informatykiem, konsultantem od metod inżynierii oprogramowania i pracuję obecnie w Luksemburgu. Jestem stowarzyszony (allié) z katolicką wspólnotą charyzmatyczną Puits de Jacob („Studnia Jakuba”) ze Strasburga (tzn. uczestniczę w jej misji nie będąc przy tym jej stałym członkiem). Słowo Boże odkryłem w czasie studiów na Politechnice Wrocławskiej w duszpasterstwie Akademickim „Most”. Przez trzy lata prowadziłem też tam krąg biblijny.

Być może jesteś jednym z tych, którzy zabrali się do czytania Biblii, lecz dość szybko utknęli w drodze. Ci co zaczęli od Starego Testamentu zanudzili się przepisami o składaniu ofiar z księgi Kapłańskiej, ci co zaczęli od Nowego – nie mogli przetrawić radykalnych treści Kazania na Górze na początku Ewangelii św. Mateusza…

Być może znasz tylko obszerne fragmenty Liturgii Słowa i boisz się trudnych fragmentów, których się (prawie) nigdy w kościele nie czyta.

Być może przeczytałeś już Nowy Testament, lub całą nawet Biblię i teraz chcesz wejść w głębsze rozumienie Słowa Bożego.

Kimkolwiek jesteś, mam dla Ciebie pewną propozycję. Chcę się podzielić z Tobą sposobem, w jaki czytam Pismo św. od dobrych kilku lat. Jest to sposób zaproponowany przez francuską ekumeniczną wspólnotę charyzmatyczną Chemin Neuf („Nowa Droga”). Chodzi w nim o to, by poświęcając na lekturę około kwadransa dziennie przez 6 dni w tygodniu, móc przeczytać całą Biblię w 2 lata (tj. 104 tygodnie).

Aby tego dokonać trzeba być, oczywiście, bardzo systematycznym. Ale można to z powodzeniem czynić w ramach codziennej modlitwy! Ja na przykład medytuję lub kontempluję (zgodnie ze wskazówkami św. Ignacego z Loyoli) tych parę wersetów, które w przeznaczonej na dziś do przeczytania porcji szczególnie mnie uderzyły.

Inną ważną sprawą jest fakt, że Pisma św. nie da się czytać „tak jak leci”: wszystkie księgi po kolei w takim układzie, w jakim figurują one dzisiaj w naszych Bibliach. Doświadczenie uczy, że np czytanie Ewangelii św. Jana między Ewangelią św. Łukasza i Dziejami Apostolskimi – które są jakby dwoma tomami tej samej księgi – może bardzo utrudnić ich zrozumienie. To tak jakby w przerwie między dwoma tomami „Nocy i dni” czytać „Nad Niemnem” i dziwić się, że coś się tu nie zgadza… Podobnie przejście od Ezechiela (VI wiek prz. Chr.) do Daniela (II w) i zaraz potem do Ozeasza (VIII w) może sprawić w Tobie, Czytelniku, wrażenie jakiegoś gigantycznego pomieszania z poplątaniem.

Tymczasem istnieją przecież jasne zasady egzegetyczne, które się w tym gąszczu pozwalają lepiej zorientować. Dla Starego Testamentu jest to zasada chronologiczna: epoka, której dotyczy dana księga. W Nowym Testamencie jest to zasada szkoły duchowej, do jakiej należy dana Ewangelia czy też list.

Stąd też pochodzi podział na cztery cykle lektury, osobny dla każdego Testamentu.

Kolejność czytania ksiąg w każdym cyklu jest też niezwykle istotna. Nie zaczynaj, Czytelniku, lektury listów św. Pawła od Rzymian (jest to jego najtrudniejszy tekst), zacznij od Tesaloniczan i Koryntian! Podobnie przeczytaj Drugą księgę Machabejską przed Pierwszą, inaczej łatwo utracisz chronologiczny klucz wydarzeń!

Inną sprawą jest, że w pewnych księgach należy „przestawić” pewne rozdziały lub nawet pomniejsze fragmenty, gdyż w czasie przepisywania przez wieki popełniano pewne błędy redakcyjne (przy składaniu poszczególnych relacji w jedną całość): odkrycia archeologiczne z Qumran nad Morzem Martwym (i wiele innych) pomogły nam zrozumieć fakt, iż już w starożytności istniały różne wersje Jeremiasza, Izajasza itp. Treść się nie zmieniała, ale układ, owszem: na przykład mowy Jeremiasza przeciw narodom pogańskim były kiedyś w środku tej księgi (po rozdziale 25), a nie na końcu jak obecnie. Podobnie współczesna egzegeza stwierdza, że szósty rozdział Ewangelii św. Jana pierwotnie był przed piątym.

Stąd proponowany sposób lektury zrywa dość często z „sekwencyjnością” tekstu, gdy w ten sposób można uczynić biblijny tekst bardziej zrozumiałym. Liturgia Kościoła też często stosuje „wycinanie” i „sklejanie” ze sobą poszczególnych wersetów…

Jedna tylko księga została w planie pominięta: jest to księga Psalmów. Wychodzę bowiem z założenia, że psalmami należy się po prostu modlić i proponowanie jakiegoś „planu lektury” mija się z celem. Przeznacz nań, Czytelniku, siódmy dzień tygodnia, jeśli uważasz to za stosowne.

Możesz przechodzić, Czytelniku, od cyklu do cyklu wedle własnego uznania, niekoniecznie w podanej kolejności. Możesz też zająć się tylko jednym Testamentem. Natomiast przestawianie kolejności czytania ksiąg w ramach jednego cyklu nie jest wskazane.

W zależności od okoliczności możesz się, Czytelniku, posłużyć planem uproszczonym bądź też szczegółowym. W tym ostatnim przypadku zachęcam Cię do oznaczenia w Twej Biblii „krzyżykami” odpowiednich porcji lektury na każdy dzień przed rozpoczęciem każdej nowej księgi. W razie trudności sięgnij do popularnych komentarzy: Rozmowy o Biblii Anny Swiderkówny i inne podobne pozycje mogą Ci bardzo pomóc.

To co Ci, Czytelniku, przedstawiam jest całkowicie nowym planem – zainspirowanym przez plan Chemin Neuf – który dane mi było odkrywać i udoskonalać dzień po dniu. Pomaga mi on obcować na co dzień ze Słowem Bożym i wejść w posiadanie wszystkich skarbów mądrości i umiejętności ukrytych w Chrystusie (Kol 2,3). Tym to właśnie skarbem chcę się z Tobą podzielić.

Wiesz już zapewne, Czytelniku, że Biblia nie jest dziełem historycznym, ani naukowym, ani moralizatorskim. Więcej, nie jest też zbiorem traktatów teologicznych czy jakimś „super–katechizmem”, który ma nam przekazać pełnię jakiejś „wiedzy religijnej”. Pismo św. to kod genetyczny Nowego Człowieka ukształtowanego na obraz Chrystusa, to tchnienie Ducha Stworzyciela, które nas przemienia, delikatny powiew, przed którym prorok Eliasz zasłonił niegdyś twarz (1Krl 19,13). To właśnie dlatego nazywamy je natchnionym. My zaś z odsłoniętą twarzą (2Kor 3,18) kontemplujemy oblicze Pańskie wpisane w nasze wnętrza wraz z Chrztem i stajemy się stopniowo do Niego podobni.

Czego Ci też z całego serca życzę.

Jacek Święcki

Luksemburg, czerwiec 1997

 

 

 

 

 

 

na początek strony
© 1996–2000 Mateusz