Radiowe pogadanki biblijne |
Czasami w dziwny sposób pojawiają się bohaterowie na biblijnej scenie wydarzeń. W dziwny też sposób pojawia się Dawid, można powiedzieć, że wprowadzony jest aż trzykrotnie. Opowiedzmy więc, jak to było...
Pierwsze pojawienie jest dziełem Samuela, wypełnieniem przez niego po raz ostatni roli "namaszczającego". Saul został odrzucony przez Boga z powodu nieposłuszeństwa, ale monarchia, skoro powstała, ma trwać. Nie ma jednak konstytucyjnych sposobów przekazywania władzy. Samuel słyszy więc głos Pana, który każe mu napełnić oliwą róg i udać się do Betlejem, do Jessego, gdyż pomiędzy jego synami Pan upatrzył sobie następnego króla po odrzuconym Saulu. Przezorny starzec oponuje -- Saul już do tego stopnia utożsamił się z władzą, że gdy tylko dowie się, iż inny człowiek został namaszczony na króla, nie omieszka podnieść ręki na Widzącego. Władza jest narkotykiem i biada tym, którzy jej skosztują nieprzygotowani. Pan uspakaja Samuela: ma on udać się do Betlejem pod pretekstem składania ofiary, nikt nie powinien się nawet domyślić prawdziwego celu jego przybycia.
Tak też się dzieje. Samuel przybywa do Betlejem, a na jego spotkanie wybiega przelękniona starszyzna -- pytają, czy jego przybycie oznacza pokój czy też jakieś niebezpieczeństwo. Z Widzącymi nigdy nie wiadomo, co zrobią i do czego będą nawoływali. Uspakajają ich słowa Proroka -- jego przybycie oznacza pokój, przybył złożyć ofiarę i pragnie, aby wszyscy się zgromadzili. Dokonano oczyszczenia, oczyścili się także Jesse i jego synowie. Gdy Samuel ujrzał jednego z nich, Eliba, zapewne mężczyznę postawnego, sądził, że ten ma być namaszczony. Pan jednak rzekł do Samuela: "Nie zważaj ani na jego wygląd, ani na jego wzrost, gdyż nie wybrałem go, nie tak bowiem człowiek widzi, jak widzi Bóg, bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce (16,7)."
Żaden też z przedstawionych synów Jessego nie znalazł łaski w oczach Pana, Samuel zapytał więc, czy to wszyscy synowie, czy nie ma jeszcze jakiegoś? W odpowiedzi usłyszał, że pozostał jeszcze jeden, najmniejszy, ale ten pasie owce. Samuel rozkazał, aby po niego posłano, bowiem nie zasiądzie do uczty, jeżeli nie zobaczy i najmłodszego. Przywołano Dawida -- powstał i przyprowadzono go: był on rudy, miał piękne oczy i pociągający wygląd. (16.12).
Samuel nie miał już wątpliwości -- to ten ma być namaszczony. Wziął więc róg i namaścił oliwą głowę chłopca. I podobnie jak było z Saulem, Duch Pański zstąpił na Dawida i opanował go.
Taki właśnie jest ukryty początek dziejów Dawida. Ukryty, bowiem chyba nikt, z nim samym włącznie, nie rozumiał sensu tych wydarzeń, których bohaterem stał się Dawid. Biblia przedstawia dwa wejścia Dawida na scenę publiczną -- dlaczego w ten sposób? Uczeni wyjaśniają, że obecna Księga Samuela jest wynikiem redaktorskiej pracy późniejszych pisarzy, którzy zachowali teksty pierwotne, scalając je i poddając literackiemu opracowaniu. Zachowano jednak dwie tradycje i tak jest dobrze.
W pierwszej Dawid zjawia się na dworze Saula, wezwany do tego, aby grał przy królu. Tradycja druga jest bohaterska -- Dawid pojawia się na scenie triumfalnie, jako zwycięzca Goliata. Zachowując na następne nasze spotkanie barwną opowieść o triumfie chłopca z procą nad olbrzymem, opowiedzmy dzisiaj tę pierwszą.
