O wielką solidarność Ducha |
-- 15 października, w wigilię rocznicy swego wyboru na Stolicę Piotrową, Jan Paweł II ogłasza kolejną encyklikę "Fides et ratio". Termin publikacji dokumentu nie jest chyba przypadkowy i ma szczególną wymowę symboliczną. Dlaczego w tym momencie encyklika właśnie na ten temat? Czy głównym powodem nie jest niepokój o kształt prowadzonych dziś dociekań filozoficznych? -- Jan Paweł II ogłasza encyklikę w wigilię rocznicy swego wyboru? Jest to piękna odpowiedź tym krytykom i prześmiewcom, którzy zapowiadali, że jubileusz papieski będzie obchodzony w dynastycznym stylu, z wielką pompą: uroczyste akademie, dużo pięknych, kwiecistych słów... Tymczasem chrześcijański sens jubileuszy jest zupełnie inny, spotykamy się w Rzymie na modlitwie i Ojciec Święty ofiarowuje nam słowa prawdy zawarte na kartach nowej encykliki. Są to słowa, które uwrażliwiają na prawdę. I tu właśnie widzimy najgłębszy, aksjologiczny wymiar jubileuszy. Obchodów, które nie powinny się nikomu kojarzyć z akademiami, jakie pozostały nam w pamięci z zupełnie innych okazji. Dlaczego Papież ogłasza swą encyklikę w tym konkretnym momencie kulturowym -- w okresie przełomu tysiącleci? Jestem przekonany, że ten właśnie okres -- w jakim dziś świat się znajduje -- wymaga przede wszystkim wielkiej solidarności ducha. Świat dzisiejszy rozdarty jest między postmodernizmem z jednej strony a fundamentalizmem z drugiej. Nihilizm i nieskrępowany cynizm przedstawiane są jako bardzo realne propozycje kulturowe. Tymczasem encyklika "Fides et ratio" w bardzo konkretny sposób podejmuje te kwestie, po imieniu nazywając zagrożenia. Zagrożenia wobec których potrzebna jest -- jak powiedziałem -- wielka solidarność ducha. Do tego dziś, w konkretnym momencie dziejów, nawołuje nas Jan Paweł II. |
-- Postmodernizm w encyklice jest nawet wymieniony z imienia, z tym że papieskie ujęcie różni się od ujęcia tych naszych publicystów, którzy używają tego terminu w formie wyłącznie epitetu. Ojciec Święty idzie o wiele dalej, podkreśla, że postmodernizm ma wiele różnych twarzy. Zauważa, że nie wolno tego zjawiska ignorować. Intelektualista chrześcijański, wczytując się w sugestie encykliki będzie z wielkim niepokojem podchodzić do tych propozycji postmodernistycznych, które zmierzają w stronę nihilizmu, wykorzenienia z wartości i relatywizacji prawdy. |
-- Tak, to jest sedno encykliki. Jej główne przesłanie jest przede wszystkim przesłaniem nadziei i optymizmu, który może przemieniać kształt naszej kultury. Tak jak kiedyś Ojciec Święty ukazał swój głęboki, dziejowy optymizm wzywając Ducha Świętego na Placu Zwycięstwa w Warszawie, który odnowił -- jak dziś już widzimy -- oblicze tej Ziemi, tak teraz Ojciec Święty głosi znów "niepoprawny" optymizm twierdząc, że możliwa jest współpraca z Duchem Świętym w płaszczyźnie kultury -- współpraca przekraczająca granice systemów filozoficznych i dyscyplin naukowych. Wyraża wiarę w możliwość współpracy ukierunkowanej ku tym wartościom, które wyrażane były od wieków w wielkich pytaniach filozofii, a w tradycji etycznej kojarzone są z imieniem Sokratesa. Ojciec Święty pragnie przezwyciężyć te sztuczne podziały, które niejednokrotnie w historii dawały o sobie znać, choćby w tertulianowej opozycji między wiarą a rozumem. W encyklice odpowiada: '"istnieją dwa skrzydła: wiara i rozum''. Chciałoby się dopowiedzieć: "Ikar jednoskrzydły -- którego proponowali bądź to racjonaliści Oświecenia, bądź niektórzy ze zwolenników wiary irracjonalnej -- jest samotnikiem, który skazany jest z góry na przegraną. Ojciec Święty ukazuje nam zupełnie inne propozycje. |
