Czytelnia
o. Jacek Salij

Dwa opisy mentalności niewolniczej

 

1. Konia można siłą zaciągnąć do wodopoju, ale nie można go zmusić do tego, żeby pił wodę. Podobnie można zadekretować swobody obywatelskie, można tworzyć atmosferę entuzjastycznej nawet aprobaty dla wolności, ale nikogo nie da się zmusić do tego, ażeby naprawdę był człowiekiem wolnym. Bycie wolnym nieraz domaga się podjęcia jakiegoś trudu, zawsze zaś uwarunkowane jest dostatecznym poziomem duchowej wyobraźni. Otóż komuś może tej wyobraźni zabraknąć, ktoś inny może nie mieć ochoty do podejmowania trudu bycia wolnym.

Ta odmowa bycia wolnym nazywana jest zazwyczaj mentalnością niewolniczą. Nieraz przybiera ona postać odrzucenia samej nawet tęsknoty za wolnością. W warunkach niewoli mentalność niewolnicza jest sposobem przystosowania się do stanu poniżenia, a zarazem wyrazem utraty nadziei na uzyskanie należnych człowiekowi warunków życia. Po ustaniu niewoli mentalność niewolnicza może jeszcze trwać mocą siły bezwładu, może też być sposobem ucieczki od udziału w budowaniu społeczeństwa bardziej ludzkiego.

Warto przypomnieć dwa zapewne najważniejsze w naszej kulturze opisy mentalności niewolniczej, jakie otrzymaliśmy w dziedzictwie od mądrości starogreckiej oraz od mądrości biblijnej. Wydaje się bowiem, że mentalność niewolnicza stanowi nie tylko problem - aż nadto zrozumiały - społeczeństw postkomunistycznych; i zapewne sporo soli będziemy jeszcze musieli zjeść, zanim zneutralizujemy w sobie różne niewolnicze nawyki, jakie nam pozostały z czasów budowania socjalizmu.

O mentalności niewolniczej trzeba mówić przede wszystkim dlatego, że ucieczka od wolności - paradoksalnie realizowana nieraz przy akompaniamencie wielkich haseł wolnościowych - od kilku już stuleci trapi naszą cywilizację. Żeby zaś móc przeciwstawić się chorobie, dobrze jest nieco ją poznać.

 

2. Mądrość starożytnych Greków na temat mentalności niewolniczej zapewne najgłębiej potrafił wydobyć Arystoteles. Zarazem ten właśnie fragment myśli wielkiego filozofa należy do najmniej docenionych i najczęściej dezinterpretowanych: Zazwyczaj zakłada się, że Arystotelesowi, kiedy formułował swoje uwagi na temat niewolnictwa, chodziło przede wszystkim o usprawiedliwienie ustroju niewolniczego, toteż z góry uważa się te jego uwagi za gruntownie anachroniczne i niewarte zauważenia.

A przecież na temat usposobienia niewolniczego powiedział on rzeczy niezwykle ważne. "Niewolnik jest żyjącym narzędziem, a narzędzie nieożywionym niewolnikiem" (Etyka Nikomachejska, 8,11,1161b) - ta podstawowa intuicja kilkakrotnie powtarza się w dziełach Filozofa. Innymi słowy, niewolnik to taki człowiek, który swój rozum i wolę ma poza sobą. Albo jeszcze inaczej: Podatność na manipulację jest podstawową cechą mentalności niewolniczej.

Warto może w świetle tej intuicji przypomnieć alarmistyczne diagnozy różnych myślicieli na temat zanikania wśród współczesnych ludzi zdolności do autentycznego poznawania rzeczywistości oraz do podejmowania naprawdę własnych decyzji. Rozum nas, ludzi współczesnych, bardzo często znajduje się nie w nas, tylko w jakichś anonimowych i wciąż zmieniających się autorytetach, za którymi - niby taśmy magnetofonowe - powtarzamy oczekiwane od nas opinie, podejmujemy wyznaczone nam problemy, manifestujemy dozwolone nam rozbieżności.

"Człowiek nowoczesny - wskazuje na jeden z przejawów opisywanej przez siebie ucieczki od wolności Erich Fromm - znajduje się w sytuacji, w której wiele z tego, co <sam> myśli i mówi, myślą i mówią wszyscy inni". "Jedną z najbardziej niepokojących cech charakteryzujących nasze czasy - wtóruje Frommowi Romano Guardini - jest zmniejszanie się siły przebicia osoby. Decydującego znaczenia nabierają trendy kulturowe: prawidłowości socjologiczne, kolejne fale mody i propagandy, prawo wielkich liczb, itd. Zmniejsza się natomiast zdolność człowieka do wyrabiania sobie własnego zdania, obrony własnych przekonań, wychodzenia z samotności bez sprzeniewierzania się sobie".

