Rodzina |
IZABELA WIŚNIEWSKA
Muszę obiektywnie poznać drugiego człowieka i siebie po to, aby móc wiedzieć, jaki jest naprawdę, albo raczej aby przezwyciężyć złudzenia, irracjonalnie zniekształcony obraz, jaki sobie o nim wyrobiłem. Jedynie wtedy jeśli znam obiektywnie jakiegoś człowieka, mogę poznać w akcie miłości jego najgłębszą istotę.
Erich Fromm
Mogę też poznać prawdę o sobie, o tym, jak kocham drugiego człowieka...
Książka, w świetle której podjęłam próbę omówienia problemu miłości, została wydana w Stanach Zjednoczonych w 1956 roku 1. Jednakże autor wydaje się wybiegać swymi myślami daleko naprzód, a jego przewidywania stają się okrutną rzeczywistością - wizje małżeństw, par, w których każdy człowiek pozostaje osamotniony, połączony z drugim pustoszącą więzią niewolniczych zależności. Fromm pisze o rzadkich przypadkach prawdziwej, jednoczącej miłości. Tak w latach pięćdziesiątych, jak i teraz prawdziwe uczucie kochania i bycia kochanym jest pragnieniem wszystkich ludzi. Jeśli jest inaczej, wynika to stąd, iż daną osobę pozbawiono kiedyś, niezbędnej do istnienia, miłości.
Miłość, jak ją przedstawia Fromm, to nie tyle uczucie, ile sposób zaangażowania człowieka wobec bytu. Nawiązuje on do terminu tèchnē – umiejętności wyćwiczalnej, podczas gdy Marcin Czerwiński proponuje słowo sophia, nawiązując do mądrości 2. Fromm pisze o zdolności kochania, jako wyćwiczalnej. Takiemu wysiłkowi towarzyszyć musi równoczesny rozwój własnej osobowości, pokora, odwaga, wiara i zdyscyplinowanie. Miłość nie jest jedynie przyjemnym uczuciem wynikającym z przypadku. Mylone jest często początkowe uczucie zakochania ze stałym stanem kochania.
Charakterystycznym rysem współczesnej kultury jest żądza kupna, wymiana korzystna dla obu stron. Także Ty staje się pociągającą zdobyczą, zawierającą zestaw właściwości poszukiwanych na ludzkim rynku. Panuje powszechne przekonanie, iż problem miłości to problem obiektu, a nie problem zdolności. Priorytet stanowią obustronne wartości wymienne. Jednak wobec tak wielkiej liczby rozbitych małżeństw, rozpadu różnego rodzaju wolnych związków, przeświadczenia, iż potrzebne jest „sprawdzenie” partnera (nim stanie się mężem), dochodzimy do wniosku, że owe „transakcje” dalekie są od rzeczywistej miłości.
Fromm ukazuje miłość jako rozwiązanie problemu ludzkiego istnienia, gdzie każdy człowiek jest osamotniony póki nie doświadczy prawdziwej miłości – tak dając, jak i otrzymując.
Bez miłości ludzkość nie mogłaby istnieć. Czy jednak wolno nam sądzić, iż miłość rodzi się z potrzeby? Byłoby to zaprzeczeniem miłości osobowej, gdzie moje Ja podejmuje decyzje w sposób rozumny i wolny, wychodzi ku ukochanemu Ty obdarowując je, odpowiadając na jego potrzeby, szanując takim jakim jest. Kochając Ja dąży do poznania Ty, dotarcia do jego najintymniejszej komórki, pragnąc zjednoczenia z nim. Kocha Ty takim jakie je poznaje, a nie jakim by potrzebował. Miłość nie rodzi się z potrzeby zespolenia z drugim człowiekiem, chociaż rzeczywiście, jako jedyna potrafi je zaspokoić. Miłość pozostaje także wtedy, gdy ukochane Ty odchodzi na zawsze. Mamy więc do czynienia z fenomenem, którego nie można ująć w ciasne ramy definicji. Ponieważ jednak jako jedyna daje nam możliwość bycia szczęśliwym oczywistym jest, iż powinniśmy dążyć do jej poznania. Przyczyną sprawczą miłości jest sam Bóg. Skoro człowiek został stworzony na Jego podobieństwo, to nie powinien swego bytowania sprowadzać do kategorii handlu i bardziej lub mniej udanych transakcji, przeprowadzanych w celu zaspokojenia własnych potrzeb.
