Radiowe pogadanki biblijne |
Ścigany przez wojska Saula, zagubiony w ciągłych marszach i zmęczony ukrywaniem się, Dawid postanawia schronić się w kraju Filistynów (27,1). Była to chyba dla niego bardzo trudna decyzja -- oddać się pod opiekę nieprzejednanych wrogów?
Zwraca się tedy do Akisza, króla Get, jednego z władców filistyńskich - Filistyni nie byli zorganizowani w jednolity organizm państwowy - aby mógł wraz ze swoją rodziną oraz towarzyszami zamieszkać w jego krainie. Akisz wyraził zgodę. Odpowiadało mu podtrzymywanie kryzysu wśród przeciwników, przecież wróg wrogiego króla jest naszym -- przynajmniej potencjalnym -- sojusznikiem.
Wyznaczono więc miejsce Dawidowi, Akisz Ciklag, gdzie przebywał przez rok i cztery miesiące (27,6). Nie był to czas bezczynności, trzeba było z czegoś żyć, robiono więc wyprawy wojenne. Ich przedmiotem były różne niewielkie plemiona. Dawid jednak nie informował swych gospodarzy Filistynów, jakie plemiona grabił naprawdę. Akiszowi mówił, iż napada na mieszkańców Negebu, którzy byli sprzymierzeni z Judejczykami. W rzeczywistości napadał tylko na wrogów Izraela, pozbawiając się w ten sposób nieprzyjaznych sąsiadów, mogących w przyszłości zagrażać przyszłemu królowi.
Nieprzyjemny moment nastąpił, gdy ogłoszono wyprawę na Izraela i wodzowie poczęli gromadzić się w Afek (r. 29). Wraz z Akiszem pociągnął także i Dawid, ale wodzowie filistyńscy nie zgodzili się na jego udział w bitwie, bowiem nie dowierzali - i chyba słusznie - Dawidowi. Poszedł więc Dawid na Amalekitów.
I oto w dwa dni po powrocie przybywa do Ciklag człowiek w podartej odzieży, z głową posypaną piaskiem. Staje szybko przed obliczem Dawida, a padając przed nim na twarz, opowiada o klęsce Izraela. Mówi o śmierci wielu Izraelczyków, a także o tej najważniejszej śmierci -- Saula i jego syna Jonatana. Porażony tą wieścią Dawid zapytał przybysza, skąd wie o śmierci Saula. Przybysz odpowiada, że znalazł się "przypadkiem" (2 Sm 1,6) na górze Gilboa w samym momencie klęski Saula. Ten stał wsparty na włóczni, widocznie ranny (wiemy z innego opisu, iż jego ciało było przeszyte strzałami łuczników). Widząc zbliżającego się człowieka Saul zapytał, kim on jest, a dowiedziawszy iż jest Amalekitą, rozkazał: zbliż się do mnie i zabij mnie, bo ogarnęła mnie słabość, ale jeszcze żyję (1,9). "Przystąpiłem więc" -- kontynuuje Amalekita swą opowieść -- "i zabiłem go, bo wiedziałem, że nie będzie mógł przeżyć swego upadku". Zachował się nad wyraz przytomnie-- zabiwszy (czy może lepiej -- dobiwszy Saula) -- zabrał mu królewski diadem oraz naramienniki, czyli oznaki władzy. Teraz składa je u stóp Dawida.
Dawid już wie, że jego prześladowca nie żyje, ale wie, że był to namaszczony przez Jahwe król, któremu należy się szacunek. Wobec majestatu śmierci pomazańca Dawid rozrywa swe szaty, rozdziera je na znak żałoby, a następnie wraz z towarzyszami lamentuje, płacze i pości do wieczora.