Również decyzje, jakie podejmujemy, często wcale nie są naszymi decyzjami. "Zbyt wielu ludzi nie decyduje o sobie - zauważa Abraham Maslow - lecz pozwala za siebie podejmować decyzje sprzedawcom, agentom reklamy, rodzicom, propagandystom, telewizji, gazetom, itp. Ludzie ci są pionkami poruszanymi przez innych, a nie jednostkami samodzielnie działającymi, samookreślającymi się. Dlatego potrafią czuć się bezradni, słabi i całkowicie uzależnieni, padają ofiarą ludzi pazernych, są bez charakteru, nie samostanowiącymi, odpowiedzialnymi osobami".

Idealny niewolnik daje się manipulować nawet bezpośrednio przeciwko samemu sobie. Świetnie opisał to Sałtykow-Szczedrin w Opowieści o tym jak jeden chłop nakarmił dwóch generałów. Dwóch generałów znalazło się na bezludnej wyspie. Nawinął im się chłop, wobec którego nie mieli żadnej władzy ani żadnych możliwości wymuszenia usług. Kazali mu, żeby im służył, co chłop przyjął jako coś oczywistego. Pozwolili mu odpocząć, ale pod warunkiem, że przedtem ukręci sznurek. "Narwało zaraz chłopisko dzikich konopi, rozmoczyło w wodzie, natłukło, namiędliło - i do wieczora sznur był gotów. Sznurem tym przywiązali generałowie chłopa do drzewa, aby nie uciekł, a sami poszli spać".

Ale wróćmy do Arystotelesa. Szczególnie wiele oporu budzi jego teza, że niektórzy ludzie są niewolnikami z natury i że dla takich ludzi stan niewoli jest "zarówno pożyteczny, jak i sprawiedliwy" (Polityka, 1,15,1255a). Otóż niewolnik z natury to taki człowiek, który "o tyle tylko ma związek z rozumem, że spostrzega go u innych, ale sam go nie posiada" (1,13,1254b).

Czy jednak powyższa teza nie straci swojej kontrowersyjności, jeśli zrezygnujemy z samego nawet pojęcia niewolników z natury i odniesiemy ją po prostu do ludzi, w których mentalność niewolnicza tak się zakorzeniła, że jest prawie nie do usunięcia? A właśnie o to, jak się wydaje, Arystotelesowi chodziło. Jeśli zaś się nie ma własnego światła - bo najlepiej, rzecz jasna, mieć własne światło - wówczas lepiej chodzić w cudzym świetle, byle to było rzeczywiście światło, niż we własnych lub cudzych ciemnościach. Zaznaczę może tylko na wszelki wypadek, że nie głoszę tu własnych poglądów, tylko staram się wniknąć w myśl wielkiego filozofa.

Dwie fatalne konsekwencje płyną z faktu, że ktoś pozwala się zredukować do roli narzędzia. Po pierwsze, mentalność niewolniczą cechuje brak poczucia własnej godności. Stąd troska o korzystne układy jest dla niewolnika czymś bez porównania ważniejszym niż dbałość o prawdę: "toteż wszyscy pochlebcy mają w sobie coś służalczego, a ludzie nie mający poczucia godności własnej są pochlebcami" (Etyka Nikomachejska, 4,3,1125a). Doraźna korzyść jest dla zniewolonego umysłu czymś ważniejszym nawet niż szacunek dla samego siebie czy wzgląd na lojalność i przyjaźń: "niewolniczą rzeczą jest znosić spokojnie zniewagi i nie ujmować się za swymi przyjaciółmi" (4,5,1126a).

Po wtóre, człowiek sprowadzony do roli narzędzia nie potrafi dążyć do prawdziwych celów, jego celami są te wartości, które ze swojej natury są tylko środkami do celu. Trzeba mieć duszę niewolnika, ażeby "wybrać tryb życia odpowiedni dla bydła" (1,5,1095b) i celem życia uczynić wartości hedonistyczne (3,11,1118b). Ale również utylitaryzm - jako postawa upatrująca najwyższy cel życia w zdobywaniu bogactwa - zdradza usposobienie niewolnika: "Życie upływające na zdobywaniu majątku jest poniekąd życiem pod przymusem, a bogactwo oczywiście nie jest tym dobrem, którego szukamy; wszak jest ono tylko czymś pożytecznym i jest środkiem do celu" (1,5,1096a).

Niezwykle cenne wydaje się to spostrzeżenie Arystotelesa, że tylko pod tym warunkiem możemy uniknąć mieszania celów ze środkami, jeśli będziemy dbali o naszą ludzką godność i nie pozwolimy się sami sprowadzić do roli narzędzia. Genialnie to rozumiał Cyprian Norwid:

Niewola - jest to formy postawienie
Na miejsce celu. (...)
Bo wolność?... jest to celem przetrawienie
Doczesnej formy.

(Niewola. Rapsod. 1849).

