Czytelnia
Józef Augustyn SJ

Alternatywa jest oczywista

 

 

1. Apel diakonii życia Ruchu Światło-Życie w sprawie wychowania seksualnego w szkole, który ukazał się na łamach "Tygodnika Powszechnego" (13.VII.1997) zwrócił uwagę rzeczowym i pozytywnym podejściem do problemu. Autorzy apelu, choć zdają sobie doskonale sprawę z dwuznacznych okoliczności wprowadzenia przedmiotu "Wiedza o życiu seksualnym człowieka" (przy okazji nowelizacji ustawy o "Ochronie płodu ludzkiego...) oraz z zagrożeń, jakie mogą z niego wyniknąć, nie koncentrują się jednak na samych niebezpieczeństwach. Zachęcają raczej wszystkich ludzi dobrej woli, szczególnie zaś rodziców, nauczycieli oraz osoby pełniące funkcje publiczne do odpowiedzialnego zaangażowania się na rzecz udzielenia dzieciom i młodzieży pomocy w tej delikatnej materii, jaką jest ludzka miłość i seksualność. Sam fakt podjęcia przez szkołę przygotowania młodzieży do jej przyszłych ról - czytamy w apelu - należałoby powitać z uznaniem.

Trzeba nam jasnej świadomości, iż zagrożeniem są nie tylko "cudze" programy sprowadzające edukację seksualną do instruktażu technik współżycia oraz informacji o środkach antykoncepcyjnych (apel diakonii Ruchu Światło-Życie), ale także "nasz" fałszywy wstyd połączony z lękami i biernością, które sprawiają, iż dzieci i młodzież pozostawieni są sami sobie w tej trudnej i ważnej sprawie życiowej. Nic więc dziwnego, iż odkrywają własną seksualność najczęściej "metodą próbą i błędów", co dla wielu kończy się nieraz przykrymi konsekwencjami.

2. Jest rzeczą oczywistą, iż najlepszym miejscem wychowania seksualnego pozostanie zawsze rodzina. To ona winna być tym środowiskiem, w którym młody człowiek odkrywa znaczenie i sens ludzkiej miłości i seksualności. Nie chodzi tylko o przekaz informacji, ale raczej o przykład życia samych rodziców. Trudna sytuacja wielu rodzin sprawia jednak, że wychowanie seksualne jest tam niemożliwe. Badania statystyczne ukazują, że bardzo mały procent rodziców prowadzi rozmowy związane z wychwaniem seksualnym dzieci. Składa się na to wiele przyczyn: brak odpowiedniego przygotowania, rozbicie lub skłócenie w rodzinie, niepełna dojrzałość samych rodziców, niedostateczna więzi uczuciowa z dziećmi. Ważne znaczenie mają także czynniki pozarodzinne: zbytni wpływ środowiska rówieśniczego i szkolnego na dzieci oraz erotyzowanie dzieci i młodzieży przez media. Biorąc pod uwagę te trudności, Kościół nie sprzeciwia się wychowaniu seksualnemu w szkole. Z życzliwością przyjmujemy pomoc szkoły - piszą biskupi polscy w liście poświęconym wychowaniu seksualnemu. Ale tylko pomoc - dodają. Wychowanie w rodzinie jest bowiem zawsze pierwsze i zasadnicze.

3. Na międzynarodowym spotkaniu nt. wychowanie seksualne w szkole, jakie obyło się w maju b.r. w Zielonej Górze wszyscy uczestnicy (tak zwolennicy wychowania "świeckiego" jak też "kościelnego") zgodnie wyrażali troskę o odpowiednie przygotowanie osób, które miałyby prowadzić nowy przedmiot "Wiedza o życiu seksualnym człowieka". Jest bowiem rzeczą oczywistą, że jakość zajęć szkolnych w ramach tego przedmiotu będzie zależeć przede wszystkim od osoby, która będzie je prowadzić: od jej dojrzałości, kompetentnego przygotowania, od możliwości zbudowania dobrej więzi z dziećmi, od wrażliwości na dzieci, a nade wszystko od osobistego traktowania spraw seksualnych. Papieska Rada ds. Rodziny w dokumencie Ludzka płciowość: prawda i znaczenie (=LP) stawia określone warunki osobom, które mają prowadzić zajęcia wychowania seksualnego. Powinny to być osoby dojrzałe, o dobrej opinii moralnej, wierne swojemu własnemu stanowi chrześcijańskiego życia. (...) Powinni to być ludzie nie tylko przygotowani w zakresie informacji moralnej i seksualnej, lecz także wrażliwi na prawa i rolę rodziców oraz rodziny, a nadto na potrzeby i problem dzieci i młodzieży (LP, 146).

