Jan Andrzej Kłoczowski OP |
Post-komunistyczny kontekst Obserwujemy interesującą metamorfozę semantyczną, uwikłaną w naszą sytuację społeczno-polityczną. W polemice z ideologami "najlepszego z ustrojów" używano jako modelu krytyki komunizmu takiej oto figury -- partyjni bonzowie są jak kapłani, broniący swoich stanowisk odwołując się do kanonicznego zbioru tekstów tzw. "klasyków". Nie było zresztą sprawą krytyków, że ów kanon tekstów klasycznych był dość dowolnie stanowiony przez polityczne gremia, w zależności od aktualnego kursu. Nie nasz to jednak kłopot. Ale sytuacja się zmieniła. Skończył się komunizm i schemat krytyki, jaki stosowano wobec pozornej postaci ideologii jako parareligii, obrócono w stosunku do pierwowzoru czyli do samej religii, a konkretniej do Kościoła katolickiego. Używane wobec komunistycznych starców o rozwodnionym mózgu epitet "dogmatycy" został zastosowany do krytyki Kościoła i w ogóle chrześcijaństwa. Jestem przekonany, iż mamy do czynienia z ideologizacją problematyki religijnej, i to na dwa różne sposoby. Ideologizacja przez apologetykę, której rzecznicy głoszą mniej więcej taki pogląd: nasz czas jest czasem upadku podstawowych paradygmatów kultury i za wszelką cenę należy dążyć do tego, aby owe paradygmaty ocalić. Największym wrogiem dla paradygmatu kultury europejskiej jest krytyczny umysł, stale podważający wszelkie zastane odpowiedzi. Ideowymi twórcami takiego stanowiska są intelektualiści, w dużej części nie obdarzeni żywym doświadczeniem wiary, którzy jednak mają głębokie zrozumienie dla kulturotwórczych funkcji, jakie religia winna wypełniać w stosunku do społeczeństwa. Przypominają mi oni lektury pism kilku wielkich doprawdy myślicieli, Ojców założycieli nowożytności, takich jak Spinoza i Hobbs, którzy głosili mniej więcej takie przekonania: religia oczywiście nie jest nośnikiem prawdy, tę mogą piastować tylko uczniowie filozofów. Jednak prawdziwym problemem społecznym jest pospólstwo, które przecie stanowi większość. Pozostaje wielkie pytanie -- jak pospólstwo utrzymać w dyscyplinie, jak spowodować, aby potencjalni rzezimieszkowie bali się kary, doczesnej i wiecznej? Władzą nad człowiekiem sprawuje najbardziej doskonale ten, którzy ma władzę nad jego strachem. Dlatego trzeba pobudzić jego strach i następnie posiadać skuteczne mechanizmy, pozwalające, poprzez ukazanie konsekwencji postępowania, ukazać grozę kary. Religia jest najdoskonalszym sposobem utrzymywanie człowieka w strachu, poprzez ukazywanie mu ponad-śmiertelnej perspektywy, jaka roztacza się przed jego życiem, stąd strach przez karą jest silniejszy od śmierci. Książe winien tam narzędziem się posłużyć. Religia jest dla maluczkich, nie dla myślących, dlatego winna być prosta, przekonująca dla umysłów niezbyt wyrafinowanych, i w żadnym wypadku nie wypowiadać żadnych tez wątpliwych. Jakże często spotykam pośmiertne życie tych tez w wielu tekstach współczesnych obrońców europejskiej kultury i europejskich wartości. Często spoglądający z nadzieją na chrześcijaństwo jako jedyne źródło transcendentnej normy, ze zgrozą obserwują przemiany dwudziestowiecznego chrześcijaństwa, a osobliwie katolicyzmu, uwikłanego w soborowe przygody aggiordamento. Wszelkie rozmowy o historycznym rozwoju dogmatu traktują jako haniebną próbę ustąpienia wobec narastającego ciśnienia ducha czasu, jako ucieczkę oświeceniowych "labusiów" przed duchem bezbożnego Oświecenia. Na przeciwnym biegunie sytuują się ci, którzy postrzegają chrześcijaństwo