-- Ojciec Święty nie tyle zamyka się przed dziedzictwem Oświecenia, co raczej wyciąga rękę w stosunku do wspomnianej tu drugiej grupy obrońców dziedzictwa tej epoki. Tych krytycznych obrońców, którzy bronią pewnych wartości zaproponowanych przez tę epokę. Bo o Oświeceniu można mówić różne brzydkie rzeczy, ale nie można powiedzieć, że było ono nihilistyczne. Oświecenie charakteryzowało się z pewnością wiarą w człowieka, w jego rozum, w społeczeństwo, którego struktury można doskonalić. Ojciec Święty w końcowych fragmentach encykliki apeluje do wszystkich, którzy na gruncie filozofii chcą bronić wartości, właśnie poprzez racjonalną refleksję i chcą dążyć do prawdy. Pisze: "mimo, że nie łączy nas wspólnota tej samej wiary, to jednak łączą nas pewne wartości, które są dla nas wspólne''. Ja osobiście dostrzegam wspólnotę wartości między krytycznie pojętym dziedzictwem Oświecenia a broniącą wartości aksjologią chrześcijańską. |
-- Sądzę, że Ojciec Święty przyjmuje to dążenie do jedności i idzie jeszcze o krok dalej. Dlaczego? Bo sytuacja bardzo się zmieniła w ciągu ostatnich dwudziestu lat. Przedtem dialog chrześcijaństwa i nauki był ważnym zagadnieniem -- atakowano chrześcijaństwo w imię nauk przyrodniczych. Natomiast dziś w postmodernizmie i w kierunkach mu bliskich, atakuje się i chrześcijaństwo, i nauki przyrodnicze, przedstawiając je jako rodzaj pewnej fikcji quasi literackiej. W takiej sytuacji krytyka literacka staje się symbolem działalności kulturowej, natomiast fizyka określana jest jako zbiór ballad, a teologia jako zbiór pobożnych opowiastek. W opozycji do takiego sposobu myślenia niektórych radykałów postmodernizmu powstaje dodatkowe pole sojuszu i współpracy między przedstawicielami nauk przyrodniczych a przedstawicielami myśli chrześcijańskiej. Wówczas kiedy usiłuje się deprecjonować te obydwa nurty na gruncie modnych prądów kulturowych w oparciu o ich idee, wtedy powstaje konieczność dodatkowej solidarnej współpracy. |
-- Sądzę, że psychologicznie tak, z tej racji, że przedtem zawsze czekaliśmy na jakąś wielką rewolucję techniczną, wierząc naiwnie, że ona przyniesie coś nadzwyczajnego. Tymczasem rewolucja techniczna chyba nigdy nie miała tak wyraźnej ekspresji, jak w obecnej epoce rewolucji internetowej. Dziś faktem jest to, co wydawało się niemożliwe jeszcze trzydzieści lat temu. Zaczynamy zdawać sobie sprawę, że więcej cudów od techniki nie możemy oczekiwać. Technika osiąga to, o czym marzyliśmy, osiąga nawet więcej, a człowiek mimo to pozostaje sfrustrowany, uwikłany w konflikty, w nacjonalizm, ucieka w eutanazję... Dostrzec można coraz wyraźniej aksjologiczną pustkę epoki, której nie wypełni ani technologia, ani nauki przyrodnicze. |
-- Jan Paweł II nawiązuje w swej encyklice do mądrościowej wizji kultury i -- odwołując się zarówno do starożytnych Greków jak i do tradycji judeo-chrześcijańskiej -- wskazuje na ludzką pasję w dążeniu do sensu, do prawdy. Ta pasja decydowała o charakterystyce, o specyfice gatunku ludzkiego, nawet wówczas kiedy podejmowaliśmy pewne kwestie teoretyczne, z których nie było żadnych korzyści praktycznych. Jaką bowiem korzyść miał starożytny Grek pytając o "Arche"? Co zyskał Euklides w walce o byt definiując bezwymiarowe punkty? Nic! Ale to właśnie decydowało o specyfice naszego gatunku. Tymczasem dziś na miejsce "animal rationale", niektórzy chcieliby wprowadzić produkującego "homo faber", beztroskiego "homo ludens", albo jeszcze jakąś istotę wypraną z refleksji, beztrosko przeżywającą całą rzeczywistość tylko w kategoriach ironii. I to jest to wielkie wyznanie kulturowe, na które Ojciec Święty zwraca uwagę i sam podejmuje. |
