Czytelnia
Wojciech Jędrzejewski OP

Święta uległość

 

"Kobieca uległość" -- określenie to nasuwa nie najlepsze skojarzenia. Przywołuje obraz zdominowanej przez męża tyrana "kury domowej". Stawia przed oczyma istotę pozbawioną własnego charakteru, niezdolną samodzielnie myśleć, pragnąć, konsekwentnie dążyć do stawianych sobie celów. Uległa wobec męża, wycofuje się z podjętego postanowienia, aby odejść od "drania" po kolejnym ekscesie: "topnieje" pod żarem jego przeprosin i obietnic. Znosi upokorzenia, nie stawiając oporu. Płacze do poduszki, zamiast skutecznie przeciwstawić się doznawanym krzywdom. Łatwo ulega nastrojom, jest kapryśna i nieprzewidywalna. Można nią bez trudu manipulować, gdyż naiwnie poddaje się wszelkim sugestiom. Daje się ponosić emocjom, wyłączając rozum, co uniemożliwia racjonalną rozmowę.

"Łatwa dziewczyna" -- pogardliwe określenie kobiety, która prowokuje mężczyznę i bez wielkich trudności pozwala mu się zdobyć. Swoją kokieterią zaprasza: "weź mnie" i faktycznie oddaje się chętnie i łatwo. Nawet jeśli stawia opory, nietrudno je złamać, ponieważ są bardziej elementem gry, niż rzeczywistą stanowczością. Ruch feministyczny uznaje uległość kobiety za najgroźniejszą herezję. Jest ona wymysłem "żądnych dominacji samców". Fałszywa doktryna, którą udało się im wmówić "płci pięknej". Kłamstwo nie mające nic wspólnego z rzeczywistością!

Czy jednak negatywne doświadczenia uległości nie dowodzą -- paradoksalnie -- iż stanowi ona o istocie kobiecości'? Jeśli przyjmiemy, że grzech rani ludzką naturę, a diabeł nie jest "stwórcą", lecz karykaturzystą, staje się jasne, że to, co w nas chore, brzydkie, żałosne, stanowi perwersję, skrzywienie wpisanego w nas dobra i piękna. Święta, czysta uległość Ewy wobec Adama, gdy pada na nią cień pierworodnego grzechu, karleje, choruje i wydaje cierpki owoc: "Ku twemu mężowi będziesz kierowała swe pragnienia, on zaś będzie panował nad tobą" (Rdz 3,16). Uświęcenie, powrót kobiety do pierwotnego piękna i godności, nie będzie więc polegał na porzuceniu przytłaczającego ciężaru uległości, ale na jej uleczeniu. W świetle Bożego słońca Jego łaski to, co rachityczne i zdziczałe, może stać się na powrót zdrowe, soczyste i rodzące rozkoszny owoc. Gdzie szczególnie można tego doświadczyć?

Uległość w konflikcie

We wzajemnych relacjach z mężczyzną, kiedy pada na nie cień konfliktu, kobieta potrafi zachować się z godnością, nie wchodząc równocześnie "w starcie". W takiej postawie tkwi jej siła. Słowom i stylowi mężczyzny potrafi sprzeciwić się w sposób, który, pozbawiony agresji, jest jednak szalenie skuteczny. "Miękka", ale stanowcza reakcja, która stanowi potężną "broń" wobec mężczyzny. Może to być milczenie wobec krzyku albo słowa: "Proszę, żebyś tak do mnie nie mówił". Niektóre kobiety potrafią z godnością opuścić towarzystwo płci brzydkiej, jeśli ta zachowuje się po chamsku. Bez histerii i łez wychodzą, zostawiając na przykład krzyczącego faceta sam na sam z własną złością. Jeśli mężczyzna nie jest beznadziejnym gburem, takie zachowanie razi jak prąd pod wysokim napięciem. Zmusza go do pomyślenia nad tym, co robi i mówi. Może być kubłem zimnej wody na jego rozpaloną głowę.

Uległość w podejmowaniu decyzji

Mężczyźnie dosyć często wydaje się, że wie, czego chce i jaką w konkretnej sytuacji powinien podjąć decyzję. Biada, gdyby ktoś wówczas próbował mu się sprzeciwiać. Kobiety, dzięki swej uległości, potrafią z reguły przemycić własne zdanie w formie sugestii, która nie stwarza poczucia zagrożenia u mężczyzny. Przez to czyni go podatnym na zmianę postawy, przyjęcie innego punktu widzenia. Nie krzyczy: "To bez sensu!" Lecz mówi: "Wydaje mi się, że nie masz racji". Nie przypuszcza ataku na pozycję przeciwnika, ale opisuje rzeczywistość. Mówi -- "Popatrz!"

