Dobra Nowina |
WPROWADZENIE
2Sm 12,1–7a Odkryć w sobie grzesznika — pierwsza linia
rekolekcji.
Mk 4,1–20 Odkryć moc zbawczą — druga lina rekolekcji.
Tym, który nawraca jest Duch Święty. Jeżeli nie współdziała On z przepowiadającym i nie działa w słuchających — nawrócenie się nie dokona. Na rekolekcjach trzeba dużo zmagać się ze sobą, nawet z zastanymi niewygodami. Poprzez te fakty i wydarzenia Bóg do nas przychodzi, więc nie powinny być one powodem do rozproszenia, szemrania czy buntu wewnętrznego. Szemranie wewnętrzne zabija wszelki głos Ducha Świętego, nic się wtedy nie słyszy.
Dzisiejsze słowo Boże wytycza dwie główne linie rekolekcji, po których będziemy się poruszać. Pierwsze czytanie mówiące o grzechu Dawida nasuwa nam problem grzechu, z którym każdy z nas się boryka. To jest pierwsza linia rekolekcji — niezwykle ważna. O ile nie poczujemy się wobec Boga i bliźnich grzesznikami, tak serio, żeby przyznać rację także tym, którzy nas za takich uważają — grzesznikom, o tyle nawrócenie nie nastąpi.
Różnica bowiem między świętymi a nie świętymi polega na tym, że grzesznik obrusza się na czynione mu zarzuty, święty zaś, jak np. św. Franciszek z Asyżu, odpowie: „O bracie, jakie ty masz dobre oko, jak ty mnie dobrze znasz, lecz ja jestem jeszcze gorszy niż powiedziałeś”.
Nam się wydaje, że chrześcijaństwo to ciągłe wspinanie się wzwyż. I rzeczywiście, Bóg tak pragnie widzieć naszą drogę, ale On wie, że gdybyśmy mieli o sobie takie mniemanie, wpadlibyśmy w samouwielbienie, w pychę, tracąc wszystkie owoce świętości. Dlatego zakrywa przed naszymi oczami postęp, dając nam wrażenie, że droga do Niego to zsuwanie się w dół, do pokory. Pokora zaś to prawda o sobie. A prawda o nas jest taka: „wszyscy jesteśmy grzesznikami”. Tej prawdy przede wszystkim Bóg chce nas nauczyć.
Czytanie mówi o Dawidzie, o którym sam Bóg powiedział: „To jest król według mego serca”. Popełnił on jednak straszne grzechy: cudzołóstwo, a potem morderstwo. Saul takich grzechów nie popełnił, a jednak Bóg go odrzucił. Obaj inaczej przeżywali swe grzechy.
Ten przykład z życia Dawida mówi nam, że nikt nie może czuć się pewnym i bezpiecznym, by móc powiedzieć: jestem wolny od takiego czy innego grzechu. Nie grzeszyć — nie oznacza być wytresowanym w cnocie, stworzyć w sobie psychologiczne przyzwyczajenia odsuwające daleko grzech od moich myśli, postaw i czynów. Prawdziwie nie grzeszę wtedy, gdy trzymam swoją rękę w dłoni Boga i mam wzrok utkwiony w Chrystusie. Jeśli zdam się na siebie, zaufam samemu sobie, swemu hartowi ducha, wtedy nie mogę czuć się bezpieczny, daleki od grzechu. Stąd rodzi się nakaz: „Bądźcie czujni”.
Historia Dawida uczy nas, że Bóg może nawet użyć grzechu do swoich planów. I tu widzimy różnicę między kimś, kto jest na drodze ku chrześcijaństwu, a kimś, kto idzie w odwrotnym kierunku. Każdy grzeszy, a Pismo św. mówi, że sprawiedliwemu zdarza się to siedem razy dziennie. Ale pomiędzy nim a innym i jest taka różnica: człowiek, któremu nie zależy na świętości, grzeszy i leży w grzechu, natomiast sprawiedliwy grzeszy siedem razy dziennie, lecz zaraz wstaje. I to jest bardzo ważne. Tak uczynił Dawid. Saul zaś nie mógł zrozumieć swego grzechu. Był nastawiony na kompromis, a z taką postawą nie nadawał się do realizacji planów Bożych. Dawid był szczery, od razu uznał swój grzech i zaakceptował wszystko, co Bóg chciał z nim uczynić. W ten sposób Dawid uczył się pokory. Wiedział, że jest zdolny do wszystkiego i nie uważał siebie za lepszego od ladacznicy, od kogokolwiek. Zdawał sobie sprawę, że do wszystkiego byłby zdolny, gdyby Pan zdjął rękę z jego głowy. Ten fundament pokory jest bardzo drogi Bogu. Bóg tak kocha pokorę, że czasem dopuszcza na pewnego siebie świętoszka porządny grzech. A jeśli widzi człowieka pysznego, niepoprawnego, z subtelną pychą, na niego dopuszcza grzech seksualny, żeby nikogo nie sądził, i nie uważał się za lepszego od innych. Tego uczy nas dziś lektura Boża kończąca się słowami: „Nie podobał się ten czyn Panu Bogu”. To zdanie winno również i nas od grzechu odstraszać, kierować nasze myśli ku Panu w codziennej prośbie o wierność, zaufanie i pełnienie Jego woli. W jaki sposób?
Nam się wydaje, że drogą do tego jest nasz wysiłek, nasze starania, praca nad sobą, ale tak nie jest. Ewangelia daje nam w odpowiedzi przypowieść o ziarnie wsianym w glebę (Mk 4,4b–28) mówiąc, że ono rośnie samo, rolnik nie musi nad nim czuwać, popychać do wzrostu. I to jest obraz Kościoła, który zasiał Chrystus i który rośnie Jego mocą, aż do skończenia świata. W tym olbrzymim obrazie Kościoła jestem ja żyjący przed Bogiem, tu, a nie gdzieś indziej i teraz, a nie w innym czasie.
Przypowieść ta jest także obrazem naszej historii od chwili chrztu św. Chrzest bowiem złożył w nas — niczym w glebę — ziarno życia Bożego. Nasieniem jest także nasienie naszego chrztu. Ziarno to ma moc i dynamizm. Bóg sam dokonuje naszego wzrostu. Jeśli zbieramy tak nikłe rezultaty, jeśli jesteśmy niezadowoleni z naszego życia wewnętrznego to oznacza, że jesteśmy złą glebą.
O warunkach niezbędnych do wzrostu ziarna będziemy również mówić i to będzie druga linia w rekolekcjach. Ten czas będzie także czasem spełnienia się końcowej wypowiedzi z dzisiejszej Ewangelii: „Osobno objaśniał Jezus wszystko swoim uczniom”. Jezus będzie na osobności mówić do naszych serc. Szukajmy więc ciszy i samotności przed Panem.
na początek strony © 1996–2000 Mateusz |