Czytelnia
ks. Jan Pałyga

Niewierzący w parafii

 

Ze zjawiskiem niewiary spotykamy się coraz częściej, zwłaszcza w parafiach wielkomiejskich, chociaż nie tylko. Coraz więcej jest małżeństw, w których jedna strona deklaruje się jako niewierząca, coraz częściej chrzcimy ludzi dorosłych, co wskazuje na to, że wzrasta liczba rodziców, którzy nie przywiązują wagi do chrztu swoich dzieci. Pewna część ludzi swój stosunek do wiary kwituje lekceważącym wzruszeniem ramion. Przeprowadzone w 1996 roku badania młodzieży szkolnej w Warszawie na próbie 502 osób (licea ogólnokształcące, licea zawodowe i technika) wskazują jak uzasadnione jest podnoszenie problemu niewiary.

Za głęboko wierzących uznało się tylko 10% badanych,. wierzących było 32 %, niezdecydowanych 24,7%. obojętnych 14,9%, niewierzących 6,2%. Systematycznie praktykuje 21,9% badanych, nie systematycznie 27,9%, natomiast 17,5% nie praktykuje wcale. W stosunku do badań z roku 1988, w skali krajowej, nastąpiło znaczne pogorszenie.

Przyjmując za wskaźnik stosunek do wiary młodzieży trzeba stwierdzić, że zjawisko niewiary w Polsce stało się jednym z poważniejszych problemów duszpasterskich.

Biorąc to pod uwagę, staje się rzeczą konieczną wprowadzenie do naszego programu duszpasterskiego sprawy ewangelizacji ludzi niewierzących, a także profilaktyki, czyli działań zmierzających do zahamowania procesu odchodzenia ludzi od wiary. Jednym ze sposobów, w obydwu wypadkach, jest szczery, nacechowany przyjaźnią dialog.

 

I Dialog z niewierzącymi

 

Niewiara jest to duchowy stan człowieka, który posiadając rozeznanie, czym jest wiara i niewiara, lub co znaczy wierzyć i niewierzyć, stwierdza świadomie i dobrowolnie, że w danym momencie jest człowiekiem niewierzącym. Tak rozumiana niewiara zawiera w sobie dwa zasadnicze elementy: rozeznanie, czyli wiedzę i świadome samookreślenie się, czyli decyzję woli.

Z punktu widzenia uwarunkowań rodzinnych można wyróżnić trzy kategorie ludzi niewierzących.

Pierwsza stanowią ci, którzy wywodzą się wywodzą się z rodzin wierzących, ale utraciwszy wiarę, tworzą tzw. pierwsze pokolenie niewierzących

Druga kategoria niewierzących rekrutuje się z rodzin niepraktykujących, .lub obojętnych religijnie.

I wreszcie do trzeciej grupy niewierzących zaliczamy tych, którzy wychowali się w rodzinach tradycyjnie niewierzących i nie zdradzają żadnych zainteresowań sprawami wiary.

Patrząc na zjawisko niewiary od strony intelektualnej można wyróżnić:

Ateistów, a więc ludzi o sprecyzowanym systemie myślowym i określonej filozofii, nawet tej najprostszej: "na chłopski rozum".

Niewierzących, których niewiara wywodzi się z doświadczeń życiowych lub niemożności pogodzenia swego życia z wymaganiami wiary (np. ponowne, niesakramentalne małżeństwo). Do tej grupy należy wielu ludzi, którzy odeszli do wiary z powodu urazu do duchownych, a także z racji zaanagazówań politycznych itp.

Obojętnych religijnie, którzy dali się opanować materializmowi praktycznemu, czyli filozofii "więcej mieć". I ta filozofia wyznacza kierunek ich myślenia i działania. Obojętność religijna jest najostrzejszą formą ateizmu i dlatego bardzo niebezpieczną i najmniej dialogową.

