Od działania Boga w historii człowieka do Pisma św.
Jeśli znana jest komuś literatura
wczesnochrześcijańska, a nawet jeszcze średniowieczna, to z pewnością
nie uszedł uwadze fakt, że autorzy tamtych pism, a także ich czytelnicy,
znali o wiele lepiej Biblię, rozumieli ją jakoś egzystencjalnie, a co
najważniejsze — chętnie czytali. Odnosi się wrażenie, że posiadali oni do niej
jakiś klucz, który pozwalał im z łatwością odkrywać w niej jakby
własną biografię. Tego klucza z całą pewnością my dziś nie mamy.
Pragnęlibyśmy go jednak mieć, aby Pismo św. także i nam dawało to, co
dawało pierwszym chrześcijanom, i stało się dla nas — jak sobie tego życzy
Sobór Watykański II — stołem suto zastawionym, który sycić będzie nasz głód
i karmić nasze życie duchowe.
Warunki skutecznego głoszenia Ewangelii w świecie dzisiejszym
Głoszenie Ewangelii w dzisiejszym
świecie staje się problemem numer jeden w refleksji Kościoła nad sobą
samym i nad swoją misją. Nic w tym dziwnego. Od rozwiązania tego
problemu zależy jutro Kościoła. Chciałoby się wprost powiedzieć — jego „być lub
nie być”. W dyskusji na ten temat jest jednak dużo niejasności
i nieporozumień. Czasami odnosi się wrażenie, że jesteśmy w tym
wszystkim jak zdezorientowani wędrowcy, którzy zagubili swą drogę, niegdyś
wyraźną i jasno wytyczoną, a którzy teraz po omacku szukają innej.
Pismo św.
w odnowionych obrzędach sakramentu pokuty
Wieloletnie przysłuchiwanie się
homiliom czy naukom rekolekcyjnym pozwoliło mi stwierdzić, że teksty biblijne
są na ogół interpretowane w duchu moralizatorskim. Polega to
w praktyce na nawoływaniu do żalu nad grzeszną przeszłością i do
poprawy życia opierającej się na pracy nad sobą, na naszych wysiłkach
i staraniach. Te nawoływania są oczywiście wielorako motywowane. Np.:
grzech pociąga za sobą karę; albo grzech jest wielką niewdzięcznością wobec
Boga, który w historii zbawienia wyświadczył człowiekowi tyle
dobrodziejstw, zwłaszcza wydając za niego na śmierć własnego Syna; albo: Bóg
pomaga człowiekowi w jego wysiłkach. Podobne motywacje nie zmieniają
jednak istoty rzeczy: takie podejście do Pisma św. pozostaje moralizatorskie.
Głównym i zasadniczym motorem poprawy życia pozostaje człowiek, zdany na
swój wysiłek i homilia celebransa usiłuje właśnie ten motor uruchomić.
Kogo Biblia uważa za dojrzałego chrześcijanina?
Chrześcijaninem według Pisma św. jest
ogólnie ten, który wierzy — wierzy w Jezusa Chrystusa. Dojrzałym
chrześcijaninem zaś jest ten, którego wiara spontanicznie rodzi uczynki
miłości, uczynki życia wiecznego. Mówi św. Jakub: „Jaki z tego pożytek,
bracia moi, skoro ktoś będzie utrzymywał, że wierzy, a nie będzie spełniał
uczynków?” (Jk 2,14). Później rozwodzi się nad przykładem Abrahama, którego
wiara skonkretyzowała się we wspaniałym czynie posłuszeństwa Bogu,
w złożeniu swego syna Izaaka w ofierze, i później konkluduje
w ten sposób: „Widzisz, że wiara współdziała z jego uczynkami
i przez uczynki stała się doskonała” (Jk 2,22). O tych uczynkach mówi
św. Paweł prawie w każdym swoim liście, w części końcowej (tzw.
parenetycznej), gdzie szkicuje konkretny, praktyczny ideał chrześcijanina. Mówi
o tym, jak chrześcijanin powinien postępować w swoim środowisku
w życiu rodzinnym itd.
|