Saul poróżnił się z Samuelem, który odmówił mu prawa do pojednania się z Bogiem. Odrzucenie przez Pana okazało się definitywne. Odnajdujemy w tekście biblijnym tajemnicze zdanie: Saula natomiast opuścił Duch Pański, a opętał go duch zły, zesłany przez Boga (16,14).
Współcześni komentatorzy zgodnie tłumaczą owego "złego ducha" jako rodzaj choroby psychicznej, duchowego smutku. To zaś, że Pan zesłał to doświadczenie na Saula, wyjaśnia się nieumiejętnością odróżnienia przez autorów biblijnych bezpośredniego i pośredniego działania Boga. Późniejsza teologia odróżniała przyczyny pierwsze od drugich, nie każde wydarzenie w świecie było spowodowane wprost i bezpośrednio interwencją Boga. Tak czy inaczej, dusza Saula jest chora i potrzebna była terapia. Współcześnie mówi się wiele o muzykoterapii, o kojeniu psychiki dźwiękami muzyki. Okazuje się, że starożytnym nie było to obce. Trawiony niepokojem Saul zgodził się na propozycję dworzan, aby znaleziono kogoś umiejącego dobrze grać na instrumencie muzycznym. Znaleziono Dawida, a ojcu jego Jessemu polecono wysłać go na dwór, aby zabawiał króla grą. Jesse wiedział, że trzeba zdobyć łaskę królewską, więc wysłał syna, zaopatrując go w dary -- pięć chlebów, bukłak wina oraz jednego koziołka. Dawid przybył do Saula i grał, a gra ta spodobała się królowi, który pokochał Dawida jak syna. A gdy zły duch dopadał nieszczęsnego króla, Dawid brał cytrę i grał, a natychmiast smutek opuszczał duszę Saula.
W ten niewinny sposób zawiązuje się węzeł kolejnego dramatu.
Artyści chętnie przedstawiali Dawida i nie ma w tym nic dziwnego: uczynili swoim pupilem jednego spośród siebie. Szczególnie umiłowali Dawida rzeźbiarze i malarze renesansowi, dla których młodzieniec, dumnie wsparty nad leżącą u jego stóp głową Goliata, stanowił dobrą okazję do pokazania piękna ludzkiego ciała.
Bardzo znany jest Dawid, młodzieńcze dzieło Michała Anioła, ale do mnie bardziej przemawia rzeźba Verocchia, starszego od Michała Anioła mistrza florenckiego. Michał Anioł przedstawił Dawida wielkiego, mocarnego. Dawid Verocchia jest młodzieńcem, stojącym dumnie nad głową Goliata, wspartym lewą ręką o biodro, w prawej dzierżąc krótki mieczyk. Bliższy też jest ten Dawid opowieści biblijnej, która każe bohaterowi zgoła przez przypadek znaleźć się na polu walki. Opowiedzmy więc po kolei jak to było.
Filistyni wystąpili przeciw Izraelowi i zalegli obozem w Dolinie Terebintów, pomiędzy Soko a Azeką. Te miejscowości są położone ok. 20 kilometrów na wschód od Betlejem. "Terebint" to nazwa palestyńskiej odmiany dębu, czcigodnego drzewa, pod którym często siadywali patriarchowie, jak pod owymi dębami w Hebronie, pod którymi Abraham dostrzegł zbliżających się trzech Gości.
Filistyni rozłożyli się obozem na jednej górze, zaś Izraelczycy na drugiej, obie armie przycichły szykując się do walki. Pomiędzy nimi roztaczała się rozległa dolina. Mamy więc scenę, mamy chóry, trzeba jedynie aby wystąpiły -- jak w czcigodnej tragedii -- osoby bohaterów.
