Duchowość |
KRZYSZTOF OSUCH SJ
Poniższy tekst jest obszernym fragmentem referatu, który wprawdzie nie został wygłoszony, ale został opublikowany 1. Wracam do tej publikacji, ponieważ to, co wtedy napisałem, jest dla mnie nadal ważne. Dokładniej mówiąc, nadal jako bardzo ważne i cenne jawią mi się trzy tomiki ON i ja. Rozmowy duchowe Stwórcy ze stworzeniem (Gabrieli Bossis). Mam nadzieję, że przypomnienie tamtego referatu (w wersji skróconej i przeredagowanej) będzie sensowne, jeśli zachęci nowe osoby do osobistego odkrycia książki, po którą z potrzeby serca sięgam codziennie od kilkunastu lat.
W roku 2003 (nakładem Wydawnictwa Michalineum) ukazało się kolejne wydanie On i ja, w trzech tomach (małego formatu). Podtytuł Rozmowy duchowe Stwórcy ze stworzeniem informuje, o jakie chodzi tu teksty. Ową tytułową „ja” jest Gabriela Bossis, aktorka ciesząca się dużym talentem i sławą. Żyła we Francji w latach 1876-1950. Podstawowe dane biograficzne podane są na początku pierwszego tomu (s. 18-27), natomiast w „Słowie wprowadzającym do wydania polskiego” ks. Jan Wójtowicz przedstawia pokrótce (s. 9-16) historię francuskich wydań duchowego pamiętnika Gabrieli. Lui et moi - On i ja składa się z siedmiu tomików. Pierwszy ukazał się drukiem we Francji w 1948 roku jeszcze za życia autorki, ale bez podania jej imienia j nazwiska. O entuzjazmie, z jakim został przyjęty świadczy fakt, że do 1967 roku ukazało się 50 wydań. Entuzjastyczne przyjęcie tych pism przez wiernych we Francji zachęca i nas do otwartości na Boży dar. Nie ukrywam, że dobywając z dość bogatej oferty książek religijnych trzy tomiki On i ja, chcę przede wszystkim po prostu odesłać do bogatego źródła wspaniałych „tchnień” Bożych, które podprowadzają do spotkania i serdecznego dialogu z miłującym nas Panem i Oblubieńcem.
Autor słowa wprowadzającego, ksiądz Jan Wójtowicz, na pytanie: „Czym się tłumaczy uznanie i popularność pism Gabrieli? – taką daje odpowiedź: Nie zawierają one wizji, proroctw, gróźb – a więc nie przyciągają ciekawości ludzkiej, żądnej czegoś nadzwyczajnego, sensacyjnego. Nie usypiają bynajmniej czytelnika jakimś błogim samozadowoleniem. Przeciwnie – słowa wewnętrzne, które Gabriela notuje upominają, wymagają, zobowiązują, pobudzają do ciągłego przezwyciężania siebie, do postępu. Coraz liczniejsze rzesze czytelników pociąga więc siła prawdy, która w nich tkwi, zaskakująca nowość wyrazu, namaszczenie i prostota, całkowita zgodność z duchem Ewangelii i chyba - łaska Boża. Czytelnikowi tych słów wewnętrznych mimo woli udziela się coś z owego zdumienia rzesz, słuchających niegdyś Chrystusa, który uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę (Mt 7,29), przychodzi też na myśl przekonanie, że nigdy jeszcze nikt nie przemawiał tak. jak ten człowiek przemawia (J 7,46). Rzeczywiście, z osobistego czytania i medytowania nad tym, co Gabriela słyszała wewnątrz siebie, rodzi się przemożne odczucie i przekonanie, że tak mówić może tylko Mistrz, Jezus Chrystus – z boską gracją tworzący całe bogactwo odniesień do duszy.”
