Czytelnia
20 LAT PONTYFIKATU JANA PAWŁA II
Co zawdzięczamy Janowi Pawłowi II?

 

Dobrzy pasterze są darem Bożym dla Kościoła. Kiedy jednak następca Piotra jest dobrym pasterzem, za taki dar trzeba Bogu dziękować najszczególniej. Przeglądam sobie w myśli sylwetki ostatnich kilkunastu papieży i dochodzę do wniosku, że w naszym, a także w poprzednim stuleciu na stolicy Piotra zasiadali wyłącznie dobrzy pasterze. Zatem dziękujmy Bogu tym więcej.

Za co przede wszystkim chcę dziękować Bogu, kiedy myślę o pontyfikacie Jana Pawła II? Przede wszystkim składam Bogu dzięki za te liczne -- często wielosettysięczne, a nieraz i milionowe -- Msze Święte, jakie papież ten odprawił w wielu krajach po całym świecie.

Celebrowanie Eucharystii jest tym świętym czasem, kiedy Kościół osiąga swoją największą widzialność. Zarazem Kościół zanurza się wówczas najgłębiej w swoje wymiary niewidzialne. W dawnym Kościele, jeśli ktoś bez poważnego powodu nie pojawiał się na wspólnej niedzielnej Eucharystii, widziano w tym jakby wypisanie się z Kościoła. W naszych czasach wielu katolików religijnie się zagubiło, m.in. zaprzestało odnawiania swojej przynależności do Kościoła poprzez regularny udział we Mszy Świętej. Zresztą nie tylko z tego powodu świat nasz wydaje się nam nieraz jeszcze bardziej zeświecczony, niż jest to faktycznie.

Otóż Jan Paweł II przez dwadzieścia lat swojej posługi Piotrowej starał się wytrwale i nie szczędząc sił gromadzić rozproszone dzieci Boże. Gromadził nas zwłaszcza podczas wielkich spotkań eucharystycznych. A Duch Święty zawsze dawał mu tyle mocy, że to były spotkania autentycznej modlitwy, słuchania słowa Bożego, nawiedzenia przez Chrystusa, który żyje i daje się ludziom jako Zbawiciel. W ten sposób Jan Paweł II stał się sługą odnowienia w wierze milionów ludzi.

W ten sposób pomógł nam też zobaczyć drugie oblicze naszej chrześcijańskiej cywilizacji: że wprawdzie dokonują się w niej różnorodne procesy zeświecczenia, ale zarazem (żeby użyć słów Adama Mickiewicza wypowiedzianych w związku z zupełnie innym tematem) "jej wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi".

Utwierdzanie w wierze to jest podstawowy charyzmat posługi Piotra w Kościele. "Otwórzcie drzwi Chrystusowi!" -- tę najprostszą z możliwych, a zarazem najbardziej skuteczną odpowiedź na współczesne procesy sekularyzacyjne proponuje nam Jan Paweł II od pierwszego dnia swego pontyfikatu.

To wielki dar Boży, że papież ten utwierdza nas w wierze głównie poprzez to, że ciągle modli się razem z ludźmi i wzywa do modlitwy oraz do najprostszych aktów wiary: do przestrzegania Bożych przykazań, do wsłuchiwania się w słowo Boże, do czerpania z sakramentalnych źródeł łaski.

Wielkim darem Bożym jest też jego wytrwała pamięć o ubogich i słabych, o chorych, cierpiących i skrzywdzonych. Stąd zaangażowanie tego papieża w obronę praw człowieka, począwszy od człowieka rosnącego w łonie swojej matki. Stąd jego upominanie się o zdjęcie przygniatającego długu z krajów ubogich, jego dezaprobata dla podejmowania (np. wobec Iraku) środków wojennych tam, gdzie nie wyczerpano środków pokojowych. Mam wielką potrzebę, żeby za te wszystkie zaangażowania Jana Pawła II serdecznie dziękować Bogu.