negatywnie jak zespół abstrakcyjnych przekonań, narzucanych wiernym przy pomocy autorytetu, łamiącego ludzkie sumienia, Tutaj podstawowym paradygmatem staje się opisanie owego wspomnianego już napięcia, jakie obserwujemy pomiędzy heretykiem i dogmatykiem, błaznem i kapłanem. Kapłan jest obrońcą martwych schematów, gotowych rozwiązań, karmiących lenistwo i oportunizm właściwy społecznemu konformizmowi. Prawdziwym twórcą jest ten, kto przełamuje zastane wzorce, zastane schematy myślenia. Kryterium staje się nie to, co jest prawdziwe, ale to, co nowe, albo w każdym razie inne. |
Sprawa ortodoksji jest pochodną bardziej fundamentalnego problemu, który badacz musi postawić na początku swoich rozważań -- chodzi mi mianowicie o zagadnienie prawdy religijnej. Czy w ogóle religia może być domeną prawdy? Częsty usus językowy wydaje się temu przeczyć, spotykamy bowiem często zalecenie, aby nie "ranić czyichś uczuć religijnych". I zaprawdę, jeżeli religia jest domeną uczuć, to nie ma mowy o jakiejkolwiek prawdzie, jakiejkolwiek ortodoksji. Ale przecież człowiek religijny wie, że nie ma do czynienia z majakami, stanowiącymi produkt jego wyobraźni, przeciwnie -- ma do czynienia z "twardą" rzeczywistością, istniejącą niezależnie od jego samopoczucia i subiektywnych stanów świadomości. Ma do czynienia z Rzeczywistością, Kimś (Czymś?) do przede wszystkim j e s t. A wszędzie tam, gdzie mamy do czynienia z relacją pomiędzy świadomością a rzeczywistością -- wtedy staje problem prawdy. Choć oczywiście jest to prawdy bardzo swoista prawdy, to znaczy reguły jej pozyskiwania odmienne są, niż te, do których przyzwyczaiło nas potoczne doświadczenia czy naukowe praktyki. Jest to poznania sui generis dlatego też i prawda, jako rezultat tego poznania posiada pewne osobliwości, na które warto zwrócić uwagę. Można wskazać na kilka cech, ukazujących specyfikę poznania religijnego, co będzie dla nas istotne w momencie próby ukazania specyfiki ortodoksji. Nie więc będzie mi wolno zapisać kilka elementarnych spostrzeżeń , starających się opisać istotne cechy poznania religijnego. I tak trzeba powiedzieć rzecz banalną: istnieje wielość rodzajów poznania, nie zaś tylko jedno, ograniczone na przykład do poznania naukowego. Rozmaitość dziedzin rzeczywistości, z jakimi człowiek się spotyka, wymaga od poznającego wywołania aktów poznawczych odpowiednio odmiennych, dostosowanych do danej rzeczywistości. O specyfice aktu decyduje przedmiot intencjonalnego odniesienia. I tak możemy wyróżnić -- tytułem przykładu jedynie -- akty poznania estetycznego, naukowego, poznania indywidualnej osoby... W związku z tym jest sprawą rozsądną przyjąć do wiadomości, iż istnieją również akty poznania religijnego, różniące się od innych aktów zarówno właściwym sobie przedmiotem odniesienia jak i samą strukturą poznania. Akt religijny skierowany jest ku Przedmiotowi absolutnemu i transcendentnemu: taki w każdym razie wniosek możemy wysnuć z przeprowadzonej analizy aktu religijnego, która odsłoniła jego intencjonalnych charakter. Warto pamiętać, że religia nie istnieje jako teoretyczny system, nie istnieje jako zbiór zdań, których celem byłoby wyjaśnienie czy usprawiedliwienie świata przed człowiekiem. Religia urzeczywistnia się jako szereg czynności, właśnie aktów dopełnianych przez osobę przekonaną o tym, że żyje wobec Boga i że umie rozpoznać znaki, poprzez które Bóg do niej przemawia i przy pomocy których on też może przemawiać do Nieskończonego. Dlatego jestem przekonany, że