Radiowe pogadanki biblijne

 

Jefte — mężny Gileadczyk

 

I znowu powtarza się ten sam schemat który, gdyby Biblię czytać zbyt pospiesznie i nieuważnie, mógłby stać się nieco nużący — oto ocaleli Izraelczycy ponownie odchodzą od oddawania czci swemu prawdziwemu Panu, cudzołożąc z innymi bogami. Nic nie pomagają ich modlitewne wołania, słyszą natomiast odpowiedź „Idźcie i wołajcie [o pomoc] do bogów, których sobie wybraliście. Niech oni ratują was w czas waszego ucisku” Oni jednak dalej wołali i usunęli obce bóstwa, służąc już Panu wiernie. Toteż użalił się On nad udręką Izraela (Sdz 10,16).

Trzeba było podjąć walkę. Któż jednak stanie na czele wojsk izraelskich? Zebrali się mieszkańcy Gileadu (zajordański teren zamieszkały przez pokolenie Gad) w Micpa i radzili. Ktoś roztropny podsunął imię Jeftego. Była to kandydatura bardzo kontrowersyjna — Jefte bowiem nie był dzieckiem legalnego związku, Księga Sędziów pisząc o tym używa nawet mocnego słowa: „nierządnica”. Wychowywał się jednak w domu swojego ojca Gileada, w każdym razie do momentu, kiedy nie dorośli synowie Gileada z legalnego małżeństwa i nie wypędzili Jeftego. Prawo było pod tym względem okrutne — zezwalało na udział w życiu rodzinnym tylko legalnym dzieciom ojca, innych wyrzucano, aby nie kalali czystości rodzinnego domu. Główny jednak motyw był bardziej prozaiczny — Jefte usłyszał, że nie będzie miał udziału w dziedzictwie ojca. Przyczyna zrozumiała, choć brutalnie wyrażona przez przyrodnich braci.

Wygnany Jefte uszedł do sąsiadującej prawdopodobnie z Gileadem krainy noszącej nazwę Tob. Widać miał głowę na karku i zdolności organizacyjne, bowiem przyłączyła się do niego gromada ludzi, z którymi „wychodził na wyprawy”. Kim byli ci ludzie? Biblia używa określenia mocnego, brzmiącego dosłownie „próżni ludzie”. Nasze współczesne tłumaczenia oddają to rozmaicie. Biblia Poznańska tłumaczy dostojnie: gromada lekkomyślnych ludzi; Biblia Tysiąclecia jest tutaj znacznie bardziej ostra, oddając oryginał hebrajski tak: przyłączyli się do niego jacyś nicponie (Sdz 11,3). Jefte też był takim „próżnym człowiekiem”, pozbawionym domu rodzinnego, miejsca w życiu społecznym. Próżnym, ponieważ pozbawionym określających go więzi społecznych. Taki bezprizorny. Ale tacy, gdy na dodatek obdarzeni są mocną osobowością mają zdolności do gromadzenia wokół siebie ludzi, są naturalnymi przywódcami. Jefte stanął na czele — nazwijmy to po imieniu — bandy rozbójników, którzy dokonywali wypraw łupieżczych, bądź byli wynajmowani za pieniądze przez możnych książąt czy miasta.

Jednakże Jefte nie jest prymitywnym rzezimieszkiem. Posiada pewną kulturę religijną, zna podstawowe przekazy pamięci narodowej, która jest pamięcią religijną, ma żywą — choć zranioną — świadomość przynależności do Narodu.

Rana owej świadomości przynależności do tradycji narodowej została obnażona z całą brutalnością, gdy starsi ludu, starsi mieszkańcy Gileadu skierowali poselstwo do Jeftego z propozycją objęcia przezeń dowództwa nad wojownikami izraelskimi w walce z Ammonitami. Czyż to nie wy znienawidziliście mnie? Czy to nie wy, przez wasze prawa i przez waszych synów nie wygnaliście mnie z domu mojego ojcay? Cóż mnie obchodzi, że teraz przybywacie. Jesteście w potrzebnie, bo wróg stanął u granic waszych siedzib.

I odparła Jeftemu starszyzna Gileadu: Właśnie dlatego do ciebie przybywamy. Już sam fakt naszego przybycia oznacza nasze ukorzenie się przed tobą, już to samo oznacza uznanie dla twojej racji, przyznanie się do krzywdy tobie wyrządzonej. Przybądź do nas i prowadź nas do walki. Jesteś mężem, który zna rzemiosło wojenne, prowadź twoich rodaków do walki.