Ale pozostaje tajemnicza postać świadka tego wydarzenia. Dawid więc zaczyna przesłuchanie -- najpierw trzeba ustalić tożsamość, więc pyta -- kim jesteś? Odpowiedział: jestem synem pewnego osiedleńca, Amalekity (1,12). Nie jest więc tak całkowicie cudzoziemcem, jest zamieszkującym kraj sprzymierzeńcem, który winien orientować się tym, że dla Izraelczyków "pomazaniec" był kimś świętym, nietykalnym, kimś na kogo nie wolno było podnosić ręki. Dawid pyta go z wyrzutem: Jakże to nie obawiałeś się podnieść ręki, by zabić pomazańca Jahwe? (1,14)
I przywołał jednego z młodych swych wojowników, któremu nakazał zabić królobójcę.
Obok tego, że ów Amalekita pogwałcił szacunek dla prawa i dla świętości, cała sprawa ma oczywiście aspekt polityczny. Amalekita ten wiedział co czyni, przynosząc Dawidowi koronę i naramiennik. Na początku Kodeksu Hammurabiego jest wizerunek króla, któremu bóg Szamasz podaje koronę i naramienniki. Takim bogiem Szamaszem chciał być dla Dawida ów Amalekita. Wiedział, że obydwaj, Saul i Dawid rywalizowali o władzę, i chciał wykorzystać nadarzającą się okazję, aby upiec na tym swoją pieczeń. Może powstać wątpliwość -- może to nie na żądanie króla, ale z własnej woli zabił Saula, aby obdarzając Dawida koroną zdobyć jego względy? Dawid jako człowiek Boży i jako polityk wykazuje dużą trzeźwość umysłu. Nie może dopuścić, aby padł nań jakimkolwiek cień udziału w śmierci Saula, bo nie miałby wtedy szans na koronę. Nie chciał zresztą nigdy zabijać Saula -- przecież miał tyle okazji, aby pozbawić Saula życia w otwartej walce, a jednak nie uczynił tego.
Budzi się do życia Dawid-poeta. Wyśpiewał pieśń żałobną o Saulu i o jego synu Jonatanie. Jak notuje autor Księgi Samuela, pieśń owa, dla nauki synów judzkich zapisana jest w Księdze Sprawiedliwego:
Chluba Izraela na twych górach zginęła
Jakżeż padli bohaterowie
*
Saul i Jonatan -- mili i ukochani --
za życia i po śmierci są nierozdzielni
Byli szybsi od orła
nad lwy silniejsi
*
jakżeż mi ciebie żal, mój bracie Jonatanie
tak bardzo cię umiłowałem
Droższa mi była twa miłość
nad miłość niewieścią
(2 Sm 1,19-26)
Saul nie żyje -- Dawid-poeta wyśpiewał pieśń żałobną. Jednak jego sytuacja zmieniła się zasadniczo -- nie musi już przecież się uciekać przed Saulem po górach ani szukać schronienia u Filistynów.
Energiczny dowódca wojsk ustanowił królem czwartego z kolei syna Saula -- Iszbaala (trzej starsi polegli w bitwie na wzgórzach Gilboa). Był on dość nieudolny, jednak Abnerowi było to na rękę -- w ten sposób on sam mógł sprawować władzę. Ale sytuacja polityczna była groźna: Filistyni stanowiący śmiertelne zagrożenie dla Izraelczyków, umocnieni zwycięstwem, panoszyli się coraz bardziej, a lękliwy król uciekł na drugi brzeg Jordanu, tam, gdzie nie zapuszczały się zagony nieprzyjaciela.
Co w tej sytuacji robi Dawid? Opuszcza siedziby filistyńskie i szukając pomocy w wyroczni Jahwe, udaje się do Hebronu, miasta położonego w południowych połaciach terenu zajętego przez jego rodzinne pokolenie Judy. Jest to posunięcie nader roztropne, bowiem nie ustawi go od razu w konflikcie, nieuniknionym zresztą, z Iszbaalem, który panował nad plemionami północnymi. Jednak Judejczycy nie chcieli panowania z północy. Mamy tutaj -- warto może zaznaczyć -- pierwsze wyraźniejsze ślady późniejszego rozłamu. Dlatego przybyli tam [do Hebronu] mężowie judzcy i namaścili Dawida na króla nad domem Judy (2 Sm 2, 4).
