Rozważania na wakacje

KS. TOMASZ STROYNOWSKI

Czy można myśleć nie–po–ludzku?
 

30   L I P C A   2 0 0 0

Wydawać by się mogło, że w decyzji Jezusa chodzi przede wszystkim o powierzchowność tłumu. Jest oczywiste, że ludzie, którzy chcą Jezusa obwołać Królem, kierują się wyłącznie emocjami, na których niczego nie można zbudować. Euforia, która wybucha po cudzie rozmnożenia chleba, po bardzo krótkim czasie im przejdzie, a gdy nadejdzie czas kryzysu te rozentuzjazmowane tłumy zostawią Jezusa na przysłowiowym lodzie. A jednak chodzi tu jeszcze o coś więcej. Ludzie i Jezus nie rozumieją się. Jezusowi nie chodzi tylko o nakarmienie głodnych, nie myśli tylko o zaspokojeniu życiowych potrzeb biedaków. Jezus patrzy dalej. Jego czyn jest mesjańskim znakiem, ma dać ludziom do myślenia. Ma nimi wstrząsnąć, zmusić do refleksji. Chrystus pragnie, by ludzie nakarmieni przez Niego zastanowili się nad znaczeniem tego wydarzenia, aby zapytali siebie samych: kim On jest? Jakie znaczenie ma to wydarzenie? Ale Jezus nie może się przebić do ich świadomości. Nasyceni biedacy mają przed oczyma tylko obfitość chleba. Nie patrzą na to wydarzenie jak na znak. I nie ma się im co dziwić. Nie ma powodu, aby ich potępiać, zachowali się po ludzku. I to właśnie jest ten problem, z którym zmaga się dziś Jezus: Myśleć po ludzku. Człowiek najczęściej odwołuje się w swoim myśleniu tylko do rzeczywistości doczesnej. Filip, zapytany przez Jezusa o to jak rozwiązać problem głodnych słuchaczy Ewangelii, liczy tylko na swoje możliwości. Tłumaczy Jezusowi, że ma za mało pieniędzy. Podobnie tłum, który chce obwołać Jezusa królem, myśli tylko ludzkimi kategoriami. Jezus oznacza dla nich dostatek. Chrystus zaś wzywa nas, abyśmy odważyli się wyjść poza ludzkie myślenie. Jezus chce być Królem, ale inaczej niż to sobie wyobrażają Jego słuchacze. Chce być Królem w szpitalach, fabrykach, parlamentach, szkołach. On chce być królem, ale królem w naszych sercach i poprzez nasze serca. Jezus chce być naszym królem, ale nie chce być tyranem. Zostawia nam wolność. Jest to nie tylko wolność naszego wyboru, ale także wolność objawiająca się we współodpowiedzialności za Jego królowanie. Po prostu Jezus chce, by Jego królowanie było równocześnie naszym współkrólowaniem. Chce, byśmy pomogli innym uznać w Nim swego Króla. Chce, byśmy zaczęli rozwiązywać nasze problemy z Bogiem, licząc nie tylko na możliwości natury i ludzkiego geniuszu, ale również na pomoc Boga. Do tego potrzebna jest jednak zmiana myślenia. Trzeba myśleć nie tylko po ludzku. I tak oto dotarliśmy jeszcze raz do problemu, przed którym stanął Jezus: sposób myślenia.

Jak ja myślę? Czy to nie jest tylko myślenie po ludzku? I jak to właściwie zrobić, żeby wyjść poza ludzkie myślenie? Czy to w ogóle jest dla nas możliwe?

Tak, to jest możliwe, ale pod jednym warunkiem: że będziemy się modlić. Rok Święty to doskonała okazja do zastanowienia się na stanem naszej modlitwy. Nie jest to wcale rzecz łatwa i prosta. Chciałbym już na początku powiedzieć, że modlitwa wymaga kierownika, nauczyciela. Bez pomocy będziemy błądzić, wyważać otwarte drzwi albo nigdy nie znajdziemy drogi do dobrej modlitwy. Mówiąc o modlitwie trzeba bardzo zaakcentować pierwszeństwo Boga. W życiu duchowym Bóg jest zawsze tym, który pierwszy zaczyna dialog. Choć często nie zdajemy sobie z tego sprawy to właśnie uprzedzające działanie Boga budzi w nas pragnienie modlitwy. Bóg sam pociąga nas ku sobie, zaprasza, woła. Na to wołanie konieczna jest odpowiedź.

Następna rzecz to wytrwałość. Nie zawsze odczuwamy pociąg do modlitwy. Czasami musimy być wytrwali. Trzeba się modlić nawet wtedy, gdy odczuwamy wobec modlitwy opór. Ktoś, kto modli się tylko wtedy, gdy odczuwa potrzebę modlitwy, nigdy nie będzie się modlił. Pragnienie modlitwy jest łaską, darem. Nie możemy liczyć, że zawsze będzie nam dany ten dar.