Możemy jeszcze mówić o tzw. ateistach aktywnych, którzy nowo odkrytą ideologię, uznana przez nich z prawdę, starają się w dostępny im sposób rozpowszechniać.

Oczywiście istnieją jeszcze tzw. ateiści polityczni, których nie interesuje prawda ale wyłącznie polityczny aspekt zagadnienia.

Powyższe rozróżnienia mają charakter roboczy i nie stanowią pełnej charakterystyki zjawiska niewiary, czy ateizmu. Zarówno ateizm jak i niewiara to rzeczywistość bardzo złożona. W pewnym sensie tyle jest ich rodzajów, ilu jest ludzi niewierzących. Praktycznie każdy nie wierzy inaczej i z innego powodu.

 

Gdzie spotykamy ludzi niewierzących?

W warunkach parafialnych, spotkania z niewierzącymi mają najczęściej miejsce z okazji chrztu, pierwszej Komunii św., ślubu i pogrzebu. Spotykamy się z nimi w czasie wizyt duszpasterskich, przy załatwianiu spraw w różnych urzędach, a także w czasie spotkań towarzyskich.

W kancelarii parafialnej niewierzący spotykają się z różnym przyjęciem. Często urzędujący tam ksiądz, czy inna osoba, traktują ich jak wrogów Kościoła. W rezultacie z takiego spotkania ludzie ci odchodzą z niesmakiem, a nawet żalem, że ich tak potraktowano w instytucji, która głosi miłość do wszystkich.. Najczęściej nie są oni niczyimi wrogami, tylko porostu nie wierzą.

Nierzadko też przyjmującego księdza w kancelarii interesuje tylko strona formalna i to w stylu: " Pan jest niewierzący? Wobec tego do chrztu dziecka, czy do ślubu potrzebne są takie a takie zaświadczenia, potrzebna jest dyspensa, trzeba z tym pójść do Kurii" itp. I na tym koniec.

Niewierzący spotykają się też z prymitywnym nawracaniem lub wmawianiem: "Pan nie jest niewierzący, panu się tylko tak wydaje niech się pan wyspowiada i wszystko będzie w porządku"...

Niestety zbyt rzadko trafiają na postawę otwarta, pełną zrozumienia dla swych przekonań oraz na gotowość do wymiany poglądów. Najczęściej księża odnoszą się do niewierzących z rezerwą i nieufnością. Nie rzadko przy okazji takich spotkań wychodzi na jaw nasza niewiedza, prostactwo duszpasterskie oraz brak zwyczajnej, ludzkiej otwartości i kultury. Odnosi się wrażenie - mówią niewierzący- że księży nie interesują nasze problemy, nie tylko zresztą z zakresu wiary i traktują nas jak ludzi spisanych na straty. A przecież my także mamy rodziny i wiele ludzkich spraw, które chcielibyśmy omówić z kimś, kto się na nich zna. A księża z racji swojego powołania są właśnie do tego predestynowani.

Z niewierzącymi spotykamy się także na gruncie towarzyskim.. Wówczas ujawnia się nasza nieumiejętność mówienia o Bogu. Pokrywamy ją dowcipami (także z trzeciego tomu) i czasem ostrym piciem alkoholu. Mądre, rzeczowe rozmowy, które niewierzący bardzo sobie cenią, zdarzają się niestety doszyć rzadko.

Wymienione wyżej sytuacje można nazwać koniecznymi. Zachodzą one w takiej czy innej formie w normalnie funkcjonującej parafii i życiu pracujących w niej księży.

Rodzi się zatem pytanie, czy możliwe są jeszcze inne spotkania z niewierzącymi? Oczywiście, że są możliwe. Są to spotkania organizowane. Niestety, w warunkach parafialnych ten rodzaj spotkań jest bardzo rzadki. Czasem tylko robi się coś w rodzaju rekolekcji dla ludzi, którzy maja tzw. problemy religijne, oraz rozwiedzionych i niepraktykujących. Do rzadkości należą, poza duszpasterstwami akademickimi, grupy dyskusyjne dla ludzi z różnych szkół myślenia.