Rozpoczęła się walka o władzę.
Ma ona różny przebieg, jest krwawa bitwa, ale jest też chytra dyplomacja. Wojskowy dowódca północy w pewnym momencie doszedł do wniosku, iż korzystniej dla niego i dla kraju będzie zjednoczyć się pod przewodem Dawida. Rozpoczął tajne rokowania z Dawidem, co jednak wywołało niezadowolenie w obozie zwolenników Dawida, a ściśle biorąc jego dowódcy wojskowego Joaba. Wykorzystując dawne porachunki, zamordował on podstępnie Abnera.
W rzeczy samej jednak chodziło o to, aby nie zagroził on jego -- Joaba -- stanowisku. Śmierć ta rzuciła cień na Dawida: że posługuje oto się skrytobójstwem dla podbicia kraju północnego i dla poszerzenia zakresu swej władzy. Jest jednak prawdą -- Księga Samuela bardzo mocno to podkreśla -- iż Dawid nie brał udziału w tej zbrodni. Rzuca wręcz klątwę na Joaba: Ja i moje królestwo jesteśmy na zawsze wolni od winy wobec Jahwe za krew Abnera, syna Nera. Niech spadnie [ona] na głowę Joaba i na cały ród jego ojca. Niech nie braknie nigdy w domu Joaba [cierpiących] na upływ nasienia i na trąd, zdatnych [tylko] do kądzieli, ginących od miecza i łaknących chleba. (5,3)
Jednak Abner był zbyt silną indywidualnością, na której opierała się cała państwowość efemerycznego królestwa północnego. Iszbaal poczuł się zupełnie bezradny jako król, gdy zabrakło mu energicznego i przedsiębiorczego dowódcy. Do podobnego wniosku doszli i jego poddani, zresztą ci, którzy należeli do tego samego pokolenia Beniamina. Drogą do zjednoczenia mogła być tylko "eliminacja" Iszbaala. Spiskowcy zakradli się w nocy do domu, w którym spał nieszczęsny król i zabiwszy go, ucięli mu głowę. Sądzili naiwnie, że przybywszy do Dawida z głową jego przeciwnika, a zarazem syna prześladowcy, zostaną sowicie nagrodzeni. Spotkało ich jednak srogie rozczarowanie: oburzony do żywego, Dawid nakazał surowo ukarać królobójców, którzy ośmielili się podnieść rękę na pomazańca i to jeszcze w tak podstępnie niegodziwy sposób.
Choć jednak Dawid nie uczynił nic, co by oddawało mu władzę w ręce, ona niejako sama do niego przyszła. I to bardzo dosłownie, gdy przybyli do Dawida przedstawiciele wszystkich pokoleń Izraela (5,1) i wezwali go do przyjęcia namaszczenia królewskiego. Argumentacja była decydująca: Dawid pochodzi z ich rodu (oto my jesteśmy twoją kością i ciałem twoim); dalej -- jeszcze za życia Saula, zanim wybuchł nieszczęsny konflikt, właśnie Dawid prowadził Izraela do zwycięskich bitew. Pomiędzy ludem rozniosła się wieść o tym, iż Samuel namaścił ukradkiem Dawida na króla jeszcze za życia Saula. Powiedziano bowiem -- tobie Jahwe powiedział, iż paść masz lud Izraelski.
I przyszli wszyscy starsi Izraela do króla do Hebronu: król Dawid zawarł z nimi przymierze wobec Jahwe w Hebronie i namaścili Dawida na króla nad Izraelem.
Tak rozpoczął się nowy rozdział w dziejach Izraela.
Jak przystało na wybitnego przywódcę politycznego i religijnego, Dawid postanowił zorganizować życie całego Izraela wokół jednego miejsca, w którym zebrano by wszystkie pamiątki religijnej tożsamości Narodu. To miejsce byłoby centrum politycznej jedności wszystkich plemion.
