Czytelnia

 
KRZYSZTOF WOŁODŹKO

Ewangelia według (świętego) Rock’a?

 

 

Nie uważam, aby religijna ostentacja była dobrym pomysłem, zwłaszcza w muzyce rockowej. Rock o wiele częściej głosił SEX, DRUGS, ROCK`N`ROLL niż zasady chrześcijańskiej moralności. 1 Zatem czas najwyższy, by się to zmieniło...

Czy jest możliwa ewangelizacja muzyki rockowej? Nie gdzieś na jej marginesie, nie gdzieś na uboczu — lecz w samym komercyjnym centrum. A to we współczesnym świecie oznacza: powszechność przekazu i możność dotarcia z nim do wielu dziwnych środowisk. A przecież trzeba przyznać otwarcie: dziś młody człowiek odnajduje się w świecie dźwięków, pociąga go atmosfera ogromnych i głośnych muzycznych spektakli; hal koncertowych wypełnionych tłumem podobnych mu ludzi. Nierzadko jest tam po to, by zabić wewnętrzną pustkę, by znaleźć w swym życiu coś fascynującego. I pora najwyższa, by i tam odszukać mógł go Chrystus.

To już się dzieje. Zmuszony będę skrótowo opisać ten specyficzny proces inkulturacji (tak, to słowo jest najtrafniejsze w tym miejscu), licząc się z usprawiedliwioną przecież niewiedzą Czytelnika na temat niektórych ścieżek w historii polskiego rocka.

Wątków jest kilka. By je wyraźnie nakreślić będę korzystał z kilku źródeł, niejednokrotnie pozwalając sobie na dłuższe cytaty (powiadają niektórzy, że wszystko jest cytatem... ale nie trzeba im wierzyć).

Ile to już lat straszy w moim pokoju duży plakat z pięcioma zżerającymi się z wyjątkowym smakiem końmi. I napisem: „Vile Vicious Vision”, pokrytym autografami: Litza, Titus, Popcorn, Ślimak. Niewtajemniczonym wyjaśniam: to okładka jednej ze stosunkowo wczesnych płyt Acid Drinkers. Jakież tam są kawałki! No jakie? No cóż, z niezbyt pozytywnym przekazem; zresztą, styl zespołu z tamtych lat oddają zdjęcia choćby z okładki płyty „Dirty money, dirty tricks” (1991 r.): faceci z oczkami błyszczącymi, wśród butelek po napojach wyskokowych. Używając malowniczego opisu, da się to przedstawić tak: „Najpierw wysłaliśmy technika po gorzałkę, żeby łupnąć se przed sztuką. Nie było połówek i kupili mnóstwo pięćdziesiątek i setek. Żeby mieć dobry występ poustawialiśmy je na wzmacniaczach. Na każdym szereg dwunastu-piętnastu buteleczek. W miarę koncertu sukcesywnie ich ubywało. Wszystko żeśmy wychlapali.” 2 Ale czas płynie. Rok 1996 przynosi album „The state of the mind report” i coś się zmieniło się, bo niby skąd utwór „Solid rock”, z przekazem: Is there someone in your live on whom you can depend, who will never sell you out, betrey you as a friend. Everybody needs someone sure, someone true, everybody needs a solid rock, I know I do. Who`d die to set you free?” Jest na płycie i akcent ekumeniczny: na płycie udzielają się wokalnie Lori i Steve Wallet, protestanci z fundacji „Youth With A Mission”. Co ciekawe, za sprawą lidera zespołu Roberta „Licy” Friedricha, autor tekstów Tomek „Tytus” Pukacki rezygnuje z niecenzuralnych słów. Tak mówi on sam na ten temat: „Przed nagraniem Robert powiedział mi, że ze względu na jego światopogląd pewne rzeczy już nie przejdą. Inaczej będzie musiał odejść. 3 A cóż stało się w życiu Roberta, że składa takie deklaracje i powoduje nietuzinkową zmianę w stylu swego zespołu? Co spowodowało, że w 1994 r. zdecydował się na zupełną abstynencję alkoholową i trwa w niej. Oddajmy głos jemu samemu, wspominając tylko, że 8 i 11 kwietnia 1994 przeszedł operację na otwartym sercu: „Dwa dni leżałem na oddziale intensywnej terapii, po czym okazało się, że pierwsze operacja była nieudana. Zebrało się konsylium lekarskie i zdecydowało o ponownej operacji. Przeraziło mnie, z jakimi problemami się wtedy zetknąłem. My tu rozmawiamy, czy gitara jest za jasna czy za ciemna, a tam ludzie umierają. Pewnie po operacji znajdowałem się przez jakiś czas na pustyni. Wtedy postanowiłem, że takim katolikiem, jakim byłem przed operacją, już być nie mogę. Zamykałem Chrystusa w niedzielę w kościele, a przez pozostałe dni sześć dni chodziłem sam. Postanowiłem, że się zdecyduję, czy chcę iść z Bogiem przez życie czy nie. Teraz jestem we Wspólnocie Neokatechumenalnej i wydaje mi się, że osiągnąłem w życiu coś, do czego cały czas dążyłem.” 4 Powyższy cytat tłumaczy metamorfozę w przekazie, jaką zawiera muzyka zespołu. Co godne podkreślenia, wynika z faktycznej przemiany w życiu osobistym jednego, jedynego człowieka. Reakcje fanów? W kwietniu 1996 (na kilka miesięcy przed swym wstąpieniem do jezuitów), przed koncertem kapeli w poznańskim klubie „Eskulap” na własne uszy słyszę taki tekst z ust fana: „On nas teraz na stosy powysyła!”. Mowa, rzecz jasna o Robercie. Jakaś dziewczyna protestuje: „Ja i tak go lubię, on jest świetnym człowiekiem”. Podczas tego koncertu byłem świadkiem dość istotnego wydarzenia. W trakcie „Lica” zapowiada, że od tej chwili już nigdy na żywo pewnych utworów nie zagrają. I na pocieszenie, po raz ostatni „Midnight Visitor”, traktujący o erotyczno-homoseksualnym (żart taki niewinny...) śnie. Uff! Nigdy więcej!