Jest jeszcze inna forma kontaktów z niewierzącymi. Są to spotkania indywidualne prowadzone przez księży. Spotkania te są bardzo cenne, ale niestety nie wielu księży może i chce poświęcić im więcej czasu.

Podsumowując trzeba stwierdzić, że księża nie są wystarczająco przygotowani, tak od strony doktrynalnej, jak i pastoralnej do kontaktu i dialogu z niewierzącymi. Co gorsza, jedni na skutek przeciążenia pracą, a inni z powodu niezrozumienia wagi problemu, nie są zainteresowani tego rodzaju kontaktami. Księża muszą sobie uświadomić, że na skutek szybko postępującej laicyzacji i dystansowania się ludzi od Kościoła, jest to jeden z najważniejszych problemów naszego duszpasterstwa.

 

Przygotowanie duszpasterzy

W świetle powyższych uwag jawi się postulat, by w szerszym zakresie wprowadzić do nauczania seminaryjnego zagadnienie niewiary, ateizmu i obojętności religijnej. Przede wszystkim jednak trzeba nauczyć kleryków właściwego podejścia do ludzi niewierzących i prowadzenia z nimi dialogu, a także dokształcić duszpasterzy w zakresie omawianej problematyki. Szkody bowiem wynikające z niedocenia tego problemu, jak też nieumiejętności kontaktów z niewierzącymi są ogromne. A poza tym jest to uchylanie się od obowiązku ewangelizacji, o którą tak bardzo apeluje Ojciec św.

W programie takiego dokształcenia nie może zbraknąć następujących zagadnień:

  1. Źródła dzisiejszej niewiary i ateizmu.
  2. Zasięg zjawiska niewiary.
  3. Sobór Watykański II o niewierzących.
  4. Sytuacja psychiczna niewierzących w warunkach polskich.
  5. Duszpasterstwo w społeczeństwie pluralistycznym.
  6. Duszpasterstwo małżeństw niesakramentalnych

Oczywiście można jeszcze zaprojektować cały szereg bardziej szczegółowych tematów, jak np.:Dzieci rodziców niewierzących w środowisku rówieśników religijnych.

Proponowane dokształcenie winno zmierzać w kierunku zmiany nastawienia księży wobec niewierzących, dostarczyć im pewną sumę wiadomości o tym, czym jest niewiara oraz umożliwić nabycie praktycznych umiejętności prowadzenia dialogu z niewierzącymi.

 

Duszpasterz wobec niewierzących

Duszpasterz winni mieć świadomość, że w każdej, a już z pewnością w miejskiej parafii są niewierzący, do których winien iść z Dobrą Nowiną, czyli ich ewangelizować. Są to bowiem ludzie dani mu przez Boga. Ale jak to zrobić zapyta nie jeden duszpasterz, jak do nich dotrzeć? Możliwości jest sporo, wiele jednak zależy o rozeznania terenu i inwencji danego duszpasterza.

Myślę, jednak, że w warunkach wielkomiejskich należy dążyć do zorganizowania odrębnego duszpasterstwa dla ludzi niewierzących. Punktem wyjścia dla takiego duszpasterstwa winne stać się kancelarie parafialne. Chodziłoby o to, by osoby tam urzędujące były otwarte na świat myśli, przekonań i problemów wszystkich tam przychodzących, a wśród nich i na niewierzących. By były gotowe wyjść im na przeciw w istotnych dla nich sprawach. Niewierzący, który przychodzi do kancelarii parafialnej, jest na ogół obciążony różnymi uprzedzeniami, a także zestresowany obcym dla siebie miejscem i niepokojem jak zostanie przyjęty. Dlatego trzeba do niego podejść ze zrozumieniem, szacunkiem i spokojem, nawet jeżeli z jego strony padną jakieś słowa ostre a nawet agresywne.