Cóż to za miejscowość została przez Dawida upatrzona na stolicę? Jerozolima była starym kananejskim miastem zwanym Uruszalim ("budowla boga Salem"). Miasto było i pozostało legendą, krążyło o nim wiele opowieści, przekazywanych przez starożytną tradycję biblijną. Miało to być miasto króla i kapłana Melchizedeka, który ofiarował Bogu w ofierze chleb i wino. Tam miała się znajdować Góra Moria, na której Abraham zamierzał -- z Bożego rozkazu -- złożyć w ofierze swego syna Izaaka.
Teraz Jerozolima miała się stać miastem świętym, w którym będzie przechowywana Arka Pana, w wybudowanej przez Salomona świątyni. Ale trzeba było najpierw miasto zdobyć, było ono bowiem w posiadaniu Jebuzytów, jednego z najstarszych narodów zamieszkujących Kanaan. Jerozolima były doskonale ufortyfikowana --położenie na skalistej górze, otoczonej głębokimi na 100 metrów jarami, jak również znakomite umocnienia inżynieryjne, pozwalały Jebuzytom przechwalać się wobec Dawida: Nie wejdziesz tutaj, bo [nawet] ślepi i kulawi cię odeprą (5,6) co miało oznaczać, iż praktycznie nie trzeba było bronić miasta, stanowiącego niezdobytą twierdzę. Jednakże wojna to nie tylko przewaga sił i środków militarnych, ale także fortele. Najbardziej niezdobyta twierdza musiała zawsze posiadać dostęp do wody oraz zapasy pozwalające przeżyć obrońcom. Dawid wiedział, iż istnieje kanał doprowadzający wodę ze źródła na górę, do miasta. Tym kanałem śmiały i okrutny Joab, którego poznaliśmy już jako wiernego Dawidowi watażkę, wdarł się z kilkoma śmiałkami nocą do miasta, a panika wśród mieszkańców umożliwiła zdobycie Jerozolimy.
Zaraz po opanowaniu miasta, Dawid przystąpił do umocnienia jego fortyfikacji -- Księga Samuela nadaje teraz miastu nazwę Miasta Dawidowego. Jeszcze bardziej do świetności miasta przyczyniła się budowa cedrowego domu -- pałacu, jaki wznieśli specjaliści sprowadzeni od Chirama, króla Tyru.
Porządkowanie życia politycznego i zakładanie nowych instytucji, które miały podtrzymywać państwo, wymagało także uporządkowania form kultu religijnego. Dotychczas były liczne miejsca, w których składano ofiary Panu, co nie sprzyjało umacnianiu się wiary w Boga Jedynego. Najważniejszym sanktuarium było to, w którym przechowywano Arkę: świętą skrzynię z drzewa, a w niej "Tablice Przymierza" , zawierające wyryte na nich słowa Dziesięciorga Przykazań. Arka znajdowała się, po jej uwięzieniu przez Filistynów, w Kirijat-Jearim w Efrata. Dawid postanowił sprowadzić ją do Jerozolimy.
Była to jednak podróż bardzo dramatyczna -- jak dramatyczne są całe dzieje Arki. Arkę włożono na nowy wóz, co było sprzeczne z zapisem w Księdze Kapłańskiej, który stanowił, iż tylko kapłanom (lewitom) wolno było nosić Arkę. Prawdopodobnie lewici nie byli przychylni pomysłowi zmiany miejsca sanktuarium, więc odmówili jej niesienia i musiała być transportowana przez woły.
Załadowano więc Arkę na wóz i ruszyła w drogę, wozem zaś kierowali Uzza i Achio. Dawid zaś i cały dom Izraela weselili się przed Jahwe ze wszystkich sił przy śpiewie pieśni i dźwiękach cytry, harfy, bębenków, grzechotek i cymbałów(6,5). Człowiek starożytny wyraża swoje przeżycia o wiele swobodniej niż okiełznany sztywną etykietą współczesny Europejczyk.