-- W encyklice Jan Paweł II bardzo mocno podkreśla potrzebę dialogu, sięgającego nawet poza Kościół. Na płaszczyźnie tej filozofii, która podejmuje wielkie pytania. Potrzebę dialogu rodziny ludzkiej, strzegącej tych wartości, którą symbolizują imiona Sokratesa, Chrystusa, Pascala, wielu innych myślicieli podejmujących fundamentalne kwestie ludzkiej egzystencji i ukazujących horyzont sensu. |
-- Po zasygnalizowaniu tych negatywów, wśród których wymienia np: nihilizm albo czysty pragmatyzm, Ojciec Święty ukazuje cały horyzont wielkiej solidarności umysłów szukających prawdy. Papież, z racji swojej funkcji nie rozdaje etykietek, nie wymienia nikogo po imieniu -- co byłoby pretensjonalne -- ale ukazuje bardzo szeroki nurt, gdzie jest miejsce na wielką solidarność umysłów jako alternatywę wobec zagrożenia nihilizmu i grożącej nam pustki aksjologicznej. |
-- Ojciec Święty zachęca ludzi nauki, przedstawicieli nauk ścisłych i przyrodników do tzw. sapiencjalnych pytań. Nie chodzi o to, żeby oni cytowali Einsteina, bo mogą cytować dzisiaj Dawisa, ale ważne jest żeby widzieli, że ten wymiar świata, o którym mówi od wieków cała humanistyka nie mieści się tylko i wyłącznie w ich schemacie przyrodniczym. Bo inaczej wpadlibyśmy w te stereotypy, którymi straszył już Ednigton w latach trzydziestych, gdy mówił, że najbardziej boi się fizyków, którzy gotowi są własną żonę traktować wyłącznie w kategoriach zbioru atomów. |
-- Sądzę, że tu potrzebna jest koniecznie głęboka refleksja antropologiczna, która sprawi, że deklaracje o "śmierci człowieka" zostaną uznane za odrobinę przedwczesne. Czymś, co jest specyficznym dla naszego gatunku jest horyzont refleksji i sensu. Dziś głosi się nie tylko "śmierć człowieka" ale także i "śmierć sensu". Modne jest mniemanie, że nie ma obiektywnego sensu sformułowań, nie ma prawdy obiektywnej. Mówi się, że filozofia w wersji klasycznej powinna ogłosić swój koniec. Jan Paweł II w swej encyklice jednoznacznie odrzuca koncepcję tzw. końca filozofii. Wskazuje, że istnieje wiele takich zagadnień, które w każdych warunkach będą podejmowane od nowa przez nowe pokolenia. Kolejne pokolenia będą mogły je widzieć precyzyjniej, bo "stoją na ramionach olbrzymów". Jestem coraz bardziej przekonany, że ta wspólnota sensu tworzy jakąś logosferę, dzięki której deklaracje o śmierci człowieka jawią się jako nieodpowiedzialne i nieuzasadnione. |
-- Przynajmniej niektóre środowiska tak czynią, uważając, że można podjąć jakąś desperacką próbę ratowania sensu. Ukazują one, że Oświęcim nie jest ostatnim akordem w rozwoju kulturowym i intelektualnym ludzkości..., że po upadku kolejnego totalitaryzmu można odbudować nowy horyzont piękna i wartości transcendentalnych. Wykazują, że człowiek do swojej egzystencji potrzebuje nie tylko chleba i doskonalonej wciąż aparatury techniczne, ale przede wszystkim dobra moralnego -- potrzebuje sensu. Nie chodzi tu bynajmniej tylko o odreagowanie Oświęcimia. Wielki smutek ogarnia jednak, kiedy się patrzy dziś na ucieczkę w bezmyślność, w modne racjonalizmy, gdzie nie myśl kieruje człowiekiem, tylko najprostsze mechanizmy odreagowywania na zasadzie: bodziec -- reakcja. Kiedy patrzy się na rozkwit instytucji "guru", które wymagają absolutnego zawierzenia i głoszą, że porzez ich metody można zawiesić myślenie. Na przykład we Włoszech jest obecnie zarejestrowanych ok. piętnaście tysięcy