Modlitwa wymaga warunków zewnętrznych i wewnętrznych. Zewnętrzne warunki modlitwy to cisza, miejsce i czas. Trudno się modlić w hałasie. Z pewnością osoby doświadczone, o głębokim wnętrzu, potrafią wyciszyć się nawet w hałasie, jednak dla przeciętnego człowieka modlitwa w hałasie jest niemożliwa. W modlitwie pomaga też miejsce, są miejsca w których dobrze nam się modli i są miejsca w których modlitwa nam nie idzie. Wreszcie modlitwa wymaga czasu: zarówno co trwania jak i co do pory. Pora modlitwy to sprawa indywidualna, każdy powinien sam wybrać taką porę, w której dobrze mu się modli. Krótka modlitwa – np.1 minuta, to zbyt mało dla nas ( nie dla Boga, Jemu wystarczy 1 s). Nie zdążymy się ani wyciszyć , ani otworzyć na działanie łaski. Czasami możemy nie mieć warunków, ale zachęcam, by przynajmniej jedna modlitwa w ciągu dnia, była w granicach kwadransa.

Wewnętrzne warunki modlitwy to wiara, ufność, szczerość i pokora. Modlić się z wiarą to znaczy nie wątpić, że gdy rozpoczynam modlitwę jestem przed Bogiem, staję przed Nim. Ufność to wiara w dobroć Boga. Nie tylko wierzę w Jego obecność , ale również ufam, że On jest dobry, słucha mnie, chce być obecny w moim życiu i przyjść mi z pomocą. Bez wiary i ufności modlitwa nie ma sensu. Wiara i ufność to pierwsze kroki, których uczymy się na modlitwie. Jeśli nigdy tego nie robiliście to zacznijcie od dziś. Jestem pewny, że każdy, kto dziś zacznie modlitwę od powiedzenia Bogu: „Boże wierzę, że tu jesteś” , nie zostanie zawiedziony.

Pamiętajmy, że jesteśmy Jego dziećmi, a nie niewolnikami. Szczerość to kolejny istotny element modlitwy. Kochani, Bóg nie jest człowiekiem. Nie raz nie jesteśmy do końca szczerzy przed Bogiem, jesteśmy „grzeczni”. Uważamy, że Bóg się pogniewa, że Go obrazimy, że nie wypada, że przecież to jest Bóg. Wydaje nam się, że na tym polega pokora, ale to jest ludzkie myślenie. To jest uczłowieczanie Pana Boga. Bóg nie jest obrażalski, choćbyśmy Mu nie powiedzieli, On wie co myślimy. Naprawdę, Bóg się nie pogniewa, jeśli Mu powiemy: „jestem na Ciebie wściekły”. Dlaczego? – bo On wie ,że jesteśmy wściekli, bo On wie skąd się wzięło to uczucie, bo patrzy na nas z miłością. Natomiast nieszczerość, udawanie, że jest wszystko w porządku, tłumienie w sobie uczuć — przeszkadza w nawiązaniu więzi z Bogiem.

Jeśli szczerze mówimy Bogu o naszych uczuciach i przeżyciach możemy doświadczyć Jego troski. Bóg płacze z nami, On rozumie nasze łzy i śmiech, zna nas i kocha, nie przychodzi, by nas sprawdzać i karać, ale zbawiać. Bóg rozumie nas zawsze, nawet wtedy, gdy my sami siebie nie rozumiemy. Pokora na modlitwie nie polega na płaszczeniu się przed Bogiem i lizusostwie. Wręcz odwrotnie, pokora to otwartość, szacunek dla Boga, bycie prawdziwym. Pokora zawiera w sobie także uznanie, że Bóg jest Stwórcą, a my stworzeniem, że to my jesteśmy dla Niego, a nie On dla nas. Chociaż jesteśmy Jego dziećmi, nie możemy żądać, możemy prosić. Pokora to uznanie, że On wie lepiej niż my, że wie to, czego my nie wiemy. Kolejna sprawa to treść modlitwy.

Gorąco wszystkich zachęcam do dojrzałej modlitwy, tzn. by nie ograniczać się do pacierza, ale by rozmawiać z Bogiem. Treścią modlitw powinno być nasze życie, wydarzenia naszego życia, przeżycia naszego serca, uczucia, spotkania, plany. W tym wszystkim trzeba szukać woli Boga, dobra, piękna, świętości. Dzisiejsza Ewangelia pokazuje skutki nieumiejętności modlitwy. Ludzie, którzy chcą obwołać Jezusa królem, nie zastanowili się nad tym w obecności Boga. Nie opowiedzieli Bogu o swojej radości i nie zapytali Go o sens tego co im się przydarzyło. Gdyby to zrobili, wszystko potoczyło by się inaczej. Może i w naszym życiu wiele rzeczy potoczyło by się inaczej, gdybyśmy porozmawiali o tym z Bogiem przed podjęciem decyzji.

Jaka jest twoja modlitwa, czy modlisz się? Niech rok święty będzie dla każdego z nas okazją by modlić się z wiarą, szczerze, ufnie i pokornie.

Ks. Tomasz Stroynowski
tstroynowski@szczecin.opoka.org.pl

 

 

 

na początek strony
© 1996–2000 Mateusz