Ale oto wydarzyło się coś przerażającego. W drodze do Jerozolimy wóz z Arką przybył na klepisko Nakona. W pewnym momencie woły szarpnęły i Arka przechyliła się, grożąc upadkiem. Cóż więc robi woźnica? To samo, co zrobiłby każdy -- chwyta ją ręką i podtrzymuje, nie pozwalając na upadek. Ale Jahwe zapłonął gniewem na Uzzę i zabił go za to wykroczenie, tak -- że umarł tam koło Arki Bożej (6,7).
To tajemnicze wydarzenie pobudzało od wieków pomysłowość interpretatorów. Ojcowie Kościoła czytali to wydarzenie w świetle Ewangelii i jej przemiany religijnej relacji z Bogiem w kierunku radykalnej interioryzacji -- uwewnętrznienia. Przypuszczali więc, że w tym wypadku mamy do czynienia nie tylko z oczywistym -- mimo konieczności -- nadużyciem, bowiem Uzza nie był Lewitą i nie miał prawa do dotykania Arki -- ale także z aktem wewnętrznym, polegającym na jakimś braku szacunku dla świętości Pana. Jest to niewątpliwie tłumaczenie przekonujące chrześcijan, którzy tak przecież podchodzą do świętości. Ale czy nie ma w tekstach Starego Testamentu idei świętości wyrażającej się przekonaniem, iż Boża immanencja, Boże działanie w świecie wyraża się i w tym także, że istnieją widzialne znaki Jego świętej obecności, wobec których należy zachować taki sam szacunek jak dla samego Pana? "Święty" to tyle, co oddzielony, odmienny, przypisany Panu i dlatego niedotykalny.
Dawid wpadł w przerażenie. Czyż to wydarzenie nie oznaczało jakieś przekleństwa dla niego samego? W każdym razie zakazał dalszej podróży i zatrzymał Arkę w domu Obed Ewdoma, Getejczyka. Przebywała tam Arka przez trzy miesiące. Ale oto doniesiono Dawidowi, że Pan błogosławi domowi Obed -- Edoma, co oznaczało, iż Pan jest gotów zamieszkać na Syjonie, w Jeruzalem. Ponownie więc udano się w radosnym pochodzie, a Dawid przepasany lnianym efodem tańczył ze wszystkich sił przed Jahwe (6,14). Arkę przyniesiono do zupełnie nowego namiotu, tamten stary z czasów Mojżesza pozostał w Gibeonie. Tam także Dawid złożył ofiary i pobłogosławił cały lud w imię Jahwe Pana. Postępując tak, czyni Dawid zadość starożytnemu obyczajowi, które na króla nakładało - obok państwowych - także religijne obowiązki, aby w szczególnie uroczystych momentach składać ofiary przez Bogiem. Królestwo Dawida rozkwitało.
Dawid zapanował więc w Jerozolimie i nad całym Izraelem. Sprowadził Arkę do swego miasta, sam zamieszkał w królewskim pałacu. Pan obdarzył go pokojem ze strony otaczających go wrogów (7,1). Dawid był jednak niespokojny, zwierzył się z tego prorokowi Natanowi -- sam oto mieszkam w mieszkaniu cedrowym, w rozległym pałacu, a Arka Boża wciąż przechowywana jest w Namiocie. Natan poparł pomysły króla, sądząc, że taka jest wola Pana. Jednak w nocy miał sen, w czasie którego usłyszał Głos, którego sens zmienił zupełnie zapatrywania Natana.
Sny pełnił ważną rolę w Biblii. Pan przemawiał do proroków i do zwykłych ludzi, wybranych, aby pełnili ważną rolę w dziejach zbawienia. Fenomen proroctwa, który jest tak ważny dla zrozumienia samej istoty religii biblijnej, którą słusznie można określić mianem "religii profetycznej" -- omówimy później. Teraz wystarczy wspomnieć, że sens przesłania, jakie w imieniu Jahwe Natan ma przekazać Dawidowi, jest dwojaki: (1) ma mu oznajmić wolę Pana w odniesieniu do chwili obecnej, a więc w sprawie dla króla aktualnie najważniejszej: czy wolno mu rozpocząć budowę świątyni dla Pana czy też nie?; (2) słowa skierowane przez Natana do Dawida wybiegają w przyszłość, stanowią zapowiedź bardzo ważną dla Bożych planów zbawienia.