I oto zjawia się pierwszy -- wysoki na sześć łokci i jedną piędź; na głowie miał hełm spiżowy i był ubrany w zbroję z łusek; zbroja jego ważyła pięć tysięcy syklów spiżu. Na nogach miał spiżowe nagolenniki i włócznię spiżową w ręku (1 Sm 17, 5-6) . Goliat. Wystąpił potężny i pyszny, wzywając któregoś z wojowników izraelskich na pojedynek -- wybierzcie spośród siebie człowieka i niech zejdzie do mnie do walki. Izraelitów jednak, wraz z Saulem, zdjęła trwoga, jak skrzętnie odnotowuje autor Księgi Samuela.
Aby zrozumieć ten lęk, spróbujmy wyobrazić sobie Goliata. Widać pozostawił po sobie pamięć grozy: jego wzrost (sześć łokci i jedna piędź) w przeliczeniu na nasze miary jest nadludzki - 2,92 m. Widocznie dlatego tłumacze Biblii na język grecki (Septuaginta) nieco Goliata umniejszyli, obdarowując go wzrostem "tylko" 2,02 m. Ile taki olbrzym mógł udźwignąć uzbrojenia? Jeżeli sykl, jak zapewniają specjaliści, to ok. 12 naszych gramów, to uzyskujemy liczby astronomiczne -- pomnóżmy 12 x 5000 = 60 000. Sporo -- 60 kilogramów?
Poznajmy Dawida, po raz drugi, raz już bowiem przecież poznaliśmy go jako młodzieńca, posłanego na dwór Saula, aby koił jego niepokój muzyką. Teraz jawi się nam jako najmłodszy z synów Jessego, którego trzej starsi byli właśnie wraz z Saulem na wyprawie wojennej. Jesse każe najmłodszemu udać się do obozu wojennego, aby zanieść braciom jedzenie (efę przypieczonego zboża i dziesięć chlebów) a dla dziesiętnika dziesięć serów.
Wysłany przez ojca Dawid przybywa do obozu właśnie w chwili, gdy obydwa wojska rozłożone są naprzeciw siebie, a na czoło Filistynów wystąpił Goliat, aby drwiąco wzywać ich do walki.
Pomiędzy wojownikami izraelskimi krążyły różnie wieści: że ten, kto się ośmieli podjąć wyzwanie Filistyna i pokona go, otrzyma królewską nagrodę -- wielkie bogactwo oraz córkę za żonę. Dawid zaczął wypytywać ciekawie, czy to prawda? Spowodowało to gniewną reakcję starszego brata, który skarcił go za zarozumiałość i odesłał go z powrotem do pasienia owiec. Ale Dawid staje przed obliczem Saula i deklaruje swoją wolę podjęcia walki z Goliatem. Saul popatrzył na niego z politowaniem -- chłopcze, przecież nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, na co się narażasz, to jest wytrawny i groźny wojownik, a ty jesteś jeszcze niemal dzieckiem! Może i był dzieckiem, ale zaprawionym w boju -- zajęcie pasterza nie należało do najbezpieczniejszych, zwierzęta drapieżne stale czyhały, aby porwać którąś z owiec stada. Dawidowi także -- opowiada to Saulowi -- przydarzało się zewrzeć w śmiertelnym pojedynku z niedźwiedziem czy lwem w obronie stada. Nie straszny mu więc Filistyn. Nie można pozwolić, aby ubliżał wojskom Boga Żywego.
SauI zgodził się w końcu, ale poruszony litością i podziwem dla dzielnego chłopca, postanowił ubrać go we własną zbroję. Jednakże Dawid nie mógł chodzić, gdy zakuto go w pancerz i hełm. Nie był przyzwyczajony. Zdjął więc zbroję, znalazł w potoku pięć gładkich kamieni, włożył je do torby pasterskiej, wziął procę i laskę pasterską. Tak uzbrojony wyruszył naprzeciw Goliatowi. Gdy Filistyn go zobaczył, wzgardził tym niepozornym chłopcem. Począł drwić, nie wiedząc, że to już ostatnia drwina w jego życiu: czyż jestem psem, że wychodzisz naprzeciw mnie z kijem? Odpowiedź Dawida była godna i spokojna -- ty wyruszasz przeciwko mnie w zbroi, z tarczą i włócznią, a ja wyruszam w Imię Boga Zastępów, któremu ubliżyłeś, Pan wydał ciebie w moje ręce. Goliat postanowił skrócić widowisko, wyruszył przeciw chłopcu -- jednak Dawid był szybszy, wyciągnął kamień z torby i wypuścił go z procy. Świst rozdzieranego przez pocisk powietrza i oto Goliat leży z roztrzaskanym czołem, w którym utkwił kamień. Chłopiec dobiega do pokonanego, wyjmuje jego miecz i dopełnia zwycięstwa -- w jego ręku znajduje się obcięta głowa potwornego wojownika. Pan dał zwycięstwo swojemu bohaterowi.