Nie jest moim zamiarem (pewno nie ma takiej potrzeby) wykazywanie nadprzyrodzonego charakteru zapisków duchowych Gabrieli Bossis czy dyskutowanie z tymi, którzy bez przeczytania ich wysuwają zastrzeżenia i wątpliwości 2. W dziejach mistyki chrześcijańskiej znane jest zjawisko słyszenia „słów wewnętrznych”, które są wyrazem nadzwyczajnego (raczej rzadkiego) udzielania się Boga człowiekowi. Są one szczególnego rodzaju dialogiem Stwórcy i stworzenia. Daniel Rops, pisząc wstęp do drugiego tomiku Lui et moi, w kilka miesięcy po śmierci Gabrieli, nie nazywa jej autorką, lecz sekretarką „wewnętrznego głosu”, „która przelała na papier te okruchy, promieniujące wzniosłą miłością, te myśli, brzemienne nadprzyrodzoną prawdą”.
Oczywiście, niezrównanym i niezastąpionym środkiem komunikowania się z Bogiem jest dla nas przede wszystkim natchnione Słowo Boże Starego i Nowego Testamentu. Przez nie dociera do nas Ten, przez którego i dla którego jesteśmy stworzeni. On mówiąc do nas, czyni nas zdolnymi do odpowiedzenia Mu całą gamą osobowych aktów – wiary, nadziei, miłości, skruchy, wdzięczności, uwielbienia, podziwu i oddania się w Jego ręce. Niewątpliwie dobry odbiór mowy, która dociera do nas z Pełni Przedwiecznego Słowa Wcielonego, jest kluczem do naszego uświęcenia i zjednoczeniu w miłości, która przebóstwia. Kto jeszcze nie zauważa, że mówi do niego Słowo Przedwieczne, i nie słyszy, co Ono mówi – ten jest (zapewne jeszcze głęboko) zdezorientowany, zagubiony i nie jest świadom swej tożsamości. Tylko jako „słuchacze Słowa” wstępujemy na właściwy nam (Bogu podobnym) poziom istnienia.
Kościół ma świadomość, że choć wraz ze śmiercią ostatniego Apostoła zamknęło się Boże Objawienie, mające niezawodną pieczęć Boskiego natchnienia, to jednak Jezus Chrystus i Jego Duch, wszystko ożywiający i uświęcający, nie przestaje mówić do Kościoła, swej umiłowanej Oblubienicy. Oblubieńcza Miłość zawsze chce się komunikować i dąży do zjednoczenia. Wciąż żywą mową Oblubieńca (Jezusa Chrystusa) do Oblubienicy (Kościoła) są między innymi wzbudzane przez wieki wspólnoty zakonne i inne, wyposażane w wielkie charyzmaty. Mową Pana do Kościoła są także tak zwane objawienia prywatne, dawane raczej nielicznym, wybranym osobom. Z ostatnich wieków i z ostatnich dziesiątków lat wiemy, że autentyczne objawienia prywatne potrafią wnosić w Lud Boży wielkie ożywienie pobożności czy też wyczulenie na jakiś zaniedbany aspekt w relacji do Boga i w kulcie Jemu należnym. Wspomnijmy choćby świętą Małgorzatę Marię Alacoque czy świętą siostrę Faustynę Kowalską, które wybrał Jezus, by objawiając na nowo Miłość i Miłosierdzie swego Serca – stać się Bogiem bliskim dla wielu. Kościół hierarchiczny prędzej czy później – po dokładnym rozeznaniu – uznaje i docenia mowę Pana, swego Mistrza i Pasterza. Historia Kościoła pokazuje, że Lud Boży w swej wędrówce po pustyni świata i doczesności łatwo błądzi, dlatego też oczekuje wciąż nowych naprowadzeń, pokierowania i ożywienia wrażliwości na zbawcze orędzie Ewangelii. Istotą tego orędzia zawsze będzie wspaniała, odwieczna miłość Boga, „który dla naszego zbawienia stał się człowiekiem”.