Jest rzeczą pożądaną, by w każdej wielkomiejskiej parafii był przynajmniej jeden ksiądz przygotowany do rozmów z niewierzącymi i ludźmi dystansującymi się od Kościoła .

W okresie Adwentu i Wielkiego Postu należy dla ludzi niewierzących, niepraktykujących, lub dystansujących się od Kościoła zorganizować dni refleksji humanistycznej, czy rozmów na temat wiary, niewiary i innych problemów, które powodują odchodzenie ludzi od chrześcijaństwa. Nie muszą to być dysputy akademickie, ale prosta prezentacja, czym jest chrześcijaństwo, jakie jest miejsce niewierzących w Kościele ( Mówi o tym Sobór Watykański II), co myślą niewierzący o duchownych i Kościele itp. Spotkania takie mogą odbywać się w kościele i innych pomieszczeniach.

W parafiach można tez tworzyć zespoły dyskusyjne na tematy światopoglądowe Mogli by się w nich spotykać ludzie wierzący z niewierzącymi. W warunkach kameralnych mogłoby dojść do bardzo poważnych rozmów, szczerych wynurzeń a w konsekwencji otwarcie się na świat wiary.

Idealnym miejscem do tego rodzaju spotkań byłaby plebania lub dom zakonny. Z tym, że duszpasterze musieliby się zdecydować na prowadzenie plebanii, czy klasztoru otwartego.

Istnieje również możliwość prowadzenia domów otwartych przez zaangażowanych parafian. Podejmowane w tym względzie próby dały bardzo pozytywne rezultaty. Okazuje się bowiem, ze niewierzący nawet chętniej przychodzą do prywatnych mieszkań niż na plebanie.

Niezwykłą szansą do nawiązania kontaktów z ludźmi, w różny sposób dystansującymi się od wiary i Kościoła, jest kolęda, czyli wizyta duszpasterska. Rzecz jednak w tym, że przy jej prowadzeniu nie uwzględniamy problemu ludzi niewierzących i ludzi z tzw. problemami religijnymi. Mając rozeznanie jakich wiernych mamy w parafii, należałoby przeprowadzić odrębną od pozostałych ludzi wizytę duszpasterską, w ramach kolędy, lub w innym okresie, poświęconą tylko ludziom z problemami religijnymi. Można by im wtedy poświecić więcej czasu dla omówienia spraw religijnych.

 

Jak rozmawiać z niewierzącymi

To bardzo złożona i na ogół trudna sprawa. Niewierzący w Polsce to najczęściej ludzie, od strony religijnej, jakoś zranieni, nierzadko przez księży. Ponadto prawie wszyscy są osłuchani i obyci z wiarą, a wielu z nich należało kiedyś do Kościoła. Nierzadko wydaje się im, że wszystko, lub prawie wszystko wiedzą o wierze i Kościele. Dlatego w pierwszej fazie kontaktów mogą u nich dojść do głosu resentymenty i różnego rodzaju pretensje. Jak wtedy winien zachować się prowadzący rozmowę?

Musi spokojnie wysłuchać wszystkich zarzutów. Nie bronić niczego, nic nie wyjaśniać tylko słuchać, nikogo nie usprawiedliwiać. Koniecznie trzeba pozwolić się wygadać rozmówcom. Ludzie muszą odreagować całą niechęć do wiary jak się w nich nagromadziła. I to jest pierwsza faza dialogu, a właściwie monologu. Póżniej nastąpi faza druga, w które niewierzący przedstawiają już racje dlaczego nie wierzą.

W tej fazie rozmów trzeba się odnieść z całym szacunkiem i zrozumieniem do ich trudności i " filozofii niewiary", chociaż ona byłaby prymitywna i mało racjonalna. Trzeba jednak pamiętać, że za każdą taką filozofia kryje się nieraz wiele indywidualnych przemyśleń i dramatycznych decyzji, zwłaszcza wtedy, gdy było się kiedyś człowiekiem wierzącym. Nie łatwo bowiem powiedzieć Bogu "Nie". I to w dialogu religijnym trzeba koniecznie uszanować.