Dziś nie ma już Licy w Acid Drinkers. Pamiętam grudniowy (1998) koncert w krakowskiej „Rotundzie”, gdzie zadziwiona i protestująca publika mogła usłyszeć słowa Titusa: Nie ma Licy, siedzi w domu. Jest Perła. Umarł król, niech żyje król!!! Czy odejście z bandu tej klasy może być odczytane jako świadectwo? Ciągle brak mi jednoznacznej odpowiedzi, tym bardziej, że na Kaziku na Żywo nadal wymiata na gitarze Pan R. Friedrich, więcej: jest autorem słów prześlicznie klimatycznego utworu: „Prawda”... Nie mogłem się powstrzymać, by w krakowskim akademickim „Radiu Rak” w czasie programu duszpasterstw akademickich nie zapuścić tego kawałka...

Oczywiście, istnieje problem wartości muzyki rockowej jako środka przekazu samego w sobie. Mówi się bowiem, że rock jako taki jest wulgarny, prymitywny, czy wręcz oparty na klimatach zbliżonych do rytmu szamańskich bębnów w kulcie voodoo. Oto, co na ten temat mówi lider zespołu Houk, Darek Malejonek: „Jest w Starym Testamencie taki fragment, kiedy król Dawid szedł na wojnę z Filistynami i nie miał miecza. Kiedy poprosił kapłana o miecz, ten powiedział: «Jest tylko miecz Goliata, którego zabiłeś». A wtedy Dawid wziął miecz i powiedział «Jest to najlepszy miecz». Zobaczyłem, że muzyka rockowa jest takim mieczem Goliata, który Bóg dał w moje ręce. Dzięki muzyce rockowej możemy teraz ewangelizować młodych ludzi i wyrywać ich ze szponów ciemności, bo muzyka rockowa ma wielki wpływ na ludzi. Do tej pory była ona właściwie w rękach diabła. Wierzę w to, że wielu młodych ludzi nawróci się dzięki muzyce rockowej. Ja oddałem cały swój zespół, całe moje życie temu celowi.” 5 Darek zapytany, czy nie obawia się moralizatorstwa, odpowiada: „Uważam, że Ewangelia w ogóle nie jest moralizowaniem. Jezus zaprasza ludzi do pójścia za Nim takimi, jakimi są naprawdę. My mamy mnóstwo nałogów, chorób i On wie o tym, że sami nic nie możemy zrobić, żeby z tego wyjść. On przyszedł, żeby nas z tego wyciągnąć, otwiera oczy i uszy.” 6

