Czytelnia |
TYDZIEŃ MODLITW O POWOŁANIA
Drodzy Młodzi Przyjaciele!
Czekamy na przyjście Pana. Dokładnej chwili Jego przyjścia nie znamy. Nie możemy jednak czekać z założonymi rękami. Zanim Jezus przyjdzie, warto tak żyć, jakby paruzja miała nastąpić już dziś po południu albo jutro rano. Ale świat mamy tak budować, jakby w tej formie miał trwać wiecznie.
Młodość jest szczególnym czasem, kiedy rozstrzyga się wiele spraw. Mocno zaznaczają się myśli dotyczące przyszłości, życia dorosłego, drogi, jaką powinniśmy iść, by być szczęśliwymi. Również Kościół, mając na uwadze szczęście młodego człowieka, co roku - w okresie wielkanocnej radości - cały tydzień poświęca na szczególną refleksję i modlitwę dotyczącą rozpoznania powołania. To wspaniała okazja do uwielbienia Boga, a jednocześnie sposobność do zastanowienia się nad swoją przyszłością.
Nie od dziś człowiek zastanawia się nad celem swojego istnienia. Od tysięcy lat z serca człowieka wyrywa się pytanie o sens świata, pytanie o Boga oraz o możliwość spotkania swego Stwórcy.
Ciemności te rozświetla nam Objawienie. Zostaliśmy stworzeni - mówi Biblia - „na obraz i podobieństwo” samego Boga. Stąd człowiek ze swej natury poszukuje Boga, pragnie Go i jest niespokojny, kiedy to pragnienie nie znajduje spełnienia. Bez Boga pozostajemy jakby „niekompletni”. Nie możemy się bez Niego wręcz obyć. A wołając często o miłość i inne szlachetne uczucia, daje człowiek wyraz owemu poszukiwaniu swojego Pierwowzoru.
Nie zawsze potrafi to poszukiwanie nazwać, a czasem bywa nawet nieświadomy jego istnienia. Stąd tak rozmaite i na różnym poziomie formy, jakie przybiera religijność człowieka.
Szuka człowiek miłości - nie wiedząc, że szuka samego Boga, który jest Miłością i której okruchy rozsiał w całym stworzeniu.
Nie każdy jednak człowiek zdobywa się na wysiłek zaspokojenia tego pragnienia miłości w samym Źródle. Wielu nie osiągnąwszy Miłości, którą jest Bóg - zadowala się romansami ze stworzeniem, a nawet z samymi wytworami działalności człowieka.
Bóg nie pozostaje głuchy na wysiłki swojego stworzenia. Nie tylko objawia prawdę o Sobie, pozwalając się poznać człowiekowi, ale dał również najwyższy dowód miłości do stworzenia - swojego Syna. W Osobie Jezusa niejako opuścił swój majestat, aby podać rękę człowiekowi, który stawał się coraz bardziej udręczonym i zmęczonym wędrowcem. Jak mówi List do Hebrajczyków:
„Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców przez proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna.” (Hbr 1, 1)
Jezus zaznajamia człowieka ze Stwórcą, który daje się poznać jako Ojciec. Syn Boży opowiada o miłości, jaką darzy nas Bóg. Kocha nie tylko grzeszników - o czym tak wyczerpująco mówi historia o miłosiernym ojcu. W przypowieści o królestwie niebieskim przyrównuje Boga do kupca a człowieka do drogocennej perły; tak cennej, że dokonuje zakupu nawet ziemi, w której owa perła się znajduje.
Staje przed nami obraz Boga, który jakby opuszcza własny dom, aby człowiek miał łatwy przystęp do Niego. W Dziejach Apostolskich czytamy o Jezusie, że nabył nas na własność drogocenną Krwią swoją.
We fragmencie Pierwszego Listu św. Jana Apostoła słyszymy piękną prawdę o człowieku, że jest dzieckiem Boga. Tak - jesteśmy dziećmi Bożymi. Najpewniejszą zaś Drogą, aby to dziecięctwo zrealizować - jest Jezus.
Pewnie brzmi odważna deklaracja, jakże bojaźliwego wcześniej Piotra Apostoła - „I nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni”. (Dz 4,12)
Człowiek zraniony grzechem łatwo jednak zapomina o swojej godności, pochodzeniu i celu, do którego zmierza. Doświadczony ograniczeniami i słabościami, potrafi stracić z horyzontu postępowania, myślenia - a nawet wyobraźni - perspektywę Boga. Dlatego potrzebuje, aby mu przypominano o Bogu i o własnej godności.