poznawczy charakter religii uchwycimy dokonując analizy poznawczego aspektu aktu religijnego. Chcę podejść do zagadnienia opisowo i analitycznie to znaczy z opisu różnych typów aktów religijnych będę próbował zbudować ogólniejszą charakterystykę poznania religijnego. Szczególnie interesujące wydaje mi się przebadanie sposobów, w jakie człowiek religijny wtajemnicza w świat swoje dzieci i wszystkich młodych adeptów. Wielki mistyk, Mistrz Eckhart, napisał bardzo trzeźwo: Marta lepiej znała Marię, niż Maria Martę, gdyż miała za sobą długie i dobre życie, a właśnie ono daje najszlachetniejsze poznanie. Lepiej niż radość i światło, życie uczy nas wszystkiego, co -- poza Bogiem -- możemy tutaj osiągnąć warto przypatrzeć się człowiekowi religijnemu w momencie, gdy pochyla się nad swoim dzieckiem, aby odsłonić przed nim prawdy, które uważa za najbardziej dla siebie doniosłe i decydujące dla życia. W akcie percepcji religijnej mamy do czynienia z trzema elementami, występującymi łącznie, ale które można analitycznie wydzielić: intuicja poznawcza, poczucie uczestniczenia w uniwersalnym ładzie (bądź w życiu Bożym) zobowiązanie moralne, które z tego uczestnictwa wynika |
Poznanie jest procesem, jest postępowaniem na jakiejś drodze, bowiem stan końcowy umysłu poznającego, nie jest jego stanem początkowym. Jednakże w poznaniu religijnym chodzi nie tyle o stan umysłu, istotniejsza jest egzystencjalna sytuacja człowieka. W tradycji hinduistycznej niewiedza (avidia) jest skutkiem kosmicznej złudy (maja) i ona to zamyka człowiekowi drogę do poznania transcendentnej rzeczywistości boskiej. W tradycji monoteistycznej stan niewiedzy o Bogu jest skutkiem grzechu, głębokiej skazy, jaką dźwigają ludzie na skutek dramatu in initio. Rysy osobliwe poznania religijnego są wyznaczone specyfiką przedmiotu religijnego, tej transcendentnej Rzeczywistości, ku której człowiek dąży, albowiem jego serce jest niespokojne (św. Augustyn). Tradycja monoteistyczna podkreśla kluczowy moment wiary Bogu jako punktu wyjścia dla całego procesu poznawania Boga. Jest to droga wymagające nie tyle oczyszczenia umysłu (jak w tradycji wschodniej), lecz raczej ufnego oddania boskiemu Mistrzowi. Dlatego też w religiach monoteistycznych relacja nie jest relacją cząstki do Całości, ale uczestniczeniem w życiu Boga. Wreszcie zawsze poznanie to ma charakter zobowiązujący. Chodzi o to, że w samym akcie poznania, w kontakcie z Przedmiotem człowiek religijny odczytuje wezwanie, odczytuje zobowiązujący charakter tej więzi jaka wiąże go z Absolutem. Porażony blaskiem dojrzanej Światłości, pada na ziemię i pyta: co mam czynić Panie? I dalej, gdy idzie za tym głosem, w miarę postępowania, ogarnia go coraz większa jasność. |
Oczywiście inaczej sprawa prawdy religijnej przedstawia się w różnych tradycjach. Jeżeli przyjąć, że podstawowe tradycje religijne można sprowadzić do trzech -- kosmicznej, mistycznej i profetycznej, to w każdej prawda będzie pojmowana nieco inaczej. W kosmicznej czy mistycznej będzie to bardziej prawda, którą można przełożyć na reguły postępowania, na poczucie powinności. W kosmicznej będzie to powinność dopełniania rytuału, którego zadaniem jest podtrzymywanie świata w trwaniu. W mistycznej prawda będzie wyznaczała drogę, jaką winien wykonać człowiek, aby dostąpić wyzwolenia, często pojmowanego jako swoiste unicestwienie. W religii profetycznej -- człowiek wierzący ma do czynienia ze Słowem, które przemawia przez proroka, przez Księgę, bardzo mocne jest