Ojciec Karl Rahner streścił wymowę Wcielenia Bożego Syna w krótkiej formule miłosnego wyznania ze strony Boga: „Kocham cię, świecie!” „Kocham cię, człowiecze!” Być może tak właśnie, najkrócej, można by wyrazić orędzie, raz po raz powracające w Rozmowach duchowych Stwórcy ze stworzeniem. „On”, niestrudzony inicjator dialogu, wciąż na nowo wyznawał swą Boską miłość, a Gabriela starała się Mu odpowiadać, ufnie i z miłością. Oczywiście, tyle powiedzieć – to tak jakby czyjeś długie życie streścić w jednym krótkim zdaniu: „urodził się, żył i umarł”. Tymczasem, materialnie rzecz biorąc, trzeba wyobrazić sobie, jak Gabriela przez ostatnie 14 lat swego życia zapisuje dziesięć grubych zeszytów. Jej dialogi to w polskim wydaniu 930 stron, zawierających prawie 1600 dłuższych lub krótszych zapisów.
Wydawca tak charakteryzuje wewnętrzną dynamikę dialogów: „Z początku są to słowa wielkiej czułości i apel o większe ukochanie Pana Boga. Potem wymagania Pana wobec duszy stają się coraz większe i bardziej przynaglające do pogłębiania z dnia na dzień życia wewnętrznego, do zupełnego wyrzeczenia się siebie, swej woli i świata, wreszcie do całkowitego, bez reszty, oddania się Jego miłości” (t. I, s. 22).
Zwracając uwagę na Rozmowy duchowe Stwórcy ze stworzeniem w kontekście tematu: ,,kierownictwo duchowe”, mam po temu, jak sądzę, ważne racje. Jedną z nich wyrażę pośrednio.
W Ewangelii świętego Łukasza znajdujemy wspaniały opis ukazania się Pana Zmartwychwstałego dwom uczniom idącym do Emaus. Niesamowitość i niepojętość dramatu na Golgocie spowodowała to, że ci dwaj uczniowie przestali (właściwie) odczytywać zbawcze działanie Boga w ich życiu. Pogubili się i źle sobą pokierowali... Podjęli decyzje, które nie uwzględniały tego, „co powiedzieli prorocy”, a co dopiero Jezus przypomniał im i uobecnił. Główną przyczyną ich poczucia beznadziejności stało się to, że utracili żywy kontakt z Jezusem. Owszem, jeszcze o Nim rozmawiali w drodze do Emaus, jednak możliwość bezpośredniej rozmowy z Jezusem uznali za rzecz utraconą bezpowrotnie. I oto w tę ich sytuację wszedł Jezus, żeby dać im się poznać jako żywy, wciąż obecny i bliski. Spotkanie z Jezusem sprawiło, że dwaj uczniowie znów weszli na drogę zbawienia. W Jerozolimie, to znaczy w Kościele tam rodzącym się, będą odtąd świadkami zbawczego udzielania się miłości Ojca, Syna i Ducha Świętego.
Ośmielam się sformułować taką tezę, że my bywamy w naszym życiu duchowym podobni do dwóch uczniów, idących do Emaus. Nam też (jak tym dwom uczniom) zależy na Jezusie. On i nam dał wielkie obietnice i wzbudził niebotyczne nadzieje... Mimo to – zwłaszcza po trudnych wydarzeniach – popadamy w smutek i beznadziejność. Jezus wydaje się nam być bardzo daleki czy wręcz nieobecny. Pozostają nam jedynie wspomnienia, i to mgliste, Jego dawnej Obecności. Może nawet jeszcze o Nim rozmawiamy i jakoś o Nim myślimy czy czytamy w różnych książkach... Owszem, te działania jakoś na Jezusa naprowadzają, ale wciąż doskwiera nam brak przekonania i poczucia, że On tu i teraz jest naprawdę blisko nas i udziela się nam. Przy tak (subiektywnie przeżywanym) braku Jezusa trudno jest nam zdobyć się na akty wiary i ufnego powierzenia się Jemu, i w ogóle na wypowiedzenie się wobec Niego w całej gamie religijnych uczuć.