astrologów. Świadczy to jak wielka część społeczeństwa szuka dziś jedynie namiastek myślenia -- zresztą i u nas to widać. ''Trybuna'', która jeszcze niedawno miała predyspozycje, by propagować tzw. światopogląd naukowy i zachęcała do niego proletariuszy wszystkich krajów, dziś drukuje horoskopy i to w wersji z zachodu rodem. Jakaś wróżka, pani astrolog określa przyszłość czytelnikom "Trybuny". Dziś bardzo realnym zagrożeniem -- szczególnie w naszych warunkach -- jest przejście od złudzeń dawnych ideologów w jakąś ideologię nonsensu, bezmyślności i namiastek myślenia. |
-- Widziałbym tu oznakę pewnego intelektualnego wezwania, które jest zarazem testamentem Jana Pawła II w tym dążeniu do "wielkiej integracji". U Ojca Świętego jest to wyraziste: kiedy przedtem zachęcał do dialogu przyrodników i filozofów, kiedy przedtem wzywał do integracji europejskiej, kiedy pisał encyklikę o ekumenizmie, to wszystko było dążeniem w stronę integracji. Teraz pragnie stworzyć jakąś nową Rzeczpospolitą ludzi "strzegących sens". Tych, którzy zamiast wybierać łatwą ucieczkę w irracjonalizmy, solidarnie -- mimo dzielących ich różnic -- będą tworzyć i otaczać troską horyzont prawdy i sensu. Jest to ta sama inspiracja duchowa, która inspirowała powstanie naszej polskiej "Solidarności": dążenie do wartości, troska o pewne wartości obiektywne, dzięki którym człowiek jest człowiekiem. Można by życzyć Ojcu Świętemu, żeby sukcesy z solidarnością ducha, z solidarnością intelektu i sensu, ku której zachęca w najnowszej encyklice były porównywalne z tamtymi, które zrodziły polską "Solidarność". |
-- Nie chcę występować w roli proroka. Społeczność dziennikarska nie zawsze kieruje się racjonalnymi przesłankami. Jestem przekonany, że publikacja encykliki wywoła pozytywny oddźwięk w wielu środowiskach niekatolickich, które już wcześniej korzystały z inspiracji Ojca Świętego. Jeden z moich znajomych profesorów z Londynu mówił na przykład, że kiedy chce zalecić studentom do czytania coś, co by przybliżało dynamizm współczesnego intelektu, daje im encyklikę "Evangelium vitae", bądź "Redemptor hominis". Wydaje mi się, że tego rodzaju ludzie niejako formalnie zostają włączeni poprzez encyklikę do wielkiej wspólnoty umysłów -- wspólnoty ochrony sensu. Ojciec Święty zachęca twórców kultury do współpracy w trosce o te wartości kulturowe, bez których "animal rationale" nie mógłby pretendować do swego dumnego miana. Jestem przekonany, że wielu twórców będzie dążyło do współpracy z Ojcem Świętym i z Kościołem. Oczywiste jest też, że znajdą się i takie środowiska, które -- na zasadzie przekory -- będą propagować swoją wersję pragmatyzmu, nihilizmu czy beztroski intelektualnej. Taki już jest los Ojca Świętego. Ziarno nie zawsze pada na urodzajną glebę. |
-- Ojciec Święty w encyklice wiele miejsca poświęca ukazaniu współpracy wiary i rozumu na przestrzeni dziejów. Ukazuje także nurt kojarzony z imieniem Tertuliana, który usiłował ciągle wprowadzać przeciwstawienie między wiarą a rozumem. Dziś nurt ten ma swoją kontynuację w fundamentalizmach, także w tych fundamentalizmach, w których za wszelką cenę usiłuje się tworzyć konflikt między nauką a Biblią, rozumianą bardzo dosłownie. Ojciec Święty podkreśla natomiast, że nie można interpretować dosłownie Pisma Świętego, że tego typu kreowanie konfliktów wynika z niezrozumienia, czym w istocie jest wiara chrześcijańska. I przed takimi postawami -- wynikającymi z niezrozumienia tych porządków -- Ojciec Święty nas przestrzega. (KAI)
|
początek strony (c) 1996-1998 Mateusz |