Ale Jefte, mąż doświadczony, daleki od idealizowania swoich współziomków, proponuje coś w rodzaju umowy, stawia warunki. Polegać one mają na tym, iż w wypadku zwycięskiej wojny on pozostanie przy władzy i będzie sędzią nad mieszkańcami Gileadu.

Układ został zawarty, trzeba go było poświadczyć przed Bogiem. Stało się to w Micpa, w obecności Jahwe (11,11). To ostatnie zdanie wzbudza dyskusję — cóż bowiem oznacza? Raczej nie jakąś specjalną teofanię, sprawa była jednak mimo wszystko epizodyczna i w gruncie rzeczy błaha wobec wielkiej perspektywy dziejów zbawienia człowieka. Istnieje więc następująca możliwość — przymierze pomiędzy Jeftem a starszymi Gileadu zostało zaprzysiężone w sposób rytualny w sanktuarium. Ale gdzieżby się ono znajdowało? Przecież było tylko jedno sanktuarium „ortodoksyjne”, to znaczy takie w którym przebywała Arka Pana. Ale takie miejsce było w Szila , a nie w gileadzkieim Micpa. Nie będziemy chyba tego nigdy wiedzieli, skazani na domysły, ale dość prawdopodobne wydaje się, iż na tę okoliczność sprowadzono do Micpa z Szilo Arkę, na moment uroczystego zaprzysiężenia układu między mieszkańcami tej krainy a odzyskanym dla narodu zbójem — Janosikiem.

Rozpoczyna on swoje rządy bardzo dyplomatycznie — wysyła posłów do Ammonitów. Trzeba przecież zyskać na czasie. Wie, że interesy obydwu plemion są nie do pogodzenia, ale trzeba przecież zdobyć chwilę dla przegrupowania i dla przeszkolenia swojej armii, która przecież jest w gruncie rzeczy pospolitym ruszeniem chłopów, a ich ręce nawykły do pługa, ale nie do dźwigania miecza.

Przygotowanie do walki obejmuje także akt wiary, wysoce problematyczny, jak potem się okaże. Jefte składa ślub: Jeśli wydasz całkowicie Ammonitów w moje ręce, sprawię, że ktokolwiek wyjdzie [pierwszy] z drzwi mego domu na moje spotkanie, gdy powrócę zwycięsko po walce z Ammonitami, będzie należał do Jahwe; złożę go w ofierze całopalnej. (11,30)

Córka Jeftego

I wyruszył Jefte i zwyciężył, bo Pan wydał w jego ręce Ammonitów. Pismo potępia składanie ofiar z ludzi. Księga Powtórzonego Prawa przekazuje ten stary zakaz, który znamy także z innych zapisów — zabraniając oddawania Bogu prawdziwemu czci w ten sam sposób, w jaki poganie oddawali swoim bożkom: Oni bowiem czynili dla swych bogów wszystko to, czym Jahwe się brzydzi i czego On nienawidzi: na cześć swych bogów spalali w ogniu swych własnych synów i córki (Pp 12,31). Jefte postępuje jak gdyby nic o tym nie wiedział, był wyraźnie przekonany o słuszności takiego postępowania.

I stało się oto, że gdy zwycięski Jefte powraca do rodzinnego Micpa, wybiegła mu naprzeciw w tanecznym korowodzie, tańcząc i grając na bębenkach jego własna córka, jedyne dziecko jakie miał. Wybiegła, jak to zwykły czynić biblijne niewiasty, jak Miriam, która tańcząc śpiewała wraz z Mojżeszem pieśń zwycięstwa, gdy naród przeszedł suchą stopą przez morze (Wj 15, 1–21); jak niewiasty wszystkich miast izraelskich wybiegły naprzeciw zwycięskiemu Dawidowi, kiedy pokonał on Goliata (1 Sm 18,6). Ale na widok radosnego tańca córki trwoga i groza złapały Jeftego za gardło — przecież złożył ślub! Biada mi córko moja! Rozdarł szaty, co dla Izraelity jest oznaką najwyższego bólu.

Złożyłem ślub przed Jahwe i nie mogę się już cofnąć (11,35).

Żadnych rozważań egzegetycznych, żadnego poszukiwania wykrętnego wyjaśnienia. Po prostu ślub został złożony i człowiek uczciwy musi go wypełnić.