Oto widzimy młodzieńca, nazwanego przez ojca imieniem Dawid (co po hebrajsku wykłada się: umiłowany przez Boga), jak dumnie stoi nad głową pokonanego Goliata.
Ale zwycięstwo jest najtrudniejszym momentem w życiu człowieka, także w życiu Dawida. Żył sobie dotychczas jako niewinny chłopiec, wśród owiec które pasał, a jego przeciwnikami były lwy i niedźwiedzie. Teraz wszedł do historii, czyli pomiędzy ludzi, zaś znaleźć się pomiędzy nimi jest dla człowieka większym i trudniejszym wyzwaniem.
Saul otacza go początkowo swoją łaskawością. Syn Saula, Jonatan, zapłonął do niego piękną, przyjacielską miłością. Saul wysyła młodego wojownika -- a Dawid szedł wszędzie, gdzie go Saul posyłał i zawsze odnosił zwycięstwo, tak, że Saul ustanowił go dowódcą swych oddziałów. Zdobył życzliwość w oczach całego ludu i nawet w oczach sług Saula.(1 Sm, 18,5).
I tu zaczynają się komplikacje -- Dawid znalazł się wraz z Saulem w pułapce, z której nie było wyjścia. Dawid odnosi sukcesy i gdy po zwycięskiej walce wojska powracają, niewiasty miast izraelskich wybiegają im naprzeciw, by powitać triumfalnym śpiewem. Dawid i Saul wsłuchują się w zawodzące kobiece głosy -- i cóż słyszą? Oto kobiety wołają, że Saul zabił tysiące, a Dawid dziesiątki tysięcy. Znamy już Saula, był gniewny i niezrównoważony emocjonalnie. Ale przede wszystkim był trzeźwym obserwatorem -- widział, że Boża moc opuściła go, że stała się udziałem kogoś innego. Czy tym innym jest Dawid? Kobiety w histerycznym uwielbieniu śpiewają co chcą, ale popularność Dawida jest rzeczywiście niebezpieczna. Walka o władzę nie jest do końca rozstrzygnięta -- o czym to opowiadał ten szalony prorok i sędzia Samuel? czy nie o tym, że został -- on, Saul -- odrzucony przez Jahwe? Począł więc od tego dnia Saul zazdrosnym okiem spoglądać na Dawida (18,9).
Dochodzi do epizodów tragicznych. Gdy Dawid grał -- jak co dzień -- na harfie, aby uspokoić skołatane nerwy Saula, król cisnął w niego oszczepem, chcąc przygwoździć go do ściany. Jednak Dawidowi udało uchylić się od ciosu, i to dwukrotnie. Saul zaczyna się miotać. Nie tylko dosłownie miota oszczepem w Dawida, ale przeżywa wewnętrzną szamotaninę, staje się kłębowiskiem sprzecznych uczuć i działań. Jeszcze drgał wbity w ścianę oszczep, a już posyła Dawida na wojnę jako wysokiego dowódcę (tysięcznika). Gdy Dawid wraca jako triumfator, ponownie serce Saula ogarnia lęk, widział bowiem, że cały Izrael i Juda kochali Dawida, kiedy tak wychodził i wracał jako zwycięzca.