Cóż więc ma czynić Dawid? Budować świątynie, czy też powstrzymać się od tego zbożnego przecież zamiaru? Słowa Jahwe przywołują pamięć dawnych dni: czyż Jahwe kiedykolwiek upominał się o budowę dla Siebie "domu cedrowego" (7,7)? Poprzez usłyszane przez Natana słowa przebija jakby nuta zdziwienia: po co chcesz budować mi świątynię, skoro Ja się tego nie domagałem? Czyż nie wystarczy Mi "namiot"?
Słusznie jednak komentatorzy każą nam poszukać bardziej wyczerpujących informacji dotyczących budowy świątyni przez Dawida w Pierwszej Księdze Kronik, która jest jakby oficjalną historią panowania Dawida i jego bezpośrednich potomków. Podana tam wersja słów, jakie Natan usłyszał od Pana i przekazał Dawidowi, zawiera jasne stwierdzenie: "Nie ty wzniesiesz Mi dom na mieszkanie" (1 Krn 17,4).
W tekstach Księgi Samuela odczytać można pewien niuans: jej autor (autorzy) wydają się nie sprzyjać samej idei budowy świątyni, zbyt byli przywiązani do tradycji pustynnej, do heroicznego rozdziału dziejów narodu wybranego. Budowa świątyni oznacza instytucjonalną stabilizację religii, rozbudowę elementu kultowego. Autorzy ci wydają się kierować tą samą myślą, który były bliska prorokom: trzeba być wiernym pierwszej miłości, która przecież kształtowała się w czasie czterdziestoletniej wędrówki.
Ale w tej samej Księdze Kronik natrafiamy na słowa, w których Dawid tłumaczył swojemu synowi i następcy, dlaczego Jahwe nie pozwolił mu wybudować świątyni: "Wiele krwi rozlałeś, powiedział Pan -- prowadząc wielkie wojny; dlatego nie zbudujesz Domu Imieniu mojemu; albowiem wiele krwi rozlałeś na ziemi przed obliczem moim" (1 Krn 22,8). Dawid zbierał już materiały budowlane, sprowadził z zagranicy specjalistów, ale do samej budowy nie ważył się przystąpić bez zgody Pana.
Natan przekazał też Dawidowi ważne słowa dotyczące przyszłości. Najpierw przypomniane zostają fakty -- oto on sam, król Dawid, jest wzięty "z pastwiska od trzody" (2 Sm 7,8), aby był -- mówi Pan "władcą nad ludem moim". Ten dar nie będzie Dawidowi nigdy odjęty, jak stało się to udziałem nieszczęsnego Saula.
Ale obietnice Pana idą dalej. Nie dotyczą już tylko Dawida i jego bezpośredniego następcy. Padają tajemnicze słowa: "...ustanowię twego potomka, pochodzącego od ciebie, i umocnię jego królestwo. On wybuduje dom dla mego imienia, a ja umocnię jego tron królewski na wieki. Ja mu będę ojcem, a on będzie mi synem...Dom twój i twoje królestwo będą trwały na wieki, a twój tron będzie utwierdzony na zawsze" (2 Sm 7, 12b -- 14a.16).
Po raz pierwszy spotykamy na kartach Biblii tak wyraźnie wypowiedziane proroctwo dotyczące przyszłego króla, w którym Dom Dawida, czyli cały jego ród, będzie miał panowanie na wieki. Słowa tego proroctwa chrześcijanie rozumieli zawsze jako zapowiedź przyjścia Mesjasza, Króla, który ma przyjść kiedy wypełnią się czasy, czyli w czasach ostatecznych (z grecka mówimy -- eschatologicznych).