Przekonują mnie zdania komentatorów, którzy upatrują pewnego związku pomiędzy postacią Jeftego a światem greckiej tragedii. Nie ma mowy oczywiście o podobieństwie polegającym na naśladownictwie. Sofokles nie znał Biblii, a starszym autorom hebrajskim (a do takich należy przecież autor — czy autorzy raczej — Księgi Sędziów) też daleki jest świat kultury greckiej. Ale przecież...

Nie chodzi przy tym o zewnętrzne jedynie podobieństwo do znanego z mitologii greckiej wydarzenia związanego z ofiarą z córki, Ifigenii, którą składał Agammemnon, chcąc w ten sposób przebłagać rozgniewanych bogów. Jest natomiast jakieś duchowe podobieństwo pomiędzy Jeftem a tragicznymi postaciami Greków, możemy to obserwować widząc bohatera, który swoim działaniem prowokuje przeciwny mu bieg wydarzeń, zaś wielkie zwycięstwo niesie w sobie nasienie klęski.

Równie pełne zgoła greckiej godności jest zachowanie córki Jeftego, nie znanej nam z imienia. Powiada jak dumna księżniczka: masz oto ojcze wypełnić twoje ślubowanie — uczyń więc ze mną wedle słów twoich (11, 36). Ma tylko do ojca jedną prośbę: niech jej pozwoli udać się z towarzyszkami w góry by tam opłakać swoje dziewictwo. Ojciec zdołał wyksztusić tylko jedno słowo: Idź!        Zdanie mówiące o opłakiwaniu dziewictwa a nie życia, wzbudziły podejrzenie uczonych komentatorów: być może nie chodziło tutaj o ofiarę z życia dziewczyny, ale o coś innego — że miała ona od tej chwili żyć w dziewictwie, jak rzymska westalka. Ale Izraelczycy nie znają błogosławieństwa związanego z dziewictwem. Pozostać dziewicą, nie dać potomstwa, wydawało się im największą hańbą, jaka może spotkać kobietę. Dlatego opłakuje nie tylko dziewictwo, ale życie, które musi oddać, nie wydawszy potomka.

Po odbyciu tej żałobnej wyprawy w góry dziewczyna powraca, a ojciec dopełnia na niej swego ślubu.             Autor świętego tekstu jest jakby onieśmielony opisując całe wydarzenie. Wie z pewnością, że ofiarowanie dziecka Bogu jest zakazane, że Molochowi oddawali swoje dzieci poganie. W 2 Księdze Królewskiej jest opis przerażającego wydarzenia — oblegany przez Izraelitów moabski król Mesza, gdy nadchodził już moment decydującego ataku, złożył na murach oblężonego miasta, w ofierze całopalnej swojego syna. Widzieli to oblegający i wydarzenie to tak wstrząsnęło wojownikami Izraela, że odstąpili od oblężenia.

Księga Sędziów mówi o dopełnieniu ślubu na córce, ale stało się to dopiero po zwycięstwie. Jefte nie ma magicznego stosunku do Boga, nie chce go zniewalać swoimi ofiarami; wie, że Bóg jedyny nie jest wschodnim, żarłocznym bożkiem, łaknącym ofiarnej krwi. On chce być wierny słowu, które wyrzekł, zaś krew córki, którą przelał, była ceną posłuszeństwa temu słowu przez siebie wypowiedzianemu.

List do Hebrajczyków, przedstawiający w 11 rozdziale długą listę bohaterów wiary, wymienia wśród nich także i Jeftego. Nadaje to pewien posmak dziwności całej sprawie. Ojcowie na ogół byli bardzo surowi w potępianiu rytualnego morderstwa popełnianego na dzieciach, czy lepiej — w ogóle na żywym człowieku, żywej istocie. Jednakże nie wszyscy — w jednym ze swoich kazań św. Ambroży, biskup Mediolanu powiedział: Nie mogę oskarżyć człowieka, który ze wszech sił starał się wypełnić przysięgę, nawet przynaglony tą smutną okolicznością, że nie było innego wyjścia jak zbrodnia.             Z łacińską precyzją wyrażony jest w tym zdaniu cały dramat Jeftego.

o. Jan Andrzej Kłoczowski OP

 

NASTĘPNY ODCINEK:
Prorocy

 

 

 

na początek strony
© 1996–2001 Mateusz