Spinoza w Etyce, wśród uczuć rozróżnia czynne i bierne, „działania” i „namiętności”. Zawiść, zazdrość, ambicja są formami pożądania, namiętnościami. Miłość jest działaniem, zastosowaniem ludzkiej siły, mogącym się przejawiać jedynie w warunkach wolności, nigdy zaś w wyniku przymusu.
Człowiek jest bytem obdarzonym samoświadomością. Jest świadom samego siebie (jako odrębnej jednostki), krótkotrwałości życia, faktu narodzin i śmierci człowieka wbrew jego woli, że umrze przed tymi, których kocha, bądź oni umrą przed nim. Świadomość swojej samotności i wyodrębnienia, swojej bezbronności wobec sił przyrody i społeczeństwa – wszystko to czyni jego odosobnione, z niczym nie związane istnienie więzieniem nie do zniesienia. Człowiek postradałby zmysły, gdyby z tego więzienia nie mógł się wydostać, zjednoczyć z zewnętrznym światem, z innymi ludźmi. Całkowite przezwyciężenie swego odosobnienia, samotności jest najgłębszą potrzebą człowieka. Klęska na tym polu oznacza obłęd lub zagładę.
Sposoby ucieczki są różne i różne przybierają formy. Jedną z nich są stany orgiastyczne – w kulturach orgiastycznych 3 mogą być osiągane za pomocą transu, narkotyków. W krótkotrwałym stanie egzaltacji zanika świat zewnętrzny a z nim poczucie własnej odrębności. W kulturach nieorgiastycznych ucieczki przed osamotnieniem szuka się w alkoholizmie, narkotykach. Po zakończonych doznaniach uczucie osamotnienia jest jeszcze większe, skąd pojawia się potrzeba powtarzania danych doznań z jeszcze większą częstotliwością, powodując szybkie „wypalanie” się człowieka. Podobnie rzecz wygląda z orgiastycznymi doznaniami seksualnymi, w wyniku których rodzi się jeszcze większe poczucie izolacji (sam akt seksualny nie jest w stanie jej pokonać).
Innym sposobem ucieczki jest przystosowanie się do stada - od 3-go lub 4-tego roku życia dostosowanie się do pewnych norm i wzorców postępowania. Ma miejsce rutyna pracy, rutyna rozrywki, jak pisze Fromm: „człowiek staje się ośmiogodzinowcem, jest częścią siły roboczej lub zbiurokratyzowanej armii urzędników czy kierowników” 4.
Gdy dostosowanie do stada nie udaje się, człowiek sięga po alkohol, narkotyki, ucieka w erotomanię.
Trzecim sposobem wyjścia z osamotnienia jest działanie twórcze, gdzie osoba zespala się ze swoim tworzywem reprezentującym zewnętrzny, istniejący poza nim świat. Nie dochodzi jednak zespolenia ludzi.
Są to tylko częściowe rozwiązania problemu istnienia. Pełne rozwiązanie może być osiągnięte dzięki międzyludzkiemu zespoleniu, poprzez zjednoczenie z innym człowiekiem w miłości.
Istnieje zjednoczenie bez zachowania integralności osoby, jest nim zjednoczenie symbiotyczne o biernej lub czynnej formie. W pierwszym przypadku mówimy o masochizmie, gdzie Ja wyrzeka się swej integralności, staje narzędziem kogoś lub czegoś, co istnieje poza nim. Nie musi rozwiązywać problemu swego bytowania, ponosić ryzyka, czy podejmować trudnych decyzji. W miłości masochistycznej podporządkowany jest umysł i ciało. Czynna forma zjednoczenia symbiotycznego, to sadyzm, gdzie dochodzi do wchłonięcia Ty, przez uwielbiane Ja. Dochodzi ono dzięki temu do podnoszenia własnej wartości. Rozkazuje, wyzyskuje, zadaje cierpienie i upokarza.
W przeciwieństwie do zjednoczenia symbiotycznego, dojrzała miłość jest zjednoczeniem, w którym zostaje nienaruszona i poszanowana integralność człowieka, jego indywidualność. Dzięki takiej miłości przezwyciężone zostaje osamotnienie, każda osoba pozostaje jednak sobą, nie zatracając swej odrębności.