 

3. Podobnie jak geniusz grecki mentalność niewolniczą rozpoznawał przede wszystkim jako podatność na manipulację, tak Biblia opisuje ją jako wykorzenienie (a nic bardziej nie wykorzenia nas z rzeczywistości niż dezorientacja w odniesieniu do prawdy oraz do miłości). Niewolnik to ktoś, kto nie ma własnego domu, kto w żadnym miejscu nie jest u siebie: "Niewolnik nie przebywa w domu na zawsze, lecz Syn przebywa na zawsze. Jeżeli więc Syn was wyzwoli, wówczas będziecie rzeczywiście wolni" (J 8,35n).

Stara to i pojawiająca się zapewne w różnych cywilizacjach intuicja, że być wolnym to być u siebie. To właśnie dlatego starożytni Grecy wolną kobietą (he eleuthera gyne) nazywali nie pannę ani wdowę, ale właśnie mężatkę jako gospodynię we własnym domu. Ta sama intuicja kazała Rzymianom nazywać dzieci "liberi", jako że dziecko - w przeciwieństwie do niewolnika - jest u siebie w domu. Podobna logika przeciwstawiania wolności i jej braku znajduje się w takich naszych przysłowiach, jak np. "Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej", "Co w domu, do tego nikomu", "Własny domek mały milszy jest niż cudze pałace".

W Biblii intuicja ta doczekała się jednak konsekwentnego zuniwersalizowania. Być wolnym to odnajdywać się w całym tym Bożym świecie jak naprawdę u siebie, jak w swoim domu. Być wolnym to zarazem przyczyniać się do tego, ażeby inni ludzie mogli odnaleźć się w tym Bożym świecie jak u siebie. Przedstawieni w Biblii, a zwłaszcza w Ewangelii, ludzie o mentalności niewolniczej to egoiści, którzy chcieliby siebie mierzyć inną miarą niż swoich bliźnich (Mt 18,23-35), którzy swoją korzyść stawiają ponad sprawiedliwością (Mt 21,33-39), a dobro czynią tylko z musu (Mt 24,45-51).

Krótko mówiąc, mentalność niewolnicza zainteresowana jest przede wszystkim własną wygodą i w ogóle nie rozumie potrzeby przekształcania ziemi w miejsce przyjazne wszystkim stworzeniom Bożym, a zwłaszcza Bożym przyjaciołom. Ziemia nie musi być Boża, byle tylko nam było na niej dobrze - myślą przedstawieni w Biblii ludzie o mentalności niewolniczej. To właśnie oni próbowali wracać do niewoli, kiedy droga do ziemi Bożej okazała się trudniejsza niż początkowo to przewidywali (Lb 11,4-6; 14,1-4). Strach pomyśleć, co się dzieje, kiedy władza dostaje się w ręce takich ludzi: Ziemia drży "pod niewolnikiem, gdy królem zostanie" (Prz 30,22; por.19,10; Lm 5,8; Koh 10,16; Za 2,13).

Zapomnienie o tym, że warunkiem wolności jest zakorzenienie w tym Bożym świecie i że nie osiągną wolności ludzie wykorzenieni, lekceważący prawdę i miłość, było już w czasach apostolskich źródłem niezrozumienia Chrystusowego orędzia o wolności. "Wy, bracia, powołani zostaliście do wolności. Tylko nie bierzcie tej wolności jako zachęty do hołdowania ciału, wręcz przeciwnie, miłością ożywieni, służcie sobie wzajemnie" - przestrzegał Apostoł Paweł (Ga 5,13). Wolność nie może być "usprawiedliwianiem zła" - uzupełniał Pawła Apostoł Piotr (1 P. 2,16) i ostrzegał przed takimi, co to "wolność głoszą, a sami są niewolnikami zepsucia" (2 P. 2,19).

Ostatni sobór bardzo dobrze więc wszedł w ducha Biblii, kiedy wskazuje na to, że rozwój wolności ściśle zależy od naszego zaangażowania w budowę bardziej ludzkiego świata, świata bardziej zgodnego z Bożym zamysłem względem nas ludzi: "Wolność umacnia się, gdy człowiek przyjmuje nieuniknioną konieczność życia społecznego, wielorakie wymagania solidarności ludzkiej i zobowiązuje się do służby wspólnocie ludzkiej" (Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym, 31).

Już tylko dla porządku zwróćmy uwagę na to, że warunkiem tak opisanej wolności, warunkiem naszego zakorzenienia w świecie jako w domu Bożym, jest wyzwolenie od grzechów. "Każdy bowiem, kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu" (J 8,34). "Dzięki jednak niech będą Bogu za to, że gdy byliście niewolnikami grzechu, daliście z serca posłuch nakazom tej nauki, której was oddano, a uwolnieni od grzechu oddaliście się w niewolę sprawiedliwości" (Rz 6,17n).

Ale do tego właśnie, żeby być niewolnikiem Boga i oddać się w niewolę sprawiedliwości, ludzie o mentalności niewolniczej są niezdolni. Dopóki z tej mentalności nie wyzwoli ich Boża łaska.

Jacek Salij OP

 


początek strony
© 1996-1998 Mateusz