Gdy chodzi o treść dialogu, to ona wyniknie z trudności jakie rozmówcy będą mieli w zakresie wiary. Z czasem można będzie zasugerować jakąś problematykę Najczęściej będą to sprawy wspólne wszystkim ludziom, a więc życie i śmierć, los człowieka, sens życia, problem prawdy itp. zagadnienia.

Prowadzący dialog winien wystrzegać się tego, co potocznie nazywa się nawracaniem. Ludzie dzisiaj bardzo nie lubią nawracania i każda próba idąca w tym kierunku jest odczytywana jako zamach na wolność, czyli dzisiejszego bożka. Co zatem może i powinien mówić prowadzący dialog?

Powinien spokojnie przedstawić racjonalne przesłanki wiary. Może i powinien spokojnie mówić o tym w co i dlaczego wierzy; czym jest chrześcijaństwo, jakie są wymagania Chrystusa wobec tych, którzy przyjmują Jego naukę. Z tym, że nie może to być z jego strony tylko "mowa" deklaratywna. On musi wierzyć w to co mówi. Za jego słowami winno kryć się najgłębsze przeświadczenie. Jego bowiem rola w dialogu jest podwójna. On występuje w nim jako świadek i nauczyciel, z akcentem jednak na świadka. Jest to bardzo ważne. Ludzie dzisiaj bardziej cenią świadków niż nauczycieli

W kontakcie z niewierzącymi trzeba zawsze pamiętać, że łaskę wiary daje Bóg, a człowiek może tylko oczyścić przedpole, usunąć uprzedzenia, dostarczyć przesłanek racjonalnych i wiedzy na temat tego czym jest wiara, chrześcijaństwo i Kościół. Dlatego też nie powinien niczego przyspieszać i robić na siłę.

 

II Profilaktyka

 

Wiadomo, że prawie wszyscy Polacy (95%) to ludzie ochrzczeni. Siłą więc rzeczy większość rodzimych niewierzących rekrutuje się z rodzin i środowisk katolickich. Stąd sprawa profilaktyki, czyli pobiegania odchodzenia ludzi od wiary jest czymś niezwykle ważnym ale i trudnym. Ludzie odchodzą od Boga z bardzo różnych powodów i nie sposób ich tutaj wymienić. Jest ich praktycznie tyle ilu ludzi tracących wiarę. Inne są przyczyny pierwszych zakwestionowań i inne, gdy chodzi o ostateczną decyzję. A czasem jest ich brak. Ludzie po prostu przestają praktykować i w jakimś momencie stwierdzają, że wiara przestała mieć dla nich jakiekolwiek znaczenie. Oczywiście są też odejścia "gwałtowne", z powodu porażenia przez życie, rzekomej czy rzeczywistej krzywdy, lub też innych racji. Na czym miałaby polegać profilaktyczna działalność duszpasterska?

 

Najpierw nie szkodzić

Co to znaczy? Kto i dlaczego szkodzi? Najpierw duchowni, którzy zapominają, że ksiądz jest nie tylko człowiekiem, który ma przekazywać światu posłannictwo, ale że on sam jest posłannictwem. Śmiem nawet twierdzić, że w Polsce duchowni są najczęstszą przyczyną nie tylko odchodzenia ludzi od Kościoła ale i wiary. A dzieje się to wtedy, gdy zapominają o ewangelicznym standardzie życia, gdy nonszalancko traktują ludzi i ich potrzeby duchowe, gdy okazują wrogość ludziom myślącym inaczej niż oni, gdy angażują się w bezsensowne bójki polityczne, gdy nie podchodzą z miłością i przyjaźnią do każdego człowieka a zwłaszcza tych, którzy pogubili się w życiu.