Wycofując się i stwarzając pole mężczyźnie, zmusza go o wiele skuteczniej do dialogu, otwarcia na partnerstwo, niż domagając się równouprawnienia. Nie czując się zagrożony, mężczyzna łatwiej może odkryć konieczność wspólnego podejmowania decyzji, wspólnej rozmowy, poszukiwania najlepszych rozwiązań.

Uległość wobec Boga

"Wyprowadzę ją na pustynię i będzie mi tam uległa, jak za dni swej młodości" (Oz 2,17). Izrael jest porównany w Biblii do kobiety odnalezionej i wybranej przez Boga. Oczekuje On od niej uległości wobec Jego zamiarów oraz wierności. W Maryi Jahwe doczekał się takiej odpowiedzi, dzięki czemu mógł spełnić swoje pragnienie, aby Ciało Oblubienicy stało się płodne, wydając światu Dziecko -- Mesjasza. Maryja odpowiada Bogu: "Niech mi się stanie".

Wiara jest przede wszystkim zgodą na przyjęcie Boga, pozwoleniem, aby to On był moim Panem. Uległość wiary jest zwykle łatwiejsza, w pierwszym jej etapie, dla kobiet niż mężczyzn. Ci drudzy szukają racjonalnego uzasadnienia dla takiego wyboru, podczas gdy kobieta nie potrzebuje rozumieć, aby zdobyć się na ofiarowanie własnego życia wybierającemu Bogu. W wierze nie ma mowy o próbie zapanowania nad Bogiem, ogarnięcia Go swoim rozumem. Gotowość do służby, wpisana w serce kobiety, tu również czyni ją bardziej niż mężczyznę zdolną do podjęcia służby Bogu, oddania Mu chwały, uniżenia się przed Najwyższym. "Spojrzał na pokorę swojej służebnicy". Uległość wobec Boga sprawia, że kobieta często spełnia wobec mężczyzny rolę świadka wobec Tajemnicy, otwierając go na nieznane mu dotąd wymiary rzeczywistości.

Czas teraz na parę uwag wokół pytania, jak w życiu konsekrowanych kobiet wygląda spaczona i uświęcona uległość? Decyzja na złożenie swego życia w ręce Boga poprzez śluby zakonne jest ryzykownym i obiecującym radykalizmem. Ryzykownym, ponieważ ewentualne zatrzymanie się w pół drogi grozi -- zamiast rozkwitu osobowości -jej rażącym zniekształceniem. Obiecującym, gdyż bezkompromisowa zgoda na Jego mądre prowadzenie owocuje świętością i duchową płodnością we wspólnocie i wobec świata.

"Zakonsekrowana" uległość

Uległość bywa u sióstr zakonnych zakonsekrowana, "upobożniona", miast uświęcona. Takie zjawisko nie wygląda ciekawie. Oto parę impresji, które siłą rzeczy są uogólnieniem, więc należy je interpretować jako spostrzeżenia, a nie oskarżenia.

Spaczona uległość ma najczęściej miejsce w stosunku do władzy zakonnej. Chodzi o sytuacje, kiedy jakaś decyzja przełożonej budzi sprzeciw i poczucie krzywdy (uzasadnione, bądź nie), jednak uczucia te zostają skrupulatnie ukryte pod maską uległej zgody. Nie rozwiązuje to problemu wewnętrznego buntu, rozżalenia, dla których "wentylem" mogłoby być nazwanie swoich odczuć, myśli w dialogu z przełożoną. Prawo do próby takiego dialogu siostry odbierają sobie same z dwóch powodów: w imię fatalnie rozumianego posłuszeństwa -- "nie uchodzi" dyskutować z wydanym poleceniem, bądź z lęku przed sankcjami, jeśli ośmieliłyby wyrazić swoje zdanie. Po co ryzykować utratę opinii "dobrej, pokornej zakonnicy", która to opinia może się okazać niezłym, procentującym kapitałem. Po co ryzykować zakłócenie wygodnego układu, w jakim dana siostra nauczyła się funkcjonować. Poplotkowanie o przełożonej w swoim gronie nie zmienia niczego we wspólnocie, ale daje pewien komfort psychiczny: odreagowanie oraz taki poziom nazywania problemów, który nie obliguje do zaangażowania w próby zmiany sytuacji. Skoro władza jest tak beznadziejna, nie ma sensu podejmować żadnych starań, by uzdrawiać chore układy!