Na czas tego pontyfikatu przypadło szczytowanie drugiej fali dogmatycznego relatywizmu. Fala pierwsza przeszła przez Kościół na przełomie XIX i XX wieku. Ta fala jest o tyle groźniejsza od poprzedniej, że wyszła daleko poza kręgi zawodowych teologów oraz katolickiej inteligencji; ogarnęła nawet niektórych biskupów oraz, dzięki mass mediom, dotarła do wielu zwyczajnych wiernych.

Przyszły historyk opisze całościowo strategię Jana Pawła II wobec tego bardzo groźnego zjawiska, które wyraża się przejmowaniem ducha epoki za cenę odejścia nawet od podstawowych prawd chrześcijańskich, prawdy o boskości Chrystusa Pana nie wyłączając. Wydaje się, że strategia ta wyraża się -- z jednej strony -- frontalnym sprzeciwem wobec tendencji do prawnego umocowania relatywizmu moralnego w strukturach społecznych. Stąd jednoznaczne i radykalne "nie" Jana Pawła II dla praw zezwalających na aborcję, eutanazję czy związki homoseksualne. Stąd też ogromny wysiłek tego papieża na rzecz odnowy i pogłębienia obiektywizmu zasad moralnych (por. encyklika Veritatis splendor) czy szczegółowych zasad broniących życia ludzkiego (por. encyklika Evangelium vitae) i godności małżeństwa (por. adhortacja apostolska Familiaris consortio).

Z drugiej jednak strony Jan Paweł II -- inaczej niż niegdyś święty Pius X -- unika generalnej konfrontacji z relatywizmem doktrynalnym wewnątrz Kościoła. Konfrontację zastępuje wytrwałym przypominaniem wiary katolickiej w kolejnych encyklikach poświęconych Chrystusowi Panu, miłosierdziu Bożemu, Duchowi Świętemu, Matce Bożej, itd., systematycznym przedstawianiem elementarza wiary katolickiej w cośrodowych katechezach, większą uważnością przy mianowaniu nowych biskupów oraz szczegółowymi -- ograniczonymi jednak do minimum -- interwencjami w przypadkach najbardziej jawnego odejścia od nauki Kościoła przez tego czy innego teologa.

Strategia taka zabezpiecza Kościół przed -- dzisiaj, niestety, możliwą -- schizmą "wolnych katolików", a przede wszystkim realnie utrwala Kościół w jego apostolskiej wierze. Samemu Bogu trzeba dziękować za to, że w taki właśnie sposób te trudne problemy są dziś rozwiązywane.

Podziwiam też Jana Pawła II za jego stosunek do religii niechrześcijańskich. Bez ukrywania swojej wiary w Chrystusa Zbawiciela, papież wiele pracuje nad tym, aby relacje między różnymi religiami nacechowane były zgodą i pokojem. Wzorcowym wydarzeniem były tu sławne modlitwy w Asyżu. Wyznawcy różnych religii -- w zgodzie i przyjaźni -- modlili się o pokój, a zarazem każda grupa religijna modliła się w swoim własnym środowisku, tak aby nie zdarzyło się nic, co mogłoby być uderzeniem w duchową tożsamość którejkolwiek z nich.

Zobaczmy na konkretnym przykładzie, jak Jan Paweł II potrafi jednocześnie wyraźnie wyznawać swoją wiarę w Chrystusa i szanować przekonania religijne niechrześcijan. 19 sierpnia 1985 r., podczas spotkania z młodzieżą muzułmańską w Casablance, wyznawszy swoją wiarę w Jezusa jako Pana i Zbawcę, przypomniał o tradycyjnym muzułmańskim szacunku dla Jego Osoby, i oba te fakty skomentował następująco: "To są ważne różnice, które możemy przyjąć z pokorą i szacunkiem, w duchu wzajemnej tolerancji. Jest w tym tajemnica, co do której -- jestem tego pewny -- Bóg nas kiedyś oświeci".

Równie głęboko i pokojowo brzmią jego uwagi wypowiadane do prawosławnych i protestantów na temat prymatu biskupa Rzymu. Naprawdę trzeba serdecznie dziękować Bogu za tego papieża.

Jacek Salij OP

(KAI)

 

Polecamy

 

 

 


początek strony
(c) 1996-1998 Mateusz