Przyczyną odsuwania się od wiary niektórych ludzi, zwłaszcza młodego i średniego pokolenia, bywają też arcypobożni katolicy, których życie pozostawia wiele do życzenia.

 

Pogłębienie wiary

Polska mimo, iż większość to ludzie ochrzczeni, stała się krajem pluralistycznym. Obok siebie żyją i pracują ludzie wierzący i niewierzący, a także obojętni religijnie. Fakt ten sprawia, że wiara jest ciągle wystawiona na konfrontacje z niewiarą. Wyniki tej konfrontacji bywają rożne. Czasem prowadzi ona do pogłębienia wiary, do ponownego i świadomego jej wyboru, ale czasem też do jej osłabienia a nawet utraty. Dlatego działalność duszpasterska winna zmierzać do tego, by uczyć ludzi jak żyć i wierzyć w społeczeństwie pluralistycznym, a następnie, by umacniać i pogłębiać wiarę.

Ważną role w tym względzie ma do spełnienia dokształcenie religijne i nowa ewangelizacja, do której nawołuje Ojciec św. Znaczną pomocą w tym zamierzeniu mogą być różne ruchy odnowy, jak: Neokatechumenat, ruch Światło Życie, czy ruch Odnowy w Duchu Św. Wszystko to winno prowadzić do życia zgodnego z wymaganiami Ewangelii, co jest niezwykle ważne, gdy chodzi o wytrwanie w wierze.

Odkrycie w człowieku przez psychologię tzw. mechanizmów obronnych, uświadomiło nam, że między wiarą człowieka a jego życiem istnieją podstawowe zależności. Człowiek postępując niemoralnie jest atakowany przez wyrzuty sumienia, które powodują u niego stan napięcia i frustracje. A ponieważ człowiek przez dłuższy czas nie może żyć w stanie napięcia, włączają się mechanizmy obronne, które zmierzają do uspokojenia go, usuwając źródła niepokoju. U ludzi wierzących ale stale postępujących nagannie ostateczną przyczyną niepokoju jest wiara. Wobec tego mechanizmy obronne starają się ją osłabić, lub wręcz usunąć. Dlatego też działalność duszpasterska winna ułatwiać ludziom życie zgodne z wymaganiami Chrystusa, a w wypadku naruszenia Jego przykazań, zapewnić im powrót do podstawowej wierności.

 

Praktyki religijne

Dla każdego duszpasterza jest rzeczą oczywistą, że w polskiej religijności odchodzenie od praktyk religijnych jest równoznaczne z osłabieniem wiary, a w konsekwencji może nastąpić jej utrata. Stąd wysiłki duszpasterskie winne zmierzać nie tylko do tego, by ludziom zapewnić nie tylko udział w niedzielnej Eucharystii, ale też zapewnić im głębokie i pełne w niej uczestnictwo, z finalnym akcentem, jakim jest przystąpienie do Komunii św. Należy tutaj często przypominać ludziom, że tylko grzech ciężki, czyli utrata stanu łaski jest przeszkodą w przyjęciu Chrystusa w Komunii św. i tylko wtedy potrzebna jest spowiedź. Z drugiej jednak strony duszpasterze winni przed każdą Mszą św. dać możliwość owym grzesznikom przystąpienie do sakramentu pojednania i pokuty.

Dużo niestety jest narzekań na jakość spowiedników, zbytni legalizm, pośpiech i sztampowe traktowanie penitentów. Sprawa wydaje się oczywista i nie nowa. Rzecz w tym, że z naszej winy ludzie często stronią od praktyk religijnych, zwłaszcza od niedzielnej Mszy św. Nie rzadko mówią, że jest sprawowana rutyniarsko, bez świadomości, iż jest to tajemnica śmierci i zmartwychwstania Chrystusa i Jego realnej obecności, chociaż czytelnej tylko w kategorii wiary.

