Czytelnia |
Wojciech Jędrzejewski
Druga strona medalu
Episkopat Polski w Liście Pasterskim w sprawie powrotu katechizacji do szkół podał jako jeden z argumentów -- wierność nakazowi Chrystusa, by przepowiadać Jego naukę całemu światu.1 Doświadczenie ostatnich lat potwierdza słuszność przeniesienia religii z salek katechetycznych do klas. Zwłaszcza dla młodzieży jest to jedyna w swoim rodzaju szansa, aby skorygować własne wyobrażenie o chrześcijaństwie. Prawda o Jezusie Chrystusie, który jest pośród nas jako Zbawiciel i Pan nowego życia, została bowiem w wielu z nich przysłonięta negatywnym wizerunkiem Kościoła wyniesionym z własnych rodzin, parafii i mediów, łakomych na dowody niedoskonałości polskiego katolicyzmu. Z takim bagażem uprzedzeń i sceptycyzmu większość z młodych ludzi, obecnych teraz na katechezie w szkole, nie dotarłaby do salki katechetycznej. Większa frekwencja na lekcjach religii niesie ze sobą szereg problemów. O wiele trudniej trafić do dużej grupy, w której spora część znalazła się na zajęciach siłą bezwładu bądź dla świętego spokoju, ulegając presji rodziców. Wszakże nawet ta sytuacja ma swoje plusy, zmuszając katechetów do wysiłku poszukiwania nowych dróg, dotarcia do wymagającego audytorium. Nie wystarczy już osobisty wdzięk i znajomość programu. Konieczna okazuje się solidna praca nad powiększaniem swych kompetencji, która, co najważniejsze, zmusza do głębszej modlitwy, aby do własnej niemocy przyzywać łaski Jedynego Nauczyciela i Mistrza. Radość z dobrych owoców powrotu katechezy do szkół mącił jednak fakt przedłużającego się z roku na rok braku wynagrodzenia dla księży uczących religii. Spośród wielu zapewne argumentów za uregulowaniem tej sprawy przebijały się w Kościelnych kręgach trzy najczęściej powracające: Za pracę należy się sprawiedliwa zapłata, o którą państwo winno zadbać, skoro uznaje katechezę, za integralną część edukacji. Dalej, dzięki traktowaniu księży katechetów jako pełnoprawnych pracowników oświaty sam przedmiot nie będzie już traktowany jako niekonieczny dodatek -- piąte koło u wozu, którego można łatwo się pozbyć. Wreszcie -- już z naszego podwórka -- zwłaszcza w małych miejscowościach bądź w tych regionach kraju, gdzie maleje liczba wiernych gotowych zatroszczyć się o utrzymanie duszpasterzy (również z powodu własnego zubożenia) szkolna pensja byłaby pomocą w trudnej niejednokrotnie sytuacji materialnej księży. Uznając wagę powyższych argumentów, jak też korzyści z nareszcie rozwiązanego problemu, warto zobaczyć drugą stronę medalu. Długo bowiem oczekiwana decyzja, do której Episkopat stymulował Rząd, dokonuje się w skomplikowanych kontekstach. Trzeba mieć świadomość ich istnienia, jak też możliwych skutków nowej sytuacji.
Kontekst religijny Od dwóch lat uczę religii w Zespole Szkół Budowlanych. Jedno z pierwszych usłyszanych od moich podopiecznych pytań, które otworzyło mi oczy na to, z kim mam do czynienia brzmiało: Dlaczego właściwie pan przychodzi do nas i mówi to wszystko? W podtekście czaił się zarzut o jakiś rodzaj interesowności: zdobyć wiernych dla swojego Kościoła, albo zdobyć pieniądze. Odpowiedź, że nie biorę za uczenie religii złamanego grosza, ucięła rozmowę. Za rok ten argument -- znak bezinteresownej troski o wiarę moich uczniów, przestanie istnieć. Większość księży katechizuje w szkołach ponadpodstawowych. Młodzież, którą tam spotykamy, jest bardzo nieufnie nastawiona do Kościoła i jego oficjalnych przedstawicieli. Mają koszmarne zdanie na temat księży, którzy ich zdaniem idą do seminarium, aby po jego skończeniu dobrze się w życiu ustawić i spać na pieniądzach. Młodzi są przesiąknięci podejrzliwością o interesowność Kościoła. Resztki ich wiary są jak pożółkły liść, który łatwo spadnie z drzewa pod byle podmuchem. Może nim być dla wielu szum wypłacanych w szkolnej kasie banknotów. Nie wolno wówczas po prostu wzruszyć ramionami nad niedojrzałością i płytką wiarą naszych uczniów. Dobrą jest rzeczą [...] nie czynić niczego, co twego brata razi, gorszy, albo osłabia (Rz 15,21). Zamiast obojętności powinniśmy zweryfikować naszą wierność Mistrzowi. Jezus bowiem ustawia jasno priorytety w życiu swoich Apostołów. Najważniejsze są sprawy Królestwa. Dlatego, aby je zwiastować w pełnej wolności, nie narażając się na zarzut szukania swego, każe uczniom nie zdobywać złota, ani srebra, ani miedzi do swych trzosów. Zabrania im przechodzenia z domu do domu w poszukiwaniu tego, co dla nich lepsze, wygodniejsze. Sprawą pierwszorzędną jest dobro Królestwa. Jeśli dla jego wzrostu trzeba będzie ponieść straty materialne, nie powinni się zawahać. Słyszałem o sytuacji, kiedy ksiądz wykładowca zrezygnował z pracy na uniwersytecie, ponieważ zanosiło się na dużą dziurę w budżecie uczelni i musiałby przez jeden semestr wykładać za darmo. Na zajęcia z nim przychodziło wielu młodych ludzi i stanowiło to znakomitą okazję do ewangelizacji na świeckiej uczelni. Królestwo przegrało z trzosem.