Święty Łukasz, opisując w swej Ewangelii scenę Zwiastowania Maryji, zapisuje takie oto słowa, z jakimi Archanioł Gabriel zwracał się do Dziewicy poślubionej mężowi, któremu był na imię Józef: "Pan Bóg da mu tron jego ojca Dawida" (Łk 1,32).
Autor listu do Hebrajczyków, tekstu Nowego Testamentu skierowanego do rodaków Jezusa, uzasadniając jego mesjańską godność, odwołuje się także do słów proroctwa Natana: "Ja będę dla niego ojcem, on będzie mi synem" (Hbr 1,5).
Dawid, gdy usłyszał słowa Boga, odpowiedział Panu słowami pięknej modlitwy, w której wyraził całą swoją wdzięczność i świadomość własnej niegodności: "Cóż więcej może Ci rzec Dawid? Ty znasz przecież sługę swego, Panie mój, Jahwe. Ze względu na Twoje słowo i według zamierzeń Twego serca czynisz, dając poznać Twemu słudze te wielkie rzeczy" (7,21)
Znane portugalskie przysłowie powiada, iż Bóg pisze prosto po krzywych liniach ludzkiego życia. Także i drogi Dawida nie były proste, również i nim kierowały namiętności i okrucieństwo. Bohaterowie biblijni nie są bohaterami budujących opowiastek dla dzieci i młodzieży, to ludzie trudni, ale prawdziwi, ludzie z krwi i kości, może nawet zbyt wiele mają tej krwi i kości w sobie...
Opowieść o grzechu Dawida rozpocznę od przytoczenia pięknego fragmentu Drugiej Księgi Samuela: "Na początku roku, w porze, kiedy królowie wyruszają na wojnę, wysłał Dawid Joaba z jego sługami i całym Izraelem" (2 Sm 11,1). Początek roku to według obyczaju starożytnego Izraela wiosna, czyli koniec pory deszczowej.
W czasie tej wyprawy Joaba Dawid pozostaje w Jerozolimie. Można wyobrazić sobie tę scenę. Jest piękny, wiosenny wieczór. Dawid przechadza się po tarasie domu królewskiego i w pewnym momencie z daleka widzi kąpiącą się kobietę. Autor dodaje, jakby dla usprawiedliwienia nagłej namiętności, która zawładnęła królem: "a była ona nadzwyczaj piękna" (2 Sm 11,2). Dawid pyta, kim jest owa piękność. Słyszy, iż "jest to Betszeba, żona Uriasza Hetyty". Choć jest żoną jego sługi, Dawid każe ją do siebie sprowadzić i obcuje z nią jak z własną kobietą. Po powrocie do domu Batszeba przekazuje Dawidowi wiadomość, iż za sprawą króla stała się brzemienna. Za cudzołóstwo karano śmiercią, więc Batszeba liczy na pomoc rozmiłowanego w niej króla. Ten obmyślił prosty -- jeżeli nie prostacki -- wybieg. Oto wezwie Uriasza z wojny, aby ten poznał w tym czasie swoją żonę. "Poznać" to w języku biblijnym słowo na określenie intymnego obcowania małżonków, czy w ogóle -- kobiety i mężczyzny. Uriasz jednak, przyjęty przez króla z wielkimi honorami, w geście solidarności ze swymi towarzyszami ponoszącymi trudy wojenne, nie poszedł do domu, aby "poznać" swą małżonkę, lecz spał ze sługami królewskimi. Gdy powtórzyło się to jeszcze następnego dnia i wyszło na jaw, iż naiwnie przebiegły plan Dawida spalił na panewce i nie doprowadził do zatuszowania sprawy, król wezwał Uriasza i przekazał mu list do Joaba, w którym nakazał, aby w czasie bitwy ustawił Uriasza na najbardziej niebezpiecznej pozycji, a następnie odstąpił, narażając tym samym na śmierć. Wiezie więc Uriasz zdradziecki list z wyrokiem śmierci na samego siebie i wręcza swemu dowódcy. Ten chętnie spełnia rozkaz Dawida, świadom tego, iż każda słabość króla umacnia jego -- Joaba -- pozycję na dworze i w państwie. Uriasz więc ginie -- ktoś ponosi śmierć za wiarołomstwo -- ale ofiarą nie jest stronna winna. Batszeba odbywa przepisaną prawem żałobę i zostaje sprowadzona do pałacu królewskiego, stając się oficjalną żoną Dawida. Mogło by się więc wydawać, że wola suwerena stanowi prawa, nawet wbrew prawu Bożemu. Można jednak oszukać ludzi, Boga oszukać nie można.