Co chwila zmienia plany. Postanawia oto dać swą córkę Merab za żonę Dawidowi, co zresztą było nagrodą obiecaną za zwycięstwo nad Goliatem. Usłyszawszy tę propozycję Dawid wypowiedział słowa konwencjonalnego zakłopotania -- że niby jak on, prosty człowiek, może stać się zięciem króla. Ale nie został, bo gdy przyszedł czas, Merab oddano za żonę Arielowi z Melocha. Ale Saul miał drugą córkę, która skrycie kochała Dawida. Saul postanowił zastawić pułapkę na Dawida - rywala, którego coraz bardziej się obawiał. Powiedział, iż da mu Mikel za żonę, jeżeli przyniesie sto napletków filistyńskich w darze ślubnym. Dawidowi w międzyczasie przeszły opory i doszedł do wniosku, że nie byłoby wcale od rzeczy, aby został zięciem króla. Tak więc zanim wypełniły się dni, powstał Dawid i wyruszył ze swymi ludźmi, zabił dwustu Filistynów, przyniósł ich napletki i wyliczył królowi, by zostać jego zięciem (18,27).
Gdy Dawid otrzymał żonę, a Saul zorientował się, że sam umacnia pozycję Dawida, począł się go już naprawdę lękać, a w ślad za obawą pojawiła się nienawiść.
Powiedział wprost do Jonatana, swego syna -- chcę zabić Dawida. Ten ostrzegł przyjaciela o grożącym niebezpieczeństwie, a ojca przekonywał wymownie o niesłuszności takiego postępowania. Jednak mrok szaleństwa coraz bardziej ogarniał nieszczęsnego króla tak, że powtórzyła się scena sprzed jakiegoś czasu -- gdy Dawid grał na harfie, włócznia wyrzucona ręką Saula zabiłaby go, gdyby się nie uchylił od ciosu. Dawid uciekł do swego domu, do żony, ale pomknęła za nim pogoń. Wierna Mikal zorientowawszy się, iż pogoń doścignęła Dawida, spuściła go przez okno. Dawid uciekł do Samuela, do starego proroka, mieszkającego w Nojot w Rama.
Ma teraz miejsce dziwne i tajemnicze wydarzenie. Samuel mieszkał otoczony uczniami, stanowiącymi jakby szkołę prorocką. Znamy takie spontanicznie tworzone wspólnoty, oddane modlitwie przybierającej często postać ekstatyczną, naznaczoną najwyższym napięciem emocjonalnym.
Saul, dowiedziawszy się, gdzie ukrył się przed nim Dawid, wysłał tam swoją straż. Gdy żołnierze przybyli na miejsce, poczęli tak jak wszyscy "prorokować", to znaczy uczestniczyć w spontanicznej modlitwie. Podobnie i następni strażnicy. Wreszcie sam Saul zdecydował się ruszyć za Dawidem. Musiało to być dla niego bardzo wielkie przeżycie: wiedział przecież, co zawdzięcza Samuelowi, który teraz udziela pomocy Dawidowi, jednak chęć zemsty i strach pognały go w pościg. Cóż jednak z tego -- jego także dopadł "duch Jahwe" zdjąwszy szaty, prorokował i on przed Samuelem, leżąc nagi na ziemi cały dzień i całą noc. (19,24)
Dawid jednak nie czekał i zbiegł do swego przyjaciela Jonatana.
Rozpoczyna się teraz epopeja Dawida uciekiniera, wygnańcy, który umyka zemście Saula. Znamienne, że Księga Samuela nie rysuje wyidealizowanego, dworskiego obrazu Dawida. Mówi o jego słabościach i jego grzechach, o chytrości i o podstępie.
Pierwsze swe kroki skierował Dawid do Nob, ówczesnego sanktuarium, w którym przechowywano Arkę Przymierza. Stróżem tego sanktuarium był Achimelek, prawnuk Helego, tego samego, którego już poznaliśmy w opowieści o dziejach Samuela. Kapłan wiedział, że Dawid był blisko związany z dworem królewskim, dlatego też okazał wielkie zdziwienie, że przybywa on do sanktuarium z nielicznymi towarzyszami, zamiast z całym orszakiem wojsk królewskich. Dawid celowo wprowadza Achimeleka w błąd, dając mu do zrozumienia, iż udaje się w misji królewskiej, choć jest to misja dyskretna i nie wolno mu o niej rozmawiać. Kłamstwo Dawida będzie kosztowało Achimeleka życie.