Jednym z najważniejszych warunków prowadzenia "dobrych" zajęć wychowania seksualnego jest nie tylko odpowiedzialność moralna, ale także wolność osobista wobec problematyki seksualnej samego wychowawcy. Wolność ta sprawia, iż potrafi on (ona) otwarcie mówić na temat ludzkiej płciowości. Potrafi też intuicyjnie wyczuć potrzeby i pragnienia dzieci i młodzieży. Postawa dojrzałego i odpowiedzialnego traktowania spraw seksualnych sprawi, iż wychowawca będzie budził zaufanie młodzieży. To właśnie zaufanie zachęci młodych do otwartego poruszania spraw seksualnych zarówno na lekcjach wychowawczych, jak też i w rozmowach indywidualnych. Wychowawca, który zbudował klimat wzajemnej życzliwości, szacunku i sympatii ze swoimi uczniami, nie będzie miał trudności w przeprowadzeniu lekcji wychowawczych na tematy związane z ludzką miłością i seksualnością. Klimat szczerości i wzajemnej życzliwości pozwoli uniknąć dwóch skrajności w lekcjach wychowawczych: z jednej strony atmosfery sztywności i zamknięcia, z drugiej zaś atmosfery ekshibicjonizmu i wulgarności.

4. Zarówno w mówieniu na temat seksualności, jak tym bardziej w rozmowach indywidualnych o sprawach płciowości, wymagana jest od wszystkich: wychowawców, rodziców i duszpasterzy wyjątkowa delikatność i dyskrecja. Winni oni dobrze wyczuć, czego oczekują od nich młodzi. Wyczucie i doświadczenie winny też podyktować im, kiedy i w jakiej formie podać informację, jakie zadać pytanie lub też jakich udzielać rad i wskazówek. Wychowanie seksualne winno być roztropne, jasne i subtelne - stwierdza Papieska Rada ds. Rodziny (por. LP, 126). Roztropność i subtelność mają podyktować wychowawcom, w jakie sposób przekazać informacje; z pomocą jakich słów, pojęć czy obrazów. Nie mogą one być zbyt dosadne, ale też nie mogą być zbyt ogólne. Język winien być dostosowany do sytuacji dzieci i młodzieży. Przekazywanie dziecku wielu zbędnych szczegółów biologicznych może budzić jego niepokój i koncentrować zbytnio jego uwagę na sferze genitalności. Natomiast pomijanie elementów biologicznych może natomiast powodować zbytnią ciekawość i popychać ich do niezdrowych zainteresowań seksualnych.

5. Wychowanie seksualne nie może jednak polegać na negowaniu czy zaprzeczaniu odczuć i pragnień seksualnych dzieci i młodzieży. Negowanie odczuć seksualnych jest bardzo niebezpieczne dla rozwoju młodego człowieka. Zniekształca ono bowiem jego spojrzenie na ludzkie ciało i jego rolę w przeżywaniu miłości. Deformuje także więzi międzyosobowe, w tym także więź z Bogiem. Jednym z objawów tłumienia sfery seksualnej jest skrajny legalizm w relacji do Boga. Bóg kojarzy się wówczas jedynie z prawem, lękiem i karą. Analiza psychologiczna wskazuje, iż stłumiona seksualność młodych wywołuje silne konflikty wewnętrzne. Brak rozwiązania dla tego konfliktu sprawia nieraz, iż młody człowiek rozwija w sobie niechęć do spraw religii, a z czasem porzuca praktyki religijne.

Z drugiej jednak strony wychowanie seksualne winno być także wychowaniem do czystości. Alternatywa jest oczywista: albo człowiek panuje nad swoimi namiętnościami i osiąga pokój, albo pozwala zniewolić się przez nie i staje się nieszczęśliwy (LP 18). Czystość seksualna dla każdego człowieka jest duchową energią, która uwalnia miłość z egoizmu i agresywności (LP 16). Stwierdzenie to wskazuje, iż warunkiem dojrzałej ludzkiej miłości jest czystość.

Seksualność jest tą delikatną i kruchą dziedziną ludzkiego życia, która łatwo może stać się nie tylko "językiem miłości" i "miejscem nowego życia", ale także egoizmu, przemocy i zniszczenia. Czystość nie jest "ślepym wyrzeczeniem". Jest natomiast dążeniem do przezwyciężenia tych odruchów sfery emocjonalno-seksualnej, które skierowane są "ku sobie" i "przeciwko drugiemu". W wychowaniu seksualnym należy podkreślać, iż darem w ludzkiej miłości może być więc nie tylko aktywność seksualna, ale także zdolność powstrzymania się od niej. Ma to miejsce zarówno w życiu narzeczeńskim, w pewnych porach życia małżeńskiego, jak też w celibacie.

6. W wychowaniu seksualnym szkoła winna korzystać z pomocy osób kompetentnych. Pomocą dla dzieci i młodzieży może być informacja ze strony sumiennego lekarza, a także psychologa, jednakże bez izolowania tego rodzaju informacji od odniesienia do wiary i do zadań edukacyjnych kapłana (LP, 91). W ramach całościowego wychowania w szkole zadania dotyczące wychowania seksualnego mogą być odpowiednio rozdzielone. Informacje dotyczące sfery biologicznej mogłyby być przekazywane przede wszystkim przez zaproszonych lekarzy lub innych osób posiadających odpowiednią wiedzę, doświadczenie oraz umiejętności dydaktyczne. Chodzi szczególnie o zajęcia prowadzone ze starszą młodzieżą, która nierzadko zadaje pytanie wymagające dobrej znajomości przedmiotu. "Lekcje wychowawcze" prowadzone przez wychowawcę klasowego mogłyby stać się miejscem przekazu "informacji egzystencjalnych" na tematy życia rodzinnego i małżeńskiego. Katecheza zaś, za pomocą spojrzenia moralnego i religijnego, mogłaby integrować wszystkie informacje seksualne, które dostarczane są młodemu człowiekowi w ramach całego kształcenia szkolnego. W takich katechezach konieczne byłoby jednak spojrzenie interdyscyplinarne na problematykę seksualną; odwoływanie się do argumentów teologicznych i biblijnych winno być uzupełniane argumentacją nauk o człowieku.