wezwanie do wierności Słowu i prawdzie, które ono zawiera. Jak to jednak ma się do problemu ortodoksji? To właśnie, iż człowiek religijny wie, iż ma do czynienia z "twardą" rzeczywistością, bowiem dane mu było doświadczyć uczestniczenia w niej. Człowiek religijny wie, że jego doświadczenie nie jest tylko doświadczeniem jego własnych stanów psychicznych, nie jest doświadczeniem jego własnej Jaźni, lecz żre oto dane mu została jak wielki dar, uczestniczenie w Mocy. I akt poznawczy wynika z doświadczenia uczestnictwa -- w Biblii sprawa jest jasna: wiara jedynie daje dostęp do rzeczywistości Boga, dokładniej -- do poznania jego świętości i obecności. Jest to jednak prawdziwy akt poznawczy -- i dlatego znajduje on swój wyraz w języku, w symbolach, które stanowią świat "znaków na głębi". Trzeba jednak od razu podkreślić i podnieść pewną okoliczność ,stanowiącą prawdziwy kłopot -- mianowicie współczesna humanistyka, a przede wszystkim świadomość historyczna bardzo skomplikowała pewną bezpośrednią prostotę, z jaką człowiek religijnym przyjmował przesłanie swojej własnej tradycji. Świadomość historyczności naszego bytu i naszej kultury wiąże się bardzo mocno z problemem relatywizmu -- to co jest dobre po tej stronie Pirenejów, jest oceniane po drugiej stronie jako działanie naganne. Czy mamy taki punkt obserwacyjny, z którego moglibyśmy obejrzeć obydwie strony tego górskiego łańcucha i opisać -- jak jest naprawdę, kto ma rację? Są różne sposoby podejmowania tego tematu. |
Fundamentalizm Jedną z nich jest próba zanegowania istnienia tego współczynnika ludzkiego w procesie kontaktu człowieka z Absolutem, Objawienie jest bezpośrednim przekazaniem człowiekowi Słowa Bożego,. jak na starych obrazach, na których postrzegamy postać Ewangelisty, przy którego uchu trzepoczą skrzydła anioła, szepczącego słowa Dobrej Nowiny. Jest to wzruszający w swojej naiwności i prostocie obraz relacji pomiędzy kulturą (pióro -- rylec) a objawieniem (trzepot anielskich skrzydeł przy uchu), jednak nie daje on odpowiedzi człowiekowi, który nawykł już do krytycznych lektur Homera czy Platona. Ale obok takiego naiwnego fundamentalizmu wymienić należy, bynajmniej nie najmniej wpływowy fundamentalizm kulturowy -- jego rzecznikami są ludzie jak najlepszej woli, pragnący zachować zasadniczy zrąb kultury europejskiej przed niszczącym wpływem relatywizmu, dlatego -- choć często pozbawieni wiary religijnej, są "chrześcijanami kulturowymi", opowiadający się bardzo zasadniczo po stronie chrześcijańskich wartości, ale w ich trwaniu bardzo tradycyjnym ( jak łacina w liturgii). Na drugim biegunie sporu o ortodoksję stoi modernizm. Nie będę przy tym zajmował się jego konkretną postacią historyczną, opiszę raczej postawą, którą tamten kierunek wyrażał. Na kartach książek zwolenników tego kierunku możemy znaleźć takie oto poglądy: język religii nie przekazuje poznania, raczej wyraża nastawienie egzystencjalne człowieka na Transcendencję. Formuły dogmatyczne nie opisują rzeczywistości Boga i Jego objawienia, one jedynie na Boską rzeczywistość wskazują. Język religijnych pojęć, w którym zostały one wyrażone, jest tak mocno naznaczony czasem, w który powstały czcigodne formuły dogmatów, których ortodoksja ma strzec, że nie są w stanie już nic tzw. współczesnemu człowiekowi powiedzieć. Religia jest życiem, a nie systemem prawd i trzeba to sobie powiedzieć i z tego wyciągnąć praktyczne wnioski. Pomiędzy integryzmem (fundamentalizmem) a modernizmem jest miejsce dla ortodoksji, jako