Dawid, choć udawał dworzanina, przecież tak naprawdę był biednym i głodnym wygnańcem, dlatego prosi kapłana o jakieś przynajmniej skromne pożywienie dla niego i dla towarzyszy. Nie było jednak nic do jedzenia oprócz chlebów pokładnych. Były to chleby składane Panu w ofierze w sobotę; kładziono je na "stole chlebów składanych Bogu" w Miejscu Świętym Świętych. W zasadzie chleby te były "tabu", to znaczy normalny śmiertelnik nie miał prawa ich nie tylko jeść, ale w ogóle dotykać. Sytuacja jednak była ekstremalna -- czy prawo rytualne jest prawem stojącym ponad prawem moralnym, które nakazuje przyjść z pomocą człowiekowi?
Do tego wydarzenia nawiąże potem Jezus w polemice z faryzeuszami. Zdarzyło się oto, że Pan przechodził ze swoimi uczniami wśród zbóż, a oni poczęli zrywać kłosy i karmić się dojrzałymi ziarnami. W religii, skrępowanej ograniczeniami odpoczynku szabatowego, było to przestępstwo. Gorliwi faryzeusze pytają więc Jezusa: Dlaczego twoi uczniowie czynią to, czego prawo zakazuje? I oto słyszą cudowną odpowiedź: Czy nigdy nie czytaliście, co uczynił Dawid, kiedy znalazł się w potrzebie i jego towarzysze? Jak wszedł do domu Bożego za Abiatara, najwyższego kapłana i jadł chleby pokładne, które tylko kapłanom jeść wolno; i dał również swoim towarzyszom. I dodał: To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu (Mk 2, 25-7)
Po posiłku trzeba jeszcze było zdobyć broń. Okazało się, że w sanktuarium jest przechowywany miecz Goliata, który Dawid zdobył. Teraz bierze go ze sobą -- widać wyrósł już i zmężniał.
Sytuacja Dawida staje się powoli coraz bardziej dwuznaczna -- nie podejmuje otwartej walki z Saulem, raczej to tamten ściga rywala, bynajmniej zresztą nie domniemanego, lecz rzeczywistego. Wokół Dawida zaczynają się gromadzić ludzie, dołączyli do niego bracia wraz z całym rodem ojca. Posłuchajmy: Zebrali się wokół niego wszyscy, którzy cierpieli ucisk, którzy obciążeni byli długami, wszyscy zgorzkniali na duszy, a [on] był ich wodzem. Tak zebrało się wokół niego około czterystu ludzi (1 Sm 22,2). Innymi słowy Dawid staje się typowym przywódcą rewolty, jego imię staje się hasłem, wokół którego gromadzą się wszyscy zgorzkniali na duszy, których przecież nie brakuje nigdy i nigdzie.
W całym postępowaniu Dawida jest pewna dwuznaczność -- z jednej strony działa przeciw Saulowi i wyraźnie zmierza do objęcia władzy -- przecież dlatego pozwala, aby wszelkie elementy rewolucyjne otaczały go, stanowiąc siłę zdolną do zmiany władzy. Z drugiej jednak strony nie korzysta z wielu nadarzających się okazji, aby pokonać Saula i zabić go, zdobywając w ten sposób tron dla siebie i swego rodu.