Houk powstał w roku 1989, na bazie takich kapel Deuter, Kultura, Izrael, Armia, Moskwa. Płyta „Soul ammunition” z 1992 roku zapoczątkowała międzynarodowe trasy koncertowe zespołu. Kapel zdobyła uznanie publiczności, krytyków a jej piosenki trafiły na anteny światowych muzycznych rozgłośni radiowych oraz MTV. Pod koniec roku 1995 ukazała się płyta „X Generation”: „dla i o Generacji X, Generacji bez przeszłości, teraźniejszości, przyszłości, dla której jedyną pewną rzeczą jest to, że nie ma nic stałego”.

Można się zapytywać, czy taki muzyczny przekaz Ewangelii może odnieść jakikolwiek skutek w życiu ludzkim. Raz jeszcze Darek z Houk: „Raz przyszła dziewczyna związana z kręgami satanistycznymi. To było podczas koncertu w Nowym Sączu. Było to dziwne, bo wszyscy sataniści, którzy tam się wtedy spotkali, (...) od razu wyszli. Ona jedna została. Podczas koncertu Jezus ją tak mocno dotknął, że zdecydowała się zrobić krok do Niego. Po koncercie płakała i pytała mnie, co ma robić, ponieważ złożyła przysięgę szatanowi. Później poszliśmy do księdza.” 7 Widać więc, że nikt tu nie bawi się w domorosłe kaznodziejstwo.

Z czego może wynikać ta determinacja w głoszeniu Dobrej Nowiny ze sceny? Za odpowiedź niech posłużą słowa Tomka Budzyńskiego, lidera grupy Armia: „Chrześcijaństwo nie jest sprawą prywatną. Jezus mówi wprost: «Idźcie i głoście». Chcę być Jego uczniem. Traktują mnie jak małpę? Niech tak będzie. Modlę się o to, aby Duch Święty posłużył się mną tak, jak On chce.” 8

Sam moment nawrócenia Tomka można uznać za co najmniej niezwykły. On sam opowiada: „U mnie wyglądało to tak, że w czasie koncertów zaczęły się ze mną dziać dziwne rzeczy. Dokładnie wiem, że działo się to przy śpiewaniu piosenek: «Podróż na wschód» i «Przebłysk» (z płyty „Legenda” — przyp. autora). I miałem taki głos w sercu, że gdy śpiewam «Podróż na wschód», to tym wschodem jest Jezus. Pisząc tę piosenkę myślałem o Jezusie, ale nie napisałem tego dosłownie, bo wstydziłem się, stchórzyłem, nie byłem jeszcze gotów, aby powiedzieć to wszystkim.” 9 No i w końcu: „Pomyślałem sobie, że odważę się i zmienię tekst. Będę śpiewał: «Niech Cię strzeże, niech Cię wspiera Chrystus”, a nie «światło», jak śpiewałem dotychczas. Na jednym z koncertów w Łodzi zaśpiewałem: «Jezus Chrystus». A tu nagle okazało się, że ekipie, która przyszła na ten koncert, to się nie spodobało. Zebrali się pod sceną i zaczęli krzyczeć: «Jezus ch...», zaczęli na mnie pluć. Dla mnie był to ogromny szok. Byłem bardzo zaskoczony! Wiedziałem, że to szatan, ale moja wiara była jeszcze bardzo słaba. Oni mi straszliwie ubliżali, byłem cały opluty. A mnie nagle coś tknęło i po raz pierwszy w życiu powiedziałem na głos «Człowieku! Jezus Chrystus jest Panem» Powiedziałem to po raz pierwszy w życiu. To było pięć lat temu. Dziki (techniczny w Armii) dostał w twarz. Pełno krwi... To był przełom w moim życiu. Dokładnie wtedy, gdy publicznie to powiedziałem, i to w sytuacji, gdy zostałem zbity i zdeptany.” 10

Rock nie jest narzędziem, które można łatwo „oswoić”. Zarówno jego twórcy, jak i konsumenci (tak — zwykli konsumenci, choć może i również w jakiejś mierze buntownicy) — nie należą do pokornych owieczek, które bezkrytycznie przyjmują przekaz rockowych ewangelistów.