głównemu nurtu myśli chrześcijańskiej. Ni rozumiem jej jako leniwej pośledniości, niezdolnej do jasnego i odważnego formułowania swoich poglądów, choć spotykam się czasami z takimi opiniami. Ortodoksja nie jest kompromisem, ale wiernością wobec objawionej Rzeczywistości Boga. Pragną teraz powiedzieć kilka słów o łączności ortodoksji z poznaniem religijnym, ten bowiem rys nadaje jej wewnętrzną moc. Jak pisałem, człowiek religijny poznaje, najpierw uczestnicząc w boskiej rzeczywistości. Najpierw był Fakt -- Słowo stało się ciałem. Było to wydarzenie duchowe, ale rozgrywało się także w przestrzeni fizycznej i przestrzeni międzyludzkiej. Ponieważ sens owego wydarzenia jest fundamentalny dla każdego człowieka, potrzebna jest czujność pamięci, która przechowa słowa i czyny Pana. Podmiotem tej pamięci jest wspólnota, pozostająca w łączności z duchową mocą przekazaną przez Pana. Innymi słowy nie rozumiemy Kościoła, jeżeli nie rozumiemy iż tym, który sprawia wciąż trwające Wcielenia Syna, jest Duch. Inaczej jest, jeżeli prawda jaka jawi się człowiekowi religijnemu jest prawdą postrzeganą tylko jako pewien stan wewnętrzny. Religia profetyczna osadzona jest na takim oto przekonaniu, że człowiekowi zostało przekazane orędzie świętości i mocy, na który może on budować swoje życie nie tylko w tym świecie. |
Przeżywamy fundamentalny kryzys prawdy, od dzieciństwa bez mała wszyscy jesteśmy karmieni myśleniem, które żywi się różnymi przekonaniami, a nie prawdą. Modernizm nie jest do końca przezwyciężony, on w pewnym sensie tkwi dalej w każdym z nas, i odpowiada nam metaforyczne i mało zobowiązujące rozumienie dogmatów, miast głębokiego przekonania, że one po prostu opisują rzeczywistość Bożego objawienia. I tutaj -- w kryzysie prawdy -- tkwi źródło problemów, jakie rodzi ortodoksja. Ale ortodoksja wymaga jeszcze innego rodzaju odwagi, polegającej na podjęciu wyzwania, jakie niesie nasz czas. Jan XXIII otwierając Sobór powiedział, że Kościół jest starożytną fontanną, z której biją wciąż nowe wody, dające życie i zbawienie. Kościół nie jest muzeum, przechowującym pieczołowicie pamiątki czcigodnej przeszłości, lecz pasterzem dającym wciąż pożywną strawą swoim owcom. A strawa, jak mnie uczył mój ojciec rolnik, musi być uzdatniona, nie surowa. Stąd stała konieczność wiernej i pieczołowitej pracy teologów, którzy przybliżają wciąż odsłaniający się sens. I jeszcze jeden motyw tej odwagi, wynikający bardzo głęboko z najgłębszego sensu prawdy religijnej -- jest ona odsłonieniem się tajemnicy, która jednocześnie jest światłości, będąc jednocześnie spowita nieprzeniknionym mrokiem. Właśnie ta jednoczesność -- światła i ciemności -- nadaje myśleniu religijnemu, językowi, jakim człowiek religijny się posługuje, rys niepowtarzalnej osobliwości. Istnieje pokusa ucieczki -- w jasność, bądź w ciemność. Przyjęcie samej tylko jasności może spowodować -- i powodowało wielokrotnie w dziejach -- iż nauka chrześcijańska była przedstawiana naiwnie jako system doskonale zwarty, logiczny, najbardziej otwarty na wymagania rozumu i przez ten rozum doskonale spenetrowana. Przyjęcie samej ciemności powodowało, że człowiek nie wiedział ku Komu może skierować głos swego wołania, czy ten, który jest, jest tym, który mówi i słucha. Ale tajemnica to krater o wyraźnych obrzeżach, nie zawirowany lej na wodzie, wciąż się przemieszczający. Ortodoksja jest męstwem trwania na skraju owego krateru. Jan Andrzej Kłoczowski OP
|
początek strony (c) 1996-1998 Mateusz |