Fascynujące zaproszenie (3)

BOSKIE LEKARSTWO

 

Ojcowie Kościoła, chrześcijańscy pisarze pierwszych wieków, lubili -- dla wyjaśnienia tajemnicy Eucharystii -- porównywać ją do lekarstwa. Święty Augustyn mówi w swoim kazaniu do nowoochrzczonych, mających za chwilę w pełni uczestniczyć we Mszy Świętej: Pojmiecie co znaczy ów wielki i Boski Sakrament, tak wspaniałe i czyste lekarstwo.

Gdy wybieramy się na Eucharystię, warto jest sobie wyobrazić, że wchodzimy w uzdrawiającą obecność Pana: Jego dobre Słowo jest kojące, przywraca pokój, radość i nadzieję. Gdy jako wspólnota trwamy na modlitwie, Duch Święty, który nas jednoczy leczy rany podziałów, niezgody i izolacji. Wreszcie Ciało Jezusa -- Najświętszy Sakrament uzdrawia nas z niewiary i poczucia oddalenia od Boga. Słowa o uzdrowieniu, którego dokonuje udzielający nam się Pan pojawiają się co najmniej w dwu miejscach. Przed przyjęciem Komunii mówimy: Panie nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie, ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja. Tuż po tym wyznaniu, kapłan w osobistej modlitwie przed spożyciem Ciała i Krwi Pana mówi szeptem ( szept oznacza czułą rozmowę): Niech przyjęcie Ciała i Krwi Twojej nie ściągnie na mnie wyroku potępienia, lecz dzięki Twemu miłosierdziu niech mnie strzeże oraz skutecznie leczy moją duszę i ciało.

Przypowieść o Dobrym Samarytaninie może być odczytana jako opis spotkania ze Zbawicielem, kurującym nas podczas Eucharystii. Bohater przypowieści obmywa winem i oliwą człowieka pobitego przez zbójców. Oliwa i wino były wówczas najbardziej dostępnymi środkami farmaceutycznymi -- dezynfekującymi. Dobry Samarytanin wyobraża samego Jezusa, który już nie winem, ale drogocennym lekarstwem swojej krwi (pod postacią wina) leczy nasze rany. Zawozi następnie do gospody, którą jest Jego Kościół, aby tam dopełnić swej troski.

Właśnie my jesteśmy ludźmi pobitymi przez zbójców. Ledwo trzymamy się na nogach w drodze do Boga Miłości, poobijani i posiniaczeni przez własne niewierności i potknięcia. Pali nas gorączka przeróżnych złych skłonności: jeśli, na przykład, ktoś za bardzo przyzwyczaił się do kłamstwa, albo nie potrafi zapanować nad niszczącym innych gniewem, bądź trawi go chorobliwa ambicja,. Wszystko to oznacza wewnętrzne spustoszenie duchowego organizmu spowodowane przez grzech.

Często kroki naszych decyzji są niepewne, gdyż jesteśmy z lekka ogłupiali mnóstwem opinii, apodyktycznych sądów, sprawiających zamęt i oszołomienie: co właściwie jest prawdą, dobrem i czy w ogóle możliwe jest godziwe życie w wierności nauce Mistrza?

Nasze serce nie jest w stanie bić spokojnym, równym rytmem miłości do Pana, bo choruje na niedowierzanie Miłości. Trudno uniknąć owej choroby żyjąc pośród ludzi, którym Jego Imię jest obce, obojętne, albo budzące poczucie zagrożenia. Taki jest nasz żałosny stan wędrowców pobitych przez zbójców. Leżymy przy drodze, a niewielu przechodzących obok kwapi się z pomocą.

Ilekroć gromadzimy się na Eucharystii, może się dokonywać uzdrowienie naszych myśli, pragnień, woli i wiary. Bowiem On sam zobaczył nas, wzruszył się, podszedł, "przyjmując postać sługi" i ogarnął swoją bliskością Na Mszy zostajemy otoczeni Jego ramionami, czujemy, że jest: słyszymy Słowa! Właśnie dzięki tej bezpośredniości wypowiadanego Słowa oraz znaków niosących Żywą Obecność, możemy stopniowo doznawać uzdrowienia. Powoli dochodzić do siebie, aby widzieć, słyszeć, odczuwać i kochać Boga. Czy może się ostać choroba naszej niewiary w Jego nieskończoną miłość, kiedy On sam wydaje się w nasze ręce? Czy można nie pokochać niewinnego Baranka, który zraniony przytula się do zagubionego człowieka? Jak może nadal nas trawić gorączka podejrzeń, że Bóg chce nas zagarnąć i bezpardonowo sobie podporządkować, skoro pozwala samego siebie spożyć, przyswoić, zjeść?

Msza Święta jest wielkim, Boskim Lekarstwem. Jest to czas przebywania w uzdrawiającej Obecności Pana, który nam konającym grzesznikom przywraca pełnię życia. Bo nie potrzebują Lekarza zdrowi, ale ci którzy się źle mają.

 


<<  ROZMOWA NIEZWYKŁY POCAŁUNEK >>