Będąc uważnym obserwatorem (i uczestnikiem) wydarzeń rozgrywających się pod sceną wiem, jak różne są reakcje choćby na słowa: Jezus Cię kocha! Odpowiedzią może być trochę rozgoryczone, a trochę cyniczne: tak, tak, wiem, dzięki, już to parę razy słyszałem... Ale jest też prawdą, iż w trakcie zeszłorocznego „Song of Songs Festival” do toruńskiego kościoła jezuitów (i pewnie nie tylko tam) przybywali ludzie pragnący spowiedzi. Bo coś ich poruszyło... Te same gazety, w których odnotowuje się fakt czyjegoś nawrócenia na katolicyzm, stanowią medium dla satanistycznych wypowiedzi panów pokroju Petera z kapeli Vader (żyjemy w wolnym kraju, keep smailing!). Tak już jest: nożem kroisz chleb, nożem kaleczysz się w palec. Dawno, dawno temu w Jarocinie, po koncercie dla Publiczności Przeważnie Pijanej, lider jednej z kapel (bodajże Zijo, 100% pewności nie mam, starość nie radość) wykrzyczał słowa: Dziękuję tym, którzy usłyszeli. Myślę, że to znakomite memento dla tych, którzy chcą przepowiadać Chrystusa ze sceny obstawionej nagłośnieniem liczonym w tysiącach watów. Śpiewa się do tłumu; w tłumie jest szaleństwo, chęć wyżycia się, także alkohol i czyjaś gorycz, na którą nikt jeszcze nie odpowiedział miłością. Kto usłyszy Słowo? Kto nie przejdzie nad nim do porządku dziennego? I tu też obecna jest tajemnica Ewangelii — że Dobra Nowina przekazywana poprzez muzykę rockową nie stanie się nigdy ideologią, że o jej duchowej skuteczności nie będą stanowiły zabiegi tylko marketingowe, ilość sprzedanych płyt i sposób nagłośnienia zjawiska. Bo przecież bez miłości byłoby to niczym (por.: Hymn o miłości). Miłość zaś jest w świadectwie. I to winno stanowić o sile tej muzyki. Jej korzenie wrosły w wiarę Kościoła głoszącego Chrystusa. A w wierze jest wszystko: element ludzkiej niepewności i dynamizm, inicjatywa i czekanie na objawienie się woli Bożej, rezygnacja ze swoich pomysłów i zgoda na propozycję Innego Zupełnie. Takie spojrzenie na chrześcijańskiego rocka — nadaje mu niecodzienną jakość, ocala przed sprowadzeniem go do etykiety, jaką obdarza się każdą z pozycji muzycznych, pojawiających się na rynku.

Krzysztof Wołodźko SJ

 

Zapraszamy na strony poświęcone Festiwalowi Muzyki Chrześcijańskiej Song of Songs.

 

P r z y p i s y :

1 Gazeta Wyborcza (poniedziałek 21 kwietnia 1997 r.): „Ostro o Jezusie” Robert Leszczyński;
2 Leszek Gnoiński: „Raport o Acid Drinkers” InRock Konin 1996, str. 49;
3 jak wyżej, str. 110;
4 jak wyżej, str. 120;
5 „Biuletyn KAI” (nr 8/258 wtorek, 25 II 1997): „Czy muzyk rockowy może pójść do nieba?” Marcin Jakimowicz, str. 30;
6 „Integracja” (maj - czerwiec 3/96), str. 13;
7 „Niedziela młodych” (nr 20 ROK III Częstochowa 23 III 1997 r.), str.10;
8 patrz: 6, str. 28;
9 jak wyżej, str 29;
10 jak wyżej;

 

 

 

 

 

na początek strony
© 1996-1999 Mateusz