Zniekształcona uległość widoczna jest także w relacjach na linii: zakonnice -- księża. Bywają przełożone gotowe zamęczyć swoje podwładne w imię utrzymania dobrych kontaktów z proboszczem, kapelanem, spowiednikiem. Uległe przełożone przyjmują na przykład stawiane przez księży żądania (prośby, sugestie...) dotyczące zaangażowań duszpasterskich, zwiększenia zakresu posług w parafii, podjęcia katechezy, mimo nadmiaru obowiązków, w które już uwikłane są siostry. Podobnie zdarza się przełożonym akceptować konferencjonistów, spowiedników, kapelanów, którzy rażąco nie dorastają do pełnionej posługi. Aby nie być posądzonym o niewdzięczność, wybrzydzanie i bezczelność, nie starają się zmienić tej sytuacji, mimo iż przy pewnym wysiłku byłoby to możliwe.

Chora uległość w relacjach z księżmi polega także na braku reakcji wobec spotykanego z ich strony braku kultury. Nie jestem zwolennikiem tego, aby za każdy przejaw chamstwa siostry efektownie odpłacały celnie wymierzanym policzkiem, jednak spuszczone, załzawione oczy nie są dobrym rozwiązaniem. Nierzadko rozzuchwalają jeszcze bardziej osobników, których jeden z biskupów nazwał kiedyś z racji ich zachowania "bucami w sutannie".

Zdarza się niestety także wśród zakonnic uległość kokieteryjna. Dokonuje się ona w taki sposób, by ślubu czystości nie złamać, a mieć emocjonalne korzyści z danej znajomości. Niektórych księży odstrasza od żeńskich klasztorów "szczebiot", którym siostry zabawiają swoich gości. Miejsce normalnej rozmowy zajmuje paplanina "o wszystkim i o niczym". Nie chodzi bowiem o spotkanie, ale jak najdłuższe zatrzymanie w swoich progach chwilowej odskoczni od szarej codzienności. Przyjęcie postawy łowczyni męskiej obecności -- źródła dla spragnionych uczuć, jest poważną przeszkodą w przeżywaniu konsekrowanej czystości. Namiastki w tym wymiarze są zabójcze. Zatrzymują w drodze do odkrycia i podjęcia uległości wobec Boga, jedynego Oblubieńca.

Święta uległość

Podjęta mądrze i ewangelicznie uległość konsekrowanych kobiet jest niezbędna, aby doświadczyły radości życia w swoich wspólnotach i zrealizowały dane im przez Boga powołanie. W jaki sposób może się to dokonać w wymienionych wyżej wymiarach, aby to, co chore, doznało uzdrowienia?

Posłuszeństwo w Duchu Świętym

Szczera rozmowa jest dużo bliższa ewangelicznej uległości niż zafałszowujące rzeczywistość milczenie w obliczu decyzji przełożonych, z którymi wewnętrznie siostra się nie zgadza. Jak piękne jest posłuszeństwo przeżywane w obopólnej -- przełożonej jak i podwładnej -- uległości wobec Ducha Świętego. Wyraża się ono we wspólnym poszukiwaniu Jego woli i intencji poprzez dialog. Ostateczna decyzja i tak pozostaje w przeznaczonych do tego rękach, jednakże powstaje ona bez zbędnych "kwasów" i z dużo większym otwarciem na Światło od Boga. Posłuszeństwo podejmowane w taki sposób przez siostry jest często dojrzalsze od przeżywania tego ślubu wśród mężczyzn -- zakonników, dzięki umiejętności wielkodusznego pójścia za sugestią czy poleceniem, będącym owocem szczerej rozmowy. Wspólne poszukiwanie jest też ogromną lekcją uczenia się odpowiedzialności za dobro zgromadzenia i jakości przeżywania jego charyzmatu. Jest to lekcja pomagająca odkryć prawdę, że kształt wspólnoty zależy także ode mnie, a bierność oczekiwania na odgórne decyzje stanowi zaniedbanie w powołaniu.