Dużo jest narzekań na kazania, które nie biorą pod uwagą potrzeb duchowych wiernych, są niezrozumiałe, sloganowe, pełne stereotypów i nudne. Brak w nich - mówią - owego miąższu wiary i świadectwa, że kaznodzieja żyje tym co głosi. Dlatego też, jeżeli chcemy, by ludzie uczęszczali na Msze św. musimy je sprawować z wielka wiarą i aktywnym udziałem wiernych.

 

Ludzie narażeni na utratę wiary

Wśród tych, którym najbardziej grozi, jeżeli nie utrata, to osłabienie wiary, na pierwszym miejscu trzeba wymienić młodzież i ludzi, którzy po rozpadnięciu się sakramentalnego małżeństwa zawarli ponowny związek, ale już tylko cywilny.

W świetle sondaży socjologicznych i obserwacji duszpasterskich znaczny procent niewierzących rekrutuje się właśnie z nich i ich dzieci. Przyczyną tego zjawiska, z jednej strony, jest poczucie winy tych właśnie ludzi i ich błędne przekonania, że zostali odepchnięci przez Kościół, a z drugiej strony brak opieki religijnej ze strony duszpasterzy. Nie małą rolę odgrywają tutaj ostre restrykcje prawne i niestety odsądzanie ich od czci i wiary, przez niektórych rekolekcjonistów i duszpasterzy. Wszystko to spowodowało iż ta kategoria małżeństw i rodzin jest najbardziej narażona na utratę wiary.

W tej chwili adhortacja "Familiaris consortio" oraz "Reconciliatio et penitentia" zobowiązują duchownych do zajęcia się tą kategorią wiernych. Należy pamiętać, że ci ludzie , zwłaszcza na początku nowej sytuacji życiowej, mają jeszcze wiarę, którą trzeba pielęgnować. Mają też dzieci, które winni wychowywać po chrześcijańsku. Trzeba im to ułatwić. Poza tym należy im pomóc przezwyciężeniu niechęci i żalu do Kościoła.

W Polsce tacy ludzie stanowią liczna grupę. W wielkich miastach na sto zwartych małżeństw rozwodzi się czterdzieści. Liczba rozwiedzionych w Warszawie sięga 40 % . W skali krajowej wynosi około 12 %.

Drugą grupę, której grozi utrata wiary, to kobiety mające na sumieniu przerwanie ciąży. Liczba ich, niestety, jest bardzo duża. Tylko niektóre z nich skorzystały z sakramentu pojednania. Reszta stroni od sakramentów świętych i Kościoła.

Trzecią grupę zagrożoną utratą wiary stanowią ludzi uwikłani w alkoholizm i narkomanie. Liczbę osób uzależnionych od alkoholu ocenia się na trzy miliony, a od narkotyków na 600 tyś.

Działalność duszpasterska na tym polu jest ciągle niewystarczająca, mimo iż wiemy, że środowisko pijaków i narkomanów, nijako z natury rzeczy, jest niwiarogenne. Stad postulat większej aktywności na tym obszarze ludzkiej niedoli.

I wreszcie środowisko inteligenckie, zwłaszcza inteligencji twórczej, która w tej chwili dystansuje się nie tyle od religii ile od Kościoła. Dla nich nie do przyjęcia jest pozycja "starszego ministranta", jaka im się proponuje. Mało tego, oni mają poczucie, że hierarchia kościelna ich nie potrzebuje, nie mówiąc już o szeregowych duchownych, a jeżeli już to w charakterze dekoracji, z okazji ważnej wizyty, czy opłatka na Boże naradzenie, ale to im nie wystarcza. Oni chcą mieć głos w sprawach, na których się znają. Chcą robić to na co im pozwala Sobór Watykański II. Boli ich także to, że duchowni przekreślili ich cały dorobek kulturalno-społeczno- religijny okresu komunistycznego, że nie godzą się na krytyczne uwagi pod adresem niedociągnięć księży i ich zaangażowania politycznego. Że każde słowa słowa krytyki traktują jako atak na Kościół.