Fromm zwraca uwagę, iż rozpowszechniony jest pogląd, jakoby kochanie innych było cnotą, zaś miłość własna egoizmem. Kalwin wyraża się o miłości siebie samego, jako o „pladze”, Freud miłość własną sprowadza do narcyzmu, libido skierowanego ku samemu sobie. Fromm ocenia to jako paradoks. Jeżeli cnotą jest kochać drugiego człowieka - jako ludzką istotę – musi być cnotą, a nie grzechem, kochać samego siebie. Nie ma bowiem takiego pojęcia człowieka, które by nie obejmowało również i mnie. Twierdzenie zawierające takie wyłączenie zawierałoby wewnętrzną sprzeczność. Myśl zawarta w biblijnym nakazie: „kochaj bliźniego swego, jak siebie samego” – zakłada poszanowanie własnej integralności. Miłość własnego Ja jest nierozerwalnie związana z miłością każdego człowieka. Egoizm natomiast, wyklucza jakiekolwiek prawdziwe zainteresowanie bliźnim, szacunek dla jego integralności, potrafi wyłącznie brać a na świat zewnętrzny patrzy z punktu widzenia osobistych korzyści. Prawdą jest, iż egoiści nie potrafią kochać innych, ale nie potrafią też kochać siebie samych.
Jako jedyna, wyłączny charakter posiada miłość erotyczna. Miłość braterska, czy macierzyńska takiego charakteru nie ma. Nie można jednak mylić miłości erotycznej z odseparowaniem się dwojga ludzi od świata. Przeciwnie, Ja kocha w drugim człowieku całą ludzkość, wyklucza jedynie erotyczny związek w stosunku do innych ludzi.
Myli się często pożądanie fizyczne z miłością. Miłość może budzić pragnienie seksualnego zespolenia, jednak stosunek fizyczny nie jest wtedy zaspokojeniem własnych potrzeb, lecz przepełniony czułością. Związek bez miłości pozostawia obcych sobie ludzi równie daleko, jak byli dotąd. Kiedy zaś dwoje ludzi w końcu lepiej się poznaje, ich zażyłość traci swój cudowny charakter. Rzeczywistość okazuje się inna niż wyidealizowane wyobrażenie o drugim. Antagonizmy, rozczarowania, wzajemne znudzenie powodują, iż znika początkowe podekscytowanie.
Kochanie kogoś, to nie tylko sprawa silnego uczucia, to również obietnica. Gdyby miłość była wyłącznie uczuciem, nie byłoby podstawy do obietnicy dozgonnej, wzajemnej miłości. Miłość powinna być aktem woli, decyzji oddania całego życia ukochanemu Ty. Uzasadnia to nierozerwalność małżeństwa.
Obecny kryzys kultury, według Fromma, odbija się także na hierarchii wartości i prowadzi do powstawania pseudomiłości. Pogoń za pieniądzem, konsumpcjonizm powodują, iż miłość sprowadza się także do transakcji – wymiany „osobowych pakietów”. Przyczyn konfliktów szuka się wtedy w złym doborze seksualnym partnerów. Ucieczką z osamotnienia staje się miłość sentymentalna, mająca miejsce jedynie w sferze fantazji (zastępcze zadowolenie miłosne osiąga się czytając romanse, oglądając sentymentalne filmy) podczas, gdy w stosunku do innych ludzi pozostaje człowiek oziębłym. Inna forma pseudomiłości ma miejsce, gdy dochodzi do uabstrakcyjnienia w czasie – osoba karmi się wspomnieniem idealizowanej miłości, lub oczekuje, że będzie idealnym obecny związek w przyszłości. Często w pseudomiłości dochodzi do projekcji – przerzucanie własnych problemów na dzieci, widzenie zła w innych a niedostrzeganie swoich wad. Innym błędem jest przekonanie, że miłość oznacza brak konfliktów, podczas gdy mogą one mieć charakter twórczy. Miłość oznacza ruch, wzrost, wysiłek czy to harmonia czy konflikt, radość czy smutek, jest to drugorzędne wobec faktu, że dwoje ludzi mocniej czuje się jednością będąc razem niż osobno.
Miłość jest największym dobrem i prawdziwym bogactwem. Bogatym zaś jest ten kto daje. Ten kto obawia się, by nie zubożeć nigdy nie jest dość bogaty, by dać.
Izabela Wiśniewska
1 Wydanie polskie - Wydawnictwo Sagittarius, Warszawa 1992 r.
2 Por. E. Fromm, O sztuce miłości, s. 6-7.
3 W kulturach orgiastycznych opisane stany są akceptowane przez całe plemię, stąd brak jest poczucia wstydu i winy, które ma miejsce w kulturach nieorgiastycznych.
4 Por. dz. cyt., s. 25; Fromm mówi także o zrutynizowanej rozrywce, klubach książki, gdzie reklama determinuje wybór człowieka. Popadnięcie w tak prefabrykowane bytowanie umożliwia ucieczkę od rzeczywistości, daje zapomnienie o indywidualności każdego człowieka, samotności, zagłusza tęsknotę za miłością.
na początek strony © 1996–2000 Mateusz |