Kościół daje nam wiele cennych rad na taki trudny czas. Znamy je i kierujemy się nimi mniej lub bardziej umiejętnie… Bez dalszych opisów i uściśleń, jak żyć wiarą i z wiary w Jezusa, mając do dyspozycji Pismo św. i wszelkie „tradycyjne” pomoce, chcę też zwrócić uwagę na to, jak nieocenioną usługę mogą nam oddać tomiki On i ja.
Pan Jezus obiecywał Gabrieli: „Ta mała książeczka rozejdzie się po całym świecie...” „Czy wiesz, co czynimy pisząc te strony? Usuwamy przesąd, że zażyłość duszy z Bogiem to rzecz możliwa tylko dla zakonnika w klasztorze, gdy w rzeczywistości moja mistyczna i czuła miłość przeznaczona jest dla każdej duszy na świecie. Wymagam od ciebie tylko jednego: abyś pisała. To nie jest trudne. Jestem z tobą. Bądź mi wierna. Ja jestem przy tobie – moja ty uprzywilejowana” (I, s. 24).
Cóż ważniejszego może usłyszeć każdy zainteresowany kierownictwem duchowym – ze względu na potrzebę pasterzowania sobie czy innym osobom?
Mam głębokie przekonanie, że warto – poprzez tę lekturę – pokosztować, jak słodki jest Pan (por. 1 Pt, 2, 3). Warto osobiście sprawdzić, że naprawdę „czuła miłość przeznaczona jest dla każdej duszy na świecie”.
Nie robiłem badań na temat odbioru On i ja, ale po kilkunastu latach czerpania (na ogół częściej niż jeden raz na dzień) z Rozmów duchowych i biorąc pod uwagę to, co coraz częściej mówią mi moi penitenci, mogę powiedzieć, że Jezus jest w tym Dziele. Wczytując się modlitewnie w Jego słowa, można by nieraz zawołać z uczniami z Emaus: Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał? (Łk 24,32).
My, pielgrzymi wędrujący przez krainę mroku i śmierci, borykamy się z różnymi dolegliwościami i zagrożeniami. Nasze oczy bywają dość często „na uwięzi” i nie rozumiemy tego, co dzieje się z nami w tym życiu. Brak mądrości utrzymuje nas w stanie niewoli i smutku. Jest rzeczą, jak sądzę, pomocną i wręcz rewelacyjną stawać się uczestnikiem Jezusowej miłości i światła, aktualizowanych w czasie medytacyjnej lektury On i ja.
Niewątpliwie taka lektura jak On i ja wzmacnia pamięć o Unum necessarium i o konkretyzowaniu tego, co warte jest wypisywania na odrzwiach, na czole i na rękach (por. Pwt 6, 4-9) i co godne jest parokrotnego przypominania w różnych porach dnia i w różnych sytuacjach. Liczne teksty z On i ja pozwalają bezpiecznie zasypiać i chętnie się budzić, a potem szybko wchodzić w więź serdeczną i w życie pełne miłosnej uwagi.
We wstępach do różnych książek spotykamy niekiedy metodyczne zalecenia, jak z nich korzystać. Jeśli ktoś choć raz zafascynuje się Rozmowami Gabrieli i Pana, Stwórcy i stworzenia, ten dość łatwo znajdzie własny sposób czerpania z tego obfitego źródła życia w miłości.
Może to być czytanie (rozważanie, smakowanie i nasycanie się) na wyrywki. Warto też czytać po kolei, by wejść w pewną formację… Pomocne może być sporządzanie własnego skorowidza tematycznego, żeby łatwiej odszukać to, co już raz okazało się bardzo pomocne i olśniewające. Asymilację orędzia może ułatwiać i pogłębiać także podkreślanie słów czy zdań według własnych odczuć i pomysłów.