Z punktu widzenia przyszłości wiary w Polsce środowisko inteligenckie jest ważne. Tam staje się kultura, tam wydaje się opinie, tam rodzą się nowe prądy myślowe. Stamtąd też mogą wyjść idee, tak za wiarą, jak i przeciw niej. Stąd niezmiernie ważną rzeczą jest duszpasterska obecność wśród tych ludzi, ale obecność mądra, pokorna i ewangeliczna.

Nie wolno tez zapominać o tych, którzy kiedyś odeszli od wiary z racji politycznych, czy zawodowych. Mam na myśli byłych wojskowych i służb specjalnych, partyjnych i innych. To też nasi bracia, którym trzeba umożliwić powrót do wiary, jakże nieraz trudny... Ale w świetle Ewangelii do tego rodzaju ludzi jesteśmy także, a może przede wszystkim posłani.

Podsumowując. Trzeba stwierdzić, ze czas najwyższy, by w parafiach zająć się sprawą ludzi niewierzących, a także i tymi, który zagraża utrata wiary. Grozi ona przede wszystkim młodemu pokoleniu. Sprawa ta wymaga jednak osobnego potraktowania.

 

III Uwagi końcowe

 

Człowiekowi wierzącemu trudno jest w pełni uświadomić sobie, co to znaczy nie wierzyć. To nie jest tylko sprawa praktyk religijnych, wspólnoty wierzących, obyczaju religijnego, to jest przede wszystkim problem wielkiej, chciałoby się powiedzieć, metafizycznej samotności. Tę samotność powiększa jeszcze życie w społeczności ludzi wierzących.

Na podjęcie tego ryzyka, zwłaszcza w pełni świadomego, trzeba mieć sporo odwagi. Uświadomienie sobie tego problemu przez wierzących, a zwłaszcza duchownych, pozwoli im trochę zrozumieć człowieka niewierzącego, a także uchroni ich od pokusy niechęci i agresywności w odniesieniu do niego. Stosunkami z niewierzącymi winien rządzić duch braterstwa, szacunku i miłości.

Trzeba tez pamiętać, że Bóg może być bardziej obecny w sercach ludzi pozbawionych wiary, niż w naszej wierze, nieraz płytkiej, pewnej siebie, i co najgorsze pozbawionej miłości. Ich wątpliwości, rozterki i pytania dla wielu z nas, także księży, mogą być inspirujące i pomocne w ożywieniu naszej wiary.

W śród niewierzących jest bardzo wielu ludzi zasłużonych dla kultury, Polski a nawet Kościoła. W żadnym wypadku nie wolno ich uważać za ludzi niemoralnych i źródło wszelkiego zła, które dzieje się u nas w kraju. Tego rodzaju opinie można niestety usłyszeć z ambon i katolickich mediów. Ich poziom etyczny jest najczęściej o wiele wyższy niż superkatolików.

Szacunek dla niewierzących winien płynąć, między innymi z tego faktu, że my i oni jesteśmy dziećmi tego samego Boga. Trzeba ich szanować jako niewierzących, a nie, jako potencjalnych konwertytów. Tymi zaś, którzy otworzą się na Boga i otrzymają łaskę wiary, winniśmy się cieszyć i nie posądzać o koniunkturalne traktowanie Kościoła, co niestety zdarza się dosyć często, zwłaszcza duchownym różnego szczebla.

Podniesione wyżej problemy niewierzących, jak i kwestie pracy na rzecz pogłębienia wiary wierzących, można by podjąć wspólnie z duszpasterzami i chrześcijanami innych wyznań. Byłby to konkretny przykład ekumenicznej współpracy nad tym, co dla nas wszystkich jest wspólne i podstawowe: nad wiarą w Boga.

 

Jan Pałyga SAC

 


początek strony
© 1996-1998 Mateusz