Troska o wspólnotę

Uświęcona uległość ma w sobie na tyle duży zapas odwagi, by dzięki niej podjąć walkę o jakość swojej wspólnoty, wyrażoną w trosce o zdrowie i duchową kondycję sióstr oraz odpowiedni poziom asystujących jej kapłanów. Nie daje się zniewolić lękiem o utratę opinii "miłej zakonniczki", ponieważ trzeźwo ocenia możliwości i potrzeby wspólnoty, na które nie chce i nie może zamykać oczu, nawet wobec wpływowych osobistości. Zdecydowanie lepiej narazić się kurii, niż stracić autorytet we własnej wspólnocie. Konflikty interesów są nieuniknione, a zadaniem przełożonej jest stać po stronie tych, którym bezpośrednio służy. Siostry pójdą w ogień za takim pasterzem, bo szybko odkryją, że daje za nie swoje życie (naprawdę wiele kosztuje narażenie się niektórym kościelnym notablom).

Relacje z kapłanami

Wobec przejawów braku taktu z ich strony można zachować się z godnością, reagując stanowczo, ale bez agresji, lub milczeć, lecz z miłości, a nie ze strachu. To działa o wiele bardziej wychowawczo na impertynentów niż na przykład próba obrócenia gburowatego zachowania w żart. Niejednokrotnie istnieje przecież możliwość rozmowy z delikwentem i zwrócenie mu uwagi. Nawet jeśli w wielu sytuacjach taka próba jest z góry skazana na przegraną, warto zaryzykować dialog tam, gdzie tli się choć iskra nadziei. W imię troski o kapłanów -- warto! Nie wolno wówczas podwijać ogona i uciekać jak zbity pies. Obu stronom potrzebne jest spotkanie w prawdzie. Jezus mówi: "upomnij swego brata" i wcale nie dodaje: "z wyjątkiem kapłana, gdyż jest moim pomazańcem, pod ścisłą ochroną". Księża potrzebują uczyć się ogłady w zetknięciu z delikatnością kobiet w habitach. Przyda się to im (nam!) w wielu sytuacjach wszelakich spotkań z płcią piękną. Musimy uczyć się wrażliwości tak przecież innej od naszej, męskiej.

Uświęcająca czystość

Święcie przeżywana czystość sprawia, że kobieta-siostra jest piękna i otwierająca tych, których spotyka, na Światło Boga. Ilu mężczyzn, kapłanów może ocknąć się z zabiegania i religijnej rutyny w zetknięciu z kobietami poświęcającymi się z całą uległością Bogu. Jak bardzo struktury kościelne (plebanie, kurie) potrzebują uczłowieczenia i ewangelizacji poprzez żyjące swoją konsekracją siostry zakonne. Dla wielu osób świeckich siostry są matkami. Ich pamięć przed Bogiem w modlitwie i szczere zainteresowanie potrzebami swych "podopiecznych" stanowią dla nich ogromną pomoc w rozwoju. Wielu z nas, kapłanów, obiecuje ludziom modlitwę, ale jest to tylko grzecznościowa formuła. Gdy mówi to zakonnica, najczęściej można wierzyć, że nie są to słowa rzucane na wiatr. Wiele nowo powstających klasztorów żeńskich zakonów klauzurowych ma rozbudowaną część gościnną z myślą o ludziach, którzy chcieliby odprawić rekolekcje w samotności. Mniszki dobrze wiedzą, że nie wszystkie problemy duchowe jest w stanie rozwiązać nawet najlepsza rozmowa. Mają świadomość, jak wiele dokonuje się w milczeniu i modlitwie przed Bogiem. Z tej możliwości korzysta wielu kapłanów i ludzi świeckich. Doświadczenie podpowiada im, że gdy ulegle stajemy przed Bogiem w samotności, On sam potrafi uczynić najwięcej.

Jeśli wspólnoty sióstr podejmą łaskę uświęcającej uległości, nie pozostanie retorycznym pytanie autora Księgi Przysłów: "Niewiastę dzielną któż znajdzie? Jej wartość przewyższa perły. Serce Małżonka jej ufa." (Prz 3l,10n).

Wojciech Jędrzejewski OP

 

W drodze 12/97

 


początek strony
(c) 1996-1998 Mateusz