To, że Miłość potrzebuje głoszenia, podkreślił podczas swej pielgrzymki do Ziemi Świętej Wikariusz Chrystusa, Jan Paweł II. W czasie Eucharystii sprawowanej w Wieczerniku Ojciec święty mówił:
„Z tego miejsca Zmartwychwstania wzywam każdego członka Kościoła do głoszenia Ewangelii wszystkim krańcom świata. U progu nowego tysiąclecia istnieje wielka potrzeba głoszenia Dobrej Nowiny, że Bóg tak umiłował świat, ze Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie umarł, ale miał życie wieczne.”
Kilka miliardów ludzi czeka na tę Dobrą Nowinę, że Bóg jest Miłością. Całe narody pozbawione nadziei potrzebują dowiedzieć się o miłości Boga; miłości tak wielkiej, że dał Syna, abyśmy wierząc w Niego - żyli na wieki. To wielkie zadanie i odpowiedzialność spoczywająca przed wszystkim na nas, chrześcijanach.
Rzeczywiście, wielu ochrzczonych stara się współdziałać w głoszeniu Boga, który jest Miłością. Dla innych - jest to sprawa obojętna. A nie brakuje i takich, którzy próbują niszczyć to, co pomaga człowiekowi odnaleźć prawdę o sobie i o Bogu.
Jednak w sercu człowieka, przed którym staje perspektywa wyboru drogi życiowej - pytanie o swoje miejsce w świecie, o powołanie - pozostaje zasadnicze i mocno zaznaczające swoją obecność.
Zagubienie człowieka oraz bardzo natarczywa propaganda wroga myśleniu o wartościach duchowych sprawia, że wielu młodych ludzi planuje sobie życie, jakby Bóg nie istniał. Bardzo zdradliwe systemy, prądy, kultura, zwyczaje, moda i media - sprytnie prowadzą człowieka do powiedzeniu Bogu - „Nie!”
Choć młodość jest najpiękniejszym czasem w życiu, to wielu dało sobie zbyt łatwo i szybko wydrzeć ideały. Wielcy tego świata, dysponując potężnymi środkami oddziaływania i wpływania na życie i myślenie - chcą podstępnie wykraść to, co najcenniejsze człowiek młody posiada - ideały i wolność. Sprowadzając niekiedy człowieka do poziomu wręcz zezwierzęcenia, usiłują wmówić, że jest tyle wart, ile może wyprodukować, zjeść, wypić, doznać lub ile posiada.
Ludzie młodzi, zwłaszcza oni - mają natomiast wspaniałą misję pociągania świata ludzi starszych swoimi ideałami, piękną szlachetnością, a nie myśleniem i postępowaniem pragmatycznym, konsumpcyjnym. Tragedią ludzkości jest to, że młody człowiek patrzy na świat i bliźnich nie z nadzieją i optymizmem, ale jak krwiożerczy i nigdy nie nasycony finansista.
Tymczasem właśnie zadanie głoszenia Boga i Jego Miłości staje przed ludźmi młodymi jako swego rodzaju „zadanie życia”.
Nie tylko świat ludzi, dla których Bóg jest Kimś obcym, ale również sami chrześcijanie potrzebują tych, którzy wielkodusznie zechcą głosić, że Bóg jest Miłością i tą Miłością pragnie się dzielić.
Obraz świata, którym faszeruje nas większość mediów, często przedstawia się jako pozbawiony tego, co piękne i szlachetne.
Z głębi serca człowieka wyrywa się jednak tęsknota za światem innym - przepełnionym wzajemnym szacunkiem, pokojem i miłością. Człowiek wręcz krzyczy o miłość. A szukając jej, potrafi nie odkryć, że krzyczy o Boga, którego dotąd nie poznał.
Wypowiedziane przez Jezusa słowa określające miłość Boga do człowieka, domagają się przyjęcia ich do serca, a potem głoszenia po dachach i rynkach współczesnego świata.
Jezus szuka chętnych, których stać na wielkoduszne oddanie się Panu i sprawie głoszenia Ewangelii po krańce świata. Dlatego, dla dobra ludzkości i pojedynczego człowieka - powołuje głosicieli Dobrej Nowiny. Stąd apel do ludzi Młodych.
Drodzy Przyjaciele, niech troski tego świata nie zagłuszą Waszych serc na głos Boga. Układając plany swojego życia, pamiętajcie o Bogu, który jest Miłością - może zostaliście wybrani, może zaprasza Was do współpracy w dziele czynienia świata lepszym, bardziej ludzkim, Bożym. Nie lękajcie się zaufać Jezusowi - Bogu, który jest Miłością !
o. Rufus, franciszkanin
na początek strony © 1996–2002 Mateusz |