Dużym niebezpieczeństwem wychowania seksualnego mogą być rozbieżności pomiędzy informacjami przekazywanymi przez rodzinę, szkołę, katechezę oraz publikacje, z których młody człowiek korzysta samodzielnie. Rodzice, wychowawcy i duszpasterze winni czuwać, aby młodzi nie stawali się ofiarami światopoglądowych kłótni osób dorosłych prowadzonych na terenie szkoły. Aby uniknąć tego niebezpieczeństwa konieczna jest współpraca wszystkich, którzy zajmują się wychowaniem dzieci i młodzieży.

7. Jest rzeczą ważną, abyśmy w toku wprowadzania zajęć szkolnych w przedmiocie "Wiedza o życiu seksualnym człowieka" nie powtórzyli tych błędów, które już popełniliśmy w przeciągających się dyskusjach poświęconych temu tematowi. Było w nich - jak się zdaje - zbyt wiele emocji (po obu stronach), a za mało rzeczowych argumentów i pozytywnego działania. Brało też w nich udział zbyt wielu polityków i "specjalistów", a za mało rodziców, wychowawców i samej młodzieży. Odnosiło się wrażenie, iż nie była to dyskusja o wychowaniu dzieci i młodzieży (wszystko toczyło się ponad ich głowami), ale o naszych podziałach, wzajemnych niechęciach czy też urazach. Nie były to jednak tylko urazy polityczne, ale także urazy seksualne. Każdy bowiem (także w tej dziedzinie życia) karmi innych tym, czym sam żyje (św. Augustyn).

Jeżeli chcemy naprawdę pomóc dzieciom i młodzieży, trzeba nam wznieć się ponad podziały polityczne i światopolgądowe i zająć się rzeczywiście problemem wychowania seksualnego dzieci. A ponieważ jest to problem delikatny, stąd też trzeba nim się zajmować dyskretnie oraz z ogromną odpowiedzialnością. Potrzebna jest nam głęboka świadomość, że naszym działaniem wpływamy na zachowania młodych ludzi. Od ich dzisiejszych wyborów będzie w przyszłości zależeć ich życie małżeńskie i rodzinne.

Już dziś łatwo możemy przewidzieć, iż wprowadzenie nowego przedmiotu do szkoły "Wiedza o życiu seksualnym człowieka" spowoduje wiele problemów. Trzeba nam dobrze przygotować się na te trudności. Nie możemy znowu dać się ponieść emocjom i wzajemnie się oskarżać. W imię większego dobra dzieci konieczna jest chęć wzajemnego porozumienia i życzliwe nastawienie wszystkich stron do siebie. W powstających konfliktach nie musimy natychmiast odwoływać się do "władzy", szczególnie wówczas, kiedy problem możemy rozwiązać sami. Wychowanie seksualne wymaga nie tylko "decyzji władz" czy też "wiedzy specjalistów", ale także (a może przede wszystkim) zdrowego rozsądku, poczucia smaku, postawy służby i życzliwości oraz pragnienia wzajemnego porozumienia.

Podkreślmy jeszcze i ten fakt, że Kościół angażując się w sprawę wychowania seksualnego nie chce bynajmniej zastępować rodziców. Pragnie jedynie mobilizować ich do bardziej twórczego włączenia się w wychowanie seksualne swoich dzieci. Nikt też, kto nie podziela poglądów Kościoła, nie musi czuć się zagrożony. Kościół nie narzuca też nikomu jakichkolwiek zasad moralnych, także w dziedzinie ludzkiej miłości i zachowań seksualnych. Życie według Ewangelii Jezusa oparte jest o fundamentalną zasadę wolności. Zasada ta obowiązuje wszędzie, także na terenie szkoły. Przypominanie zaś dekalogu i całej moralności seksualnej, która kształtowała się w ciągu długich stuleci w obrębie religii i kultury judeochrześcijańskiej, jest jedynie wezwaniem skierowanym do ludzi młodych, by pokonując ludzie ograniczenia, słabość i egoizm, ofiarnie dążyli do dojrzałej ludzkiej miłości. Dla wszystkich bowiem - wierzących i niewierzących - alternatywa jest oczywista: albo człowiek panuje nad swoimi namiętnościami i osiąga pokój, albo pozwala zniewolić się przez nie i staje się nieszczęśliwy (LP 18). Obserwacja życia aż nadto potwierdza tę prawdę.

 

(Tygodnik Powszechny)

 

 


początek strony
(c) 1996-1997 Mateusz