Kontekst polityczny Wielu przedstawicieli rządzącej koalicji nie ukrywa swojego antyklerykalizmu. Próby podjęcia przez duchownych ważkich moralnie problemów jawią się im jako przejaw ekspansji Kościoła w wymiarze politycznym. Oficjalne jednak deklaracje są w tonie przychylnym dla Kościoła, obfitują w zapewnienia o gotowości życzliwej współpracy w dziele krzewienia wartości. Zgoda na płacenie pensji księżom katechetom będzie kolejnym dowodem przychylności i otwarcia. W przyszłości ten fakt może posłużyć jako argument przeciw rzekomym fobiom i podejrzliwości hierarchii wobec Państwa, tak przecież życzliwie nastawionego do Kościoła: pies gryzie rękę, która go karmi. A przecież w obecnym układzie politycznym można się spodziewać wielu sytuacji, kiedy jako uczniowie Jezusa będziemy zmuszeni zabierać głos, wypowiadając prawdę niepopularną i stającą w poprzek opinii publicznej i zdania osób mających wpływ na kształt życia w naszym kraju. Prorok jeśli chce zachować całkowitą swobodę w głoszeniu prawdy, zwłaszcza gdy jest niełatwa do przyjęcia i adresowana do osób znaczących i wpływowych, musi unikać wszelkiego uwikłania się w oswajające gesty tych, do których przemawia. Ta część lewicy, dla której Kościół jawi się wyłącznie w kategoriach politycznego przeciwnika, będzie niejednokrotnie wymachiwać jak sztandarem demaskatorskim oskarżeniem o pazerność i łapczywość kleru, deprecjonując wszelkie wysiłki w obronie ogólnoludzkich wartości, twierdząc, że stoi za nimi jedynie walka o władzę. Kolejny demagogiczny argument, który może szkodzić Kościołowi w szukaniu społecznego poparcia dla troski o życie nie narodzonych, mądrą wizję edukacji seksualnej młodzieży, kształt masowej kultury, i wielu innych, istotnych moralnych problemach.
Kontekst społeczny Przemiany, jakie zachodzą w naszym kraju po upadku komunizmu, wiążą się dla wielu osób ze znacznym zubożeniem. Społeczeństwo spolaryzowało się na tych, którzy szybko odnaleźli swoje miejsce w gospodarce kapitalistycznej i na ludzi ledwo wiążących koniec z końcem lub wręcz skazanych na nędzę. Ze względu na niedobory finansowe zamykane są szkoły i ogłasza się upadłość wielkich przedsiębiorstw. Potęguje to problem bezrobocia. Nauczyciele i służba zdrowia wychodzą na ulicę, domagając się wyższych płac. W tym kontekście nie może budzić entuzjazmu grubszy o kilka milionów portfel duchowieństwa. Dla wielu osób w Polsce ksiądz wciąż kojarzy się z intratnym zawodem. Powiedzenie -- Kto ma księdza w rodzie, tego bieda nie ubodzie wciąż w opinii sporej liczby ludzi zachowuje aktualność. Tuż po moich święceniach moja mama usłyszała od kilku koleżanek w pracy: Nareszcie będziecie mogli sobie kupić większe mieszkanie. Najczęściej przekonanie o bogactwie duchowieństwa jest mitem, dość skutecznie podtrzymywanym przez niektórych duszpasterzy, beztrosko nabywających zbyt ekskluzywne pojazdy i mieszkających w niepotrzebnie dużych plebaniach. Zwłaszcza dla osób mniej zamożnych, jak i sceptycznie nastawionych do Kościoła pobierana pensja w szkole będzie solą w oku. Pazerne klechy wepchały się bezprawnie do szkoły -- z pozorną bezinteresownością -- czekając tylko aż będą mogli zdobyć więcej forsy na swoje luksusy. Można, rzec jasna, oburzać się na ten styl myślenia, ale jest on faktem. Trzeba mieć świadomość, że dajemy mu pożywkę. Przy czym nie wolno zbyt łatwo odwoływać się do przysłowia: Psy szczekają, karawana jedzie dalej. Kościół odpowiedzialny za zbawienie ludzi powinien bardzo rzadko i po długim namyśle wypowiadać takie słowa W przeciwnym bowiem wypadku -- z własnej winy -- może zgubić po drodze wielu z tych, którzy powinni dojechać szczęśliwie do celu, zamiast umrzeć na pustyni.