Do tych paru sugestii dodam tę najważniejszą, Jezusową. Choć Jezus kierował ją do Gabrieli, to – jak wszystko inne kontekście On i ja – możemy potraktować ją bardzo osobiście: „Czytaj co dzień kilka zdań z naszych zeszytów. Zaczerpniesz z nich trochę siły i miłości. Czy to za wiele żądać tego od ciebie? Aby być „razem”, rozumiesz? By odnaleźć Mnie w tych wierszach. O, jak pragnę się wam oddawać!... Nie śmiem prosić was, byście mnie przyjęli...” Nieco dalej pod datą 15 lipca 1948 roku Gabriela zapisuje: „Otrzymałam pocztą odbitkę korektorską pierwszej strony książki On i ja”. – „Tak, raduj się z tego i módl się, aby każda z tych linijek znajdowała echo w duszach. O, moja córko, czy możesz poznać drogę, jaką pójdzie ta mała książeczka? Proś Mnie, abym poszedł do najnędzniejszych, tych duchowych paralityków, tych zrozpaczonych bez nadziei, tych niemych przed Bogiem, tych opanowanych żądzą pieniędzy. Proś, abym przechodził przez tę książeczkę tak, jak przechodziłem niegdyś uzdrawiając, pociągając do siebie. Jaki to będzie triumfalny pochód w milczeniu serc! Czy nie sądzisz, że pracujący nad jej wydaniem już wyczuwają dzięki niej jakby nową atmosferę? O, niech przychodzą odżywić się nią i odetchnąć głębiej! Czy miłość moja będzie wreszcie trochę lepiej zrozumiana? Jestem jak bogacz, który przyczyniwszy się hojnie do szczęścia swych najdroższych przyjaciół, zatrzymuje się ze wzruszeniem, by przyjrzeć się obdarowanym. Czy zwrócą uwagę na jego subtelność? Czy też przejdą mimo, drwiąc jak na Kalwarii? Wielu z pogardą pokiwa głową. Inni pozostaną obojętni. Lecz ci, którzy zatopią swego ducha w Duchu Świętym, ze szczerym pragnieniem posiadania Mnie coraz bardziej, doznają nagłego rozczulenia, które zadziwi ich i zawojuje. Módl się, abym się upowszechniał” (t. III, 171; wszystkie podkreślenia pochodzą ode mnie, OK).
Zachęcę jeszcze raz: warto osobiście zweryfikować, jakie łaski i pożytki duchowe można otrzymać za pośrednictwem Gabrieli Bossis. Taka lektura może z jednej strony bardzo poszerzać horyzonty życia duchowego, ale z drugiej dochodzi tu do konkretyzacji tego wszystkiego, co ważne jest dla życia w Duchu, czyli w życiu relacyjnym, dialogicznym i „włączonym” w życie Boskich Osób. I kierownicy duchowi, i osoby kierowane – wszyscy, na swój użytek i dla innych, mogą bardzo wiele zaczerpnąć z umiejętnej lektury Rozmów duchowych Stwórcy ze stworzeniem.
Gabriela musiała być nieraz zdumiona tym, w czym uczestniczyła. Pewnego razu wyraziła swój okrzyk zdumienia: „Panie, ile namaszczenia jest we wszystkich Twoich słowach!” Usłyszała wtedy: „To są słowa dla moich dzieci. Dochodzą do ciebie pełne czułości. Przyjmujesz je na kolanach tak, jakbyś przyjmowała Mnie samego. Utrwal je na zawsze. Po tobie inni je otrzymają. Dobro przepływa i odradza się: wieczne odradzanie się Boga. Błogosławieni ci, którzy nad tym pracują!... Niech już teraz spoczywają na Moim Sercu jako umiłowani synowie” (t. II, 185).
Częstochowa, 19 stycznia 2004
AMDG et BVMH
o. Krzysztof Osuch SJ
Centrum Duchowości im św. Ignacego Loyoli w Częstochowie
www.jezuici.pl/centrsi
PRZYPISY
1 Artykuł został opublikowany w pracy zbiorowej: W kręgu kierownictwa duchowego. Tom 2, Wydawnictwo m 1994, s. 37-47.
2 Na wszelki wypadek dodam, że wszystkie tomiki pism Gabrieli ukazały się z kościelnym Imprimatur i Nihil obstat. Możemy być spokojni o całkowitą zgodność treści pism Gabrieli z nauką wiary.
na początek strony © 1996–2004 Mateusz |