Jest taka scena, która bardzo przemawia do wyobraźni. Saulowi doniesiono, gdzie ukrywa się Dawid. I oto sam król staje na czele wyprawy, która wyrusza na zniszczenie wichrzyciela. Trzy tysiące ludzi poszukuje Dawida, ten jednak, znając taktykę wszystkich wojsk partyzanckich świata, ukrył się. Nie podejmuje walki wprost - czeka na przebieg wydarzeń. I oto stało się tak: -- do jaskini, w której ukrył się Dawid wraz ze swoimi ludźmi, wstąpił Saul. Wojsko Saula przechodziło obok, drogą wiodącą w góry. Wstąpił, aby "zakryć sobie nogi": jest to oczywiście wyrażenie, mające opisać naturalną czynność fizjologiczną. Jest w tym swoisty komizm sytuacyjny: trwa dramatyczna walka pomiędzy pomazańcami Pańskimi -- tym odrzuconym i tym przeznaczonym na tron. Stary znajduje się, bezbronny, w śmiesznej pozie fizjologicznego wydalania. Jest w rękach Dawida, który może go w tej chwili nie tylko zabić, ale pozbawić honoru. Dawid jednak ukradkiem tylko przycina kawał szaty, aby mieć dowód swojej przewagi, aby mieć argument przeciw Saulowi, argument przemawiająca za prawością i szlachetnością Dawida. Ukazuje potem Saulowi ucięty materiał, ten niby szuka pojednania, ale wszystko to jest chore, wymaga radykalnego uleczenia.
Życie Dawida splecione było w tragiczny węzeł z życiem jego protektora i jednocześnie prześladowcy, nieszczęsnego króla Saula. Pozostawmy więc dzisiaj na boku opowieść o Dawidzie, a zajmijmy się dziejami Saula.
Znowu Filistyni wyruszyli do walki z Izraelitami i rozłożyli się obozem w Szunem (28,4). Saula, gdy zobaczył mrowie kręcących się po obozie wrogów, ogarnęło przerażenie i serce w nim mocno zadrżało. Zaczął więc wołać do Pana, ale ten mu nie odpowiedział. Przy okazji możemy poznać, w jaki sposób ludzie Starego Testamentu szukali głosu Pana, aby poznać Jego wolę i do niej się stosować. Dowiadujemy się mianowicie, iż Jahwe nie odpowiedział Saulowi ani przez sen, ani przez urim, ani przez proroków.(28,6). Znamy sny, w których Bóg przemawia do swoich sług, jak do Jakuba, który we śnie widział drabinę łączącą niebo z ziemią. Tajemniczo brzmi słowo urim. By je zrozumieć, trzeba powrócić do Księgi Wyjścia, do długiego i zazwyczaj opuszczanego nawet przez uważnych czytelników rozdziału 28, który zawiera długi i drobiazgowy opis szat, jakie powinien nosić arcykapłan. Na szatę (efod) miał on przywdziewać pektorał, czyli rodzaj zasobnika, ozdobionego drogimi kamieniami, a w przechowywać urim i tummim. Nie bardzo wiemy, co by to miało być, ale poważne przypuszczenia skłaniają nas do przyjęcia, iż były to laseczki lub kostki, przy pomocy których rzucano losy, wedle którego Jawhe objawiał swoją wolę -- odpowiedź była zawsze prosta: "tak" albo "nie".
Saul nie usłyszał więc Pana -- ani przez sen, ani przez rzucenie losów, ani nie oznajmił mu woli Najwyższego żaden prorok. A przecież to prorok jego, Saula, ustanowił królem, przecież to Samuel wylał na jego skronie naczynie oliwy. Potem, po nieposłuszeństwie, powiedział Saulowi, iż Pan go odrzucił, ale czy to odrzucenie jest ostateczne? Jak o tym się dowiedzieć, przecież Samuel już nie żyje!
I oto nieszczęsny król wpada na pomysł. Przecież istnieją ludzie wywołujący duchy --to sposób jedyny, aby porozmawiać z czcigodnym prorokiem. Rozkazuje sługom, by rozpoczęli poszukiwania kobiety wywołującej duchy. Rzekomy czy prawdziwy, nie wchodźmy w to, proceder porozumiewania się z zaświatami przez wywoływanie duchów zmarłych znany był w starożytności, tak Babilończykom jak i Egipcjanom. W Izraelu był zakazany -- przecież pierwsze przykazanie brzmiało, iż tylko Pan jest Bogiem i trzeba tylko Jego słuchać, nie powołując się na jakieś szalbiercze praktyki.