Skutki prawne Ksiądz zatrudniony w szkole na etacie nauczyciela religii staje się automatycznie podwładnym dyrektora. Na mocy podlegania Karcie Nauczyciela jest zobowiązany do wcielania w życie wszystkich jej postanowień. W związku z tym wszelka nieobecność w szkole wymaga zgody dyrekcji. Wyjazd na rekolekcje -- własne lub prowadzone dla innych -- nie będzie już zależał tylko od woli proboszcza i jego samego, lecz od świeckiego zwierzchnika. Zwłaszcza w okresie Wielkiego Postu, Adwentu, ale także w ciągu całego roku niejeden ksiądz jest proszony o poprowadzenie duchowych ćwiczeń dla parafii, kapłanów, sióstr zakonnych, czy świeckich wspólnot. Jeśli jego dyrektor nie wyrazi zgody, będzie miał związane ręce. Może ewentualnie poprosić zaprzyjaźnionego lekarza o wystawienie mu fikcyjnego L-4... Nawet staranie się o bezpłatny urlop, musi zyskać aprobatę szkoły. Nie da się ukryć, że do mądrego prowadzenia katechezy konieczne jest staranie o ciągłą, własną formację. W świetle prawa na wyjazd edukacyjny (np. sympozja, spotkania katechetów, itp.) konieczne jest zaproszenie, a w ciągu roku przysługuje na ten rodzaj zajęć dziesięć dni. Każdy wyjazd poza zakresem przewidzianego czasu lub bez możliwości wykazania się oficjalnym zaproszeniem wymaga złożenia podania i pokornego czekania na zgodę, bądź jej odmowę. Na początku roku szkolnego ksiądz katecheta będzie musiał przedstawić szczegółowy program, z którego realizacji zostanie rozliczony. W szkołach ponadpodstawowych -- jak pokazuje praktyka -- trzeba niejednokrotnie zawiesić swoje znakomite plany i wizje, a bardzo wiele z zamierzeń na bieżąco korygować. Nie istnieje idealny program katechetyczny, który można by realizować w ciemno. Specyficzna sytuacja danej szkoły lub nawet konkretnej klasy zmusza do ciągłej katechetycznej ekwilibrystyki. Jak się z niej wytłumaczyć Ciału Pedagogicznemu? W praktyce przekazywania treści wiary trzeba sięgać po niekonwencjonalne metody. Czasami ustępstwo ze strony księdza, aby wyjść poza mury szkolne, owocuje świetnym spotkaniem i otwarciem serc na Boga. Wiele razy wybierałem się z młodzieżą do naszej kaplicy, pokazywałem klasztor, aby w końcu usiąść na pięć minut i powiedzieć w nowym kontekście kilka zdań, wchłanianych jak świeże bułeczki. Czy koledzy i koleżanki w pracy, zwłaszcza gdy nie pałają miłością do Kościoła, nie zdenerwują się, że ksiądz, który tak samo jak oni bierze pieniądze za wykonywaną pracę, spaceruje sobie beztrosko, zamiast tyrać, jak inni? Czy istnieje możliwość zapobieżenia przewidywanym skutkom? Pewnym rozwiązaniem mogłoby być przeznaczenie przez zamożniejsze diecezje lub wspólnoty klasztorne otrzymanych pieniędzy na cele charytatywne. Wiele tego typu instytucji lub placówek oświatowo-wychowawczych, domów samotnej matki, itp. znajduje się w permanentnym kryzysie finansowym. Troska o najuboższych zawsze -- nawet jeśli jest jednym z podstawowych zadań Kościoła -- uwiarygadnia chrześcijan. Oprócz tego konieczna jest większa konsekwencja w wypełnianiu obowiązków wynikających z włączenia na pełnych prawach w grono pedagogiczne. Nie będzie można tak łatwo jak dotąd zwalniać się z rad pedagogicznych i dyżurów. Trzeba wreszcie narzucić sobie powściągliwość w ocenach zachowań dyrekcji, jeśli okaże się ona nieskłonna do uprzywilejowanego traktowania księży katechetów, kiedy na przykład będą miały miejsce sytuacje, a niejednokrotnie tak się zdarzy, że nie uzna ona ich tłumaczenia nagłej nieobecności z powodu obowiązków parafialnych. Najczęściej bezpodstawne będzie wtedy wysuwanie oskarżeń o zwalczanie Kościoła, zaplanowaną ateizację itd. Jednym słowem decyzja, która zapadła, wymaga od nas kapłanów jeszcze gorliwszego wzięcia sobie do serca słów Mistrza, posyłającego Apostołów: Bądźcie czyści jak gołębice i roztropni jak węże.
Wojciech Jędrzejewski OP 1 Por. Komunikat z 240 Konferencji Plenarnej Episkopatu Polski, 30 IV -- 2 V, w: "Pismo Okólne" 25 VI -- 1 VII 1990.
pisane dla W drodze
początek strony |