Staje oto przed Dawidem prorok Natan, ten sam, który wieścił wieczne panowanie jego domowi; tym razem jednak jest głosem Boga, zagniewanego nikczemnością pomazańca. Dawid słyszy taką oto opowieść: do bogatego człowieka przyszedł gość, którego należało godnie przyjąć. Bogacz, zamiast sięgnąć po owieczkę z własnego stada, każe sługom wziąć jedyną owcę, jaka pozostała biedakowi, i tę właśnie przyrządzić gościowi na potrawę. Król, posłyszawszy o tak wielkiej nieprawości, wpadł w urzędowy gniew i porywczo wykrzyknął: "człowiek ten zasłużył na śmierć" (12,5).
Ze zdumieniem jednak słyszy twarde słowa proroka: "Tyś jest tym człowiekiem". Wszyscy mamy skłonność do tego, aby domagać się sprawiedliwości w ogóle, natomiast mocne słowa Natana skierowują uwagę Dawida na jego własne postępowanie. Wszak to on odebrał owieczkę biedakowi, co więcej -- samego biedaka pozbawił życia. Wiadomo jak postępują królowie, ale władca Izraela ma nad sobą Boga, który upomina się o krew biedaka, rozlaną przez władcę w porywie namiętności. Spotka za to Dawida kara: dziecię, owoc wiarołomnej miłości umrze, a w samej rodzinie królewskiej nastąpią niesnaski -- " z twego własnego domu powstanie przeciw tobie nieszczęście" (12,11).
Tutaj Dawid, który uprzytomnił sobie wreszcie miarę popełnionej niegodziwości, wyznaje ze skruchą: "Zgrzeszyłem przeciw Jahwe" (12,11). Natan daje skruszonemu małe światełko nadziei: ty nie umrzesz, ale twój syn, owoc wiarołomnej miłości, odejdzie po urodzeniu z tego świata. Dawid przyjmuje wyrok z pokorą, a na wiadomość, że dopiero co urodzone dziecię, jego i Batszeby, zachorowało -- padł w prochu przed Panem i wyznając swój grzech błagał o zmiłowanie dla niewinnego chłopczyka.
Na początku psalmu 51 spotykamy taką notatkę -- Psalm Dawida. Gdy go odwiedził Natan prorok po tym, jak wszedł był do Batszeby (51,1-2).
Zmiłuj się nade mną Boże, wedle miłosierdzie twego
i w wielkiej dobroci zmaż moje winy.
Obmyj mnie całego z nieprawości mojej
i z grzechu mojego oczyść mnie.
Albowiem znam winy moje,
i mój grzech jest zawsze przede mną.
Tobie, Tobie samemu zgrzeszyłem
i zło w oczach Twoich czyniłem
abyś okazał się sprawiedliwy w Twoim wyroku
i prawy w Twoim sądzie.
(Ps 51, 2-6)
Gdy umarło dziecko, Dawid pocieszał swoją żonę Batszebę, a owocem owego pocieszania był syn, który odziedziczy po ojcu tron i panowanie, słynny Salomon.
o. Jan Andrzej Kłoczowski OP
NASTĘPNY ODCINEK:
Psalmy
na początek strony © 1996–2001 Mateusz |