Słudzy królewscy sprawili się dobrze - szybko ustalili, iż kobieta wywołująca duchy mieszka w Endor. No dobrze, ale jak ma się udać do takiej kobiety król, który dopiero co wyrzucił z kraju wszystkich wywołujących duchy i wszystkich wróżbiarzy? Tylko incognito, tylko w przebraniu, pod osłoną nocy. Przybywają oto do owej kobiety późną nocą, Saul z dwoma mężami. Ona nie wie z kim ma do czynienia, więc opiera się natarczywym żądaniom. Więc Saul przysięga: Na Jahwe żywego, nie spotka cię żadna kara (28,10). Kobieta ustępuje -- kogo chcesz widzieć? "Wywołaj mi ducha Samuela!" -- pada odpowiedź. Kobieta orientuje się natychmiast w sytuacji, zrozumiała, że to sam król jest przed nią. Lecz on stanowczo ponawia polecenie i nakazuje jej rozmawiać ze zjawą.
Kobieta woła -- widzę zjawę podnoszącą się z ziemi. Podnosi się starzec, ubrany w płaszcz, po którym Saul poznaje Samuela. Saul nic nie widzi, ale opowiada mu o zjawie owa kobieta. Pierwsze słowa Samuela-zjawy są pełne wyrzutu: dlaczego zakłócasz mój spokój, sprowadzając na ziemię. Wedle wierzeń żydowskich dusze zmarłych przebywały w Szeolu, gdzie oczekiwały przyjścia Mesjasza, nie zażywając co prawda szczęścia, ale i pozostawione w błogim spokoju. Saul jest natarczywy -- sytuacja Izraela jest opłakana, Filistyni w wielkiej sile przystąpili do wojny, a Jahwe odstąpił od Saula, co jest równoznaczne z wyrokiem klęski. Prosi więc o słowo, może o wsparcie przez Samuela błagań zanoszonych przez Saula, Ale prorok jest nieugięty. Powiada "Bóg ci odebrał królestwo i dał je Dawidowi. Jest to kara za niewierność Pańskim przykazaniom: złupiłeś wszak Amalekitów, zamiast zniszczyć całą zdobycz. Twoje dni są policzone: ty, twoje dzieci i twoje królestwo wyda Jahwe w ręce Filistynów".
Jest to już ostateczny wyrok. Nie ma od niego odwołania, pozostaje tylko wykonanie.
I oto następuje ostateczna bitwa, Filistyni napierają całą potęgą. Izraelici poczęli uciekać, a ci, którzy nie zdołali zbiec, padają zabici na wzgórzach Gilboa. Saul walczy do końca. Zostaje otoczony przez wojska filistyńskie, wytropiony przez łuczników. Ci celują w niego bez litości, tak że zostaje ciężko ranny. Woli jednak zginąć, niż popaść w hańbę niewoli. Każe więc wiernemu giermkowiby go przebił mieczem. Ten odmawia: nie wolno podnieść ręki na pomazańca, choćby nawet odrzuconego. W porywie bezsilnej rozpaczy Saul sam rzuca się na własny miecz i tak ginie. Giną także jego synowie i najlepsi wojownicy. Klęska jest zupełna, triumf Filistynów ogromny. Na znak tego triumfu zabierają ciało zabitego króla i jego synów; na hańbę zawieszają na murach swego miasta Bet-Szean, broń oddając do świątyni bogini Asztarte.
Tego już było Izraelitom za wiele. Mieszkańcy Jabesz-Gilead, ci sami, których swego czasu Saul uwolnił od Ammonitów, zrobili wyprawę i zdjęli ciała Saula i jego synów z murów Bet-Szean, powrócili z nimi do Jabesz i tam je spalili, grzebiąc szczątki pod tamaryszkiem w Jabesz. Następnie pościli przez siedem dni.
A gdzie był przez cały czas Dawid? O tym następna opowieść.
o. Jan Andrzej Kłoczowski OP
NASTĘPNY ODCINEK:
Król Dawid
na początek strony © 1996–2001 Mateusz |